Historia

Elizabeth

białadama 5 10 lat temu 3 868 odsłon Czas czytania: ~1 minuta

Dzwoni telefon. Biegnę co sił w nogach, mając nadzieję że to dzwoni mój ojciec, że chce oznajmić mi że przyjedzie mnie uratować, że zabierze mnie stąd. Wreszcie będę mogła opowiedzieć wszystkim co stało się z Elizabeth, wszystko wreszcie będzie dobrze. Mama wreszcie przestanie płakać.

W końcu dotarłam do telefonu. "Oh Elizabeth" osoba na drugim końcu słuchawki mówi przez łzy. To nie mój ojciec, to mama.

"Mamo ? To ja Bethany. Nie Elizabeth."

"Oh Elizabeth, Ty głupiutka dziewczynko. Czy to kolejny z Twoich wymyślonych pseudonimów ? Posłuchaj mnie Elizabeth, dzwonię do Ciebie żeby się pożegnać."

"Mamo ? To naprawdę nie jest Elizabeth, to ja Bethany. O czym Ty w ogóle mówisz ?"

"Elizabeth ! Wiem że jesteś troszkę oszołomiona przez te leki które podają Ci w szpitalu. Od czasu tej katastrofy wiedziałam, że tak właśnie będzie".

"Mamo, przerażasz mnie ! Proszę przestań" Matka jednak nie chce mnie słuchać.

"Chciałam tylko się pożegnać, powiedzieć Ci że bardzo Cię kocham, nawet jeżeli nie jesteś taka sama, i chciałam powiedzieć Ci że niedługo znowu będziesz z nami po tym jak... odejdziesz"

"Mamo ? Czy to Ty ? Mamo proszę ! Wytłumacz mi co Ty mówisz !" Zaczynam płakać.

"Pobraliśmy od Ciebie kilka komórek, teraz stworzymy Twoją dokładną kopię. Mamy już ich tylko kilka, więc to będzie musiał być ostatni raz. Wszystko od nowa ! Tak jakby nic nigdy się nie zdarzyło, Lizzy!" Słychać radość i podniecenie w jej głosie.

Długa cisza na linii... "Co masz na myśli" Pytam się szeptem.

"Oh Elizabeth, narodzisz się raz jeszcze ! Będziesz wyglądać dokładnie tak samo. Mamusia i Tatuś też będą dokładnie Ci sami. Nastały Twoje trzynaste urodziny, dziś w nocy umrzesz jak wszystkie pozostałe. Bardzo Cię kocham słoneczko. Pielęgniarka poda Ci dzisiaj truciznę i wszystko będzie mozna zacząć od nowa". Rozłączyła

się, zostawiając mnie z monotonnym, powtarzającym się dźwiękiem "booop, booop, booop"

Moje serce nagle zaczęło walić jak oszalałe. Usłyszałam kroki pielęgniarki. Wybiegłam jak oparzona z kuchni i pobiegłam na górę. Kiedy dotarłam do mojego pokoju zauważyłam, że wycieraczka z moim imieniem zniknęła a na drzwiach, wielkimi literami napisane było : "BETHANY : miejsce fig, miasto zmartwychwstania". Następnie "KLONOWANIE W TOKU"

Poczułam tylko przeszywający ból, srebrna kula która wbijała się w mój mózg.

...................

"Ohh, jaka piękna, jak będzie się nazywała ?"

"Nie wiem. Mam co do niej dobre przeczucia, być może nazwę ją Elizabeth?"

"Mamusia" i "Tatuś" klonowali swoją córkę, a potem zabijali ją kiedy nie była dokładnie tak samo idealna jak oryginał.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

pomysł ciekawy, ale wykonanie okropne. Popracuj trochę i rozwiń tą opowieść, bo zaczynała się ciekawie.
Odpowiedz
fatalnie napisane niestety...
Odpowiedz
Beznadziejne .
Odpowiedz
pmysł niezły, wykonanie fatalne
Odpowiedz
niezbyt straszne
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje