Historia

Papierosy (Tylko Dla Mocnych)

venomous 0 10 lat temu 1 569 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Jestem tutaj, by przekazać wam coś, co sprawiło, że moje życie jest od teraz jednym wielkim koszmarem. Wierzcie mi lub nie, lecz ta sytuacja należała do najbardziej frustrujących w moim życiu. Niewiele zdarzeń z mojego życia mogę do tego porównać. Nadal idąc samotnie po ulicach miasta widzę jego cień, który podąża chwiejnym krokiem za mną. Widzę i czuję jego obecność. Nigdy nie byłem tak osaczony...

Może lepiej się przedstawię. Jestem Filip i sądzę, iż każdy postrzega mnie jako zwyczajnego chłopaka ze zwyczajnym życiem szkolnym. Wszyscy nawet nie wiedzą w jakim są błędzie. A na pewno Ci, którzy są z poza mojej szkoły, bo to właśnie tam doznałem uszczerbku na zdrowiu psychicznym, tam przeżyłem ten horror.

To było jakże pięknego dnia. Zaczynał się, nieśmiało pozbywając się spowijającej go porannej mgły. Szedłem do szkoły na pierwszą lekcyjną. Stawiając me kroki, ciężko stąpając po kostce brukowej, poczułem, że jestem obserwowany. Przystanąłem na chwilę i rozejrzałem się dookoła. Ujrzałem w oddali ciemną posturę człowieka, który przedziwnie się poruszał. Przystępując z nogi na nogę, ten człowiek wykonywał piruety, miałem wrażenie, że zaraz się przewróci. Gdy spojrzałem raz jeszcze w tamto miejsce, nie było go tam. Niewiele się tym przejąłem, zacząłem ponownie przebierać nogami, nie chciałem się dzisiaj spóźnić na lekcje.

Wchodząc do sali, usiadłem zdyszany w ławce. Na szczęście się wtedy nie spóźniłem, wtedy byłby niezły kwas. Mniejsza z tym, lekcja zeszła bardzo szybko. To wtedy, pod jej koniec zaczęły się dziać niepokojące rzeczy. Żałuję, że wtedy wyjrzałem przez okno. Mgła nadal wisiała w powietrzu. Była siwa, mogłem przez nią widzieć co najdalej dwadzieścia metrów w przód. Na moim boisku szkolnym stał ten sam człowiek, którego spotkałem wcześniej. Kołysał się idąć w stronę wejścia do mojej szkoły. Przeszedł mnie dreszcz, poczułem się niepewnie. Wtem dzwonek nagle zadzwonił, budząc gimnazjalnych śpiochów. Wyszedłem z sali i podszedłem pod drugą salę razem z moimi dwoma szkolnymi kolegami. Przystanęliśmy pod białymi drzwiami z numerem "13" i wtedy usłyszeliśmy głośny pisk, odezwał się nasz radio-węzeł. Ze zdziwieniem czekaliśmy na komunikat, lecz ten nawet nie nadszedł. Słyszeliśmy tylko ciszę przerywaną co chwilę kobiecymi krzykami. Czułem się coraz bardziej źle. Usłyszeliśmy przedziwny, nieprzyjemny dla ucha głos, który teraz niewyraźnie mówił, tak, jakby osoba, która wypowiadała te wszystkie słowa była nietrzeźwa.

"Przyjde yyy.. i po was..." - usłyszeliśmy.

Ogromny huk przeszedł przez całą szkołę. Pobiegliśmy więc do sekretariatu, koło którego znajdowała się "siedziba radio-węzła" jak to my mówiliśmy. Drzwi pokoju dyrektorki były uchylone. Spojrzeliśmy po sobie i ujrzeliśmy ten okropny widok. Wszędzie porozrzucane śmieci, nad którymi unosiły się muchy. Na biurku były ślady krwi, tak jakby ktoś spadł na twarde drewno twarzą. Dookoła biurka rozlana krew oraz jej plamy na parkiecie, sprawiały, że wróżyliśmy ofierze tego bardzo źle. Nie myliliśmy się, gdyż za biurkiem leżała nasza dyrektorka szkoły. Była pokryta śladami krwi, jej powyrywane włosy leżały na około jej głowy. W pokoju unosił się okropny smród, który wydzielała warstwa żółtego nalotu na jej otworzonych w agonii ustach. Na ścianie widniał napis zrobiony odchodami, tak, jakby ktoś zamoczył w nich dwa palce i pisał. Napis był nieco krzywy, lecz wyraźny. Mówił:

"Yyyyy... Gdzie są moje papierozy?!"

Przerażeni uciekliśmy, zostawiając już dyrektorkę. Po drodze zderzyliśmy się z naszym nauczycielem od wychowania fizycznego. Wyglądał jak pedofil, dlatego go tak nazywamy. Poprowadził nas on w możliwe bezpieczne miejsce, miało ono przecież zabezpieczenie... On wiedział, co dzieje się w tej szkole...

Z panem Pedofilem wkroczyliśmy do pokoju nauczycielskiego. Dosłownie wkroczyliśmy. Nasz nauczyciel z barów wyłamał drzwi, jak w jakimś "W-11 Wydział Śledczy". Znaleźliśmy następną ofiarę. Była to nauczycielka od polskiego. Ta, która była trochę przy masie. Gorszego widoku naprawdę nie widziałem. Z kobiety zdarte były ubrania, Odsłaniając pokryte tłuszczem kończyny i brzuch. W jej ustach znajdowało się pełno rzadkich odchodów. Miała do ust nasrane tak, jakby dwie godziny robiło to parę osób. Byliśmy zniesmaczyni tym, co tutaj zastaliśmy. Jeden z moich znajomych podszedł do biednej humanistki i sprawdził, czy żyje. Wtem ona podniosła się ociężale. Z jej ust wyciekło to, co miała w nich wcześniej. Jej głowa przekręcała się o 360 stopni. W oczach miała szaleństwo, a jej pęknięte żyłki na gałce ocznej miały kolor zielony. Chcieliśmy już uciekać, lecz usłyszeliśmy trzask łamanych kości. Zza drzwi wyłoniła się stopa w dziurawym bucie. Dookoła niej latały muchy. Z wnętrza buta wystawał palec z zielonym, obrośniętym grzybami paznokciem. Stare, tanie dresy miały plamy, które wyglądały jak jakiś śluz. Wiedziałem już kim była postać za oknem. To był ON. Czerwono-czarna kurtka i brudna dziecięca czapeczka. Ta obita, krwawiąca twarz. Pan smrodu, osiedlowy żul nadszedł. Zapewne miesiącami się nie mył...

Kopnięta głowa nauczycielki od polskiego opadła jej na ramiona. Teraz na pewno już nie żyła.

- YYYYYY... GDZIE ZĄ PAPIEROZY, GDZIE ZABYRALYŚCIE MOJE PABIEROZZY?!?!?! - krzyczał wściekły menel.

- Panie, my pana papierosów nie mamy! - powiedział mój znajomy i zbliżył się do śmierdziela.

Menel złapał go i zaczął nim szarpać. To był przerażający widok. Myślałem, że serce mi z klatki piersiowej wyskoczy.

- Szybciej, uciekajmy stąd! - krzyknął na raz mój drugi znajomy i Pedofil.

Wtedy uciekliśmy do jakiejś sali na parterze i staraliśmy się zabarykadować na zapleczu. Ukrywaliśmy się. Nagle usłyszeliśmy, że krzycząc, menel z całej siły uderzał swoją głową o szybę. Stłukł ją i tak dostał się do nas. Menel złapał Pedofila, który ciągle pilnował drzwi od sali i przytrzymał go za głowę. Zaczął grzebać mu w uchu, dobijając się do mózgu. Wyciągnął palca całego w różowo-brązowej mazi i zaczął go wąchać. Nauczyciel upadł bezwładnie na ziemię. Okrutny osiedlowy menel dobrał się i do mojego drugiego kolegi. Wsadził mu całą rękę w tyłek i grzebał w nim.

"Abłagłaagłabła" - mówił, dławiąc się swoim językiem.

Nie wiedziałem, co robić, gdy nieumyty człowiek wyciągnął z mego znajomego duże ilości kału. Naprawdę nie wiedziałem... Żul zbliżając się do mnie, dziwnie mruczał.

- Chodzi do mynela, yyy... chodzi do myneela! - krzyczał przeraźliwie ten popapraniec.

Wyskoczyłem więc przez okno i uciekłem... Już nigdy moja noga nie postanie w żadnej szkole. Nie wiem gdzie znajduje się menel, ale proszę... Strzeżcie się, bo zapewne nadal szuka swych papierosów...

***

Witam. Proszę o zachowanie dystansu do powyższego "dzieła". Jest to pomieszanie snu z moim (i nie tylko moim) specyficznym poczuciem humoru, Uznajcie to za trollpastę. xD

Pozdrowienia, Venomous.

Specjalne podziękowania dla: Filipa B.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje