Historia

William, 1979 rok.
Autor: Harvis Aka Lesmoth (Ja).
Była to jedna z najmroźniejszych zim jakie przeżyłem. Na dworze padał obfity śnieg, a w kominku żarzył się ogień. William siedział obok mnie. Jego ciemne włosy opadły na jego bladą twarz. W jego zielonych oczach dostrzegłem błysk. Popatrzył w moją stronę i opowiedział mi tą oto historię:
Zdarzyło się to w 1979 roku. Było piękne i upalne lato. Nigdy nie miałem przyjaciół. Lubiłem samotne przechadzki tudzież podobało mi się zwiedzanie opuszczonych, starych i rzekomo nawiedzonych miejsc. W tamto pamiętne lato zdarzył się jednak jeden, brzydki, pochmurny i deszczowy dzień. Moja matka poszła wtedy do pracy. Ciężko pracowała, żeby utrzymać mnie i moich trzech braci. Zawsze nazywała ich darmozjadami a mnie czarną owcą rodziny. Ale wiedziałem, że nas kocha i chce dla nas jak najlepiej. Kiedy siedziałem na swoim łóżku i wpatrywałem się w spadające krople deszczu, postanowiłem wyjść z domu i przejść się do pobliskiego lasu. Kiedy już stanąłem przed jego zielonymi wrotami poczułem chwilowe zwątpienie. Z jakiegoś powodu nie chciałem tam iść. Zrobiłem jednak na przekór sobie i wszedłem w to tajemnicze królestwo zwierząt. Deszcz dalej padał, wtedy wydawało mi się, że krople były coraz większe i coraz bardziej uciążliwe. Słyszałem śpiew ptaków, gałązki strzelały mi pod nogami a wokół mnie było wiele pięknych widoków. Źle znosiłem domową sytuację i każda chwila spędzona w tym mrocznym lesie była dla mnie zbawieniem. Po godzinie ciągłej wędrówki w oddali zobaczyłem postać. Była dość wyraźna. Na oko miała ze dwa metry. Postanowiłem z niewiadomego nawet sobie powodu podejść bliżej. Okazało się, że był to mężczyzna. Odległość, która nas dzieliła miała z 40 metrów. Wpatrywałem się w niego, a on ani drgnął. Zrobiłem krok do przodu. Potem następny. Szedłem śmiało przed siebie. Stanąłem z nim oko w oko. Miał zdeformowaną twarz. Długie włosy. W ręce trzymał dosyć dużą siekierę. Patrząc na jego dłoń dostrzegłem brak dwóch palców. Ubrany był w czerwony sweter w czarne, poziome pasy. Jego nogi były odziane w stare, wytarte i brudne jeansy. Patrzyliśmy tak na siebie bez słowa...
-Co?! I nie uciekałeś? Po co poszedłeś do lasu? Kim był ten człowiek? - Zasypałem Williama gradem pytań, jednocześnie przerywając mu opowieść.
Ten młody człowiek popatrzył na mnie ze zdziwieniem. W oczach miał żal i rozpacz. Sprawiał wrażenie, jakby miał się zaraz rozpłakać. Po chwili milczenia rzekł:
-Po prostu chciałem odwiedzić mojego ojca...
Za oknem zaczął padać deszcz.
Komentarze