Historia
Nocny gość
To był ciężki dzień. Zbliża się koniec miesiąca i miałem bardzo dużo pracy, przez co do łóżka położyłem się grubo po północy. Wściekły jak osa, ponieważ następnego dnia musiałem rano wstać i zjawić się w biurze na zebraniu zarządu.
Ze snu wyrwało mnie szarpanie za ramię. To była moja żona próbująca mnie dobudzić. Niechętnie otworzyłem oczy i zerknąłem na zegarek – była 3 w nocy, jeszcze 2 godziny spania i pobudka. Anna wyglądała na przejętą, zaspany nie zrozumiałem, co do mnie mówi.
- Michał, obudź się wreszcie – mówiła nerwowo.
- Co się stało? – zapytałem już nieco bardziej przytomny i wtedy usłyszałem, co przestraszyło moją żonę. Zza okna dochodził do moich uszu płacz małego dziecka.
- Proszę, idź to sprawdzić, może ktoś potrzebuje pomocy – błagała Anna.
Wsunąłem stopy w klapki i nieco zdenerwowany podszedłem do drzwi. Spojrzałem jeszcze raz na przestraszoną żonę i mnie też udzielił się jej niepokój. Co na takim pustkowiu robi małe dziecko? Mieszkamy daleko za miastem, nasz dom otoczony jest lasem, obok płynie rzeka i do najbliższego miasta mamy kilka kilometrów. Zacząłem myśleć, że w pobliżu może czaić się psychopata, który tylko czyha na kolejne ofiary. Dla bezpieczeństwa chwyciłem z kuchni nóż i dopiero wtedy skierowałem się do drzwi wyjściowych. Otworzyłem je powoli i zerknąłem na zewnątrz. Od kilkunastu sekund już nie było słychać płaczu, tylko szum drzew na wietrze. Było ciemno, jedynie światło z domu pozwalało cokolwiek zobaczyć. Ale nie zobaczyłem nic.
Uspokojony zamknąłem drzwi, dwa razy upewniając się, że są zakluczone. Wróciłem do sypialni.
- Nikogo tam nie ma – powiedziałem do Anny. – To pewnie koty. Czasami można ich krzyki pomylić z płaczem dziecka.
Przykryłem się kocem, zadowolony, że jeszcze chwilkę się prześpię, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zamarłem. Przed chwilą przecież byłem na dole, nikogo nie było w pobliżu.
Anna wyglądała, jakby miała zaraz wyzionąć ducha. Nie musiała nic mówić. Ponownie włożyłem kapcie i powoli zszedłem na dół. Pukanie powtórzyło się. Na wszelki wypadek, tym razem też w dłoni trzymałem nóż.
Przed drzwiami wziąłem głęboki oddech i otworzyłem je gwałtownie na całą szerokość, równocześnie wyciągając nóż przed siebie. Kiedy ją zobaczyłem, ręka sama opadła i już nie mierzyłem w nikogo moją małą bronią.
Przed domem stała młoda, piękna kobieta o złocistych włosach. Miała bardzo smutne oczy, przepełnione lękiem i niemym błaganiem. Na rękach trzymała małe zawiniątko, które zapewne było dzieckiem, które wcześniej słyszeliśmy. Staliśmy tak naprzeciw siebie i żadne z nas nie wydało z siebie żadnego dźwięku.
Po chwili otrząsnąłem się. Co ta kobieta robiła na naszym podwórku? W dodatku z dzieckiem? Gestem zaprosiłem ją do środka i zapytałem, jak mogę jej pomóc. Kiedy weszła i światło padło na jej twarz, zauważyłem, że jej bardzo blada, a z jej włosów kapią strużki wody. Nie wiedziałem, że w nocy padało. Podałem jej koc, a sam poszedłem do żony. Nie chciałem, żeby się niepokoiła, więc szybko opowiedziałem jej co się stało i wróciłem na dół.
Przestraszyłem się, kiedy okazało się, że tajemniczej kobiety już nie ma. Na kanapie został koc, a mokre ślady prowadziły na zewnątrz. Czyżbym ją wystraszył? Szukała pomocy, a ja powitałem ją nożem kuchennym.
Pobiegłem na zewnątrz, wrzeszcząc za nią, ale nigdzie jej nie dostrzegłem. Z lasu dochodził jedynie płacz. Płacz tego samego dziecka, co wcześniej. W pierwszej chwili chciałem biec za nią. Zatrzymać ją i dać jej schronienie do rana. Ale wszelkie dźwięki ucichły i nie miałem szans znaleźć jej w gęstym lesie.
Zmartwiony położyłem się i zasnąłem.
Następnego dnia musiałem bardzo wcześnie zjawić się w pracy, więc nie myślałem o wydarzeniach poprzedniej nocy. Jak człowiek ma dużo na głowie, koncentruje się na danej rzeczy i nic więcej nie dochodzi do jego myśli. Przynajmniej ja tak mam.
Około południa odebrałem telefon od żony. Z przejęciem opowiadała mi, że przed drzwiami do naszego domu, w ziemi ktoś napisał: „pomóż mi”. Czy to kobieta z poprzedniej nocy? Tego nie wiedziałem.
Wieczorem do naszego domu zawitała policja. Pokazali mi zdjęcie kobiety i zapytali, czy ją rozpoznaję. Oczywiście, że rozpoznawałem. Była u mnie zeszłej nocy, chyba potrzebowała pomocy!
Funkcjonariusze spojrzeli na mnie dziwnie. I wtedy się wszystkiego dowiedziałem.
Ta młoda kobieta i jej maleńkie dziecko dzisiejszego ranka zostali wyłowieni z rzeki. Martwi. Prawdopodobnie utonęli w zeszłym tygodniu.
Tej nocy nie mogłem spać. Wciąż zastanawiałem się, co mi się właściwie przytrafiło. Wmówiłem sobie, że był to tylko sen. W końcu byłem wyczerpany i mój umysł spłatał mi figla. Z żoną nie chciałem o tym rozmawiać. Teraz smacznie spała, a ja usłyszałem, że ktoś puka do drzwi.
Zerwałem się na równe nogi i z duszą na ramieniu poszedłem otworzyć. Przed drzwiami stała ta sama kobieta z dzieckiem. Maleństwo miało tym razem odsłoniętą twarz i dostrzegłem coś jakby... uśmiech?
Od razu zwróciłem uwagę na to, że kobieta nie patrzy się na mnie. Wzrok miała wbity w ziemię, twarz przesłoniętą blond włosami. Mokrymi. A przecież tej nocy nie spałem i wiem, że nie padało. Nagle poczułem nieopartą chęć ucieczki. Zrobiłem krok do tyłu...
- Nie pomogłeś mi – wysyczała wtedy kobieta i podniosła na mnie wzrok.
Jej przekrwione oczy biły do mnie nienawiścią. Mógłbym przysiąc, że dziecko zaśmiało się i wykrzywiło twarzyczkę w szerokim uśmiechu.
- Przyjdę po ciebie – wysyczała kobieta. – pokażę ci, jak zimna woda jest w rzecze...
Obudziłem się w przedpokoju. Drzwi wciąż były otwarte, słońce dopiero wychylało się zza horyzontu.
Starałem się nie myśleć o dziwnej kobiecie. Wmawiałem sobie, że to tylko koszmarne sny.
Ale tej nocy też ktoś zapukał do drzwi. Ze strachu czułem się sparaliżowany, nie poszedłem otworzyć. I wtedy usłyszałem szept, jakby powstał w mojej głowie: „Otwórz, już czas.”
harpoonek
Komentarze