Historia

Hałasy

rivettheemperor 7 10 lat temu 10 435 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Autor: always_through

Tłumaczenie: CierpnacaSkora AKA RivetTheEmperor

Nienawidzę hałasów tworzonych przez ludzi. Nie przeszkadzały mi za bardzo, ale niedawno coś się we mnie zmieniło. Zazwyczaj, ciche kaszlnięcie tam czy pociągniecie nosem tu pozostałoby przeze mnie niezauważone, ale ostatnio...ostatnio słyszę tylko to.

Jest nieprzerwane i nieustające.

Widzisz, niedługo po uporządkowaniu swojego życia, ponownie zacząłem pracować i mam teraz niezłą pracę za biurkiem, która pasuje do mnie idealnie. Pracuję w obsłudze klienta, więc w zasadzie, pomagam ludziom z ich problemami, gdy dzwonią. Mam nawet headset i program do rozpoznawania mowy! Jestem bardzo kiepski jeśli chodzi o komputerowe sprawy, więc wszystko zostało ustawione dla mnie przez kogoś innego. Mogę teraz wysyłać maile i tworzyć dokumenty używając tylko mojego głosu! Kocham technologię.

Po raz pierwszy w moim życiu, wszystko układało się świetnie. Nowa praca, nowi przyjaciele, nowe możliwości związku, a nawet załatwiłem sobie nowego psa! Nazywa się Elle. Moja firma pozwala mi nawet przynosić Elle do biura! Naprawdę nigdy nie byłem szczęśliwszy.

Wtedy się zaczęło.

Kaszlnięcie.

Pociągnięcie nosem.

Kaszlnięcie.

Kichnięcie.

To były normalne dźwięki, które słyszałem przez całe życie ale z jakiegoś powodu, teraz są jakby...wzmocnione. Jakby były głośnymi, wyolbrzymionymi wersjami samych siebie. Brzmiały tak jakby ktoś chciał przedrzeźniać kichnięcie lub kaszlnięcie kogoś innego. Sprawiały, że w uszach mi dzwoniło. Jak to było możliwe?

Czy to tylko ja?

To było tak jakby ci ludzie kaszleli i niuchali przez jebany megafon. Czy wiedzieli jak głośni byli? Jak uciążliwi byli? Jak denerwujący?

Nie, to nie mogłem być tylko ja. Wszyscy musieli słyszeć, to znaczy, jak mogliby nie słyszeć? To działo się praktycznie nonstop każdego dnia. Co każde kilka sekund było małe pociągnięcie nosem, kaszlnięcie, chrząknięcie lub kichnięcie. Jak niby miałem się skoncentrować, gdy to wszystko sprawiało, że byłem taki...rozproszony? Byłem nowy i nie chciałem zostać "narzekaczem" w biurze, przynajmniej nie tak szybko ale te hałasy...były nie do zniesienia. Zacząłem tworzyć paskudnego maila do szefa z moimi skargami ale się zawahałem.

Nie.

To był stary ja. Stary, znerwicowany, nieszczęśliwy ja. Ja, który martwił się o wszystko i nie mógł nie być kontrolowany. Wziąłem głęboki oddech i podjąłem świadomy wybór, żeby odpuścić sobie.

To było dwa miesiące temu.

Jest teraz wiosna. Sezon na alergie.

Myślałem, że wtedy było źle. Teraz jest piekłem. Każda jedna osoba w moim biurze ma alergię. Każda jedna osoba ciągnęła nosem, albo kaszlała, albo kichała, albo chrząkała.

Przez. Cały. Dzień.

Siedziałem na swoim biurku, każdej minuty każdego dnia, słuchając ich hałasów.

Znasz to uczucie, gdy idziesz popływać albo przechylasz głowę w złą stronę pod prysznicem, a woda dostaje się do twojego ucha? Znasz te ścierpłe (;D), pulsujące uczucie w środku twojej głowy? To czułem za każdym razem, gdy jedno z nich robiło hałas.

Zacząłem się pocić nieprzerwanie, przez cały dzień. Zrywałem się na ludzi, gdy coś do mnie mówili. Krzyczałem na klientów przez telefon. Dostałem nawet wysypki. Przynajmniej wydaje mi się, że to była wysypka. Wiem tyle, że tył mojej szyi cały czas swędział. W końcu, rozprzestrzenił się do środka moich uszu. Musiałem zużyć setki wacików, żeby pozbyć się swędzenia. Mój współpracownik poinformował mnie w pewnym momencie, że wyjmowałem je przemoczone krwią. Nie zauważyłem.

To musiało wystraszyć trochę ludzi wokoło mnie, bo ostatecznie złożyli skargę do mojego szefa. Złożyli skargę na mnie. Wyjaśniłem mu problem, a on udał współczucie. Powiedział mi,"Sezon na alergie niedługo się skończy" i, że "będę czuł się dobrze za kilka miesięcy". Potem wysłał mnie na moją wesołą drogę z powrotem do piekła.

Zacząłem iść z powrotem do mojego biurka, jednak gry przechodziłem obok pokoju przerw, usłyszałem głośne "apsiuuuuuu" po którym nastąpił stłumiony śmiech. Nabijali się ze mnie. Nie mogłem rozpoznać kto zrobił hałas ale byłem pewien, że wszyscy się zaśmiali. Wróciłem do swojego biurka i usiadłem. Żarty i drwiące hałasy ustąpił wraz z upływem czasu, jednak prawdziwie pozostały. Ból głowy znów się pojawił. Moje ręce zaczęły się trząść niedługo potem. Ostatecznie, słyszałem tylko ciągłe dzwonienie.

Nie. Tylko nie to znowu. Miałem to za sobą. Miałem to za sobą.

"Nie chcę tego." Wyszeptałem do headset'a. Odpowiednie słowa wpisały się same do komputera...tak założyłem.

Ktoś musiał mnie usłyszeć, bo słyszałem szepty, po których było więcej drwiących hałasów. Potem wszyscy się śmiali. Zdjąłem swój headset, wstałem i poszedłem do pokoju przerw, słysząc ich hałasy i śmiechy. Otworzyłem pierwszą szafkę, którą znalazłem i pogmerałem w środku, aż uchwyciłem coś co w dotyku przypominało kombinerki. Wepchnąłem je do środka mojego lewego ucha, wpychając przez przewód słuchowy, niszcząc ściany po drodze. Rozwarłem kombinerki najmocniej jak się dało, wepchnąłem naprzód trochę i zamknąłem, aż do momentu, gdy poczułem ciało między kombinerkami. Potem pociągnąłem. Wyciągnąłem wszystko na zewnątrz. Zamknąłem kombinerki i wykonałem trochę ruchów, jakby dźgnięć, żeby poluzować wszystko co mogło zostać i wyciągnąłem jeszcze kilka większych kawałków. Dźgnąłem jeszcze kilka razy, aż mój bębenek uszny i te wszystkie małe, działające części, które sprawiały, że mogłem słyszeć, stały się niczym więcej niż rozdrapanym mięsem. Po raz ostatni, usłyszałem jak mokre ciało uderza o kafelek z plaśnięciem.

Uderzyłem palcami blisko ucha, żeby upewnić się czy na pewno nic już nie słyszę.

Wsadziłem kombinerki do mojego prawego ucha...niezdarnie. Były trochę otwarte, a ja wciąż trząsłem się, a adrenalina działała, więc tak jakby dźgnąłem się w górną i dolną sekcje mojego kanału usznego. Głęboko. Wyśliznęły mi się kombinerki, czułem i słysząc jak krew zaczyna lecieć. Ktoś wszedł do pokoju w tym momencie i zaczął krzyczeć. Wiedziałem, że zatrzasnąłem kombinerki poprawnie za drugim razem, bo krzyk ucichł. Mimo to, tak dla pewności, wyszarpałem jeszcze kilka kawałków wewnętrznego ucha.

Upuściłem kombinerki, czując wibracje przez swoje stopy i wróciłem do swojego biurka, czując jak ciepłe płyny lecą w dół, po mojej szyi. Usiadłem, odchyliłem się w swoim krześle, skrzyżowałem nogi na swoim biurku, a moje ramiona za swoją głową. Potem tylko słuchałem.

Cisza.

Ten stary, znajomy uśmiech zagościł na mojej twarzy.

-Dyktowane, ale nie czytane.

Czas na bezwstydną reklamę. Jeśli wam się podobało, to polecam zajrzeć na mój jutubowy kanał.

http://youtube.com/user/CierpnacaSkora

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Aż dostałam kataru (͡° ͜ʖ ͡°)
Odpowiedz
Mizofonia to paskudna choroba... Znam to :/ a co najgorsze - w takich momentach naprawdę przechodzi myśl przez głowę, żeby się pozbawić słuchu :/
Odpowiedz
idealne ! Ten moment jak zdajesz sobie sprawę co robi, wyobrażasz to sobie i przechodzą Cię ciarki... chore, ale bardzo dobre :D
Odpowiedz
apsiuuuuuuu 10/10
Odpowiedz
Migrena. Jak nic.
Odpowiedz
O mój Boże, o Mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, o Mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, o Mój Boże, O mój Boże, O mój Boże, o Mój Boże, O mój Boże TAKIEJ PASTY SZUKAŁAM DNIAMI I NOCAMI. NIECH BĘDZIE BŁOGOSŁAWIONY TEN KTO TO NAPISAŁ.
Odpowiedz
Naprawdę dobre, jedynie, facet się nie zastanowił. Nawet jeśli teraz mu dobrze, to biedak pracuje na telefonie, więc dupa ;c
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Czas czytania: ~2 minuty Wyświetlenia: 5 190

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje