Historia
Jake Evans, rozmowa z policją
Poniższy tekst to zapis autentycznego nagrania rozmowy Jake'a Evansa z dyspozytorem policji. Ten siedemnastolatek zamordował swoją matkę i siostrę po czym zadzwonił na numer alarmowy (zobacz jego zdjęcie:
http://straszne-historie.pl/data/images/1eecaca42f6fd4ef02f10f91b2931c1c.jpg ). Tak potoczyła się rozmowa:
Policja: Centrala telefonu alarmowego hrabstwa Parker. Jakie jest pańskie zgłoszenie?
Jake Evans: Hm… w moim domu.
Policja: Jakie jest zgłoszenie, co się stało?
Evans: Hm… właśnie zabiłem moją mamę i siostrę.
Policja: Co? Jak to zrobiłeś?
Evans: Hm, zastrzeliłem je przy użyciu rewolwera, kaliber .22.
Policja: Jesteś pewien, że nie żyją?
Evans: Są martwi.
Policja: Dobrze, chciałabym abyś pozostał na linii. Odpowiada ci to?
Evans: Tak, w porządku. Pistolet jest na blacie w kuchni.
Policja: Czy zażywałeś jakieś leki?
Evans: Hm, nie. Chodzę do alergologa. Biorę leki na alergię. Biorę tylko Zyrtec, Advil i pseudoefedrynę, nic innego.
Policja: Czy istnieje powód dla którego tak mocno zdenerwowałeś się na swoją matkę i siostrę?
Evans: Nie wiem. To jest dziwne. Nie byłem tak naprawdę zły na nie. To po prostu się stało. Planowałem, hm, morderstwo od jakiegoś czasu.
Policja: Zabicie ich czy po prostu kogokolwiek?
Evans: Raczej kogokolwiek.
Policja: Dlaczego?
Evans: Nie wiem. Niezbyt lubię ludzi. Ich nastawienie… Myślę, że to wszystko, tak jakby, przez emocje. Ludzie obrażają się wzajemnie i inne takie. Nie wiem. Może to samolubne, ale czułem, że dusiłem się w mojej rodzinie. Nie wiem. Myślę, że jestem… zły. Nieważne. Przepraszam.
Policja: Czy twoja mama i siostra są w swoich łóżkach?
Evans: Nie wiem. To chyba zrujnuje moją przyszłość. Powiedziałem siostrze, że mama ją woła. Była w swoim pokoju, wyszła z niego I wtedy do niej strzeliłem. Spadła ze schodów, strzeliłem ponownie. Zszedłem na dół I strzeliłem do mojej matki – trzy albo cztery razy. Nigdy tego nie zapomnę. Moja siostra pojawiła się na dole, wrzeszczała, a ja powtarzałem jej, że przepraszam, ale musi się nie ruszać – chciałem żeby to wszystko się już skończyło. Ona ciągle panikowała, ale w końcu upadła. Wtedy strzeliłem jej w głowę – trzy lub cztery razy.
Policja: Jesteś w kuchni?
Evans: Tak.
Policja: Gdzie jest twój ojciec?
Evans: Poza miastem, w Waszyngtonie. A tak na przyszłość – nie chcę widzieć się z żadnymi członkami mojej rodziny – wiesz, jakieś odwiedzimy czy coś w tym stylu. Nie chcę żadnych odwiedzin.
Policja: Nie masz zamiaru zrobić sobie krzywdy, prawda?
Evans: Tak dla twojej wiadomości, nienawidzę tego uczucia zabicia człowieka. (wzechnięcie). Będę ostro popieprzony przez to wszystko.
Policja: Weź głęboki oddech, policjanci już jadą do ciebie i pomogą ci. Pamiętaj – mamy zamiar ci pomóc, a nie zrobić krzywdę.
Evans: Zrozumiałbym, jeśli byście chcieli…
Policja: Nie! Jesteśmy od tego, żeby ci pomóc. Wszyscy myślą, że chcemy zrobić im coś złego, ale my jesteśmy od tego, żeby pomagać ludziom i pomożemy i tobie. Rozumiesz to?
Evans: Tak.
Policja: Czy twoja posesja ma bramę? Jest tam jakaś brama?
Evans: Tak. Podać hasło? (podaje hasło)
Policja: Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Funkcjonariusze będą na miejscu już wkrótce. Możesz włączyć światła przed domem?
Evans: Włączyłem. (pauza) Myślę o mojej siostrze. Miała 15 lat.
Policja: Jak dawno się to stało? (strzelanina)
Evans: Około, hm, 30 minut temu (ciężko oddycha)
Policja: Wszystko będzie dobrze!
Evans: Naprawdę martwię się o koszmary i inne takie. Są na to jakieś lekarstwa?
Policja: Myślę, że są. Nie wiem, nie jestem lekarzem… ale jestem pewna, że twoja rodzina dostanie niezbędne im wsparcie.
Evans: Nie chcę wyjść na jakiegoś mięczaka czy coś, ale, wow, nigdy nie zrobiłem niczego brutalnego w moim całym życiu.
Policja: Nie brzmisz jak brutalny człowiek. Ale zapewnimy ci pomoc. Medyczną i psychologiczną. Zapewnimy ci to, nie martw się tym teraz. Weź głęboki oddech, wszystko jest w porządku. Wdychaj powietrze nosem, wydychaj ustami, żeby nie doszło do hiperwentylacji, dobrze?
Evans: (odgłosy oddychania)
Policja: Świetnie, wydajesz się być bardziej spokojnym.
Evans: Nie chciałem sprawić im bólu, dlatego użyłem pistoletu, ale to wszystko poszło źle!
Policja: Funkcjonariusze są już prawie na miejscu. Czy będziesz chciał wyjść samodzielnie z domu?
Evans: Hm, tak. Zapomniałem powiedzieć wcześniej – pistolet leży na blacie. Jest naładowany.
Policja: Ok, to dobrze. Nie rozłączaj się dopóki nie będziesz musiał wyjść. Czy rozmawiasz przez telefon stacjonarny? Czy jest on bezprzewodowy?
Evans: Tak.
Policja: Proszę żebyś wyszedł na zewnątrz. Pozostań widoczny, idź tak, żeby nie zasłaniały cię meble. Kiedy otworzysz drzwi trzymaj ręce w górze i idź bardzo powoli na zewnątrz. Trzymaj ręce tak, żeby było je widać, dobrze, skarbie? Porozmawiamy później!
Evans: Dziękuję (odłożył telefon).
Policja: Nie ma za co…
Tłumaczenie: scaryguy dla http://starszne-historie.pl
Komentarze