Historia

Przyjaciel w potrzebie

pan ciasteczko 1 10 lat temu 1 612 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Spałem. Była może jedenasta, kiedy się obudziłem. Na zewnątrz było ciemno, i padał lekki deszcz. Jest przecież środek listopada, nie ma się czego dziwić. Mogłem się jedynie domyślać, jak teraz musi być zimno i nieprzyjemnie za oknem. Lekko przecierając oczy, odruchowo sięgnąłem po telefon, który leżał obok na nocnej szafce.

Nieodebrane 4 połączenia. Ostatnie 15 minut temu. Telefon był wyciszony, nic dziwnego że go nie usłyszałem.

Hmm, dziwne, kto by chciał teraz dzwonić, w środku nocy? Wcisnąłem przycisk, żeby zobaczyć szczegóły połączenia. Paweł? Mój najlepszy kumpel. Tyle że nie odzywa się do mnie od miesiąca. Ostatnio mu odbijało, ale w sumie on nigdy nie był „całkiem normalny”. Typowy jajcarz. Ale po grzyba wydzwania do mnie po nocach? Kiedy myślałem co mogło być powodem tego telefonu, i zastanawiałem się czy oddzwonić, zauważyłem że Paweł dzwoni ponownie. Miałem telefon w ręce, a usłyszeć dzwonka nie mogłem, bo przecież dalej miałem wyciszony.

Odebrałem natychmiast.

- Co jest, po co dzwonisz po nocach?

- Wpadaj do mnie, szybko

- Powaliło cie? Wiesz która jest godzina?

- Nie mam czasu, jesteś mi potrzebny. W końcu jesteś moim najlepszym kumplem. Niestety przez telefon nie da się tego załatwić.

- Kurde, stary, jak ty...

W tym momencie zauważyłem że się rozłączył. No nic, odwaliło mu jak zwykle -pomyślałem. Chwilę pogapiłem się przez okno, na drzewa obdarte z liści, których konary i gałęzie wyglądały jak kikuty. Nie wiedziałem co zrobić.

- Trudno, pojadę do niego, i tak już wstałem, i jakoś nie miałem ochoty wracać do łóżka. Po tym wszystkim odbije to sobie, i pośpię sobie dłużej. Ubrałem się więc szybko, i pojechałem do Pawła. Nie wiem dlaczego tak postanowiłem, może myślałem że będzie jakaś fajna akcja, czy coś w ten deseń.

Kiedy zajechałem pod jego dom, zdziwiło mnie że wszystkie światła były zgaszone. Pomyślałem sobie że Paweł robi sobie jaja jak zwykle, i budził mnie w nocy, a sam sobie śpi. Kiedy już wyciągałem telefon, żeby do niego zadzwonić, ktoś nagle uderzył otwartą dłonią w dach samochodu. Wystraszyłem się, bo było ciemno, a wokół nie było nikogo. To Paweł podszedł do samochodu, kiedy gramoliłem się z telefonem.

- Kiedyś cie zabije debilu, straszysz mnie po nocach, dzwonisz do...

- Nie mam czasu, wyłaź -przerwał mi Paweł

- Mów co jest grane, bo serio cie zabije

- Musisz mi pomóc

- Super.... ALE W CZYM, DO JASNEJ K... - Ciszej, bo ktoś nas usłyszy!

Paweł był jakoś dziwnie roztrzęsiony. Widać było po nim, że serio dzwonił w jakiejś grubszej sprawie.

- Powiesz mi w końcu o co chodzi, czy mam spadać do domu?

-zapytałem ze zdenerwowaniem.

- Chodź ze mną na tył domu, dowiesz się wszystkiego. - Fajnie...

Poszedłem więc za nim. Było ciemno, ale dało się jakoś chodzić, tym bardziej że nie raz byłem u Pawła, więc znałem teren. W końcu Paweł się zatrzymał.

- to tutaj - ale tu nie ma nic- odpowiedziałem

- dopiero będzie. Obróć się, i podaj mi te dwie łopaty, które leżą za tobą.

- Łopaty? - zdziwiłem się.

-Dzwonisz do mnie w nocy, nic nie chcesz powiedzieć, prowadzisz mnie nie wiadomo do kąd, i prosisz do tego o łopaty? Człowieku, zabiłeś kogoś i grób kopiesz, czy jak? - Ciszej, bo nas ktoś usłyszy. Nie każdy musi wiedzieć, że kopiemy dół na ciało...

Zatkało mnie na chwilę

- Dobra, powiedz mi o co biega, ale tym razem na serio - zapytałem ze zdenerwowaniem

- no już ci powiedziałem, kop szybko i nie zgrywaj się, bo nie mam czasu

- jak to grób? Na mózg ci padło? Albo się dowiem o co chodzi, albo spadam stąd, bo już mi się w mózgu przewraca jak ciebie słucham

- zabiłem człowieka...

Po tych słowach zapanowała cisza. Paweł patrzył się na mnie, a ja na niego. Długo to nie trwało- Paweł zaczął kopać ziemię, energicznie wbijając szpadel w mokrą glebę. Stałem jak przyryty, nie wiedząc co mam zrobić. Było zimno i lekko padało, ale jakoś nie zwracałem na to uwagi. Jeszcze przed chwilą spałem w wygodnym łóżku, ale te słowa od razu mnie obudziły. Popatrzyłem się tylko na łopatę w mojej ręce, i znów na Pawła. Wtedy on odparł do mnie

- pomożesz mi, czy nie?

- to, co powiedziałeś... to na serio?

Spojrzał tylko na mnie. Wiedziałem że mówi prawdę. Zbyt długo go znam, poznałbym że robi sobie żarty. Nie zastanawiając się, zacząłem kopać razem z nim. Ale po chwili żałowałem że w ogóle do niego przyjechałem. Przecież on jest mordercą! Dopiero teraz to do mnie dotarło. Razem ze strachem.

- Jak mogłeś kogoś zabić?

- zapytałem ostrożnie - nie chciałem tego zrobić... musiałem. Po prostu musiałem, wierzysz mi?!?!- krzyknął Paweł. Wystraszyłem się, i od razu cofnąłem się do tyło dwa kroki.

- sam do mnie przyszedł- dalej mówił Paweł.

- no spoko, wierzę...

Nie wiedziałem co o tym myśleć. Pewnie był to wypadek. Ale po co chciał to wszystko ukryć? Coraz bardziej się niepokoiłem.

- Przecież to nienormalne, sam się w to niepotrzebnie pakuje. Ale nie wiedziałem co zrobić. Nie mogłem się skupić, i pomyśleć logicznie.

- znałem go?

-zapytałem

- w sumie, to tak - kto to jest?

Paweł nic nie mówił. Coraz bardziej mnie to wszystko denerwowało. W końcu kopałem grób w środku nocy, nie dziwie się że mój mózg działał jak zwariowany.

- znałem kiedyś pewnego człowieka-odparł Paweł przerywając ciszę

- ale dziś już go nie ma ze mną...

Domyślałem się, że mówi o trupie dla którego właśnie przygotowywałem miejsce wiecznego spoczynku...

- był mi bliski, nawet sam nie wie jak bardzo...

- ciągnął dalej mój kumpel, nie przerywając kopania

- ale niestety, to jego wina.

Coraz bardziej mnie to niepokoiło. Zabił kogoś z rodziny? Ale po co? Jedno co mnie zastanawiało, to...

- gdzie jest ciało? -zapytałem

Paweł znów nic nie odpowiadał. Im bardziej był nierozmowny, tym bardziej czułem się dziwnie....

- tak właściwie, to jeszcze go nie zabiłem... - powiedział do mnie.

Nie wiedziałem co o tym myśleć. Znów mnie zatkało. Dół był już prawie gotowy, kiedy to powiedział. Ucieszyłem się, nawet nie wiem czemu. Pewnie dlatego, że już całkiem mózg mi się zagotował, myśląc że pomagam mordercy, kopiąc w środku nocy mogiłę. Okazało się jednak, że nic się nie stało, a przynajmniej... jeszcze. Może uda mi się go odciągnąć od tego pomysłu? Może znów sytuacja wróci do „normalnej”.

- więc zostawmy to, pewnie da się to jakoś załatwić inaczej- odpowiedziałem z ulgą do Pawła

- nie! Krzyknął do mnie, jednocześnie przeszywając mnie swoim wzrokiem

- muszę to dokończyć.

Pomyślałem, że on na serio jest nienormalny, i chce kogoś zabić. O ile myślałem że to przez przypadek, jakoś to ogarniałem, ale teraz? Tymczasem Paweł przestał kopać, i zaczął spoglądać w wykopany dół. Za chwilę odezwał się do mnie

- tak w ogóle, to ile ty masz wzrostu?

- 198 centów, a co? -popatrzyłem na niego dziwnie...

- trudno, najwyżej wcześniej odrąbie ci głowę, żebyś się zmieścił....

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

do jasnej ch, a nie "k(..)", jak chcesz użyć k(..), to "do k(..) nędzy"
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje