Historia

Straszne Obrazy

rrouge 1 10 lat temu 1 676 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Z jakiegoś powodu najczęściej nawiedzanymi przez złe moce miejscami są stare, zaniedbane domiszcza. Skrzypiące pod ciężarem czyiś kroków, drewniane podłogi, cienie przemykające po ścianach i wielkie zdobione lustra, w których lepiej się nie przeglądać to idealne miejsce dla zbłąkanych dusz.

Okazuje się jednak, że zła energia lubi też opanować inne przedmioty. Z okazji zbliżającego się święta przypominamy zatem wywołujące ciarki na plecach, historie trzech niesławnych obrazów, o których mrocznych właściwościach tragicznie przekonali się ich właściciele.

#1. „Płaczący chłopiec”

Jeśli wierzyć plotkom, klątwa zawisła nad tym obrazem wkrótce po jego namalowaniu. Ponoć chłopczyk pozujący artyście zginął w tragicznym wypadku samochodowym. Wcześniej jednak ogień strawił pracownię hiszpańskiego artysty, który ów portret stworzył. Warto odnotować, że w historii tej pierwsze skrzypce gra właśnie ten śmiercionośny żywioł.

W połowie lat osiemdziesiątych, w Wielkiej Brytanii spłonęło ok. pięćdziesięciu domów. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie fakt, że w każdym z tych przypadków strażacy znajdowali wśród dogasających zgliszczy budynków nienaruszony ogniem obraz „Płaczącego chłopca”. W tamtym czasie dzieło to było często reprodukowanym obrazem, a mieszkańcom Wysp, na ich nieszczęście, malunek ten wyjątkowo przypadł do gustu.

Sprawą zainteresowały się media, informując o kolejnych pożarach pochłaniających mieszkania posiadaczy malowidła. Głośnym echem odbiła się historia kobiety posiadającej w swym domu efektowną kolekcję obrazów, w tym i „Płaczącego chłopca”. Jak można się domyślić, po pożarze, który pozbawił kobietę dachu nad głową, pozostała jej tylko jedna pamiątka – przeklęte dzieło hiszpańskiego artysty.

Przerażeni posiadacze naładowanego złą energią obrazu zaczęli urządzać publiczne masowe niszczenie reprodukcji malowidła. Osoby zajmujące się sprawami paranormalnymi twierdziły, że za emanującą z obrazu złą energię, odpowiedzialny jest tragicznie zmarły chłopiec.

W 1995 roku pewien badacz - emerytowany nauczyciel, George Mallory, opisał wynik swojego śledztwa w tej sprawie. Okazuje się, że autorem dzieła był stary artysta – Franchot Seville, na co dzień trudniący się tworzeniem ręcznie malowanych pocztówek. W 1969 roku, przechadzając się uliczkami Madrytu, jego uwagę przykuł mały, płaczący obdartus. Dzieciak był zamknięty w sobie i nie zamienił z malarzem ani jednego słowa, natomiast Seville, zaintrygowany wyjątkowo smutnymi oczami malca, postanowił go sportretować. Ciekawość nie pozwoliła mu jednak na tym poprzestać i w końcu udało mu się znaleźć pewnego katolickiego księdza – jedyną osobę, która mogłaby coś mu o nieszczęśliwym chłopcu powiedzieć. Dzieciak nazywał się Don Bonillo i błąkał się zapłakany po ulicach Madrytu od czasu, kiedy na jego oczach zginęli w pożarze rodzice. Ksiądz poprosił też artystę o zerwanie jakiegokolwiek kontaktu z malcem – mówiło się bowiem, że ciąży na nim klątwa przywołująca ogień w miejsce, w którym chłopiec się pojawia. Z tego to powodu prości mieszczanie przezywali brzdąca pseudonimem „Diablo”. Seville, który znacznie się wzbogacił dzięki temu dziełu, nie zastosował się do próśb duchownego i już wkrótce w ogniu stanęła jego pracownia. Zrujnowany malarz oskarżył o podpalenie Bonillo. Ten, przestraszony gniewem artysty, uciekł i nigdy więcej nie stanął już na jego drodze.

Historia nie miała szczęśliwego zakończenia. Po serii pożarów, nikt nie chciał już kupować obrazów starego Seville i artysta szybko stracił pieniądze, które zarobił dzięki malunkowi.

W 1976 roku policji nie udało się zidentyfikować zwęglonych zwłok ofiary wypadku samochodowego. Auto doszczętnie spłonęło. Jedynym przedmiotem, który nie został kompletnie pochłonięty przez ogień, było prawo jazdy nieszczęsnego kierowcy. Był nim dziewiętnastoletni Don Bonillo.

#2. Portret Madame Delphine LaLaurie

Makabryczne wyczyny tej amerykańskiej arystokratki stały się inspiracją dla wielu reżyserów kina grozy z Robem Zombie na czele, który odwołał się do tej postaci w filmie "Dom tysiąca trupów". Mieszkającej w Nowym Orleanie ekonomistce przypisuje się popełnienie blisko stu morderstw na czarnoskórych niewolnikach.

LaLaurie była wielce szanowaną osobą z wyższych sfer. Prominentni mieszkańcy miasta często gościli w jej rezydencji na, urządzanych z rozmachem, przyjęciach. Nikt nawet nie domyślał się do czego jest zdolna pani domu...

Zaczęło się od pogłosek o złym traktowaniu niewolników przez arystokratkę. Służba miała być bita i głodzona. Później miastem wstrząsnęła plotka o śmierci dwunastoletniej niewolnicy, która wypadła przez balkon posesji, gdzie starała się ukryć przed wściekłą LaLaurie. Podobno, aby uniknąć skandalu, arystokratka pochowała dziewczynkę we własnym ogródku.

Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. W 1894 roku wybuchł pożar w kuchni rezydencji. Okazało się, że ogień został podłożony przez przykutych do kuchennych mebli niewolników, którzy w ten sposób chcieli zwrócić na swój tragiczny los uwagę innych obywateli Noweg Orleanu. Zanim na miejsce przyjechali stróże prawa, gospodyni zdążyła uciec i ślad po niej zaginął.

Jeśli wierzyć plotkom, ci sami strażacy, którzy natknęli się na udręczonych niewolników, odkryli w domu LaLaurie pokój pełen gnijących ciał i ledwo żywych, okrutnie torturowanych ludzi. Darujmy sobie jednak szczegółowe opisy...

Dom należący do LaLaurie istnieje do dziś. W 1997 roku, po przeszło stu latach od dramatycznych wydarzeń, aktualny jego rezydent poprosił malarza, Ricardo Pustanio, o namalowanie portretu niesławnej arystokratki. Dzieło wkrótce zawisło na jednej ze ścian rezydencji. Obraz zrobił duże wrażenie na żądnych sensacji turystach odwiedzających to miejsce. Część z gości była święcie przekonana, że ma do czynienia z prawdziwym, stuletnim portretem upiornej kobiety.

Wkrótce zaczęły się dziać rzeczy nieco ciekawsze. Obraz zaczął straszyć gości domu. Niektórzy zaczęli czuć się nieswojo w obecności malunku. Inni, odporni na tego typu oddziaływania, straszeni byli w bardziej dosadny sposób – w ich obecności portret z hukiem spadał ze ściany. W nocy zaś słychać było trudne do zidentyfikowania głosy, które na dobre rozstroiły nerwy właściciela posesji. Dzieło sztuki wróciło więc do swego twórcy – Pustaniego. Obecnie obraz jest własnością prywatnej galerii. Nowi nabywcy portretu nie chcą zabierać głosu w sprawie paranormalnych właściwości malunku.

Tymczasem nawiedzony dom trafił w ręce niejakiego Nicolasa Cage'a.

#3. „The Hands Resist Him”

Innym „nawiedzonym” obrazem jest namalowane w 1972 roku, dzieło Billa Stonehama. Obraz był zainspirowany fotografią samego artysty w wieku pięciu lat. Przedstawia chłopca stojącego, w towarzystwie lalki, na tle oszklonych drzwi, za którymi można zobaczyć kłębowisko dłoni. Malarz deklaruje, że chciał pokazać granice między realnym światem a tym znanym mu ze snów. Natomiast lalka miała być jego przewodnikiem i stróżem.

Od początku malunek ten wywoływał dziwne reakcje zbyt długo przyglądających się mu osób. Większość z nich skarżyła się na dziwny niepokój oraz bóle i zawroty głowy. Niektórzy uważają też, że to ta dziwna siła czająca się w obrazie przyczyniła się do tajemniczego zgonu pracownika galerii, w której „The Hand Resist Him” był po raz pierwszy wystawiany.

W 2000 roku obraz pojawił się na eBay'u. Autor aukcji opowiadał, że malowidło zostało odkupione od pewnego zbieracza śmieci, który z kolei znalazł je na terenie opuszczonego browaru. Wkrótce po tym jak dzieło zagościło w domu nowych właścicieli, ich kilkuletnia córka zaczęła mieć koszmary, w których to pojawiają się dziwne postacie. Czasem też chłopiec wychodził z obrazu i pod osłoną nocy przechadzał się po mieszkaniu. Rodzice dziecka umieścili kamerę naprzeciwko obrazu. Na jednym ze zdjęć postać faktycznie wydawała się opuszczać malowidło. Przerażona rodzina postanowiła więc jak najprędzej pozbyć się nawiedzonego przedmiotu.

Już w trakcie trwania samej aukcji wiele osób skarżyło się na bóle głowy i omdlenia. Niektórzy uważali je za objawy masowej histerii – strona aukcji została obejrzana przez przeszło 30 000 osób. Ostatecznie „The Hands Resist Him” stał się własnością anonimowego użytkownika eBay za sumę 1025 dolarów.

Szum wywołany wokół obrazu zachęcił autora do stworzenia „sequela” „The Hands Resist Him”.

I tak też, namalowany niedawno „Resistance at the Threshold” przedstawia starsze o czterdzieści lat te same postaci, stojące w tym samym miejscu.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Więc poza tym obrazem arystokratki, wszystkie pozostałe były juz tu poisan epo praenaście razy.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje