Historia

Adam

tryton 3 10 lat temu 946 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Swego czasu poznałem człowieka. Był on niski i kościsty, miał duże brązowe oczy i wystające czoło. Jego palce zawsze były bardzo czyste a skóra błyszczała jakby była nawoskowana bądź polakierowana. Miał on długie, lekko szarawe włosy, które wiązał starym rzemykiem. Miał na imię Adam i był lekarzem z zawodu. Jako chirurg cieszył się sporą popularnością wśród ludzi, jednak zrezygnował ze swojego powołania i postanowił spróbować swoich sił jako nauczyciel biologii w gimnazjum. Szło mu nieźle do czasu przykrego incydentu na wycieczce klasowej. Jako opiekun miał za zadanie pilnować dzieci by nie pogubiły się podczas zwiedzania i nie robiły niczego złego. Pech chciał, że podczas wyjazdu jedna z uczennic, odłączyła się od grupy i zabłądziła. Rzecz działa się w lesie, po godzinie 17 w zimę. Było tak ciemno że poszukiwania nie zdały się na wiele i dziewczyny nie znaleziono. Potem próbowała jeszcze policja, przeczesali las wzdłuż i wszerz, ale z takim samym rezultatem. Adam został oskarżony, co zniweczyło jego plany i zniszczyło karierę zawodową. Potem jak się okazało, był on pod wpływem silnych leków, które przepisał mu psychiatra i nie miał prawa pełnić żadnej funkcji w instytucji takiej jak szkoła.

Niedopatrzenie albo duża łapówka- obstawiam to drugie. Jako iż w tamtym okresie pracowałem jako weterynarz w podupadającej klinice, miałem dużo czasu ze względu na brak klientów i mogłem pozwolić sobie na to by trochę powęszyć i dowiedzieć się czegoś więcej o tej sprawie. Normalnie nie podejmuje się takich decyzji od tak, ale rutyna mojego dnia dobijała mnie tak iż zrobiłbym wszystko by się z niej wyrwać. Najpierw pojechałem do szpitala w którym kiedyś pracował Adam.

Znalazłem tylko jednego człowieka, który prawdopodobnie mógł go znać- był to podstarzały woźny zamiatający sale operacyjne. Stał on w rogu Sali przy jednym z łóżek szpitalnych. Był odwrócony plecami więc musiałem podejść bardzo blisko by mnie zauważył- nie znałem jego imienia, więc dotknąłem ręką jego ramienia i powiedziałem dzień dobry. Woźny powoli odwrócił głowę i zamarł- tak samo jak ja. Jego twarz była nienaturalnie wykrzywiona. Na początku pomyślałem, że to po prostu grymas- myliłem się. Jego Policzki były pokryte ropiejącymi bliznami po paznokciach, jedno oko było spuchnięte i przekrwione, drugie zakrywał stary opatrunek. Usta miał spękane do krwi a jego język… języka nie było wcale. Starzec wydał z siebie gardłowy pomruk po czym odepchną mnie w dzikim przerażeniu i uciekł w przeciwległy róg Sali. Skulił się tam i zaczął spazmatycznie łkać. Jak najszybciej wybiegłem z pomieszczenia i popędziłem w stronę wyjścia. Na zewnątrz upadłem na kolana i omal nie pozbyłem się śniadania.

Gdy już trochę się uspokoiłem, wsiadłem do auta i pojechałem w stronę mojego ulubionego miejsca- punktu widokowego. W kieszeni miałem swoje tabletki na ból głowy więc wziąłem dwie i skupiłem się na drodze. Gdy dojechałem na miejsce, byłem już spokojny i stwierdziłem że pójdę dłuższą drogą- przez las. W lesie było bardzo cicho. Żywica pachniała intensywnie a drzewa kołysały się usypiająco. Po drodze podziwiałem widoki i rozglądałem się myśląc o Adamie i dziwnym człowieku w szpitalu. Nagle coś przykuło moją uwagę- był to nienaturalnie duży pień pośrodku pustej polanki. Postanowiłem podejść i obejrzeć go z bliska. Rzeczywiście, nie myliłem się- na jago wierzchołku była sprytnie umieszczona klapa.

Otworzyłem ją i zszedłem do środka, licząc na szczęście i brak ludzi w środku. Cuchnęło tam niesamowicie- miejsce było przesiąknięte zapachem rozkładu ludzkiego ciała i krwi. Atmosfera była przytłaczająca- powietrze można było kroić nożem. Korytarz którym szedłem nie był szeroki i mieściła się tam tylko jedna osoba. Na jego końcu były drewniane drzwi. Otworzyłem je, i moim oczom ukazało się piekło. Wszystko było oświetlone czerwonymi lampami alarmowymi. Do ścian przywiązane bądź przybite były zwłoki różnych ludzi- mężczyzn, kobiet i dzieci w różnym wieku. Podłoga cała była we krwi i wnętrznościach. Jeden człowiek miał dziurę w klatce piersiowej, w której zdążyły zalęgnąć się robaki. Do sufitu przybity był na wpół przetrawiony przez jakieś dziwne, duże zwierzę- mężczyzna. Po lewej stronie w kajdanach uwięziony był przytomny człowiek z przypalonymi kikutami nóg. Gdy usłyszał, że wszedłem owiną się łańcuchem i próbował udusić. Podbiegłem do niego i powiedziałem: wszystko będzie dobrze, nie martw się, będzie dobrze. Nie mógł on jednak usłyszeć tego co mówiłem, ponieważ zamiast uszu, miał dwie duże, sczerniałe rany.

Przerażony udałem się w stronę drugiego pomieszczenia. Gdy do niego wszedłem poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się w lewą stronę i spojrzałem na dziwny, obramowany w drewno portal. Stał tam człowiek. Jego duże brązowe oczy wpatrywały się we mnie, jego lśniąca skóra była napięta, a nieskazitelne palce zaciśnięte były w pięści. Otworzył usta i powiedział:

-Witaj Adamie

-Chyba ja powinienem to powiedzieć- wyjąkałem przerażony

-Nie, nie- powiedział cichym, spokojnym głosem- Obaj powinniśmy to powiedzieć- wrzasnął

-NIE- odkrzyknąłem- NIE POWINNIŚMY

-Ależ tak, wiesz o tym bardzo dobrze, ile czasu minęło odkąd wziąłeś proszki na ból głowy? Ile?

-Proszę, zostaw mnie w spokoju- wyjąkałem- proszę

-Przykro mi Adamie, ale wiesz, że nie mogę- muszę to robić, tak samo jak ty

-Nie musisz- rozpłakałem się- ja też nie muszę, żaden z nas nie musi

-Weź się w garść żałosna kreaturo, kim jesteś beze mnie- nikim- gdyby nie mój talent nie było by nas tutaj- nie waż się brać tych pigułek, chyba że nie chcesz mieć palców- warknął

Adam wydał z siebie gardłowy wrzask- upadł na ziemię i wypluł krew, razem z opuszkami i paznokciami. Zaczął wić się na ziemi i wrzeszczeć. Posoka szybko wsiąkała w rękawy koszuli i podłogę. Po kilku minutach spazmy ustały. Podniosłem się z ziemi i otrzepałem. Schowałem pokiereszowaną dłoń do kieszeni i spojrzałem w lustro. Moja błyszcząca skóra rozluźniła się, oczy były skupione a palce zdrowej dłoni były tylko leciutko zabrudzone. Uśmiechnąłem się do siebie w lustrze, po czym powiedziałem:

-Witaj Adam, wybuchając szaleńczym śmiechem.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Wut? Nie no ja się zgubiłam.....
Odpowiedz
Uoooo <3
Odpowiedz
Mindfuck XD
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje