Historia
Deseczka
Pewna rodzina żyła w spełnieniu i szczęściu na przedmieściach. Ich dom z wielkim podwórkiem był idealnym miejscem do zabawy dla dwójki ciekawskich dzieciaków. Burzliwe czasy dla nich już minęły, rodzina została odbudowana. Mama nie jest już sama!
***
Młoda kobieta stała naprzeciwko szarego i zimnego kamienia w środku gęstego lasu. Nieopodal, cichutko, szumiał sobie strumyczek. Z zadumą przypatrywała się zdobionemu przez szyszki małemu grobkowi. Wspominała wszystkie te smutne chwile. Postała jeszcze momencik, odłożyła piękny wieniec wypleciony świeżym kwieciem i powolutku odeszła w stronę domu.
Wracając na swoje podwórko zastała tam dwójkę bawiących się dzieci - małą słodką dziewczyneczkę i chłopca w ubłoconych ubrankach. Złożyła tylko swoje ramiona, westchnęła szczęśliwie i posłała do pilnującego ich ojca promienisty uśmiech.
Postanowiła skorzystać z okazji, że nie ma nikogo i w spokoju troszkę sprzątnąć dom. Gdy zaczęła od pokoju dziecięcego, odkurzyła podłogi, powyjmowała spod łóżka pogubione przez dzieciaki rzeczy. Odnalazła tam piękną, aczkolwiek tajemniczą laurkę z napisem "Kochałem Cię Mamusiu!". Przestudiowując ją troszkę się zdziwiła, ponieważ nie pamiętała, gdy dzieci ostatnio zrobiły jej laurkę bez powodu. Zastanawiała ją również treść owego zwitka papieru. To co było w środku było naprawdę dziwne. Oprócz tekstu, po którym ciarki po plecach chodziły, był tam także rysunek dziecka w białym stroju, pobrudzonego czerwoną mazią i oczami przenikliwie czarnymi. Trzymało obu swoich rodziców za ręce, ale ich miny były bardzo smutne. Kobieta chciała zapytać swoje pociechy o tą tajemniczą laurkę.
Zeszła w dół po schodach i dobiegła do rozbawionego rodzeństwa.
- Skarby moje kochane, czemu ukrywaliście przed mamusią taką piękną laureczkę? - powiedziała pokazując rysunek dzieciom
- Mamuniu, my tego nie narysowaliśmy, to nie nasze. Nie wiemy czyje to jest. Czy my mamy braciszka? - mówiły dzieci, którym z oczu mimowolnie płynęły łzy
Widocznie maluchy bały się tej dziwnej kartki lub jej pochodzenia. Matka była coraz bardziej zaniepokojona całą sprawą. Następnego dnia, po ciężkiej dla wszystkich nocy, dzieci napełnione strachem chciały się wypłakać w ramionach mamy. Odnalazły one bowiem pełno kartek w swoich szafeczkach na ubranka. Na wszystkich zapisane było tylko jedno i to samo: "Czemu zabraliście mi moją mamusię?".
Kobieta coraz bardziej była przekonana że zła przeszłość powraca do niej. Wiedziała, że coś zbudziło niespokojną duszyczkę jej synka. Wtem wszystko wielką falą jej się przypomniało, każdy widok, każda scena. Masakra siedem lat temu, zabiła swojego jedynego synka ze swoim byłym mężem. Byłym, ponieważ z nadmiaru negatywnych emocji i wielkiego, przygniatającego poczucia winy popełnił samobójstwo. Ona po tym, jak zrozumiała co tak naprawdę zrobiła, bardzo wszystkiego żałowała. Przed jej oczami pojawiały się jedynie wizje krwawych plam, rozbryzgany młotkiem mózg, połamane kości i szyjka uduszona dziecięcym szaliczkiem. Najgorsze było to, że owy jej czyn dzieciobójstwa pozostał niewyjaśniony przez władze, pozostała więc bezkarna. Odnaleziono jedynie ciało mężczyzny, który powiesił się na strychu.
Strapiona winą matka postanowiła jednak od nowa założyć rodzinę, by częściowo zapomnieć o całym zajściu. Jej wcześniejsze małżeństwo było zawarte w młodym jeszcze wieku, kłótnie zdarzały się w rodzinie codziennie. Ich dziecko cierpiało, było bite i głodzone. Nie miało nowych ubranek i było nie kąpane. Nie chodziło także do przedszkola. Nikt nawet nie wiedział że ona zaszła w ciążę, nikt nie wiedział że ktoś taki jak jej synek w ogóle istnieje.
Przerażona kobieta chciała sprawdzić czy w pokoju maluchów jest wszystko w porządku po tym, gdy usłyszała głośny huk. Martwiła się o nie jak o nikogo innego, były jej szczęściem i powstrzymywały ją od uciążliwych myśli o targnięciu się na życie. Tak więc cicho i bezszelestnie poczęła się wspinać do góry po schodach. Otwierając drzwi od pokoju zauważyła jedynie leżącą na podłodze szeroką deseczkę, która przypominała tę od dziecięcego łóżeczka. Dookoła porozrzucane były brzęczące zabawki do kołyski i pozytywka. Wtedy pierwszy raz ujrzała coś tak okropnego - jej zmarły synek ubrany w białą szatę, poplamiony krwią. Jego twarz wyglądała tak jak wtedy gdy umierał w cierpieniach.
Ruszył z otwartymi ramionami na przerażoną kobietę i rzekł:
- Mamusiu, chcę żeby to był mój pokoik! Mamusiu, proszę!
Uśmiechał się przy tym niemożliwie szeroko. Matka wciąż przed nim uciekała.
- Mamusiu, czemu mnie nie kochasz? - dobiegły ją opętane krzyki potępionego dziecka
Matka coraz bardziej płakała i dławiła się goryczą swoich łez. Nie wiedziała co zrobić.
- Teraz już zawsze będziemy razem! - flegmatycznie wykrztusił z siebie straszny chłopiec
Ona coraz bardziej była zdominowana przez strach. Nigdzie nie mogła znaleźć reszty swojej rodziny. Zbiegła z niebywałą szybkością po schodach, jej synek biegł za nią śmiejąc się głośno i wesoło. Wtem jego chudziutka nóżka źle stanęła na jeden ze stopni i z łoskotem dziecko spadło z krętych schodów. Zamykając oczy szepnęło:
- Dziękuję, że o mnie pamiętałaś, mamusiu! Pomimo wszystko byłem szczęśliwy, że cię miałem. - płakał zakrwawiony mocno chłopiec
- Synku, przepraszam Cię z całego serca za wszystko, co ci zrobiłam - przemogła swój strach i mocno przytuliła jeszcze raz umierające maleństwo.
Matka wpatrując się w twarz, o której tak często myślała, popłakała się. Łzy obficie spływały na potwornego synka. Pod wpływem smutku, żalu i prawdziwego poczucia winy serca chłopiec zaznał już wiecznego spokoju. Jednak coś wciąż nadal było nie tak - potępiony zdążył brutalnie zamordować całą rodzinę kobiety na nieszczęsnym strychu. Niewinna krew ojca i dwójki dzieci rozlewała się na podłogę. Zwiastowała ona koniec szczęścia rodzinnego.
... Młoda kobieta stała naprzeciwko trzech kamieni w środku gęstego lasu. Nieopodal znajdował się nie szumiący już tak głośno strumyczek. Spoglądała z tęsknotą i smutkiem na małe grobki przyozdobione iglastymi gałązkami z drzew. Zostawiła tylko trzy piękne wieńce. Wróciła już do swojego ciepłego domu, rodzinnej miłości, dziecka i męża...
Komentarze