Historia

Pajacyk

blackrose 3 10 lat temu 5 601 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Było może za dwadzieścia jedenasta, gdy zmęczony doktor Stuart otworzył drzwi od swojego mieszkania. Westchnął wchodząc do środka. Zaciągnął zamek i zrzucił płaszcz wraz z torbą na wieszak. Obiecał co prawda, że przejrzy wyniki badań jednego z pacjentów, ale był w tej chwili tak zmęczony, że wolał nawet o tym nie myśleć.

Skierował się do kuchni by zrobić jedyną rzecz, na którą miał jeszcze tego dnia ochotę, herbatę. To był naprawdę ciężki dzień. Najpierw kazano mu siedzieć na trzech dyżurach w przychodni ze względu na brak personelu, a później zarząd szpitala zaciągnął go na jakąś konferencję, dotyczącą nowych metod leczenia raka.

Bite trzy godziny siedzieli nad samą listą pacjentów do zakwalifikowania. Dodać do tego jeszcze drugie tyle części teoretycznej i wychodzi ci co?!

Rozwalone popołudnie. Wspinaczka po schodach na czternaste piętro również nie przyczyniła się do poprawy jego nastroju.

Winda naprawdę nie mogła wybrać sobie gorszego momentu na to, żeby się popsuć. Lecz teraz nareszcie był w domu, może uda mu się w końcu trochę odpocząć.

Postawił pełen czajnik na gazie i przekręcił kurek. Nagle w całym mieszkaniu zgasły światła.

No oczywiście, co teraz, może sufit spadnie mi na głowę - przeklną w myślach, przeczesując palcami swoje kasztanowe włosy.

Zaczęło się mozolne przetrząsanie szafek w poszukiwaniu zapałek. Wreszcie udało mu się je znaleźć. Ba, wyciągnął nawet podłużną świeczkę, jeszcze nie używaną. Na śmierć zapomniał, że miał coś takiego. I tak po paru minutach wszedł do salonu w jednej ręce trzymając zapaloną świeczkę, a w drugiej kubek wypełniony parującą, czarną herbatą. W tej samej chwili światła ponownie się zapaliły.

- To chyba jakiś żart!- Wrzasną wściekły.

Zdmuchnął płomień i podszedł do kanapy, łapiąc po drodze pilota leżącego na szafce i zostawiając na jego miejscu świeczkę. Już chciał usiąść, gdy dostrzegł kątem oka, że coś leży na meblu. Był to średniej wielkości zabawkowy pajacyk na sznurkach. Wyglądał, jakby się do niego uśmiechnął. Lecz było w nim coś niepokojącego, nie wiedział tylko co. Podniósł lalkę, przyjrzał się jej dokładnie, obrócił kilkakrotnie w dłoniach. Nie znalazł jednak nic niezwykłego. Była to najzwyklejsza na świecie kukiełka.

Pokręcił głową z niedowierzaniem. Zapewne znowu ta panna spod piętnastki. Od jakiegoś czasu próbowała się mu przypodobać i podrzucała przed drzwi jego mieszkania takie pierdoły jak maskotki czy słodycze. Była, co prawda całkiem ładna, ba, nawet bardzo, ale zupełnie nie w jego typie.

Czasami nawet go przerażała. Próbował z tym skończyć, lecz za każdym razem kiedy mówił jej, że nic z tego nie będzie ta stawała się jeszcze bardziej natarczywa. Jeśli tak dalej pójdzie, będzie musiał zgłosić to na policję, jako naruszenie przestrzeni osobistej.

Co prawda nie był człowiekiem, który najmniejszy kłopot kończy w sądzie, ale to zaczynało przekraczać ludzkie pojęcie.

Ona włamywała mu się do domu.

Odłożył pajacyka na niewielki stolik do kawy i usiadł na kanapie. Zaczął skakać po kanałach szukając czegoś, na czym dałoby się zaczepić wzrok, popijając wolno gorący napój. Wreszcie zatrzymał się na jakimś horrorze. Rozparł się na sofie i zaczął się zastanawiać nad słowami, które usłyszał dziś na konferencji. Czas mijał nieubłaganie, gdy po raz kolejny spojrzał na zegarek była za pięć dwunasta.

Naprawdę już tak późno? Kto by pomyślał- trącił palcem pusty kubek. Żyrandol w salonie zaczął mrugać i zgasł, lecz po krótkiej chwili znów się zapalił.

- Co się dzisiaj dzieje z tym prądem?- Westchną po raz kolejny i zaczął powoli podnosić się z kanapy. Poczuł kłujący ból w nadgarstkach i karku, coś kazało mu opaść z powrotem. Z przerażeniem spojrzał na swoje dłonie. Były do nich przyczepione, błyszczące metalicznym blaskiem haczyki, na których drugim końcu zamocowana była naciągnięta żyłka. Każdy, nawet najmniejszy ruch powodował zatopienie haczyka jeszcze głębiej w ciele. To samo czuł w karku, zlanym teraz zimnym potem.

- Ale kiedy, jak?

Poczuł dotknięcie czyjejś dłoni na policzku. Była taka delikatna i ciepła.

- Tik-tok. Oj mój kochany, dlaczego i ty nie mogłeś mnie zapragnąć tak, jak ja cię pragnęłam. Moglibyśmy być ze sobą tacy szczęśliwi.- Miękki szept rozległ się za jego plecami. Znał ten głos, aż za dobrze. To była ona.- Najwyraźniej nie byliśmy sobie pisani.- Zaplotła ręce na jego szyi, krzyżując przy tym dłonie na klatce piersiowej. Do niektórych z jej palców przyczepione były żyłki.

Doktor poczuł jak serce podjeżdża mu do gardła.

- Puść mnie, inaczej zadzwonię na policję.- Próbował się bronić, lecz jego głos załamał się w połowie. Dziewczyna słysząc to tylko się uśmiechnęła.

- Och misiaczku, po tym jak z tobą skończę już nikt ci nie pomoże.- Jej twarz zbliżyła się jeszcze bardziej, tak, że złote kosmyki opadły na jego ramię, a usta prawie dotykały ucha.

- Wiesz co, zdradzę ci pewien sekret.- Szepnęła, po czym uśmiechnęła się szerzej.

Najwyraźniej cała ta sytuacja ją bawiła, co sprawiało, że on bał się coraz bardziej.

- Ja zawsze dostaję to co chcę, a jeśli nie może być moje - musi zniknąć. Wiesz co to oznacza?- Podniosła ręce lekko do góry, linki naprężyły się do granic możliwości. On siedział tam i nie był w stanie się ruszyć, nie mógł dalej protestować. A ona stała za nim patrząc na odbicie jego przerażonych oczu w ekranie telewizora. Tych pięknych, szmaragdowych oczu, za które mogłaby zabić, dosłownie. Niestety nigdy nie mogły być jej.

- Teraz ty musisz zniknąć.- Patrzyła rozbawionym wzrokiem na błagalne spojrzenie doktora. Przecież i tak wiedział, że na coś takiego jest już za późno. Miał swój czas. Ona tak się starała, chyba po raz pierwszy. Ale teraz miała już dość. Miarka się przebrała.

- Nie chciałeś być ze mną, nie będziesz z żadną.- Odsunęła się trochę, lecz jej ręce nadal otaczały szyję mężczyzny.

- Żegnaj.- Wyszeptała i przyciągnęła ręce do siebie. Rozległo się ciche chrupnięcie, parę głuchych uderzeń o różne przedmioty, po czym głowa oddzielona od korpusu potoczyła się bezwładnie po podłodze.

- Zabawne, naprawdę myślałam, że to ty możesz być tym jedynym. No cóż.- Mruknęła, obchodząc mebel dookoła by stanąć naprzeciwko byłego obiektu westchnień. - Nie jesteś już taki przystojny bez głowy, wiesz? - Zachichotała, trącając przy tym uciętą część ciała obcasem. Dobrze, że założyła wysokie szpilki.

Podniosła leżącego obok pajacyka i uśmiechnęła się do siebie.

- Już na zawszę pozostaniesz moją kukiełką.

Duży, drewniany zegar wybił północ.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Rażące błędy nie pozwalają mi skupić się na czytaniu.
Odpowiedz
Fajne 7/10
Odpowiedz
Fajne
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje