Historia

Kolejne cztery zagadki
Poniżej zamieszczam kolejne cztery zagadki. Na końcu wpisu znajdziecie odpowiedzi, choć tak jak poprzednio zakładam także inne SENSOWNE odpowiedzi. (Czyli nie takie, gdzie można uderzyć ducha cegłą w głowę albo wyrwać zombiaka w galerii handlowej :P)
A jeśli nie czytaliście pierwszego zestawu, to:
http://straszne-historie.pl/story/6268
1. Sąsiedzi
Pan Harry wygrał licytację, w której licytowaną rzeczą był szwajcarski stół z XVII wieku. Przebił on mebel o dokładnie tysiąc dolarów, tym samym wygrywając z Johnem Andersonem, jego znienawidzonym sąsiadem, który wraz z małżonką zawsze znajdował powód, aby mu zaszkodzić.
Pan Harry uchodził za bardzo pogodnego, ale wszystko miało swoje granice. Andersonowie od lat go obgadywali i dowcipkowali na jego temat, lecz nigdy nie odważyliby się powiedzieć mu tego prosto w twarz. Za co go nienawidzili? Cóż, motyw nie jest potrzebny, kiedy naprzeciwko siebie mieszkają bogate małżeństwo i samotny biznesmen, którzy czynią ze swoich domów coś na wzór fortecy. Fortecy, gdzie wygrywa strona o większym podkreśleniu swej wytworności.
Nie mniej to był dobry pomysł, aby w ostatniej chwili wydrzeć Andersonom ten stół. Ostatnio urodziło im się dziecko, więc czy tego chcieli, czy nie, musieli nieco zacisnąć pasa, jeżeli chodzi o ich własne zachcianki.
Kiedy dwóch umięśnionych pracowników chciało wnieść stół przez korytarz, Harry polecił im, aby obeszli dom dookoła w taki sposób, by Andersonowie mogli jak najlepiej zobaczyć swoją porażkę. Mieli bowiem wpaść w gniew, który byłby ambrozją dla jego oczu.
I rzeczywiście, najwyraźniej Johna i Helenę musiały rozwścieczyć te ostentacyjne przechwałki sąsiada, bo dwa dni później ktoś na ich zlecenie wybił szybę w tarasowych drzwiach, włamał się do salonu i podpiłował jedną z nóg. Harry nie miał wątpliwości, że to bezpośrednia sprawka Andersonów. W końcu normalny złodziej razem z wspólnikiem po prostu ukradliby mebel i gdzieś go sprzedali. Kto zyskałby na tym, żeby uciąć mu nogę?
Biznesmen nie chciał dać po sobie poznać własnego gniewu. Stwierdził, że kiedyś Andersonów trafi jeszcze szlag i wtedy role na pewno się odwrócą. Starał się po prostu nie patrzeć, jak stół rusza się na boki.
Jakieś kilka dni później Andersonowie zapukali do jego drzwi. Mężczyzna spodziewał się krzyków i wrzasków, lecz okazało się zupełnie inaczej. Małżeństwo wyglądało na kompletnie wykończone. Pani Helena miała worki pod oczami, a John był tak przygnębiony, że Harry przysiągłby, iż nigdy nie widział równie smutnej i zrezygnowanej twarzy.
- Tak? – zapytał.
- Toby… Nasz mały Toby… On… zniknął – wydukał John, ledwo stojąc na nogach.
- Jest mi strasznie smutno z tego powodu, ale nie widziałem niczego, co mogłoby was naprowadzić. Mogę go ewentualnie z wami poszukać.
Tak się też stało. Połowa miasteczka poszukiwała niemowlaka, który przecież sam nie byłby w stanie wyjść z łóżeczka. Do akcji dołączyły najróżniejsze służby porządkowe, które wraz z mieszkańcami przeczesały cały las i pobliskie bagna. Po porywaczu nie było jednak ani śladu.
Harry wrócił około dziesiątej, odwiesił płaszcz i nalał sobie do szklanki whisky. Zazwyczaj nie pijał alkoholu, ale ta chwila była wyjątkowa. „Mówiłem, że kiedyś się doigrają i weźmie ich jakieś licho” powiedział sam do siebie, kładąc szklankę na blat swojego wylicytowanego stołu.
2. Pasterz i owce
I znowu nadchodzi noc, a ja pozostałem sam jak palec, opiekując się swoją trzódką. Niech to szlag! Gdybym wiedział o kłusownikach, nigdy nie podjąłbym się tej pracy! Ta banda obdartusów mieszka gdzieś w głębinach lasu i co noc napada na pastwiska wraz ze swymi dzikimi psami. Nie wiem, po co im tyle owiec, ale ojciec Romuald miał rację, twierdząc, iż nie drzemie w nich pierwiastek ludzki.
To potwory! Okrutne potwory, które potrafią dla zabawy nakazać swym psom, by rozszarpały jakąś owcę i pozostawiły jej rozczłonkowane truchło na widoku pechowych przechodniów, którzy będą podążać tą ścieżką.
To już trzeci raz, jak stoję na swoim stanowisku i czuję zamykające się mi powieki. Ale tym razem będzie inaczej! Tym razem przyskrzynię kłusowników i wbiję im widły w zadki, jeśli okażą się zbyt zuchwali.
Pamiętam, jak przyszedłem tutaj i już pierwszej nocy ci bandyci nasłali na mnie swoje psy. Zwiewałem, aż się za mną kurzyło, ale bestie okazały się szybsze i przyparły mnie do gleby. Do dzisiaj czuję przeszywający ból. Jeden z tych psów przebił mi skórę – całe szczęście, że nie miał wścieklizny, inaczej w tej chwili pewnie konałbym w jakimś zimnym klasztorze.
Baca powiedział, że mnie wywali, jeśli teraz dam plamę. Dwa razy zdarzyło mi się zasnąć na służbie, choć bardzo się starałem. Rano budziłem się obdarty z ubrań, a część mojego stadka zmieniła się w krwawe ślady. Jeszcze jeden taki wybryk i będę mógł wrócić do wioski i oznajmić matce, że niestety jej najmłodszy syn jest cholernym nieudacznikiem i nie umie upilnować czterdziestu głupich owiec.
Boże miłosierny, tylko żebym nie zasnął… Proszę, nie rób mi tego.
Ależ ta noc jest ciemna… Ależ to pastwisko jest nudne. A ta trawa… Miękka w dotyku, zupełnie jak łóżko… Dobra, może utnę sobie drzemkę… Ale krótką! Tak, kwadrans i koniec. Jeśli przed snem będę ciągle myśleć o pobudce, to rzeczywiście obudzę się za piętnaście minut…
Jasny szlag! znowu to zrobiłem… znowu zasnąłem na służbie. Mogę się już pożegnać z obiecaną pensją.
O nie, moja trzódka… Znowu… Krew… Czerwony płyn zdaje się znaczyć większą część polany. Nad bezwładnymi korpusami owiec zdążyły nagromadzić się muchy. Na ziemi aż roi się od odciśniętych śladów psich łap. Dużych łap. Chwila, a co z moim strojem? Znowu ta banda musiała zerwać mi koszulę i doszczętnie porwać spodnie, jakbym mało miał problemów na głowie.
O, widzę, że na trakcie stoi jakaś dziewczyna. Mam nadzieję, że widziała całe zajście i będzie mogła stawić się za mną. Przekupię ją, może powie, że ich było dziesięciu, a ja jeden. Wtedy na bank mi się nie oberwie.
Hej, kobitko, nie uciekaj! Czemu krzyczysz na mój widok? Poczekaj, chciałbym pogadać! Hej! Proszę! Przecież cię nie zjem, głupia… Ech, weź tu gadaj z babami.
Że co? Że niby golas jestem? Nie wiem, czemu przede mną zwiała…
3. Bohaterski złodziej
Pewien złodziej, stojąc w zatłoczonym pociągu, tuż przy peronie, ukradł jednemu z pasażerów walizkę i wybiegł z pojazdu. Mimo iż popełnił przestępstwo, burmistrz miasta postanowił odznaczyć go orderem za jego odwagę. Niestety nie było to możliwe, ponieważ jeszcze tego samego dnia, pół godziny po tym, jak doszło do kradzieży, złodziej zginął, zasypany przez gruzy własnego domu, który nieoczekiwanie się na niego zawalił.
Jego ciała nie udało się zidentyfikować, a order ostatecznie przyznano mu pośmiertnie.
4. Księga
Zuzanna po tym, jak została zdradzona przez swego chłopaka, całkowicie się załamała. Nie mogła jeść, nie mogła spać, a także mimo dużej nieobecności na wykładach nie zamierzała wychodzić z domu. Nie umiała zrozumieć, dlaczego po tylu latach jej wybranek życia postanowił zdradzić ją z jej najlepszą – jak uważała – koleżanką.
To było niespodziewane – Zuza dobrze bawiła się na jednej z typowych imprez w nowo otwartym sopockim klubie. Wypiła kilka drinków, nie panując zupełnie nad swoimi nerwami. W tym tygodniu ósmy raz nie zdała egzaminu na prawo jazdy, a ta wredna właścicielka mieszkania postanowiła podwyższyć czynsz. Szef wymagał coraz większego poświęcenia, jednocześnie tnąc wypłaty i wiedząc, że większość jego pracowników nie odejdzie z jego firmy, bo nikt inny nie będzie chciał ich zatrudnić. Dlatego też, pod natłokiem nieprzyjemnych zdarzeń, Zuzanna postanowiła wreszcie się odprężyć. Mimo szczerej próby rozerwania się i tak skończyło się na dużej dawce wódki.
Zrobiło jej się niedobrze, więc poszła do łazienki, a tam... Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Właściwie to usłyszała, ponieważ kabina, w której rozgrywało się całe zdarzenie, była zamknięta, a ze środka dobiegały tylko wulgarne odgłosy. Jej przyjaciółka zabawiała się z jej chłopakiem
Na samo wspomnienie tej sytuacji chciało się jej wymiotować. Popadła w depresję, lecz w pewnym momencie uświadomiła sobie, że musi coś zrobić. Szymon, jej dawna i jedyna jak dotąd miłość, zmienił się od czasu, gdy przeniósł się do akademika. Zuza podejrzewała, że to jego koledzy tak na niego wpłynęli. Z romantycznego, miłego, rozważnego faceta stał się kobieciarzem i stanowczo przesadzał z paleniem trawki. Kiedyś co prawda również lubił sobie zapalić, ale tylko czasami, podczas większych okolicznościowych imprez.
Dziewczyna pragnęła zemsty. Szymon dużo dla niej zrobił i wiązało go z nią wiele wspólnych przeżyć, ale przesadził i powinien był ponieść za to konsekwencje. Tak, to prawda, zawdzięczała mu życie.
Trzy lata wcześniej Zuza wyjechała na domki letniskowe znajdujące się w Gołubiu. Sześć osób, które zadeklarowały się z nią pojechać, niestety mogły pojawić się dopiero następnego dnia. Dziewczyna wiedziała, że jeśli nie stawi się na miejscu w pierwszym dniu rezerwacji wszystko przepadnie i nie odzyska wpłaconej zaliczki, postanowiła więc mimo wszystko przetrwać jakoś pierwszy dzień w samotności. By urozmaicić sobie pobyt, Zuzanna poszła nad pobliskie jezioro, lecz źle oceniła jego głębokość. Nie umiała pływać, a wokoło nie było żadnych ludzi, którzy zdołaliby jej pomóc.
I wtedy pojawił się Szymon. Chyba tylko przypadek sprawił, że akurat przejeżdżał rowerem pobliską ścieżką. Natychmiast rzucił się do wody i uratował jej życie. Okazało się, że podobnie jak ona mieszka on w Trójmieście, tylko przyjechał na parę dni do dziadków. Potem wszystko samo się już jakoś potoczyło.
Tak, to były piękne chwile, ale nie mogły o niczym przesądzać. Szymon potraktował ją jak zużytą zabawkę, którą można wyrzucić, kiedy się już znudzi. Myślała o rewanżu, wyraźnym i uderzającym w słaby punkt. Problem w tym, że nie mogła niczego wymyślić – oczywiście, mogła znaleźć sobie innego partnera i wstawić sobie z nim zdjęcie na Facebooku, lecz Szymon ani trochę by się tym nie przejął. Myślała nawet o zwaleniu go ze schodów czy czymś podobnym, jednak bała się odpowiedzialności karnej.
Kiedy po raz pierwszy od bardzo dawna Zuzanna odważyła się wyjść z domu, akurat w momencie, gdy znajdowała się w centrum miasta, zaczął obficie padać deszcz. Z racji tego, że nie wzięła ze sobą parasola, postanowiła ukryć się pod zadaszeniem jednego z budynków. Zaciekawiona przedmiotami na wystawie postanowiła wejść do środka.
Okazało się, że właśnie znalazła się w sklepie pełnym różnych, rzekomo magicznych przedmiotów. Jeżeli chodziło o magię, to Zuza bardzo wierzyła w jej oddziaływanie na człowieka, przez co czasami jej znajomi żartowali, że jest czarownicą.
Niespodziewanie za jej plecami pojawił się siwy staruszek w dość staroświeckim, ale bardzo eleganckim stroju.
- Wiem, jak ci pomóc – powiedział.
- Przepraszam, ale kim pan jest? - spytała speszona.
- Ludzie różnie na mnie mówią. Wszystko zależy od uwarunkowań cywilizacyjnych. Zresztą mniejsza. - Wyjął księgę, która nie wiadomo w jaki sposób pojawiła się pod jego marynarką. - Trzymaj – polecił. - Dzięki temu będziesz mogła wymazać to, co najbardziej cię trapi.
Zuzanna otworzyła księgę. Była bardzo gruba i ciężka. Na początku autor wyliczył wszystkie rozdziały, jakie zawierało dzieło, i ku zaskoczeniu dziewczyny każdy z nich nosił imię i nazwisko osób dobrze jej znanych. Byli więc jej rodzice, jej ukochana babcia, jej znienawidzona obecnie koleżanka Julia, szereg innych znajomych oraz ten, przez którego przeżyła swe wielkie załamanie psychiczne.
Mężczyzna uśmiechnął i powiedział:
- Wystarczy, że wykreślisz jakiś rozdział, a ten na trwałe zniknie z twojego życia. Ale – żeby nie było – daję ci czas na przemyślenie. Zawsze tak robię, gdyż człowiek ma wolną wolę.
- Chwileczkę, ale ja nie mam przy sobie gotówki. – Zuzanna właśnie to pragnęła powiedzieć, ale wtedy pojawiła się na przystanku autobusowym. Nie było już ani mężczyzny, ani tajemniczego sklepu. Pozostała za to księga.
Zuzanna nie miała wątpliwości, co powinna zrobić. Nie zwlekając ani chwili dłużej, wyciągnęła z torebki długopis i przekreśliła imię byłego chłopaka. Zaraz po tym, jak to zrobiła, poczuła się strasznie słabo i padła martwa na chodnik.
Mężczyzna uśmiechnął się, czując, jak nieopodal ulotniła się para dusz.
- Dwie pieczenie na jednym ogniu – pomyślał usatysfakcjonowany.
Odpowiedzi:
1. Harry podłożył niemowlaka w miejsce uciętej nogi.
2. Pasterz jest wilkołakiem. Kobieta widziała, jak zamieniał się z powrotem w człowieka i to właśnie to tak bardzo ją przeraziło.
3. Złodziej ukradł walizkę z bombą. Gdy wrócił z nią do domu i otworzył swój łup, ta wybuchła. Mimo złych intencji złodziej uratował wielu pasażerów pociągu.
4. Zuza, wykreśliwszy Szymona ze swego życia, wykreśliła również fakt, że uratował jej życie, przez co w praktyce powinna umrzeć.
Komentarze