Historia
Tragedia Na Przełęczy Diałtowa
Historia w 100 procentach prawdziwa.
25 stycznia wieczorem ekspedycja dotarła pociągiem do miasta Iwdiel w obwodzie swierdłowskim. Następnego dnia ciężarówka zabrała studentów do miejscowości Wiżaj - najdalej wysuniętej na północ zamieszkanej osady w tym rejonie. Po przenocowaniu, 27 stycznia wyprawa wyruszyła w stronę góry Otorten. Następnego dnia Jurij Judin zachorował i musiał zawrócić do Wiżaju, podczas gdy reszta kontynuowała wyprawę[3]; jak się wkrótce okazało, Judin był jedynym członkiem wyprawy, który pozostał przy życiu.
31 stycznia ekspedycja, maszerując wzdłuż rzeki, dotarła na krawędź piętra wysokogórskiego. Członkowie wyprawy zbudowali mały schron, gdzie pozostawili zapasy żywności na drogę powrotną, po czym kontynuowali podróż. Wieczorem 1 lutego dotarli na zbocze góry Cholat Sjakl. Pierwotnie wyprawa planowała ominąć tę górę i przejść przez położoną nieopodal przełęcz; jednak z uwagi na pogarszającą się pogodę, zboczyli z kursu i znaleźli się na zboczu góry, gdzie postanowili rozbić obóz i przeczekać złe warunki atmosferyczne. Cholat Sjakl w języku miejscowego ludu Mansów oznacza dosłownie "Górę Umarłych"; nazwa ta miała się okazać bardzo ponurą przepowiednią.
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Diatłow po powrocie z góry Otorten miał wysłać znajomym telegram z zawiadomieniem o sukcesie wyprawy; według planu ekspedycji, mieli powrócić do Wiżaju najdalej 12 lutego. Gdy do 20 lutego nie doczekano się żadnych wieści, Politechnika na żądanie rodzin uczestników wyprawy wysłała pod górę Otorten ekspedycję ratunkową.
26 lutego ekspedycja natrafiła na namiot wyprawy Diatłowa. Był poważnie uszkodzony, jego powierzchnia rozcięta - jak potem ustalono - od wewnątrz; od namiotu prowadziły ślady stóp, kierujące się w stronę przeciwnego brzegu przełęczy i odległych o mniej więcej półtora kilometra sosen na krawędzi lasu, jednak po 500 metrach ślady te zniknęły pod śniegiem.
Gdy ratownicy dotarli do sosen, odnaleźli pod nimi szczątki małego ogniska oraz zwłoki Krywoniszenki i Doroszenki, bose i ubrane jedynie w bieliznę. Podczas drogi powrotnej do namiotu odnaleziono w śniegu kolejno ciała Diatłowa (300 m od sosen), Słobodina (480 m) i Kołmogorowej (630 m); pozy, w jakich ich znaleziono, wskazywały, że próbowali oni powrócić do namiotu. Badania ciał wskazały, że wszystkie pięć osób zmarło z powodu hipotermii - zamarzło na śmierć. Jedna z osób miała lekko pękniętą czaszkę, jednak zdaniem anatomopatologów nie było to obrażenie zagrażające życiu.
Uszkodzony namiot znaleziony przez ekipę ratowniczą
Po długich poszukiwaniach, 4 maja w położonym nieopodal jarze odnaleziono pod warstwą śniegu cztery pozostałe ciała. W tym przypadku zwłoki miały poważne obrażenia: Thibeaux-Brignolle miał strzaskaną czaszkę, zaś Zołotarew i Dubinina zmiażdżone klatki piersiowe (jak opisali patomorfolodzy, obrażenia przypominały te odnoszone podczas wypadków drogowych); dodatkowo brakowało języka i części twarzy Dubininy.
Ślady wskazywały, że członkowie ekspedycji byli zmuszeni nagle opuścić namiot; pomimo że temperatura tamtej nocy wynosiła między -15 a -18 st.Celsjusza, część z nich była częściowo rozebrana, niektórzy byli boso bądź mieli założony tylko jeden but. W maju 1959 śledztwo w sprawie dramatu na przełęczy umorzono; według ustaleń organów śledczych, w tym czasie w rejonie przełęczy nie stwierdzono przebywania nikogo innego poza członkami ekspedycji. Według oficjalnej wersji, przyczyną śmierci członków wyprawy było "działanie nieznanej siły".
Wokół tragedii na przełęczy Diatłowa narosło wiele hipotez i teorii spiskowych. Członkowie rodzin ofiar założyli specjalną fundację, której celem jest ustalenie prawdy o tragicznych wydarzeniach w nocy 2 lutego 1959.
Udało się ustalić w przybliżeniu chronologię zdarzeń. Nad ranem 2 lutego 1959 grupa wędrowców nagle, w pośpiechu opuściła namiot; zamiast rozwiązać go, przecięła jego bok. Studenci i przewodnik - część z nich ubrana, część w strojach mniej lub bardziej niekompletnych - dotarła do rosnącej około 1.5 km od namiotu wielkiej sosny, na krawędzi lasu, nieco poniżej namiotu. Pozostali tam przez około dwie godziny, rozpalając ognisko; kompletnie ubrani wędrowcy pożyczyli niektóre części garderoby niekompletnie ubranym. Połamane gałęzie wskazywały, że studenci wspinali się na sosnę, prawdopodobnie by zobaczyć, co dzieje się z porzuconym namiotem; być może, lekkie pęknięcie czaszki jednego z nich było spowodowane upadkiem.
Gdy Kriwoniszenko i Doroszenko zmarli z wyziębienia, Diatłow, Kołmogorowa i Słobodin podjęli próbę dotarcia do namiotu; cała trójka zamarzła po drodze. Pozostali, po zabraniu umarłym niezbędnych części odzieży (Dubinina miała stopy owinięte spodniami Kriwoniszenki), zdecydowali się skryć głębiej w lesie, gdzie, błądząc w mroku, wpadli do jaru. Thibeaux-Brignolle zginął od razu; wkrótce po nim na skutek wychłodzenia i odniesionych obrażeń zmarła Dubinina. Zołotarew, by ogrzać się, zabrał jej kurtkę; wkrótce jednak podzielił jej los. Niedługo potem z wyziębienia zmarł Kolewatow.
Nie udało się ustalić, dlaczego grupa doświadczonych i niejednokrotnie już podróżujących w podobnych warunkach wspinaczy nagle opuściła namiot i dlaczego przez mniej więcej dwie godziny nie odważyła się do niego powrócić.
Komentarze