Historia

Czyściciel

tenebris 5 10 lat temu 6 735 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Obudziłam się w środku nocy cała zlana zimnym potem. Rozejrzałam się wokół. Mój pokój. Kochany, bezpieczny pokój. Odetchnęłam z ulgą. Opadłam ciężko na łóżko i westchnęłam. Od paru nocy prześladuje mnie sen tak przerażający, że potem boję się gdziekolwiek chodzić sama.

Zawsze zaczyna się tak samo. Jestem na łące pełnej różnobarwnych kwiatów. Ciepłe słońce ogrzewa moją twarz, a lekki wiatr zabawnie porusza moimi długimi, czarnymi włosami. Trawa sięga mi nieco ponad kostki, a pod bosymi stopami czuję jej miękkie źdźbła. Po krótkiej chwili zauważam, że na łące znajduje się coś, co nie pasuje do tego sielskiego widoku. Mianowicie, w odległości mniej więcej trzydziestu metrów ode mnie, stoi stare, ogołocone z liści drzewo. Zdziwiona podchodzę do niego. Ziemia wokół drzewa jest usłana biało-szarym pyłem, a sama roślina wydaje się być spalona na węgiel.

"O co tu chodzi?" - myślę przypatrując się dokładnie obrazowi przede mną.

- To drzewo było samotne - słyszę głos za sobą. Obracam się i widzę... coś. Tak, "coś" jest najlepszym określeniem dla tego, co widziałam przed sobą. Było małe. Stało na czterech wygiętych kończynach, przypominających zbutwiałe kości. Jego skóra pokryta była pyłem, a gdzieniegdzie zauważyłam żarzące się iskry. Głowa stworzenia była niewielka, za to jego oczy... duże, pokryte bielmem gałki oczne przewiercały mnie wzrokiem. Zdawało mi się, że to coś zagląda w najdalsze zakątki mojej duszy. Zrobiłam dwa kroki w tył.

- S-samotne? - wyjąkałam.

- Było nieszczęśliwe. Musiałem położyć temu kres - odpowiedział stwór. Jego głos brzmiał, jakby  napił się kwasu. Charczał i cały czas zmieniał tonację.

- Czym ty jesteś? - zapytałam, tym razem odważniej.

- Jestem czyścicielem - odparł.

- Czyścicielem? - powtórzyłam zdziwiona.

- Czyścicielem dusz. Dusze samotne, niechciane i niekochane to dusze bezużyteczne. Zajmuję się nimi. Tym razem wypadł twój numer.

- Numer? Jaki numer?! O co ci chodzi?! - wrzasnęłam przerażona. Wtem, zdałam sobie sprawę, że za mną nie ma już drzewa. Cofając się, by być jak najdalej od tego potwora, natknęłam się plecami na lity kamień. Krajobraz wokół nie był już taki sam.Wszędzie unosił się gryzący w oczy dym. Wokół porozrzucane były suche, nierzadko nadpalone lub płonące kawałki drewna.

Potwór także uległ przemianie. Zamiast małego stworzenia, stało przede mną  około dwu metrowe monstrum. Było nadzwyczaj chude, a jego głowa nie była okrągła, lecz podłużna i owalna. Nachylił się do mnie i rzekł:

- Jesteś SAMA. Twoja dusza jest NIEPOTRZEBNA. Nikt cię nie chce - przytknął swoją podłużną dłoń do mojej szyi. - Nikomu nie jesteś potrzebna - druga dłoń powędrowała na drugą strona karku. - Więc przygotuj się na swój koniec.

W tym momencie zawsze się budzę. Niejednokrotnie zapłakana. To coś, czymkolwiek było, miało poniekąd rację... Moja mama umarła, kiedy byłam małą dziewczynką. Ojciec - alkoholik - oddał mnie do domu dziecka. Nikt z krewnych nie chciał mnie odnaleźć. Nie miałam żadnych przyjaciół.

Wtuliłam głowę w poduszkę i próbowałam zasnąć. "Daj spokój Jess, to tylko sen. Masz jutro pracę, musisz być wyspana" - motywowałam się w myślach. Jednak nic to nie dało. Po około dwudziestu minutach przewracania si,ę z boku na bok, wstałam i poszłam do kuchni, zrobić sobie ciepłego mleka na dobry sen. Wyjęłam karton z lodówki, nalałam płynu do garnuszka i wstawiłam na zapalony palnik. Odeszłam na chwilę od pieca, by załatwić swoje potrzeby w łazience. Nagle, poczułam, że coś się pali. "Moje mleko" - pomyślałam i pędem pobiegłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu piec był wyłączony, a w kuchni nie czuło się dymu. Wzruszyłam ramionami i z ciepłym mlekiem poszłam do sypialni. Dotknęłam klamki. Była gorąca. Otworzyłam drzwi i stanęłam w nich jak zaklęta. Mój pokój był cały w płomieniach, a gryzący dym wyleciał zza drzwi, zaczadzając cały korytarz.

- Już czas - usłyszałam chrypliwy głos. Wypuściłam kubek z rąk i zaczęłam uciekać. Wybiegłam z domu tylnymi drzwiami. Cały budynek stał w płomieniach. Chciałam biec, lecz ktoś chwycił mnie za ramiona. Długie, kościste palce oplotły mnie niczym węże.

- Puść! Błagam! - krzyczałam przez łzy.

- Nie ma wyjątków. Dusza niechciana, to dusza bezużyteczna - odpowiedział stwór.

- Dlaczego... dlaczego.. - szeptałam, gdy monstrum owinęło moja szyję swoimi rękami.

- Bo jesteś łatwym celem.

Zaczyna mi powoli brakować tchu. To już koniec. Pogodziłam się ze swoim losem. Zacisnęłam mocno powieki i...

Zimno. Tak przeraźliwie zimno. Otworzyłam oczy. Byłam w swoim ogrodzie, ubrana jedynie w koszulę nocną. Wokoło leżało mnóstwo białego śniegu. Trzęsąc się z zimna weszłam do domu. Wszystko wyglądało normalnie. Żadnego dymu, ognia... nic. Poszłam do łazienki, by wziąć zimny prysznic i ochłonąć.

Czy to wszystko było kolejnym snem? Tak realistycznym, potwornym koszmarem?

Kiedy spojrzałam w lustro, zamarłam. Wokół mojej szyi biegły długie ślady poparzeń, wyglądające tak, jakby ktoś zaciskał na niej ręce.

---------

Hej :) Jestem tu nowa, to moja pierwsza creepypasta (którą napisałam na sprawdzianie z polskiego xD) Proszę o szczere opinie.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

jeżeli patrzeć pod względem thrillera, to spoko, ale na horror, to ciut za mało napięcia :)
Odpowiedz
a czy tan potwor byl rudy ???
Odpowiedz
Charmander?
Odpowiedz
Napisane dobrze, ale nudno.
Odpowiedz
nie ma to jak creepypasta napisana na sprawdzianie z polskiego :3 pisz więcej takich past na sprawdzianach xD
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje