Historia

Miej uszy szeroko otwarte

kucykicka 5 10 lat temu 4 206 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Każdy z nas lubi słuchać muzyki. I jak każdy z nas lubi odrębne gatunki. Jeden lubi muzykę poważną, drugi lubi wpijające w uszy Techno tak jak trzeci spokojny Reggae a

czwarty z nutą adrenaliny Rocka. Jeden lubi kiedy z głośników fale dźwiękowe głaszczą całe jego ciało i je masuje, a drugi lubi zamknąć się we własnym fabularnym świecie i założyć słuchawki na uszy odcinając się od świata jak orzech włoski. Muzyka jest błogosławieństwem i przekleństwem. Dlaczego? Opowiem wam to pierwsze.

Błogosławieństwo przynosi muzyka, bo ona pomaga nam się odprężyć, rozluźnić, wyładować pozytywne czy negatywne emocje. To ona pomaga nam w trudnych chwilach na przykład kiedy się z kimś pokłóciliśmy, włączamy coś co lubimy, wchodzimy na niewidzialną ścieżkę która pomaga nam zapomnieć o złych chwilach. Idziemy tą ścieżką jak samotny kowboj przez dziki zachód. Czujesz? To też niewidzialna siła, twoje mięśnie rosną wraz z pewnością sukcesu. Tak. To jest to! Myślisz sobie. Co z tego, że nie wiesz skąd ta pewność siebie i siła. Przecież jesteś tylko samotnym kowbojem. Kiedy czujesz się na tyle silny by wrócić do świata realnego, przychodzi do ciebie muzyka w postaci kowbojskiego szeryfa klepiąca Cię po ramieniu i mówi: "Minęła godzina. Myślę, że to już czas". Czas? Czas na co? Ech, nieważne. Za dużo czasu tracę na rozmyślania. Chwila, to już godzina? Zaledwie 2-3 minuty szedłem przez tą pustynię... Ok, idę. Mówisz sobie. Co tam stracę. Wracasz do świata realnego. Patrzysz na ściany, podłogę, meble, sufit. Idziesz do osoby z którą się pokłóciliśmy. Prowadzicie krótką aczkolwiek pogodną rozmowę pomimo smutnego nastroju. Pogodziliście się. Ale coś jest nie tak. Czujesz, że pomimo się pogodziliście, nie byłeś sam z szeryfem. Muzyka może nie jest jednak do końca błogosławieństwem...

Przekleństwo... Ach, takie słodkie słowo. Coś, czego ludzie się boją. To coś, czego ludzie nie rozumieją a i tak trzymają się od tego z daleka bo boją się pecha i dziedziczenia tego czegoś. Coś niezrozumiałego, coś co NIE jest namacalne fizycznie a jednak istnieje. Tak. To jest to.

W muzyce jak w skrzynce z jabłkami zawsze znajdzie się zgniłe jabłko. Nie widzisz go. Bo jest przykryte innymi, świeżymi jabłkami. Tak. Zło musi się kryć, bo inaczej zbyt szybko zostałoby przegnane. Słuchasz muzyki, czujesz się świetnie. Tak. Ach, ta słodka nieświadomość. Tylko czekać kiedy muzyka jak rzeka wciągnie Cię pod prąd. A wtedy zaatakuję... Podoba Ci się ta piosenka? Pogłośnij. Śmiało. W końcu jesteś sam. Akurat leci twoja najulubieńsza muzyka ze wszystkich. Puść. Tańcz. Śpiewaj. Ruszaj się w rytm muzyki. Czuj się jak jej twórca. Czuj się jak władca.

Czujesz niepokój. No tak. Zapomniałeś zamknąć okna w kuchni. Czujesz dyskomfort. Przecież myłeś ręce. Zapomniałeś zakręcić wody? Och, byłeś zafascynowany muzyką którą zaraz puścisz. Każdemu się może zdarzyć. Ręce masz zimne. No tak. Na dworze jest około 15-18 stopni Celsjusza. Ogarnia cię przerażenie. Co jest? Tego w planie nie było... Biegniesz pod wieżę/komputer i ściszasz muzykę... A przynajmniej się starasz. Głośność się nie zmienia. Niepokój. Jest coraz głośniej. Ścisz się ty cholerna kupo g... Zaraz się sąsiedzi obudzą. Spokojnie, tutaj mieszkają twarde sztuki. Śpią jak kamienie i kłody razem wzięte. Jedna żarówka się przepaliła w kinkiecie... Z przerażeniem zauważyłeś wtedy jakiś cień. W kuchni stłukł się talerz. Masz oczy jak 5 złotych. Wolnym krokiem idziesz do kuchni. Potłuczony talerz na białych płytkach podłogi. Szafka z naczyniami lekko uchylona. A epicentrum w którym stłukł się talerz było z jakieś pół metra od szafki z naczyniami...

Druga żarówka na cztery się przepaliła. Zostawiasz zapaloną kuchnię i idziesz do salonu. Zbieg okoliczności? Przecież to śmieszne... - Kto tu jest ?!- Upsiii... Chyba mnie usłyszałeś.

Trzecia żarówka się przepaliła.

Żarówki w kuchni dosłownie eksplodowały.

Stoisz w salonie z jedną świecącą się żarówką.

Twoje ciało ogarnia paraliż.

Szafka za tobą przewaliła się na Ciebie.

Szkło i inne potłuczone pamiątkowe miseczki, talerzyki i filiżanki poraniły cię niesamowicie.

Znów ten cień.

Szafka miażdży cię dosłownie. Ciężko ci oddychać.

Widzisz nad sobą cień.

Czwarta żarówka się przepala i panikujesz. Słyszysz krzyki. Ach, to tylko Ty, spokojnie. Czujesz grube ostrze przecinające ci gardło. Dławisz się. Kaszlesz krwią. W rozruchu tejże paniki rozglądasz się po pokoju. Nic. Nic co mogłoby cię uratować od śmierci ani NIKOGO kto byłby w pokoju, który był oświetlały przez światła ulicznych latarni.

Czujesz, że odlatujesz. Nie czujesz nóg. Nie czujesz rąk. Twój mózg daje ci znać. Umierasz. Umierasz. Umierasz...

Przekleństwo.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

mega nudne
Odpowiedz
Średnio napisane, sporo powtórzeń... Bywały lepsze pasty ;)
Odpowiedz
A końcówka nie jest nawet o muzyce
Odpowiedz
Nudne i nieprawdziwe
Odpowiedz
nawet nawet
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje