Historia

Kwiaty...

izaya 11 10 lat temu 6 768 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Róża. Zwykła czerwona tyle, że już oszroniona, leżała pod moimi drzwiami. Zawsze znajdywałam jakiś kwiatek. Różę, tulipana, czasem zwykłą polną stokrotkę. Nie miałam pojęcia kto i dlaczego przysyła mi te kwiaty. Może miałam jakiegoś cichego tajemniczego wielbiciela? To było na tyle miłe, że podnosiło moją samoocenę, która i tak sięgała dna. W zasadzie nie miałam na co narzekać. Była ładna i zdawałam sobie sprawę, że wielu mężczyzn się mną interesuje, więc czemu tak cieszą mnie te tajemnicze kwiatki? Może dlatego, że mężczyźni których znam pragną ode mnie przede wszystkim seksu, a ten tajemniczy wielbiciel jak nazywałam go w myślach był romantykiem, a przynajmniej za takiego go miałam.

To był dwudziesty trzeci grudnia. Dzień przed wigilią. Mieszkam sama w tym niewielkim domku na obrzeżach Londynu. Wyprowadziłam się od rodziców kiedy skończyłam dwadzieścia lat. Rzecz jasna ojciec oraz matka pomogli mi wybrać mieszkanie, a nawet dołożyli początkowo do jego kupna, teraz wszystko opłacam sobie sama. Pracuję więc mam za co. Spoglądam na stary zegar z kukułką, który wisi w mojej kuchni. Uwielbiam stare przedmioty, mają w sobie nutkę tajemniczości i ducha minionych wieków. Staruszek wybija osiemnastą. Tyle czasu, a ja już z wszystkim jestem wyrobiona. Tylko siąść przed komputerem lub telewizorem i zmitrężyć resztę wieczoru. Tak też czynię. Przyrządzam sobie popcorn biorę butelkę z kolą oraz szklankę i tak zaopatrzona kieruję swoje kroki do pokoju gdzie rozsadzam tyłek wygodnie na kanapie i puszczam maraton z horrorami. Uwielbiam ten gatunek filmowy. Nie boje się, więc mogę oglądać spokojnie całą noc. Czas płynie, a ja w którymś momencie przysypiam. Nagle budzi mnie zapach kwiatów. Tylko skąd miały by się wziąć tu kwiaty? Przecież ja nie hoduję żadnych. Nie mam do tego ręki. Kiedyś próbowałam hodować jakieś kwiatki, ale wszystkie pousychały. Wstaje więc zaintrygowana zapachem i kieruje się pierw do kuchni, ale tak jak się spodziewałam, żadnego wazonu z kwiatami.. nic. Nie zrażona idę do sypialni, tam też nic nie ma. Dziwne jednak zapach się nasila. Mam wrażenie jakby wydobywał się spod podłogi mojego pokoju, ale przecież tu nie ma żadnej klapy w podłodze. Odsuwam dywan i tak jak się spodziewałam zwykły parkiet, w którym nie ma żadnego miejsca wskazującego na ukrytą klapę w podłodze. Odkładam dywan i prostuję go. Stwierdzam, że to mi się wydawało i wraca do pokoju. Jednak zapach znów podrażnia moje nozdrza. Gdybym miała piwnicę, zapewne tam szukałabym źródła zapachu, ale w tym domu nie ma czegoś takiego jak piwnica, dziwne c’nie? Wracam do sypialni, która nagle cała usłana jest czerwonymi płatkami róż, które tworzą spiralę schodzącą się w jeden Punt. Podchodzę do tego punktu zdając sobie sprawę, że nie powinnam, bo skąd u diabła wzięły się w tym pokoju te cholerne płatki? Jednak ciekawość jest silniejsza niż strach. Odsuwam ponownie dywan i w miejscy w którym schodziły się płatki widzę zagłębienie w jednej z desek. Podważam ją a ta ustępuję ukazując kawałek schodów. Przecież tu nie powinno być piwnic. Podważam kolejną i kolejną deskę. W końcu można swobodnie zejść na dół. Biorę latarkę, i niepewnie schodzę po schodach. Zapach się nasila, coraz mocniej podrażnia moje nozdrza. Jednak z zapachem kwiatów miesza się jeszcze jedne zapach. Mniej przyjemny. Raczej mdły i odpychający. Jak by coś tutaj gniło. W końcu staję w czymś co przypomina kwadratowy pokój. Na środku na lekkim wzniesieniu jak by ołtarzyku stoi trumna. Ciarki przechodzą mi po plecach, a cichy głos w głowie wzywa do ucieczki, jednak ja podchodzę, zbliżam się, krok za krokiem. W końcu staję nad trumną, której wieko jest otwarte. Widok jest przerażający. We wnętrz spoczywa ciało kobiety na oko trzydziesto paroletniej. Jest bardzo podobna do mnie. Też wysoka, ładna blondynka. Jednak jej ciało już nie wygląda tak ładnie. W oczy wbite ma dwie róże, tymi samymi kwiatami ozdobione ma piersi, w ogóle cała jest w różach. Teraz wiem skąd czułam zapach kwiatów. W Okół trumny rozsypane są płatki tulipanów, narcyzów jak i zwykłych polnych kwiatów. Do złożonych na piersi kobiety dłoni przybita jest karteczka.

„Ty będziesz następna. Nigdy nie zapominaj, że jesteś dla mnie ważna”

Przeraziłam się już nie nażarty. Odwróciłam się by stamtąd uciec jednak on za mną stał z bukietem kwiatów wszelkiej maści, a jego twarz zdobił delikatny uśmiech. Krzyknęłam, a on zasłonił mi usta szepcząc ciii., nie bój się mnie.. Nie wiem co się działo potem, jednak jeśli to jakimś cudem czytasz, oznacza że przeżyłam. Pamiętaj nigdy nie próbuj mieszczka w niewielkim zielonym domku na obrzeżach Londynu, on na Ciebie czeeeeeeka…..

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Ja zastapil bym CZEKAAAAAAAAAAAAAA na: Czek I bez kropki, to by bylo bardziej emocjonujace. A to c'nie troche nie odpowiednie.
Odpowiedz
kola się pisze tak:,,Cola"
Odpowiedz
I tak nie lubię mieszkać ma przed mieściach
Odpowiedz
Fajne :3
Odpowiedz
A jeżeli jestem chłopakiem to co? W dupie go mogę mieć. (Dosłownie) xD
Odpowiedz
W zdaniach jest wiele stylistycznych błędów, a sam styl pisania troche męczy. Niemniej pomysł ciekawy, pracuj dalej :)
Odpowiedz
"C'nie?", "On na ciebie czeeeeeeeeeeeeeka" Kurwa xD
Odpowiedz
Świetne :)
Odpowiedz
Małe błędy, ale fabuła świetna :)
Odpowiedz
Fajne
Odpowiedz
Bardzo dobrze napisane i nawet straszne, aż nie chce się wierzyć że to 1;)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje