Historia

Radio

tosiewydarzylonaprawde 0 10 lat temu 1 372 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Od dziecka chciałem mieć radio – brzmi to dziwnie, prawda? Ale po prostu wolałem słuchać radia i wyobrażać wszystko sobie, niż oglądać telewizor i, że tak powiem; mieć podane wszystko na tacy. W wieku siedmiu lat moje marzenie się spełniło i dostałem od babci piękne radio. Niestety, nic nie trwa wiecznie i gdy pewnego dnia wróciłem z wykładów, nie mogłem włączyć swego radyjka. Postanowiłem, iż nazajutrz wybiorę się na rynek i tam coś zakupię; tak też zrobiłem.

Szedłem czerwonym chodnikiem, patrząc się na sklepy, lecz nie zobaczyłem nic prócz cukierni, restauracji i sklepów z ubraniami. Wtedy z zamyślenia wyrwał mnie szorstki głos.

- Poszukujesz radia? – usłyszałem i momentalnie się odwróciłem. Wtedy ujrzałem łysego mężczyznę z zasłoniętym lewym okiem. Nie wyglądał na atrakcyjnego mężczyznę, lecz miał stoisko właśnie z radiami.

- Tak – odpowiedziałem, unosząc brew. Podszedłem do skromnego stoiska, szurając butami.

- Polecam Ci te – wskazał na czarne i ładne radio. Naprawdę pięknie się prezentowało – kosztuje sto złoty – uśmiechnął się, ukazując żółte zęby.

Zastanowiłem się przez chwilę…radio jest świetne, więc czemu nie?

- Dobrze – odpowiedziałem po chwili namysłu i wyjąłem z portfela stówkę – proszę. – Wziąłem radio do ręki i odpowiedziałem do widzenia, ciesząc się z zakupu.

*

Gdy wróciłem do domu, byłem wykończony i dodatkowo musiałem napisać notatkę o biotechnologii żywności. Zasnąłem na kanapie i nie miałem okazji włączyć radia.

NASTĘPNY DZIEŃ

Wróciłem z wykładów i szybko zjadłem obiad, po czym usiadłem w swoim pokoju i spojrzałem się na radio. Jedyne co mnie zdziwiło to to, iż nie miało ono wygrawerowanej w jakimś miejscu firmy, która go sprodukowała. Ale i tak podłączyłem go do gniazdka, po czym włączyłem odpowiedni przycisk.

„Witajcie w RMF…”, usłyszałem głos spikera, a potem szum. Zacząłem ruszać nadajnikiem, lecz ciągle słyszałem szum. Niezadowolony przełączyłem na inny „kanał”, lecz także usłyszałem szum. Tylko końcowy działał normalnie.

„Witajcie w audycji śmierci”, usłyszałem chrapliwy głos, taki sam jaki miał sprzedający mi te radio.

- Dziwne – powiedziałem, a w dodatku ta nazwa. Ale nie wyłączyłem radia. Ciekawość wygrała.

„Wiem, że tego słuchasz, Piotrek”, powiedział mężczyzna prowadzący audycje.

- Skąd znasz moje imię… - szepnąłem. Ach, no tak. Przecież jest tyle Piotrków na świecie i zapewne mówił on to do swojego kolegi.

„Mówię to do Ciebie, Piotrku Adamowski z ulicy Kwiatowej 2”, zachichotał mężczyzna. Teraz się przeraziłem…skąd wie, jak mam na nazwisko i gdzie mieszkam? To chyba wariat.

„I nie próbuj tego wyłączyć, bo nawet Ci się nie uda. Teraz będziesz słuchał mojej audycji, ciągle. Jesteś moim niewolnikiem, rzec można”, zaśmiał się facet. Moje serce przyśpieszyło; próbowałem wyłączyć radio, ale mi się nie udało.

„Mówiłem, że Ci się nie uda”, mężczyzna ponownie zachichotał. Przełknąłem ślinę.

„Na dziś to koniec audycji Śmierci”, ów osobnik płci brzydkiej zakończył swoją audycję, a ja jak najszybciej wyłączyłem radio. Bałem się…a w dodatku ta nazwa nie była zbyt zachęcająca. Już miałem zadzwonić na policję, ale odłożyłem w końcu telefon…bo skoro mężczyzna wie, gdzie mieszkam i jak się nazywa, to też wie, do kogo i kiedy dzwonię, więc zapewne przybyłby tu wcześniej niż policja. Postanowiłem, iż napiszę dalsze notatki i obmyślę strategię, by pozbyć się tego świra. Podpalić radio albo coś z nim zrobić? Nie, gdyż ten wariat zna moje miejsce zamieszkania i by tu przyjechał. Ale muszę coś zrobić...a jeśli on mnie śledzi? Ech, gdybym mógł cofnąć czas i nie kupiłbym tego popieprzonego radia.

NASTĘPNY DZIEŃ

Gdy tylko wyszedłem z domu, poczułem, że jestem obserwowany. I to nie była raczej moja wyobraźnia i bałem się iść na przystanek autobusowy, gdzie nikogo nie było, więc zadzwoniłem po taksówkę.

Gdy siedziałem na wykładach, od niechcenia spojrzałem się w okno. To co zobaczyłem, przeraziło mnie.. Ujrzałem tego wariata – sprzedawcę, który siedział uśmiechnięty na ławce. Omal nie krzyknąłem.

GODZINA PÓŹNIEJ

I znowu nie pojechałem autobusem, tylko taksówką, a gdy wszedłem do domu, zasłoniłem wszystkie okna. Przerażony włączyłem radio…musiałem. Bo co by zrobił ten wariat, który podglądał mnie na wykładach?

„Cieszę się, że włączyłeś radio, Piotrze. Muszę Ci coś wyjaśnił”, usłyszałem chrapliwy głos. Gdybym mógł spalił te cholerne radio.

„Nazwałem to audycją Śmierci, gdyż osoba, która mnie słucha, prędzej czy później musi umrzeć”, sprzedawca zachichotał. Moje serce zabiło mocniej i zacisnąłem palce na komórce. Dzwonić na policję?

„I uwierz, że mieszkam bardzo blisko Ciebie – tak chciał pech”, mężczyzna wybuchnął śmiechem. Od razu upuściłem telefon. Kto może mi pomóc? Sąsiad? Nie. Mieszkam w domu, a nie bloku i sąsiad jest ode mnie bardzo oddalony. A naprzeciw mam tylko zamknięty sklep.

„Do zobaczenia, Piotrze”, audycja się zakończyła, a ja szybko wyłączyłem radio. Cały drżałem, byłem zmęczony, a ból głowy mi ją rozrywał. Położę się spać. I może obudzę się w niebie lub piekle.

POTEM (ZMIANA NARRACJI NA WYGODNIEJSZĄ)

Piotr momentalnie się obudził, gdy usłyszał szelest. Od razu wstał z łóżka i zapalił światło. Jego pies wpakował się w gazetki i zaczął się w nie wycierać.

- Rudolf. Jaka ulga – odsapnął Piotrek, widząc swojego pinczera, tarzającego się w gazetkach. Ale to jednak go do końca nie uspokoiło. Spojrzał się na zegarek; wskazówki wskazywały dwunastą w nocy.

- Tak długo spałem? – zacisnął usta i wiedział, że jest obserwowany. Podniósł rolety i spojrzał się instynktownie przez okno. Sprzedawca stał koło płotu…

- Na co on czeka? – Piotrek szybko zasłonił rolety z powrotem i teraz już wiedział…musi zadzwonić na policję. Wziął szybko telefon i wykręcił numer na policję. Gdy spojrzał się znów przez okno, mężczyzny nie było, a brama do jego domu była otwarta. Drzwi do garażu także…przełknął ślinę i jak najszybciej zabarykadował drzwi, przedmiotami, które nie były zbyt ciężkie.

Usłyszał skrzypnięcie schodów. Zgasił światło w pokoju i przytrzymał psa, by nie szeleścił.

- Piotrek, kochany! – usłyszał – wiem, że jesteś w pokoju – mężczyzna próbował otworzyć drzwi.

- Odejdź! – krzyknął, nie wytrzymując. Odpowiedział mu głos piły.

„Zapomniałem zamknąć tego garażu!”, przełknął ślinę. Pies zaczął szczekać, a on nie wiedział co robić. Żałował, że jego pokój jest na pierwszym piętrze. Mężczyzna był coraz bliżej…Piotrek spojrzał się na długą linę na biurku i od razu ją wziął. Otworzył okno i przymocował linę do parapetu, po czym spojrzał się na swojego pinczera…

- Przepraszam – szepnął i zjechał po grubej linii.

- Widzę Cię! – usłyszał i jak najszybciej wybiegł z terenu jego domu, przebiegając przez ulicę. Odwrócił się, mężczyzna biegł za nim, trzymając w ręce piłę.

Piotrek przyśpieszył, ale po chwili dopadł go okropny ból. Nie mógł się ruszać.

- Halo? – powiedział, słysząc szelest. Trzymał się za brzuch. Po chwili ponownie usłyszał szelest. Odwrócił się, powoli idąc. Ból się nasilał, a po chwili Piotrek usłyszał hałas piły. Chciał biec, ale było za późno. Został poćwiartowany na kawałki.

Następnego dnia, sąsiadka zadzwoniła po policję, zawiadamiając, iż znalazła poćwiartowane zwłoki mężczyzny. Policja miała spory problem z dowiedzeniem się, kogo to zwłoki, lecz później doszli do prawdy, a psychopaty nie udało się złapać.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje