Historia
Ktoś
Poduszka była jeszcze wgnieciona i ciepła, podobnie jak wieczór tego umierającego letniego dnia. Był na tyle ciepły, że lokatorzy owego lokum postanowili otworzyć okno, nie przejmując się wcale wlatującymi do wewnątrz komarami wabionymi przez światło. Z resztą, było im kompletnie obojętne co wlatuje i wylatuje z ich pokoju. Spleceni w namiętnym pocałunku kochankowie byli teraz zajęci tylko i wyłącznie sobą, nie zwracając kompletnie uwagi na skaczący po ich ścianie teatr cieni.
Kochając się byli zamknięci w małej kopule, stwarzając swój mały wszechświat, którego byli zarówno punktem zapalnym, jak i czarną dziurą. Pomału namiętność oraz czas wchłaniały tę kopułę do momentu, gdy pozostała tylko cienka błona. Aż w końcu pękła.
Zmęczeni i szczęśliwi legli obok siebie, jednakże świadomość zbliżającego się nieuchronnie kolejnego dnia pracy natchnęła ich do wysunięcia pomysłu o położeniu się spać. Narzeczona stwierdziła, że pójdzie jeszcze się napić. Narzeczony obrócił się twarzą do ściany, wsłuchując się w nierówne trzeszczenie podłogi. Po chwili usłyszał pstryknięcie kontaktu. W pokoju zapanowała ciemność.
Gdy umysł zasnuł się mgłą, opadający w ramiona snu mężczyzna usłyszał skrzypienie paneli w sypialni. W następnym momencie poczuł wtłoczenie zimnego powietrza spowodowanego podniesieniem kołdry i proszę, jego ukochana wtulała się w jego plecy. Czuł na policzku drapanie lekko przydługimi paznokciami.
Nagle usłyszał kroki w korytarzu. Będąc jeszcze obezwładniony snem lekko się zdziwił, po chwili pomyślał, że to włamywacz. Jednakże zanim zdążył cokolwiek zrobić:
- Kochanie, przynieść ci wody?- usłyszał z kuchni pytanie narzeczonej.
Lekko przydługie paznokcie drapały go nadal równomiernie, a ciepły oddech zbliżał się do jego ucha.
Komentarze