Historia

Wszystko zależy od tego, czego się spodziewasz
Wyglądał raczej przeciętnie. Podstarzały facet około czterdziestki, z pokaźną łysiną i brzuchem piwnym. Jego twarz przybiera krwiście czerwony kolor. On sam resztką sił łapie się za serce, które teraz milczy…
Upada wzbijają leżące na ziemi liście. Ostatnim obrazem, który widzi jest ogromne, czarne drzewo pozbawione liści, pod którym upadł. Ostatni raz owiewa go zimny jesienny wiatr niosący za sobą zapowiedź rychłej zimy, lecz on tego nie czuje… teraz nie czuje już nic.
Patrzy teraz ze spokojem na swoje leżące, martwe ciało. Patrzy na nie bez emocji. Emocje są tylko reakcjami chemicznymi ciała. Bez ciała nie ma emocji.
Jego myśli są pierwszy raz czyste. Wszystkie wspomnienia stają się nagle jasne i przejrzyste, gdyby tylko mógł wrócić, wykorzystałby wszystkie okazje dane mu przez los… lecz nie może, nie żyje już od prawie trzech minut.
Ta świadomość powoli do niego dociera. Ostatnim, co upewnia go w tym jest śmierć opierająca się o drzewo, pod którym leży. Wygląd śmierci go nie zaskoczył. Była to postać w zaawansowanym stanie rozkładu, ubrana w czarne szaty i dzierżąca ogromną kosę, która dla kontrastu była błyszcząca i nowa.
-A, więc umarłem… - raczej stwierdził, niż zapytał mężczyzna.
-Czy jesteś tu po to by zabrać mnie do boga? – Rzucił w stronę śmierci.
-Nie – Odpowiedziała postać, głosem przypominającym upadającą płytę grobową – Waszego… twojego boga już nie ma… został… unicestwiony… znikł… odszedł … on potrzebował wiary… prawdziwej wiary… potrzebował chodź jednej osoby prawdziwie wierzącej… nie odnalazł jej tu… znikł przed tysiącami lat… według waszego czasu… teraz jest tylko nicość…
Słowa śmierci padały, a mężczyzna cały czas był spokojny, a gdy śmierć skończyła zapadła cisza. Trwali tak w ciszy kilka sekund, czy minut, a może kilka lat… W końcu mężczyzna przemówił:
-A, więc czemu tutaj jesteś?
-Jestem tu by ułatwić ci… przejście… do nicości… jestem wytworem twojego umysłu… to ty mnie przywołałeś… nadałeś mi kształt… gdyby nie twoja wiara w śmierć… nigdy byś mnie nie spotkał…
-A, więc to moja wiara cię stworzyła?
-Nie – Odpowiedziała śmierć – twoja wiara tylko nadała mi kształt… ja istnieje dla wszystkiego, co żyło… dla ciebie jestem ponurym żniwiarzem… dla drzew jestem dźwiękiem pił i toporów niosących się po lesie… dla myszy jestem starym wyliniałym kotem… wszystko zależy od tego, czego się spodziewasz… a teraz… pozwól sobie odejść…
-Boje się – skłamał mężczyzna.
-Rozumiem – skłamała śmierć
-Co się teraz stanie? – Spytał.
-Nic – powiedziała śmierć.
I nic się nie stało.
Była tylko nicość.
Komentarze