Historia
Oczy.
Weszła po cichu do domu. Z kuchni wzięła nóż.Chłopak spał na kanapie.
-Teraz się zemszczę, zemszczę za wszystko - wyszeptała.
Podeszła do niego, usiadła na nim i przyłożyła nóż do jego szyi. Obudził się.
-Co Ty robisz?! Odłóż to!
Przesunęła nożem po szyi - bez skaleczeń - przeciągnęła go na jego klatkę piersiową.
Zaczęła ją rozcinać - krzyczał, błagał aby przestała. Nie podziałało. Była głodna zemsty.
Wbiła nóż jeszcze głębiej, jeszcze mocniej.
Chłopak powoli tracił przytomność. Patrzyła jak ciepła ciesz sączy się. Powoli spływa z jego ciała kapiąc na podłogę.
Rozpruła jego popiersie.
Umarł. Jego oczy były wciąż otwarte. Smutne i błagające o litość, o wybaczenie.
Zaczęła bawić się w jego krwi. Ręce całe czerwone - cóż za widok.
Rozchyliła części klatki piersiowej. Skóra i mięso po części były żywe. Wyrwała jedno żebro - traktowała to jako trofeum.
-Twoje oczy... - powiedziała zimnym głosem - pragnę ich.
Swoimi brudnymi od krwi paznokciami zaczęła je wydłubywać.
Były całe, okrągłe. Już nie błagały o litość.
Pozostawiła chłopaka. Dokonała zemsty. Zemsta w postaci zabójstwa.
Wychodząc z jego domu pozostawiła gałki oczne przed drzwiami.
Gdy jego matka wróciła, zobaczyła oczy nie miała pojęcia co się dzieje.
Weszła szybko do domu i zobaczyła syna. Rozciętego, leżącego we własnej krwi.
-O matko! Moje dziecko! - wykrzykiwała płacząc.
Zadzwoniła po policję. Namierzyli mieszkanie dziewczyny.
Pojechali do niej. Nikt nie otwierał. Wyważyli drzwi.
Widok był przerażający. Masa trupów leżących na podłodze, na łóżku. Wszędzie krew i ropa. Smród w mieszkaniu. Pełno szczurów. Trupy nie miały różnych części ciała. Znaleźli nerkę w mikrofalówce.
Chodzili po mieszkaniu.
Weszli do łazienki. Zobaczyli dziewczynę. Metalowe szpony zamaczała w czarno-czerwonej mazi. Jej oczy - ahh cóż za widok - całe czarne. Przemawiała przez nie nienawiść. Nie miała zębów tylko ostre jak żyletki kły, potrafiące przegryźć wszystko. Siedziała skulona, patrzyła na policjantów. Jeden fałszywy ruch i wszyscy zginą. Rzuciła się na nich. Zaczęła powoli wygryzać dziury w brzuchu jednego policjanta. Drugiemu odgryzła kawałek twarzy. Żaden nie wyszedł żywy.
Gdy minęła godzina, dziewczyna przybrała znów postać ludzką. Całą krew zebrała do jednego miejsca - do wanny. Rozebrała się.
Na plecach widniał duży pentagram z różnymi zaklęciami w języku łacińskim - to było przekleństwo. Jej piersi - pełne, miękkie, odpowiednie, cudne. Brzuch płaski. Nogi zgrabne. Kusiła, kusiła tym każdą swoją ofiarę. Weszła do wanny pełnej krwi. Przesiedziała w niej 2 godziny.
Sąsiedzi nie mogli znieść smrodu na klatce. Zadzwonili po dezynfektorów. Gdy Ci weszli do domu dziewczyny, zobaczyli sznur przywiązany do żyrandolu, a na nim dziewczynę - a raczej jej pozostałości. Bestia owładnęła jej ciało. Taki miał być jej koniec. Tyle mordów, tyle zabawy - pora umrzeć.
Komentarze