Historia
Nigdy nie planowałem umrzeć.
Ludzie w ogóle o tym nie myślą w naszym zabieganym świecie. Wszyscy cały czas się do czegoś śpieszą. Nie przystaną nawet na moment, by zastanowić się nad tym, do czego dąży ludzie życie. A wniosek nasuwa się jeden – nasze życie dąży do śmierci. Sam w sobie wniosek jest oczywisty, lecz i… w jakiś sposób odkrywczy. Kto by o tym myślał, że wszyscy umrzemy?
I mniej więcej to zaprząta moje myśli, teraz gdy stoję nad swym… martwym ciałem.
…
Powiem szczerze, że nie spodziewałem się umrzeć w tak… normalny, wręcz prostacki sposób. Miałem marzenia, idee, chciałem zmienić ten kraj, w ostateczności zginąć za te idee w nierównej walce, sam przeciw wszystkim, z flagą w ręce i z chwalebną pieśnią na ustach. A tu nagle takie coś się przytrafiło… źle postawiłem nogę na schodach. Schody - dużo powiedziane, są tam ledwo trzy stopnie, a jednak wystarczyło, bym skręcił kark. Nawet nie poczułem upadku, to stało się tak szybko…
…
Po ”drugiej stronie” spodziewałbym się wszystkiego, lecz nie tego, co zastałem. A zastałem pustkę…
…
To cały czas jest ten sam świat, w którym umarłem, lecz stał się nagle obcy, pusty. Nie ma tu nikogo, jestem tu chyba sam.
…
To dziwne jak płynie tu czas. Przed chwilą jeszcze patrzyłem na swoje martwe ciało. A nagle jego już nie ma… i moje mieszkanie jest jakby zmienione.
Chyba myślenie zajmuje mi coraz więcej czasu…
…
Nie wiem ile czasu minęło, lecz teraz próbuję przejść do innego pokoju. Moje ruchy są spowolnione, jakbym poruszał się w wodzie, wszystko wokół jest okryte mgłą. Zaczynam chyba tracić świadomość. Łapię się na tym, że zapadam w stan podobny do letargu, dzieje się ze mną coś dziwnego.
…
Nie jestem już w moim mieszkaniu… Jestem teraz w jakimś korytarzu… tunelu… wszystko jest okryte mgłą… widzę… widzę… światło… na jego końcu… jest takie… piękne… muszę iść w jego kierunku… muszę…
…
Doktor Waśniewski wpatrując się w tekst wydrukowany przez maszynę po raz pierwszy pomyślał, że projekt sztucznego podtrzymywania mózgu w stanie śmierci klinicznej i sczytywania informacji za pomocą nowej techniki połączenia nerwów z obwodami scalonymi, nie był najlepszym pomysłem. Po czym sięgnął do szuflady w biurku, otworzył znajdującą się tam kasetkę i wyjął rewolwer. Wkładając go sobie do ust zdążył pomyśleć tylko: „Oby to światło było tam naprawdę”. Po czym pociągnął za spust.
Komentarze