Historia

Kiedy sen nie przynosi ukojenia.
Witam, przed chwilą przeczytałam jedną z creepypast umieszczonych na tym portalu, a że po drugiej stronie globu jest już grubo po 3 stwierdziłam, że pozbawi mnie ona snu na dobre kilka godzin, zachęcając do spędzenia ich na udostępnieniu mojego pierwszego opowiadania opisującego sytuację, która zdarzyła się naprawdę ok. 2 lat temu, gdy skończyłam 16 lat (i z pewnością dotknęła/dotknie nie tylko mnie). Z góry przepraszam za wszelkie błędy stylistyczne oraz życzę miłego czytania.
Sobota. Jak zwykle piątkowy wieczór beztrosko zmarnowałam na serfowaniu po sieci do 5 rano, ignorując fakt, iż 3 godziny snu drugi znacząco utrudni mi normalne funkcjonowanie następnego dnia. Tak też się stało. Od momentu nieprzyjemnej pobudki, poprzez równie irytujące, co sobotnie sprzątanie domu, moje myśli były walczyły z rosnącą w sile sennością, która tak efektownie osłabiała moje powieki i opanowywała resztę ciała. 'Nie dam rady', pomyślałam, rzucając się bezwładnie na łóżko mojej mamy. Potrzebowałam niecałych 5minut by odpłynąć w tak upragniony przeze mnie stan i dokładnie tyle samo potrzebowała moja mama, by spostrzec moje obijanie się i wyrwanie mnie z krainy Morfeusza. Poprzez zamglone powieki i przyćmiony sens słuchu, nie mogłam trafnie rozszyfrować wyrzutów rodzicielki, ale tak czy inaczej postanowiłam przenieść swoje zwłoki piętro wyżej do własnego łóżka, gdzie spokój powinien być zapewniony. Raz jeszcze opadłam na miękki materac, by zregenerować brak dalszych chęci do życia. Mimo, że wciąż zmęczenia przerastało wszystkie inne odczucia, nie mogłam ponownie znaleźć ukojenia w szybkich zaśnięciu. Ciemność. Zawsze odwiedza mnie, jako pierwsza po zamknięciu oczu. Zaraz za nią mą głowę wypełniają głośne, aczkolwiek kojące, melodie zagłuszające resztę otoczenia i będące zarazem wprowadzeniem do barwnych wymysłów mej wyobraźni. 'Eh... Nie dość, że nie mogę zasnąć to jeszcze nie słyszę muzyki ani potrafię nic sobie wyobrazić.', narzekałam w myślach,'Mimo to, jestem zbyt zmęczona, by chociażby spróbować unieść powieki.'
W pewnej chwili poczułam się dziwnie lekko, a zaraz po tym ponownie strasznie ociężale. To najdziwniejsze uczucie na świecie, gdy w tym samym czasie dwa sprzeczne doznania kłócą się ze sobą, ale nie zagłuszają, a co za tym idzie nie opuszczają, twego ciała. Poczułam jak podpieram się na łokciach i unoszę klatkę piersiową, by usiąść na brzegu łóżka. Moje nogi mimowolnie opuściły powierzchnię prześcieradła i napotkały tkaninę chodnika. Nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na to jak przyjemnym uczuciem jest zetknięcie nagiej skóry stopy z miękkim podłożem. Znów ta ciężkość, tuż za mną. 'Za mną?' Leniwie odwróciłam się w stronę odczucia i spoglądnęłam w dół na swe nieruchome ciało, wciąż leżące przodem do waniliowej ściany z kolanami i zaciśniętymi pięściami prawie przy brodzie. Uśmiechnęłam się nieznacznie, ale paskudnie, i zobaczyłam siebie obok…siebie, tym razem z góry, jakbym znajdowała się na suficie. Chyba zaczęłam panikować, bo wcześniej odczuwalna lekkość zaczęła się ode mnie oddalać, a z nią wizja z postaci stojącej nad łóżkiem, a zawsze obecna ciężkość gwałtownie zaczęła przybierać na sile. Teraz już byłam pewna swego położenia i było nim czerwone prześcieradło. Momentalnie odczułam chłód zaplatający się wokół moich zetkniętych nadgarstków. W desperacji usiłowałam się szarpać, ale moje mięśnie jedynie drgały. 'Mamo!', próbowałam wykrzyczeć, gdy zdałam sobie sprawę, że moje usta są rozchylone, ale jedynie nikły jęk wraz wydechem powietrza opuścił me wargi. 'Jeśli ma mi się coś stać, chcę chociaż widzieć kto to robi', pomyślałam, po czym zmusiłam nieposłuszne powieki do minimalnego uniesienia się ujawniając kawałek ściany, do której wciąż byłam zwrócona. Chłód zacisnął się na nadgarstkach, dziwnym trafem odbierając mi oddech, a przed mymi oczami na ułamek sekundy ukazała się wizja brązowych loków, spod których wyłaniał się mój szpetny uśmiech, po czym waniliowa ściana zaczęła się przesuwać. Nie, nie przesuwać. Moje sparaliżowane dłonie były ciągnięte wzdłuż materaca, na którego końcu znajdowała się zaokrąglona deska. W tym momencie zaklinałam zakończenie mego łoża, gdy ukazał się przede mną ledwo widzialny obraz białego drewna.
Ból był nie do zniesienia, ale najwyraźniej uwolnił me skrępowane ciało, bo zaraz po nim me napięte kończyny opadły bezwładnie. Mimowolnie usiadłam, by dysząc odzyskać powietrze, którego jeszcze przed chwilą nie byłam w stanie nabrać, po czym opadłam bez sił na łóżko nie mogąc, a nawet nie próbując, się ruszyć. Zasnęłam, co było przecież tak głupią decyzją z mojej strony.
Obudziłam się wieczorem i bezzwłocznie opisałam popołudniowe zajście mej bratniej duszy, będącej mym kuzynem, na znanym wszystkim Polakom Messengerze ‘gadu-gadu’. Razem, wyczytaliśmy, że zajście to było niczym innym jak paraliżem sennym, który dotyka znaczną ilość osobników. Ulżyło mi do momentu, gdy nie wysłał mi tego oto fragmentu ze swych dogłębnych poszukiwań:
"Według badań kulturoznawczych antropologów paraliż senny może odpowiadać w wierzeniach ludowych za pojawiający się w wielu kulturach motyw demona nocnego, który paraliżuje swoją ofiarę, czasem po to, by wykorzystać ją seksualnie."
Komentarze