Historia

LISTA KONTAKTÓW

białadama 12 10 lat temu 7 409 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Zadzwonił telefon.

- Val ? Proszę, odbierz Matta z przedszkola. Muszę pojechać po części do samochodu i najprawdopodobniej nie zdążę. –powiedział mój ojciec.

- Ale… chciałam załatwić nam wejściówki na mecz…

- Możesz to zrobić później, Valary. Najwyższy czas, żebyś wreszcie zaczęła mieć jakieś obowiązki. Masz jechać po brata, i to w tej chwili.

Zdenerwowana rzucam telefon na łóżko. Oczywiście, nie mam żadnych obowiązków. Valary Sanders nigdy nie zrobiła nic pożytecznego. Oprócz gotowania obiadów, całodziennego zajmowania się moim przygłupim bratem i sprzątania domu na błysk. No i uczenia się. Rodzice są strasznie niesprawiedliwi. Ehh… może za kilka lat, kiedy Matt dorośnie, będę miała trochę czasu dla siebie.

Wchodzę do przedpokoju i zaczynam się ubierać. Przez chwilę zastanawiam się, czy założyć kurtkę. Spoglądam za okno. Powoli zaczyna padać zimny deszcz. Lepiej wezmę dodatkową bluzę dla Matta… tak na wszelki wypadek, żeby nie marudził, że mu zimno.

Jestem już obok przystanku autobusowego kiedy orientuję się, że nie wzięłam pieniędzy na bilet. Trudno, pójdę pieszo. Nie mam daleko, a wolę nie jechać na gapę – na tej linii bardzo często spotykam kontrolerów.

Po około piętnastu minutach marszu w deszczu wchodzę do przedszkola. Rozcieram zmarznięte ręce i czekam na Matta. Po chwili cała klasa schodzi do szatni, w parach i idealnym szyku. Nie dostrzegam tam jednak mojego brata. Kiedy po kilku minutach nadal się nie pojawia, idę do przedszkolanki, żeby spytać czy ktoś go odebrał.

- Pani Norris ?

- Cześć, Valary. Po Matta przyszedł wasz ojciec, prosił żeby ci o tym powiedzieć. Dosłownie przed chwilą się minęliście.

- Uh… dziękuję. Do zobaczenia.

Pięknie. Jak zwykle o niczym nie wiem. Wlokłam się przez pół miasta po nic. W sumie nie powinno mnie to dziwić, moi rodzice są mniej odpowiedzialni od Matta.

Wychodzę z budynku, kiedy spostrzegam leżący na wycieraczce telefon. Podnoszę go i zastygam w bezruchu. Jako tapeta ustawione jest zdjęcie mojego brata. Wygląda jakby spał, lub był nieprzytomny. Zaraz… to zdjęcie… zostało zrobione w naszym domu… Poznaję po charakterystycznej tapecie w naszym pokoju, kremowej w czerwone maki.

Wchodzę w menu. Najpierw wybieram ‘’Kontakty’’. Może to telefon któregoś ze znajomych rodziców ? ‘’ Casandra Dreyer’’, ‘’Monica Smith’’… Nie poznaję żadnego z tych nazwisk. Postanawiam wybrać obojętnie jaki numer i powiedzieć, że znalazłam tą komórkę i chcę ją oddać. ‘’ Zachary Hetfield -----> połącz.’’

Czekam na pojawienie się sygnału, jednak telefoniczna sekretarka oznajmia ‘’Nie ma takiego numeru.’’

Chciałam wybrać inne nazwisko, lecz z ciekawości sprawdziłam numer pod który chciałam zadzwonić. Hej… tam w ogóle nie ma cyfr. Jest za to adres. Masquerade Street 24. Od kiedy zamiast numeru wpisuje się adres ? Mam coraz gorsze przeczucia.

Sprawdzam inny kontakt. Wciskam zieloną słuchawkę. Po kilku sekundach niemego oczekiwania słyszę krzyk. Odrzucam telefon. Co to, do cholery, jest ? Pieprzyć ten telefon, nie moja sprawa, że jakiś idiota go zgubił i do tego robi sobie chore żarty. Chcę już odchodzić, lecz coś każe mi zabrać komórkę ze sobą. Schylam się po nią i idę do domu.

Jest wieczór. Leżę już w łóżku i bawię się znalezioną komórką. Odkryłam, że każdy kontakt, zamiast normalnego numeru telefonu ma wpisane ‘’666-666-666’’. Oprócz tego jednego, z wpisanym adresem. Ta sytuacja skojarzyła mi się z creepypastami dotyczącymi komputerów. Wiecie, ktoś znalazł komputer z dziwnym plikiem… i tak dalej. Pewnie to wszystko jest żartem zrobionym przez któregoś z moich znajomych, któremu wysłałam zdjęcie brata. Oni byliby do tego zdolni.

Nie mogłam spać. Cały czas miałam koszmary. Śniły mi się wiszące ciała, pokoje pełne wisielców. Co gorsza, zmarli wyglądali jak moi znajomi. Mieli powykręcane karki i szeroko otwarte oczy. Stałam pośród nich, pod obstrzałem niewidzących oczu. Nagle wszyscy zaczęli powtarzać ‘’MASQUERADE STREET’’. Ten sen powtarzał się aż do rana.

Kiedy się obudziłam, od razu postanowiłam sprawdzić ten adres. Nie miałam daleko, zaledwie kilka minut drogi.

Masquerade Street 24. Duży, od dawna nie remontowany dom. Z tego, co mi wiadomo, od kilku miesięcy stał pusty. Potrząsnęłam klamką. O dziwo, był otwarty. Z lekkim strachem weszłam do środka.

Zapach od razu mnie odrzucił. Tuż przed drzwiami leżało ciało jakiegoś faceta. Śmierdział to mało powiedziane… jak na mój gust, leżał tam co najmniej dwa miesiące. Od razu wybiegłam z krzykiem i postanowiłam wezwać policję.

Funkcjonariusze spisali moje zeznania, zadzwonili po rodziców i podali mi coś na uspokojenie. Kiedy spytali, skąd wiedziałam, że mam tutaj przyjść, opowiedziałam im o telefonie. Nazwisko mężczyzny zgadzało się z tym zapisanym w kontaktach – Zachary Hetfield. Teraz zamiast adresu zapisanego wcześniej w komórce pojawiło się ‘’xxx-xxx-xxx’’.

Policjanci sprawdzając resztę kontaktów natknęli się na kolejny adres. Jak pewnie się domyślacie, znaleziono tam ciało.

Kilka miesięcy później prawie zapomniałam o całej sprawie. Przynajmniej taki miałam zamiar. Od tamtego wydarzenia codziennie nękały mnie koszmary i wizje, a ja starałam się sobie z tym poradzić. Cały koszmar powrócił, kiedy do drzwi naszego domu zapukali policjanci. Nieco zmieszani, bez słowa podali mi do ręki znaleziony telefon z wyświetloną książką adresową.

Zostało tam zapisane tylko jedno, ostatnie nazwisko.

Moje nazwisko. Valary Sanders.

Chyba muszę zacząć się bać.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

spoko, tylko watek z bratem i rodzicami, byl tak troche niepotrzebny, ot na poczatku wspomniala o bracie, i o tym ze rodzice kaza jej go odebrac, oraz ze sa wredni bo niedoceniaja jej pracy, ta sie po niego wybiera okazuje sie ze odebral go ich ojciec (co dotaktowo jest niepotrzebne, bo tworzy podejrzenia ze to nie byl ojciec) i ze pod przed przedszkolem dziewczyna odnajduje telefon ze zdjeciem bachora (co jest kolejnym dodatkowo niepotrzebnym watkiem, bo jeszce bardziej tworzy falszywe trop ze to bedzie cos z bratem), a pozniej rodzice sa jedynie wspomniani, gdy ta odnajduje cialo w domu ktorego adres znalazla w ww. telefonie, i dzwoni na policje a ta do jej starych, ktory nic nie mowia i nie reaguja w zaden sposob.
Odpowiedz
Nie . nie musisz się mnie bać
Odpowiedz
Wiemy, ze brata odebrał ojciec. Ale jestem pewna, że wiele osób spodziewało się motywu 'sobowtóra', np. zadzwonił do niej ojciec, a brata odebrał ktoś, kto ojcem nie był, później ta sprawa z tapetą na telefonie... ;p
Odpowiedz
Do wszystkich wypytujących o brata... ODEBRAŁ GO PRZECIEŻ OJCIEC
Odpowiedz
Nie umiecie czytać? Przecież jest napisane, że odebrał go ojciec -_-
Odpowiedz
Co z tym bratem? O_O
Odpowiedz
To ja sie tu martwie o jej brata, a ty mi wyskakujesz z adresem... Ale opowiadanie ciekawe
Odpowiedz
w sumie lipa nie ma nic o bracie nic się konkretnie nie dzieje i nic nie wiadomo a(bez obrazy) ludzi którzy piszą niezłe na prawdę łatwo zadowolić
Odpowiedz
Myślałam ze coś sie stało z jej bratem a tu nic nie jest wyjaśnione . -.-
Odpowiedz
Ma potencjal, ale troche chaotyczne. Za szybko akcja przeskakuje. No w koncu nie wyjasnia sie, co tak naprawde stalo sie z tym jej bratem.
Odpowiedz
Jest moc... Naprawdę niezłe...
Odpowiedz
Niezłee :D
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje