Historia

Podróże we śnie

michal1 5 10 lat temu 10 967 odsłon Czas czytania: ~12 minut

To wszystko zaczęło się całkiem niedawno, a konkretnie jakieś pół roku temu. Jakiś czas wcześniej napotkałem w intrenecie na różne miejskie legendy zwane CreepyPastami. Bardzo zainteresowałem się tą dziedziną, codziennie spędzałem dużo czasu na czytaniu i słuchaniu tych opowiadań. Lubiłem wszystkie, bez wyjątku, od tych krwawych rzezi, po te o duchach oraz zjawach, aż do snów świadomych i astralnych. Zwłaszcza te ostatnie wywołały u mnie dużą fascynację, ponieważ były najbardziej prawdopodobne w rzeczywistym świecie. Sam chciałem osiągnąć ten stan podczas marzeń sennych.

W tym celu zacząłem wyszukiwać różnorodne poradniki. Wszystkie wydawały mi się dosyć skomplikowane i trudne, ale nie zamierzałem tracić chęci. Nie czekając długo, chciałem sprawdzić jeden ze sposobów w pierwszą noc po odnalezieniu kilku poradników. Bez zastanowienia wybrałem najprostszy sposób jaki znalazłem, tłumacząc sobie, że najprostsze rozwiązania są najlepsze.

Pamiętam, że to była środa. Cały dzień chodziłem podekscytowany, nie mogąc się doczekać pory spania. Kiedy wreszcie nadchodziła godzina 23, jeszcze raz przeczytałem instrukcję snu astralnego i w końcu położyłem się w swoim łóżku. Wcześniej upewniłem się, że nic nie będzie zakłócać mojego spokoju, więc w tym celu wyłączyłem telefon i wyjąłem baterię z budzika na szafce nocnej. Zamknąłem oczy i powoli wyciszałem się zapominając o problemach codziennego dnia. Całe moje ciało ogarnęło przyjemne zimno świeżej pościeli, która z czasem robiła się coraz cieplejsza. Za wszelka cenę próbowałem osiągnąć spokój fizyczny i psychiczny, zagłębiając się w transie. Moje myśli tak jak w poradniku skupiały się jedynie na przekraczaniu barier lub ściany, która mnie otaczała. Jak alpinista wspina się na sam szczyt najwyższej góry, albo jak piękny motyl opuszcza kokon gąsienicy, tak samo ja chciałem duszą wyjść z mojego ciała. Wyobrażenia stawały się coraz bardziej intensywne, czułem jak łagodnie odpływam, tracę kontakt ze światem realnym i zagłębiam się w otchłań snów...

Obudziłem się. Przed moimi oczami jedynie sufit. Za oknami już słońce dawało się we znaki. Rozejrzałem się leniwie po pokoju. Wszystko było całkiem normalne. "Chyba nic z tego nie wyszło" pomyślałem, powoli wstałem i udałem się w stronę kuchni. Po drodze nieszczęśliwie uderzyłem się małym palcem u nogi we framugę. "Na pewno nic z tego nie wyszło" wyszeptałem pod nosem, zdając sobie sprawę, że to rzeczywistość. W kuchni zrobiłem sobie śniadanie i poszedłem do salonu oglądać telewizję. Podczas jedzenia i słuchania porannych informacji przy telewizorze zastanawiałem się co poszło nie tak. Po dłuższym namyśle postanowiłem nie poddawać się i jeszcze raz poczytać poradnik.

Po śniadaniu ubrałem się i cała reszta dnia minęła mi podobnie jak wczoraj. Siedziałem przy komputerze i czytałem portale oraz fora poświęcone tematyce snów. Dowiedziałem się, że nie należy się poddawać, bo sen astralny nie przychodzi łatwo. Wielu użytkowników tych stron internetowych napisało, żeby podczas zasypiania należy wyobrazić siebie w łóżku oczami trzeciej osoby. "Niegłupie" burknąłem pod nosem i chciałem wytestować tą metodę podczas następnej próby.

Zbliżała się godzina 23, a ja przygotowany położyłem się do łóżka. Zastosowałem wszystkie procedury tak jak poprzednio wraz z wyobrażeniem siebie stojącym obok mojego ciała. Powoli zasypiam w transie z nadzieją, że to zakończy się to sukcesem. Już prawie byłem w innej rzeczywistości i... budzę się. Przed oczami to samo co zeszłego poranka: sufit, słońce i mój pokój. W głowie jedynie jakiś porypany sen, który nie ma nic wspólnego z podróżą astralną. Wkurzony wstałem i tak samo jak wczoraj udałem się zjeść śniadanie. Rutynowo minął mi dzień na tych samych czynnościach jak zawsze: telewizja, informacje i czytanie miejskich legend oraz porad kontrolowania snów. Wakacje czasami potrafią być takie nudne. Na szczęście przypomniałem sobie, że dzisiaj jest piątek, więc będzie okazja do spotkania z przyjaciółmi, rozluźnienia się oraz napicia piwka. Wieczorem wyszedłem z domu bez zamiaru kiszenia się w pokoju. Trochę byłem zawiedziony, gdyż nie będę miał okazji wyjść w nocy z ciała, ale ważniejsi byli dzisiaj przyjaciele i wspólne spotkanie.

Imprezka u kolegi jak zawsze wyszła bardzo dobrze. Te rozmowy o wszystkim i o niczym, picie piwa i wspaniałe towarzystwo. Do domu wróciłem dobrze "podchmielony", więc nie myślałem nawet o wychodzeniu z ciała podczas snu. Po za tym i tak nic by z tego nie było, gdyż zaraz jak poczułem moje łóżko zasnąłem od razu. Wstałem późnym rankiem z kacem, suszą w gębie i upierdliwym bólem głowy. "Zawsze to samo" wyszeptałem do siebie leżąc jeszcze w pokoju, po czym wstałem, by wreszcie doprowadzić się do ładu. Poszedłem pod prysznic, ubrałem się i postanowiłem poczytać CreepyPasty. Tak minęła mi cała sobota, a wieczorem ponowne spotkanie ze znajomymi. Postanowiłem, że w niedzielę spróbuje snu astralnego.

Niedziela przeciągała się w nieskończoność, jak to zwykle niedziela. Nareszcie dobijała późna godzina wieczorna, a ja poszedłem spać. Zrobiłem wszystko to co należy i znowu nic. To samo w poniedziałek i wtorek. Zaczęło mnie to irytować. Tyle starania i nic. Coraz bardziej wątpiłem w tą metodę, dałem sobie warunek. Jeżeli nie uda się następnej nocy to chrzanie całe te sny.

Środa była przełomem. Myślę, że wtedy się udało. Po zaśnięciu, moje wyobrażenie stojącego mnie obok łóżka podczas snu stało się niezwykle realistyczne. Sterczałem na samym środku pokoju i oglądałem... siebie. To bardzo niezwykłe oglądać się bez pomocy lustra. Odkryłem, że mogę poruszać się po pokoju bez żadnego problemu. Podekscytowany postanowiłem popatrzeć przez okno. Zobaczyłem totalnie inną rzeczywistość. Panowała tam lekka mgła. Wszystkie przedmioty: samochody, drzewa, ławki, domy jakby zabierały światło niż je odbijały, a czerń nocy była bardziej czarna. Nie chciałem już tej nocy wędrować po za ciałem, bo dowiedziałem się, że to działa. Powróciłem i położyłem się koło siebie na łóżku po czym zasnąłem.

Obudziłem się około dziesiątej rano. W głowie nadal miałem wspomnienia z ówczesnej nocy i bardzo dobrze je pamiętałem. Ucieszony wstałem i dumny z siebie rozpocząłem nowy dzień. Nie mogłem doczekać się następnej nocy, w tym celu robiłem wiele ciekawych rzeczy, żeby tylko szybko zleciał czas.

W końcu pora spania. Ułożyłem się wygodnie na łóżku, przykryłem pościelą i zacząłem wchodzić w trans. Cierpliwe zasypianie i po chwili już byłem po drugiej stronie. Jednak coś było nie tak. Zamiast stać w swoim pokoju, znajdowałem się przed drzwiami do niego. Poczułem się dziwnie i z ciekawości spróbowałem wejść do środka. Były zamknięte. Przeraziłbym się, gdyby to było na prawdę, ale to tylko sen, a we śnie wszystko jest możliwe. Odpuściłem i zacząłem zwiedzać swój dom. Niestety mgła senna pozwoliła mi jedynie dostrzec przedmioty kilka metrów przede mną. Dodawało to tajemniczości i klimatu grozy, dzięki temu mogłem poczuć się jak bohater strasznych opowieści. Zwiedziłem cały dom. Od kuchni, po salon, do sypialni rodziców i brata. Trochę już straciłem chęć do oglądania mieszkania. Chciałem powrócić, ale jak, jeżeli drzwi do mnie były zamknięte? Pomyślałem więc o oknie, a że mój pokój jest na parterze, to nie powinno być problemów. Wyszedłem z domu, kiedy zapanowała ciemność i po chwili poczułem zimno na swojej skórze.

Otworzyłem oczy i ujrzałem otwarte okno, z którego dochodził chłód. Na moje oko była godzina 9 lub 10 rano. Zdziwiło mnie to, ale pomyślałem, że to jeden z domowników mi zrobił psikusa, abym lekko zmarznął. W tym momencie do pokoju weszła mama. Bez wahania spytałem się jej:

- Kto w nocy był w moim pokoju?

Nic nie odpowiedziała, jedynie popatrzyła na mnie takim wzrokiem, jakby nie zrozumiała pytania. Wzięła ze sobą moje znoszone ubrania, po czym skierowała się w stronę pralki znajdującej się w łazience. Zdałem sobie sprawę, że nie udzieliła mi odpowiedzi, bo wszyscy w domu doskonale wiedzieli, iż nikt nie miał prawa wstępu do mnie bez mojej zgody. Groziło by to awanturą, a tego żaden z nich nie chce. Prędko zamknąłem źródło zimna i wyszedłem jak zwykle robić śniadanie oraz oglądać wiadomości. Dzisiejszy dzień już z samego początku zapowiadał się chłodny, co mogłem zauważyć na swojej skórze, która była nieźle zmarznięta.

„Dzisiaj piątek” powiedziałem do siebie w myślach. Jak zawsze wieczorem miało odbyć się spotkanie z przyjaciółmi. Ja jednak nie miałem ochoty na nie iść, bo za bardzo byłem zafascynowany snami i za wszelką cenę chciałem co noc odbywać podróże. Znajomym wytłumaczyłem, że źle się czuję i nie dam rady dzisiaj iść na piwo. Wymówkę „łyknęli” bez problemów, a ja mogłem znów robić w nocy to samo co w poprzednie. Czułem jednak lekką niepewność, gdyż rozmyślałem nad tymi zamkniętymi drzwiami do mojego pokoju podczas spania oraz otwartym oknem po przebudzeniu, Szybko jednak odrzuciłem te myśli i postanowiłem nie przejmować się tym więcej.

Wreszcie nadeszła godzina by położyć się spać, a ja podekscytowany poszedłem do łóżka i powoli według sprawdzonego wcześniej sposobu znalazłem się w niedostępnej dla ciała rzeczywistości. Znów ta sama sytuacja co poprzednio. Stoję przed drzwiami do mojego pokoju. Nagle moim oczom ukazała się ciemność i po chwili znalazłem się w innym miejscu. Chwila namysłu i zlokalizowałem miejsce mojego pobytu. To park znajdujący się około 1,5 kilometra od mojego domu. Stałem tam i nic się nie działo. Tylko ja, drzewa i atmosfera niczym z horroru. Minął moment zanim zacząłem gdzieś iść. W pewnej chwili znów zapadła ciemność. Czułem, że wybudzam się ze snu, powoli otworzyłem powieki i zdałem sobie sprawę, że patrzę na sufit swojego pokoju. Kilka minut zastanawiałem się, czemu nie pamiętam wszystkiego z podróży po za ciałem. Nie dawało mi to spokoju, lecz leniwym krokiem udałem się w stronę kuchni. Jak zwykle śniadanie i poranne wiadomości. Po drodze jednak ujrzałem dziwną sytuację. Moja mama ścierała mopem jakiś brud z przedpokoju. Nigdy tego nie robi, chyba, że jest naprawdę ubrudzone. Po ciemnej wodzie w wiadrze wywnioskowałem, że to błoto. Spostrzegła mnie i jedyne co zrobiła to rzuciła krzywe spojrzenie we mnie.

Nie zastanawiając się nad tym zacząłem oglądać wiadomości. Dowiedziałem się, że w mojej miejscowości zaginęła jakaś kobieta. Lekko zaniepokojony pomyślałem, że mógłby to być każdy z nas i trzeba trzymać się na baczności w każdą porę dnia i nocy. Zapomniałem jednak o tym szybko i poszedłem do siebie czytać CreepyPasty. Później mama poprosiła mnie żebym poszedł do sklepu po kilka artykułów spożywczych. Zgodziłem się i udałem we wskazane miejsce. Po drodze nie dało się nie zauważyć kilka radiowozów policyjnych, powoli krążących wokół mojego osiedla. „Na pewno szukają sprawcy zaginięcia kobiety lub nawet samej zaginionej” burknąłem do siebie pod nosem i wróciłem z powrotem czytać straszne historie.

Dzień dobiegał końca, a ja już leżałem u siebie i próbowałem wpaść w trans. Czułem jak przenoszę się do świata marzeń sennych i mogłem poczuć ponurą rzeczywistość tamtejszego świata. "Cholera" pomyślałem stojąc kolejny raz pod swymi drzwiami. Chciałem sprawdzić czy wejdę do pokoju bez żadnych problemów, ale zanim to zrobiłem, to obraz przed oczami jeszcze raz wypełniła ciemność. Następne czego doświadczyłem to cmentarz, a zasadzie jego niezagospodarowane miejsce. Stałem tam i trzymałem łopatę w ręku nachylając się nad jakimiś dwoma kopkami ziemi. Zdziwiłem się, wyrzuciłem łopatę i wracałem w stronę domu. Cały świat przypominał wymarłe miasto pogrążone w cieniu zła. Te przedmioty i atmosfera jak z filmu grozy wywoływała u mnie lęk, zwłaszcza na cmentarzu. Zdziwiony całą tą sytuacją podążałem do celu, kiedy kolejny raz nic nie widziałem. Pomyślałem, że znowu się obudzę bez przyczyny w niewyjaśniony sposób.

Tak się też stało. Wybudziłem się z tego snu i ponownie jedynym co widziałem to biały sufit. Leżąc jeszcze chwilę intensywnie zastanawiałem się, czemu nie pamiętam całego snu. "No nic, trzeba wstać" rzekłem do siebie i pokierowałem się standardowo w stronę kuchni. Robiąc śniadanie zauważyłem, że bolą mnie ręce i jestem nie do końca wypoczęty. Nie mogłem tego wyjaśnić, bo przecież nie ruszałem się z łóżka całą noc. Kilka minut potem, kiedy już siedziałem w salonie usłyszałem w dzienniku o kolejnych dwóch zaginięciach osób w moim rejonie. Prezenterka wiadomości dodała również, iż policja jest już na tropie ofiar, ale także przestępcy. Wzdrygnąłem się, bo rzadko zdarza się, że w dwa dni giną 3 osoby. Przestraszony postanowiłem zachować ostrożność podczas wyjść z domu.

Nie byłem pewien, czy chcę tej nocy śnić astralnie. Ostatnie podróże były co najmniej dziwne. Powiedziałem sobie jednak, że jutro zadecyduję zależnie od snu, czy będę dalej to robił czy zaprzestanę. Gdy w końcu wybiła umowna godzina 23, rozłożyłem łóżko i zacząłem cały ceremoniał prowadzący do odbycia kolejnej wędrówki. Niezawodny trans powiódł mnie do innego tajemniczego świata. W głębi duszy czułem lekki niepokój, bo nie wiedziałem czego mogę się spodziewać.

Po niedługiej chwili byłem już koło moich drzwi. Tak, znowu koło tych pieprzonych drzwi. Ogarnęła mnie złość, bo kolejny raz przytrafia się to samo. Nie miałem pojęcia co zrobić, aby przywrócić normalność temu snu. Nie trzeba było długo czekać, aż zacząłem się mimowolnie przenosić w inne nieznane mi miejsce. Moment ciemności i obraz powrócił. Miejsce, w którym śniłem to prawdopodobnie kościół, lecz to co zobaczyłem... moje serce zamarło. Przede mną leżały zakrwawione części ciał: ręce, nogi, głowy. Było tyle tego, że nie dało się rozpoznać czy leżą tam dwie, czy trzy osoby. Pośród tych odrąbanych kończyn znajdowały się także porozcinane korpusy ludzi, z których leniwie i oślizgle wylewały się wnętrzności. Wszystko to pływało w wielkiej kałuży ciemnej krwi. To najbardziej przerażający widok jaki w życiu widziałem. To groteskowe połączenie scenerii kościoła ze znajdującymi się przed ołtarzem zmasakrowanymi ciałami wywoływało u mnie dziką panikę i nieludzki strach. "Uciekaj!" powtarzałem raz za razem w myślach i nie zastanawiając się dłużej wybiegłem z kościoła. Na zewnątrz świat wydawał się jeszcze bardziej okrutny. Mimo nocy dało się zauważyć krwisto czerwone chmury, a przedmioty, drzewa, samochody, budynki zdawały się jeszcze bardziej pochłaniać światło, atmosfera otoczenia z kolei również wydawała się wrogo do mnie nastawiona. Zalany łzami biegłem ile sił w nogach do domu. Bałem się jak nigdy. W pewnej chwili znowu przerwanie akcji, a przed oczami tylko czerń. Nie chciałem już tego więcej. Pragnąłem wreszcie się obudzić.

Coś się wydarzyło. Znów coś zobaczyłem. Stałem zdyszany pod drzwiami do pokoju, jednak dalej śniłem. Chwyciłem za klamkę i nastąpił przełom. Udało się otworzyć drzwi. Powoli skrzypiąc przeraźliwie uchyliły się. Znów doznałem szoku przez to co ujrzałem, a raczej czego NIE ujrzałem. W łóżku nikt nie leżał, nie było tam nikogo. "Co to się dzieje!" krzyknąłem zdezorientowany całą sytuacją. Nagle wszystko ogarnęła ciemność. Już wiedziałem, iż znajdę się w innym miejscu, bądź obudzę się.

Na szczęście zobaczyłem sufit. Tak bardzo upragniony sufit. Byłem pewien, że już nie podróżuję w snach i mogłem odetchnąć z ulgą. Wstałem z łóżka i poszedłem w stronę kuchni. Niby byłem już spokojny, ale czułem, że coś jest nie tak. Nie wiedziałem jednak co. Po za tym odczuwałem potworne zmęczenie. Idąc zrobić śniadanie moim oczom ukazała się mama, jednak ona była zbyt zajęta by na mnie spojrzeć przygotowywaniem dla siebie i młodszego brata jedzenia. Zadała tylko pytanie:

- Czemu chodziłem w nocy po mieszka...

Odwróciła głowę w moją stronę i nie skończyła zdania. Upuściła trzymający w ręku nóż, który spadł na podłogę i wrzasnęła z przerażenia. Nie wiedziałem co ją tak przestraszyło, dopóki nie zwróciłem wzroku na siebie. Moje dłonie, ręce, stopy, nogi... całe moje ciało pokrywała czerwona ciecz, prawdopodobnie krew. Serce biło mi jak oszalałe. Nie wiedziałem co robić. TRZASK! Od strony drzwi wydobył się głośny huk i kilku ubranych na czarno ludzi wbiegło do domu. Wszyscy krzyczeli hasła w stylu: „Policja”,

"Na ziemię!", "Nie ruszać się!", "Jesteś zatrzymany!" Prędko dopadli mnie i unieruchomili. Szybko zabrali ze sobą do radiowozu i pojechaliśmy w stronę komisariatu. Wtedy zacząłem pojmować o co chodzi.

Usłyszałem oskarżenia, które mówiły o bestialskim zamordowaniu sześciu osób w trzech różnych miejscach: w parku, na cmentarzu i kościele. Wszystkie dowody bez cienia wątpliwości wskazywały na moją osobę. Nietrudno się domyślić, zostałem skazany na dożywocie. Siedzę teraz w więzieniu i tak bardzo żałuję. Nie mogę zrozumieć, czemu zamiast podróżować we śnie, ja to robiłem naprawdę. Pewnie do końca życia się tego nie dowiem. Gdybym wiedział co to grozi i jak się to skończy... Ile bym dał żeby nigdy nie poznać działu snów astralnych na portalach internetowych poświęconych CreepyPastom.

Biorąc pod uwagę całą historię, którą Ci przedstawiłem, ostrzegam Cię: Nigdy nie próbuj osiągnąć snów astralnych. Może się to skończyć tragicznie nie tylko dla Ciebie, ale także innych ludzi. Mam nadzieję, że cała ta opowieść będzie przestrogą dla wszystkich czytelników.

Autor: Michał Karwaszewski

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Historia nie dosc ze slaba to jeszcze przeinacza rzeczy nie ma czegos takiego jak sen astralny i w astralu nie mozesz miec interakcji z swiatem rzeczywistym. Widac pan Michal naczytal sie za duzo Egzorcysty
Odpowiedz
Naprawdę niezłe! Tylko, że teraz waham się nad snem astralnym, bo się boję takich konsekwencji... o.o
Odpowiedz
przewidywalne :(
Odpowiedz
Ciekawe. :3
Odpowiedz
Bombowe, dawno nie czytałem lepszej pasty.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje