Historia

Przepraszam Larry

scaryguy 8 11 lat temu 10 692 odsłon Czas czytania: ~10 minut

Muszę zaznaczyć, że jest to historia mojego przyjaciela. Nie mogę zagwarantować, że jest prawdziwa, tak jak moje poprzednie historie. Larry (mój przyjaciel) uważa, że opowiem to lepiej, niż on.

To było duże wydarzenie w naszym małym mieście. Kilkoro ludzi, spokrewnionych ze sobą, niewyżych w ciągu kilku dni, osobne wydarzenia. Policja nie potrafiła nic zrobić poza nazwaniem tego „potwornym zbiegiem okoliczności”. Larry uważał inaczej.

Mój przyjacieł wiódł spokojne życie. Uczęszczał na najlepszą uczelnię w pobliskim mieście, potem wrócił do domu i znalazł świetną posadę w dużym banku. Miał tylko 22 lata. Był przystojny, co w połączeniu z jego intelektem i osobowością robiło z niego obiekt westchnień wielu kobiet. Pomyślicie pewnie, że miał przez to wielu wrogów, ale wyglądało na to, że każdy go uwielbiał.

Larry żył jak typowy kawaler. Dzikie weekendy, inna kobieta w jego łóżku co kilka dni. Potem poznał Lindę. Była idealna. Piękna i z cudowną osobowością. Wszyscy ją kochaliśmy, a Larry zwariował na jej punkcie. Spotykali się przez trzy miesiące, po czym oświadczył się jej z pierścionkiem wartym 5000$. Ona płakała, powiedziała „tak” i mieli wspaniałe wesele. Byłem ich świadkiem wraz z bratem Larry’ego, Terrym.

Dziewięć miesięcy później urodziła im się śliczna córeczka, którą nazwali Maya. Larry awansował w banku i jego życie było wspaniałe. Wtedy zaczął się zmieniać. Wciąż wyglądał na zmęczonego, albo nawet smutnego. Nie chciał mi powiedzieć, co się naprawdę dzieje. Zapewniał, że to od nadmiaru pracy. Kłamał mi prosto w oczy.

Trzy miesiące później nastała noc, która na zawsze już pozostanie w historii mojego miasta. W ciągu 24 godzin w osobnych wydarzeniach, Larry zapadł w śpiączkę, jego brat Terry, ojciec Rick i Linda nie żyli.

Do tego momentu opowiadałem to z mojego punktu widzenia. Teraz opowiem wersję Larry’ego.

Była późna, listopadowa noc. Larry źle się czuł. Jego żona była w odwiedzinach u ciotki z sąsiedniego miasta. Zabrała ze sobą ich córkę. Larry pił. Dużo. Jack Daniels od jakiegoś czasu był jego przyjacielem. Po opróżnieniu połowy butelki, zaczął bawić się pistoletem. Magazynek był pusty i zastanawiał się, czy go nie naładować.

- Może wtedy to wszystko się skończy – powiedział sam do siebie.

Pił dalej. Głupie pomysły stawały się coraz bardziej kuszące. Kilka drinków później, Larry włożył nabój do pistoletu. Zawsze bał się śmierci, ale w tamtym momencie wydawała mu się najlepszą opcją. Zawsze zastanawiał się, jak ludzie mogą popełniać samobójstwa. Wydawało mu się to bardzo egoistyczne, brutalne, ale myślał o tym teraz. Bał się wkładać lufy do ust – uważał, że istnieje wtedy ryzyko, że nie umrze się od razu, udusi się własną krwią, lub w najgorszym wypadku, nadal będzie się żyło. Z uszkodzeniem mózgu. Nie chciał tego. Chciał strzelić sobie w serce. Powiedział mi, że czytał wcześniej, że to boli, ale jeśli wyceluje dobrze, umrze szybko. Był przerażony. Ale chciał tego. Trzy kolejne drinki. Był gotów.

Przycisnął poduszkę do piersi i przyłożył do niej pistolet. Pociągnął za spust.

Larry powiedział, że życie przelatujące przed oczami w momencie śmierci, to nieprawda. Podobno pierwsza myśl, to chęć przetrwania. To naturalne.

Później policjanci powiedzieli, że pistolet Larrego był uszkodzony, przez co kula poleciała na lewo i tylko delikatnie uszkodziła jego serce. Larry zapadł w śpiączkę prawie natychmiast. Przynajmniej tak mówią lekarze.

To są fakty.

Ale Larry uważa, że nie zapadł w śpiączkę. Powiedział mi, że po strzale czuł tylko okropny ból. W panice pomyślał o zadzwonieniu po karetkę, ale zdecydował, że jednak poczeka na koniec. Leżał na podłodze obok kanapy, na której się postrzelił. Czekał na śmierć.

Potem usłyszał pukanie do drzwi.

„Kurwa, ktoś usłyszał strzał,” pomyślał w połowie przerażony i w połowie szczęśliwy z tego powodu. Chciał umrzeć, ale jakaś jego część błagała o życie. Może gdyby znalazł go sąsiad, mógłby zadzwonić pod 911 i Larry byłby uratowany.

Ciężko było mu podejść do drzwi, czołgał się. Krzyknął: „Proszę wejść!” i „pomocy!” kilka razy, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Nie usłyszał też pukania ponownie. Obawiał się, że ta osoba odeszła...

Udało mu się doczołgać do drzwi po około pięciu minutach. Otworzył je.

Przed nim stał mężczyzna. To nie był żaden z jego sąsiadów, ani żaden z przyjaciół. Ale to nie miało wtedy znaczenia.

- Pomogę ci – powiedział mężczyzna dosięgając ramienia Larry’ego. Podniósł go doprowadził do kuchni. Posadził go na krześle.

- Pomóż mi... zadzwoń pod 911 – Larry próbował stwierdzić oczywiste.

- Nie będziesz tego potrzebował, Larry.

Larry opisał mi tego mężczyzne jako całkowicie przeciętnego. Miał na sobie czarny garnitur z białą koszulą pod spodem i wąski, czarny krawat.

- Co masz na myśli? Jestem ranny! – Larry jęknął z bólu. – Umieram.

- Tak, wiem – powiedział mężczyzna bardzo spokojnie. Potem podszedł do kanapy, nalał sobie szklankę Jacka Danielsa i wzrokiem zapytał Larry’ego czy też chce się napić.

- Nie muszę umrzeć. Proszę, pomóż mi...

- Powiedz mi, Larry, jak bardzo kochasz swoje życie?

- Ja... dopiero teraz widzę, że chcę żyć. Byłem głupi. Proszę, pomóż mi, na litość boską. Mam córkę...

- Dobrze, Larry. Dobra odpowiedź – powiedział mężczyzna, a Larry zauważył, że pod pachą ma małe pudełko. Położył je na stole. Było zawinięte w czarną szmatkę. Mężczyzna wyciągnął je – to była plansza do szachów.

- Co to jest? Potrzebuję pomocy! – błagał Larry, po czym stracił całą energię.

- Nie umrzesz tak szybko, jeszcze nie teraz – powiedział mężczyzna pewnym głosem. – Chcę zaoferować ci wybór, Larry.

- O czym ty mówisz? – Larry był w stanie tylko szeptać.

- Chcę zagrać z tobą w szachy.

- Ja umieram, ty chory idioto!

- Masz wystarczająco dużo czasu, żeby ze mną zagrać. Zaufaj mi.

Mężczyzna ułożył wszystkie figury na planszy.

- Powiedziałeś, że chcesz żyć. Jeśli to prawda, mogę ci pomóc. W tej chwili umierasz. Szybko. Mogę to powstrzymać. Jeśli teraz zadzwonisz po karetkę, umrzesz zanim tu dotrze. Jestem twoją jedyną szansą.

- Kim jesteś? – Larry zaczął kaszleć.

- W tej chwili to nie jest ważne. Oto zasady gry: jeśli wygrasz – będziesz żył, a jeśli przegrasz – umrzesz. Już nie żyjesz, jeśli nie zagrasz.

- Dlaczego miałbym nie zagrać, skoro i tak jestem już mar... – Larry’emu przerwał mężczyzna.

- Istnieje haczyk, wiesz? Czy nie takiego zwrotu używacie? Gdzie jest haczyk? Za każdą figurę, którą stracisz, umrze jedna osoba, którą kochasz.

- Nie mogę – powiedział Larry, wierząc, że mężczyzna mówi prawdę. – Nie mogę zabić moich bliskich.

- W porządku – mężczyzna wstał, gotów do wyjścia.

- Zaczekaj – wymamrotał Larry.

- Słucham?

- Chcę zagrać – powiedział Larry, ekstremalnie zawstydzony swoim egoizmem.

- Tak myślałem. Zaczynamy? – mężczyzna usiadł z powrotem przy stole.

- Tak.

Larry dostał białe figury. Pierwszy ruch należał do niego. Wyobraźnie sobie napięcie, jakie towarzyszy takiej grze. Jeden zły ruch i odpadasz. Teraz wyobraźcie sobie siebie w sytuacji Larry’ego. Jeden zły ruch i umiera ktoś mu bliski. Nie do zniesienia.

Larry powiedział mi, że mężczyzna wydawał się dobry w grze w szachy. Oczywiście, że był w tym dobry. Larry bardzo szybko stracił pierwszą figurę.

- Dobra, zobaczmy – powiedział mężczyzna z satysfakcją. – Twój ojciec. Ile ma lat?

- Proszę, nie. Weź mnie. Poddaję się – błagał Larry.

- To nie działa w ten sposób, Larry. Twój ojciec, Rick ma ile? 65 lat?

- 66 – powiedział Larry przez łzy.

- Dobrze, czas na niego.

Policja orzekła, że ojciec Larry’ego umarł z przyczyn naturalnych. Autopsja wykazała zawał serca. Rick oglądał telewizję, pił swoje ulubione piwo, a jego serce po prostu przestało bić. Listonosz znalazł go następnego ranka. Powiedział, że Rick miał wyraz twarzy równocześnie zaskoczony i usatysfakcjonowany.

- Gramy dalej? – powiedział mężczyzna wskazując na planszę do gry.

Larry starał się najlepiej jak potrafił. Zastanawiał się, w jaki sposób nadal zachowuje świadomość i żyje. Wtedy stracił królową. Jeśli znacie się trochę na szachach, wiecie, że to oznacza bliski koniec gry.

- Oj. Królowa – zaśmiał się mężczyzna. – To będzie musiał być ktoś ważny, Larry.

- Proszę, przestań! Przestań natychmiast!

- Powiem ci coś. Tym razem, możesz sam wybrać. Twój brat, Terry, albo twoja ukochana żona, Linda.

- Nie, proszę, nie...

- Nie każ mi dokonywać wyboru, Larry. Terry czy Linda?

- Ja... nie mogę – Larry spojrzał na mężczyznę i zobaczył wściekłość i rozczarowanie na jego twarzy. Wiedział, że nie ma wyjścia. – Terry.

- Widzisz, to nie było takie trudne.

W gazetach napisano, że Terry prowadził swój samochód, który zepsuł się przy torach. Terry postanowił iść wzdłuż nich do najbliższej stacji. Podobno jego stopa zaklinowała się, kiedy nadjeżdżał pociąg. Próbował się wydostać, ale pociąg zmiażdżył dolną część jego ciała. Terry był jeszcze żywy przez kilka minut. Policja widziała, że bardzo cierpiał. Bezdomny, który widział zdarzenie, słyszał jak Terry błagał kogoś o litość, ale nikogo nie widział.

Larry płakał. Nie chciał grać dalej. Wiedział, że nawet jeśli przeżyje, będzie musiał żyć z poczuciem winy za zabicie ojca i brata. Ale bał się mężczyzny.

- Wiesz, Larry – powiedział mężczyzna. – Śmierć ma wiele twarzy. Jeśli ty umrzesz, możesz skończyć w jednym z wielu miejsc. Jeśli teraz przestaniesz grać, gwarantuję ci, że twoje miejsce nie będzie... przyjemne.

- Nie obchodzi mnie to. Chcę umrzeć – Larry wiedział, że gra była już skończona. Prawdopodobnie jeszcze zanim zaczął grać.

- Powiem ci, co stało się z ostatnią kobietą, która przerwała grę. Wysłałem ją do mojego ulubionego miejsca. Nazywam je „nigdzie”. Widzisz, Larry, to jest gorsze od piekła. Wyobraź sobie spędzenie wieczności w czerni. Żadnych dźwięków, świateł, ziemi... po prostu unosisz się w ciemności. Na zawsze. Czy to jest to, czego chcesz?

Larry był przerażony.

- Dokończmy grę – powiedział.

Larry robił co mógł. Próbował wygrać, ale nie mógł pozwolić sobie na stratę kolejnej figury. Umarło już byt wiele osób.

Wtedy mężczyzna zrobił zaskakujący ruch, Larry przegrał i stracił figurę.

- Przykro mi, Larry. Przegrałeś, ale też straciłeś pionek. Jeszcze jedna osoba musi umrzeć.

- Nie! Przegrałem, więc ja umieram. Pozwól mi umrzeć. Nie zabieraj nikogo więcej, proszę.

- Przykro mi. Umowa to umowa. Ale kto? Twoja matka nie żyje... to pozostawia nam tylko twoją żonę i córkę. Więc kogo wybierasz? Lindę czy Mayę?

Jak można dokonać takiego wyboru? Nie można...

- Nie mogę tego zrobić – jęczał Larry.

- Dobra, to ja wybiorę. Maya jest jeszcze dzieckiem, a ja nie jestem potworem. Wybieram Lindę.

- Proszę...

- Przykro mi, Larry, naprawdę mi przykro.

Dowody związane ze śmiercią Lindy nie zostały w całości ujawnione. Przebywała w domu ciotki w pobliskim mieście. Następnego dnia, jej ciotka znalazła ją martwą w łóżku. Miała przerażony wyraz twarzy, jakby zobaczyła coś okropnego bezpośrednio przed śmiercią. Oficjalnie podaje się zawał serca jak przyczynę, ale niewielu w to wierzyło.

- Larry, co mogę ci powiedzieć? – westchnął mężczyzna. – Jesteś jak każdy człowiek, z którym miałem do czynienia. Egoista. Zabiłeś troje najbliższych ci ludzi. A teraz musisz pójść ze mną.

Larry zaczął się śmiać. Histerycznie.

- Co z tobą? – mężczyzna był zaskoczony.

Larry nadal zanosił się śmiechem, kaszląc równocześnie krwią.

- Zabiłeś właśnie większość swojej rodziny, debilu! – warknął mężczyzna.

Ból w piersi Larry’ego potęgował się od śmiechu, więc Larry przestał.

- Rodzina, mówisz? – powiedział Larry. – Rodzina.

- Tak? – mężczyzna oparł się na krześle zaintrygowany.

- Mój ojciec... Rick. Nie nazywałem go „tatą” odkąd skończyłem dziewięć lat. A wiesz dlaczego? Kiedy byłem małym chłopcem, zaczął odwiedzać mnie w pokoju, by się ze mną „bawić”. Sukinsyn... zasłużył na śmierć.

Mężczyzna był zszokowany. Larry zapewniał mnie, że otworzył usta ze zdziwienia.

- A reszta mojej „rodziny”... Linda, moja wspaniała żona. Wiesz, czego się dowiedziałem trzy miesiące temu? Czekaj, jak masz na imię?

- Mów dalej – mężczyzna był kompletnie zaskoczony.

- Nie ważne. Linda. Tak, Linda zaczęła mnie zdradzać, przyjacielu. Niewierna suka. Dzisiaj nie byłem pewien, czy powinienem zabić ją, czy siebie.

- Ty... ty... a Terry? Twój brat? – mężczyzna nie wierzył w to, co słyszy. – Co z Terrym?

Larry zaśmiał się głośno. Chwycił szklankę z Jaskiem Danielsem i napił się.

- A myślisz, że kto pieprzył Lindę?

Larry powiedział mi, że mężczyzna zdawał się być wściekły. Zebrał swoje rzeczy i strzepał niewidzialny paproch z garnituru.

- Nie rozumiesz, co właśnie zrobiłeś – powiedział.

- Nie obchodzi mnie to. Nie rozumiesz? Moje życie nie miało żadnej wartości.

Mężczyzna wstał nie spuszczając wzroku z Larry’ego.

Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego, ale po chwili potrząsnął głową.

- Do zobaczenia, Larry, ty... Do zobaczenia – powiedział.

Larry nie widział, kto zapukał do drzwi. Mężczyzna wyszedł i to było ostatnie, co Larry pamięta.

Obudził się ze śpiączki dwa tygodnie później. Przywitała go armia lekarzy, rodzina i telewizja. Dowiedział się o śmierci członków jego rodziny, ale nie był zaskoczony. Powiedział im, że on to spowodował, ale nikt mu nie wierzył.

Teraz Larry jakoś daje sobie radę. Maya staje się śliczną kobietą, a Larry jakoś się pozbierał. Jakby nigdy nie dotknęła go żadna tragedia.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Dobre
Odpowiedz
daje lajka
Odpowiedz
Czytałam już taką historię. Zwykły, pisarski cover...
Odpowiedz
Po słowach : "A myślisz, że kto pieprzył Lindę ? " zaczęłam się śmiać jak porąbana..:D
Odpowiedz
Brak słów, więc napiszę to co Dominik, zajebiste :)
Odpowiedz
Zajebiste :)
Odpowiedz
bardzo fajna historia poczytał bym jeszcze kilka podobnych ;)
Odpowiedz
fajny sposób, na pozbycie sie frajerów, których uznawało sie za bliskich
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje