Historia
Straszna Zagadka 1#
Pani Anna była samotną kobietą w średnim wieku, szanowaną mieszkanką małego miasteczka niedaleko Poznania. Należała ona do kółka gospodyń domowych, udzielała się charytatywnie, pomagała w sierocińcu. Miała pracę, która była jej pasją. Zawsze chciała pracować w aptece, a jej marzenie spełniło się kilkadziesiąt lat temu. Zdążyła w tym czasie pomóc wielu ludziom, doradzić im, nawet jeżeli nie byli wcześniej u lekarza. Wszyscy podziwiali ją, zazdrościli dobrego życia.
Gdy zapadał zmierzch, Anna kończyła spotkanie z przyjaciółkami. Wszystkie panie niechętnie się żegnały, ale jednakże była najwyższa pora, aby powrócić do swych mieszkań. Wyżej wspomniana pani udała się powolnym krokiem w stronę domu, patrząc na ciemne chmury przysłaniające gwiazdy i delektując się chwilą, gdy pierwsze, delikatne krople deszczu spływały po jej twarzy.
Na drugi dzień jedna z koleżanek zauważyła, że Ania zapomniała torebki. Zadzwoniła do niej, ale nie odbierała, co było niepokojącą nowością. Stłumiła w sobie panikę, aczkolwiek była osobą, która łatwo w nią wpadała. Postanowiła więc pójść osobiście do przyjaciółki. Zapukała do drzwi, zadzwoniła, po czym, nie otrzymawszy odpowiedzi nie mogła powstrzymać samej siebie od zrobienia czegoś pochopnie. Zadzwoniła więc na policję. Funkcjonariusze przyjęli zgłoszenie i czym prędzej przyjechali. Jako że rzadko cokolwiek mają do roboty w tym mieście, zajęli się tym na poważnie. Spokojnie przesłuchali Kasię, po czym zawonili do wszystkich możliwych osób, u których mogła być Anna, lub którzy mogli wiedzieć, gdzie się znajduje. Bez skutku. Postanowili więc zapukać jeszcze raz, a gdy jeden z mundurowych odruchowo nacisnął na klamkę, okazało się, że drzwi są otwarte. Bez wahania cała gromada wtargnęła do domu poszukiwanej. Przeszukali cały parter, na którym nie znaleźli nic nadzwyczajnego. Udali się więc na piętro. Krok po kroku chodzili po różnych pokojach posiadłości. Policjanci szukali właśnie jakichkolwiek śladów na balkonie, gdy usłyszeli straszliwy, przeraźliwy krzyk. To Kasia, która po otworzeniu drzwi sypialni i wydaniu z siebie tego mrożącego krew w żyłach krzyku, zemdlała. W całym pomieszczeniu czuć było zapach gorzkich migdałów, a na krześle leżała Ania z kieliszkiem w ręku. Na stole obok stała butelka z winem, owinięta w fioletową wstążkę. Jak później ustalono, był tam nie tylko wytrawny trunek, ale także silna trucizna - cyjanek potasu, który wydzielał właśnie ten zapach, który opanował sypialnię. Nie było wątpliwości, co było przyczyną śmierci, ale nie było wiadomo, kto był odpowiedzialny za śmierć kobiety. Podejrzewano różne osoby - przyjaciółki, znajomych, byłego partnera, który ją zostawił kilka lat temu. Przesłuchano kogo można było, ale śledztwo stanęło w miejscu. Tajemniczy truciciel nadal był na wolności.
Piszcie w komentarzach, co jest drugim dnem tej opowieści :)
Komentarze