Historia

Wizjoner: Pierwsza krew

reddevil 1 10 lat temu 1 223 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Dzisiejszy dzień zapowiadał się normalnie. Wydział zabójstw w największym komisariacie w Nowym Jorku to ciągłe czytanie dziwnych historii, oglądanie makabrycznych zdjęć, oraz lekka obsesja, że ktoś cię obserwuje. Nigdy nie możesz pokazać swoich emocji. Od ciebie zależy, jak będzie toczyć się nie jedno śledztwo. Miałem już doświadczenie z wieloma psycholami, ale ten przypadek przykuł moja uwagę. Zawsze podpisywał się jako "Wizjoner".Tak! podpisywał się! Krwią! Zapytacie, jak to możliwe, że go nie złapaliśmy? Nie mam pojęcia, ale poza podpisem nie było żadnych śladów, DNA, nic! Zupełnie jakby był duchem. Na moim biurku leży kartka nabazgrana na szybko, przez podejrzanego. Nie wiemy kim jest, nie ma odcisków palców, ani żadnych innych poszlak..

"Witajcie kretyni w mundurach! Jak zwykle byłem szybszy niż wy i właśnie po raz kolejny was ośmieszyłem! Byłem w waszym komisariacie, wszedłem do biura Rodgersa, zostawiłem kartkę, a wy teraz będziecie myśleć, kim jestem i kiedy to zrobiłem. To świetna zabawa non stop was ośmieszać, ale postanowiłem ją trochę urozmaicić. Dziś w nocy zginie kolejna osoba. Wiem, że teraz to czytasz Rodgers i że klniesz pod nosem. Teraz przestaniesz to czytać na głos i oderwiesz przy tym fragmencie. jeśli byś się nie zastosował, zabiłbym całą twoją rodzinę, a poco mamy obaj mieć więcej roboty prawda? Ile lat ma Lilly? 7? A nie, 8. Ach te dzieci! Tak szybko rosną. Szkoda by było, gdyby ktoś powoli i dokładnie obcinał jej ręce, nogi, uszy... Rozumiesz o co chodzi?" - Przeraziłem się.Skąd on do cholery wie tyle o mnie i mojej rodzinie? jak? Jak do cholery? Zdecydowałem jednak czytać dalej. - Słuszna decyzja. Tak więc, dziś pod White Street 13 przyślesz trzy radiowozy. Tak, ostatnio przysłałeś dwa i byłeś wściekły. Otwórz okno. - "Co?" - zapytałem sam siebie - "W co ty grasz?" Chwilę potem usłyszałem trzask tłuczonego szkła i kamień owinięty kartką, a chwilę potem jeszcze dwa frunęły przez rozbitą szybę. Popatrzyłem a nie. Były różnej wielkości, ale wtedy pomyślałem, żeby wyjrzeć przez okno. Nikogo nie było. Dałbym w tej chwili sobie odciąć rękę, że nikogo tam nie było. Wydałem krótki komunikat w radio:

-Wysłać dwie jednostki i dwa moto-patrole na wschodnią i zachodnią stronę! Nie ma czasu na wyjaśnienia! Pewny, że za moment usłyszę kilka strzałów, lub standardowe "Stać tu NYPD, poddaj się" usłyszałem tylko pisk hamulców i dźwięk wyginanej blachy. Chwilę później faktycznie moich uszu doszły strzały, ale to co zobaczyłem za oknem mnie przeraziło. Dwa kompletnie skasowane Fordy Crown Victoria stojące na ulicy obok dwóch pogiętych motocykli. W promieniu kilku metrów leżały cztery ciała. Dobrze wiedziałem, do kogo należały. Jefferson Ferdinand, młody dobrze zapowiadający si ę chłopak, miał teraz zniszczoną czaszkę.

Anthony Robins - został mu miesiąc do emerytury, szkoda gościa, był wspaniałym człowiekiem. Carlton McVanister - jego mi żal najmniej. Od lat czyhał na mój błąd, ale ja popełniałem je tak rzadko, że nic na nich nie skorzystał. Mike Omagi - kuzyn Robinsa, tworzyli świetny duet.

-Co tu się do cholery dzieje Rodgers? - wykrzyczał kapitan Eduardson

-Nie twoja sprawa. Zajmij się drogówką, albo dilerami.

-Przed chwilą wysłałeś na śmierć czterech ludzi! Odpowiesz za to, założę się, że to ty to zrobiłeś, ja...

Zatkałem mu usta ręką i podałem mu kartkę, oraz pokazałem zbitą szybę.

-Wybacz Rodgers - powiedział - Ten świr dlugo nie pożyje. Masz moje słowo. po czym wyszedł, rucając na blat skrawek, który miał zobaczyć. Skupiłem się na "wiadomościach". Kartki miały numery: 1, 2 i 3.

Na pierwszej było napisane tylko: Prawdiłowo złamasie, trzymasz się planu.

Na drugiej: Nie szkoda ci tych ludzi? Każdy miał swoją rodzinę, jesteś mordercą!

A na trzeciej: Przyjedź z nimi, muszę ci coś pokazać. Pamiętaj: White Street 13, 23:37. Wejdziesz pierwszy do budynku, mam tam dla ciebie niespodziankę. Twoi ludzie mają wejść, dopiero, kiedy stamtąd wyjdziesz, rozumiesz?

Przeraziłem się, szybko złapałem za telefon i wykręciłem numer do żony:

-Emily? Emily, wszystko w porządku?

-Tak - odpowiedziała nieco zaskoczona - A czemu pytasz?

-Nieważne. Słuchaj, pakuj dzieciaki i wyjedźcie z miasta.Przynajmniej na tydzień, zawieź dzieci do babci.

-Freddie? Wszystko w porządku?

-Rób co mówię! Chodzi o wasze życie do cholery! Wyjeżdżajcie i nie wracajcie dopóki nie dam wam znać, że wszystko jest już w porządku.

Rozłączyłem się, ale i tak chwilęę później usłyszałem w słuchawce potężny basowy głos mężczyzny:

"Hahaha! Dzięki Freddie! Nikt mi tak nie ułatwił zadania jak ty! Hahaha! - Cały czas ten demoniczny śmiech - Mam twój głos, wiem gdzie mieszkasz... Czy ty jesteś samobójcą?

-Czego chcesz?

-Hahaha! Zabawić się.Ale odpowiedz mi na jedno pytanie? Co byś zrobił, gdyby twoja żona miała wypadek?

przemilczałem, zagryzając wargi.

-Ja dobrze wiem,próbowałbyś mnie dorwać za wszelką cenę, ale nigdy ci się to nie uda i popełnisz samobójstwo! Pamiętaj: White Street 13, dzisiaj, sam!

-nazywasz siebie wizjonerem, tak? - powiedziałem najbardziej złośliwym tonem, na jaki mnie było stać - więc wiesz, że nie przyjdę sam.

-Na to liczę. hahaha!

Nie wiem co o tym myśleć. Zaczynam się bać o zdrowie moich bliskich, jedno jest pewne: nie zostawię tego. Frederick Winston Rodgers nigdy nie składa broni.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Troszkę mało ale podejrzewam, że będzie kontynuacja. Oby... ;-;
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje