Historia

Ironia Zdarzeń

martaalicja1 0 10 lat temu 668 odsłon Czas czytania: ~5 minut

{Dzisiaj w końcu się spotkamy. Wiem, że ta smuga przejrzystych łez znaczy granice twych możliwości. Wiem, że słabniesz, zbliżając się do nich. Czekałem na ten moment i nie przepuszczę danej mi szansy.}

{Kontynuujesz swą żałosną rozpacz. Tak cudownie zawodzisz, marniejąc w oczach.}

{Twoje szlochanie powoli niknie. Nie mogę się napatrzeć na twe delikatne ciało zjadane przez rosnący w Tobie żal— Już pora…}

Pamiętnik senny— „Ironia zdarzeń”

To musiał być dla mnie wspaniały dzień. Promieniałam, przebiegając wielokrotnie po pokojach, by upewnić się, że wszystko jest już spakowane. Nareszcie miałam wrócić do domu. ‘Mamo czy to na pewno wszystko? Chodź już, nie chcę się spóźnić na samolot!’, pospieszałam rodzicielkę. Mama uśmiechnęła się nieznacznie, po czym odebrała telefon, który nie zdążył jeszcze wydobyć z siebie irytującej melodyjki przychodzącego połączenia. ‘To do Ciebie’, z rosnącą powagą skierowała ku mnie dłoń z słuchawką. ‘Darek nie żyje’, głos jego matki chwycił mnie za serce, paraliżując me ciało. Wizja ciała zderzającego się z czerwonym pojazdem pojawiła się przed moimi oczami. Ciągle z komórką w ręku, usiadłam na jednej z walizek, patrząc pusto przed siebie. ‘To przecież miałam być ja’, wyszeptałam.

Obudziłam się przepełniona ciężkim uczuciem, kojarzącym mi się z mieszaniną żalu, strachu oraz czerni. Nie potrafię wytłumaczyć tego połączenia z czernią, ale mogę przysiąść, że czułam ją rosnącą w sobie. Wciąż rozmyślam nad realistycznością tego snu. Nie, nie powiem mu o nim.

{ Jesteś już moja!}

Pamiętnik senny— „Ironia zdarzeń” …ciąg dalszy?

Ciemność. Stałam opatulona w niej, wsłuchując się w niski głos, który składał mi propozycję pochłaniającą całą mą uwagę. Zgodziłam si na nią, mimo, że za nic nie mogłam sobie przypomnieć jej treści. Skierowałam się w kierunku właśnie pojawionego jedynego źródła światła w pomieszczeniu, będącym zwisającą żarówką rzucającą blade światło na spróchniałe krzesło z chłopięcą sylwetką. ‘Zwariowałaś?’, Darek przerwał moje tłumaczenia, których sama nie pamiętam, ‘Nie pozwolę Ci na to! Słyszysz? Nie takim kosztem!’. Z powagą odpowiedziałam mu ‘Na to już za późno…’ napotykając jego przerażony wzrok.

Czy to naprawdę była kontynuacja mojego wczorajszego snu? To musi być przypadek. Na pewno się nie powtórzy. Najgorsze, że wczorajsze uczucie dalej mnie prześladuje ze zwiększonym naciskiem.

{Tak więc w końcu się spotkaliśmy. Niedługo będę w stanie Cię zabrać ze sobą, ale zanim do tego dojdzie…}

Pamiętnik senny— „Ironia zdarzeń”…po raz trzeci!

Staliśmy pomiędzy żółtymi szafkami szkolnej szatni. Patrzyłam na jego plecy i zaciśnięte pięści, zagryzając wargi i udając, że mrugające nad naszymi głowami siwe światło nie niepokoi mnie. ‘Wiem, że chciałaś mi pomóc, ale…’, Darek wyglądał na smutnego, tak jakby wiedział, że nie damy rady ‘Po prostu trzymaj się blisko mnie. To nie twoja walka.’ Nie miałam zamiaru protestować. Moja odwaga z poprzedniego snu opuściła mnie wraz z nim. Szłam za Darkiem, skupiając się na jego szarawej koszulce. Schylił się podnosząc coś. Czy to był nóż? Wolnym krokiem kierowaliśmy się przed siebie, kiedy naszą drogę przeciął zamaskowany mężczyzna z uniesionymi pięściami. Darek rzucił się na niego ze znalezionym żelastwem, a ja odwróciłam się w kierunku przenikliwego krzyku dobiegającego tuż z nad mojej głowy. Zdążyłam zobaczyć postać mężczyzny o jasnej karnacji i rudawych włosach skaczącego na mnie z odrapanych szafek. Upadając bezgłośnie na ziemię, kontury mej wizji zaczęła pochłaniać czerń, a reszta obrazu rozmazywać i rozpadać na maleńkie kwadraciki. Kiedy wszystko zniknęło, czerwone serduszko ukazało się na środku, zamigało trzy razy, po czym rozpadło się w podobny sposób.

Znowu stałam na betonowej podłodze tej zatęchłej szatni, ale tym razem sama. Powoli zaczynałam rozumieć, na czym polegało nasze zadanie. Ruszyłam przed siebie, bacznie obserwując okolice. W miejscu mej śmierci znalazłam zardzewiały nóż. Podniosłam go i jak poparzona wybiegłam na poszukiwanie Darka. Błyskawicznie powstrzymał mnie kolejny krzyk, ponownie rozmazując mą wizję. ‘Piksele!’, dotarło do mnie, gdy rozbryzgało się drugie serduszko po dwukrotnym mignięciu.

Odrodziłam się w tym samym miejscu. Zaciskając powieki, przypominałam sobie propozycje nieznajomego z poprzedniego snu oraz moje własne słowa wypowiedziane po podejściu do Darka. Zaklinając swoją głupotę, wznowiłam chód. Ostrożnie zbliżając się do miejsca zgonu, podniosłam znane mi już narzędzie i zaczęłam nasłuchiwać kolejnych krzyków. Zgodnie z przypuszczaniami, zostałam zaatakowana przez bladego rudzielca. Pomimo strachu, wymachiwałam ręką, tnąc na oślep spadające na mnie ciało. Postać runęła na ziemię i rozmazując się, zniknęła w rozproszonych pikselach. Wiedziałam już, że to, czego szukam jest wyjściem z szatni. Rozważnie stawiałam każdy krok, by po wyjrzeniu zza zakrętu spostrzec kolejną figurę muskularnego, ciemnego mężczyzny w okularach przeciwsłonecznych. Przełknęłam ślinę i obmyślając plan ataku zajrzałam raz jeszcze, by zobaczyć pusty korytarz i nikły napis ‘Wyjście.’ Serce stanęło mi w gardle, gdy odwracając się postać spoglądała na mnie z odległości pół metra. Rzuciłam się na niego i dłuższą chwilę cięłam po jego ciemnym ubraniu. Nic. Nawet się nie ruszył. Spojrzałam w górę, by rozszyfrować jego intencje w spojrzeniu, ale okulary efektowanie je blokowały. Kolana ugięły się pode mną wraz z jego rosnącym uśmiechem i unoszącą się masywną ręką. Zderzając się z zimnym podłożem, rozmazujący się przede mną obraz zatrzymał się na zanikającym napisie. ‘Wyjście.’ Trzecie serduszko mignęło raz i wybuchło, rozsypując pikselowe cząstki po czarnym tle.

Spocona, wyrwałam się ze snu. Pamiętałam już dokładnie wszystkie szczegóły z wczorajszej propozycji. To była moja szansa by go uratować. On chciał zabrać Darka ze sobą, ale powiedział mi, że mogę go ocalić, jeśli podołam jego zadaniu; czymś w rodzaju gry, której wygranie ocaliłoby go, przywracając do „naszego świata.” Oczywiście był tam haczyk. Osoba znajdująca wyjście z szatni byłaby bezpieczna, ale jako, że propozycja była złożona mi, jedynie moja wygrana mogła ocalić naszą dwójkę. Jego wygrana mogła ocalić tylko jego, a moja przegrana miałaby posłużyć jako wymiana jego ciała na moje. Mogłam go wciąż uratować, oddając mu swoje życie, które, jak się dowiedziałam w pierwszym śnie, i tak miało być odebrane mi, a nie jemu. Co za straszny sen. Czuję jak tamto uczucie poszerza się we mnie. Ten wpis jest naprawdę długi, ale muszę czymś zając myśli. Boję się dzisiaj zasnąć.

{Przegrałaś. Ale muszę przyznać, że twa determinacja zaprowadziła Cię nieco dalej niż planowałem. Kiedy spotkamy się po raz kolejny, zostaniesz już mnie mną. Nie walcz ze snem. On i tak nadejdzie, a wraz z nim nadejdę i ja.}

**Znów ta ciemność… Ciężko w to uwierzyć, ale mój sen mimowolnie ciągnie się już czwartą noc. On tu jest… Głos z pierwszego snu… Czuję jego obecność, tak jak czułam czerń w swym ciele.***

-Czy… czy on jest bezpieczny?

-Uczciwie odzyskał swe życie.

-A więc jednak mu się dało! Gdzie on jest? Gdzie mogę go spo…

-…Ale Ty przegrałaś swoje.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje