Historia

Od narodzin po grób: początek

linka100 2 10 lat temu 863 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

W dzisiejszych czasach mało kto wierzy w duchy czy zjawiska paranormalne. Takich ludzi, którzy twierdzą, że doświadczyli obecności istoty nie z tego świata zamyka się teraz w szpitalach psychiatrycznych, bo jak wiadomo nikt im nie wierzy. Ale to, że czegoś nie widzimy, nie znaczy wcale, że nie istnieje. Nie mówię tu teraz o UFO czy o zombie ale o istotach niematerialnych o nadludzkich umiejętnościach. Ci, którzy ich nie widzieli chcą je zobaczyć, przekonać się o ich istnieniu; ci zaś, którzy je widzieli chcą o nich zapomnieć i to jak najskuteczniej. Lecz czasami jest to po prostu niemożliwe. Są bowiem osoby na tym świecie, które jeszcze przed swoimi narodzinami zostały napiętnowane. Jest ich niewiele, ale mimo wszystko są. Ci ludzie dostają od losu szansę poznania świata pozagrobowego. Widzą więcej niż zwykli ludzie, czują obecność sił nadprzyrodzonych, wiedzą rzeczy, o których nie wie żaden zwykły śmiertelnik. Są wystawiani na próby, przez które muszą przejść. Jedną z takich osób był mój przyjaciel- Marian. Opowiedział mi wszystko co działo się wokół niego. Od jego narodzin po grób. Więc zacznijmy od początku.

Marek mieszkał z cioktą, od kiedy ukończył 4 lata. Jego ojciec był Słowakiem, zmarł podczas napadu na bank- pracował jako ochroniarz. Jeśli chodzi o matkę, pochodziła z Czech. Ciotce Marka nigdy nie podobał się związek jej brata z tą kobietą. Nie mogła jednak temu zaradzić. Zaraz po ślubie wyjechała do Polski. Po tym tragicznym zdarzeniu całkowicie się rozsypała, straciła pracę, zaczęła pić, palić, wplątała się w różne afery. Któregoś dnia zostawiła swojego czteroletniego synka pod domem szfagierki i wyjechała. Została później złapana za przemyt narkotyków i trafiła do paki. Jeśli chodzi o chłopca, szybko przyzwyczaił się do nowego środowiska. Ciotka Elza starała się mu pomóc jak tylko mogła, kochała go jak syna.

Lecz już kilka tygodni po tym jak został porzucony, zaczął mieć dziwne sny. Elza myślała, że to wina jego matki i tej całej sytuacji dlatego posłała go do psychologa. Nie wiedziała jednak co tak naprawdę dolega chłopcu.

Kiedy miał sześć lat, kilka domów dalej wprowadziła się nowa rodzina- Krajewscy. Ojciec, matka i dwóch synów. Na pierwszy rzut oka- normalna rodzina. Niestety po krótkim czasie sąsiedzi odkryli ich prawdziwe oblicze. Głowa rodziny- pan Krajewski, był biznesmanem, chytrym i przede wszystkim wrednym. Myślał głównie o pracy, nic więcej go nie obchodziło. Nie pomagał sąsiadom, bo jak to zwykł mawiać:" Nic na tym nie zarobi, a w dzisiejszych czasach liczy się każdy grosz". Pani Krajewska pracowała jako reporterka. Nagłaśniała wszystkie sprawy. Nie hamowała się przed niczym. Podobno także zdradzała męża, ale z późniejszych plotek wynikło, że mąż też ją zdradza więc widać było, że są sobie równi. Jeśli chodzi o synów, była ich dwójka i były to wredne bachory. Skarżyli się na nich sąsiedzi i nauczyciele ale rodzice i tak mieli to gdzieś. Na domiar złego mieli jeszcze psa- rottweilera. Często się zdarzało, że chłopcy straszyli nim w parku dziewczynki czy staruszki.

Marek też doświadczył wielu przykrości z ich strony. Któregoś dnia usiadł w swoim pokoju i narysował rysunek. Przedstawiał on psa Krajewskich z wydłubanymi oczami powieszonego za szyje na gałęzi drzewa przed ich domem.

-Marku, dlaczego narysowałeś taki rysunek- spytała się jego ciotka, gdy to zobaczyła- to oni ci naopowiadali jakichś strasznych rzeczy słonko?

-Nie ciociu, ja rysuję to co widzę.

-A gdzie widziałeś coś takiego?

-We śnie.

I co, dziwne nie? Ale jeszcze dziwniejsza jest rzecz, która wydarzyła się nazajutrz, bowiem syn Krajewskich znalazł ich psa dokładnie takiego samego jak na rysunku chłopca- bez oczu, wiszącego na sznurku na gałęzi.

Lecz kilka dni później stała się rzecz jeszcze gorsza. Rodzina Krajewskich po tym zdarzeniu jeszcze gorzej traktowała sąsiadów. Marek znowu usiadł i narysował kolejny obrazek, na którym starszy syn Krajewskich płonie. I rzeczywiście, dwa dni później przypadkowo podpalił się bawiąc się zapałkami. Od tamtego czasu rodzina Krajewskich "umilkła". Ciotka Elza natomiast poprosiła Marka o to aby wszystko co widzi w snach lub na jawie, co tyczy się innych rysował i oddawał jej. Lecz nie wiedziała niestety, że to dopiero początek.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zapowiada sie cieawie choć już walnąłes/aś pare błędów, mi najbardziej w oczy wpadło: " szFagierce" i to pomylenie jego imion, ale ok. każdemu sie zdarza, oby następna część pojawiła sie w miare prędko
Odpowiedz
To w końcu Marian czy Marek ? Opowiadanie nawet dobre. Jest wstęp, ale od razu po tym zakończenie, które powinno być początkiem tej historii. 5/10
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje