Historia

Wizjoner: White Street 13

reddevil 0 10 lat temu 790 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Część 1:

http://straszne-historie.pl/story/6541

"Dlaczego ja to robię?" - zapytałem sam siebie.

"Mało miałeś takich przypadków? Nie pamiętasz, jak to się kończy?" - skarciłem sam siebie w duchu "Ty idioto! Ten kutas już tam na ciebie czeka z załadowana bronią... A co jeśli porwał Emily? Albo moją małą słodką Lilly?" - zapytałem sam siebie. "Nie, nie pozwolę mu na to!"

-Guerreira, Jenson, McAllister i Beckett do mnie!

-Kim ty kurwa jesteś, człowieku, że zwracasz się do nas, jak do podwładnych? - zapytał McAllister

-No właśnie! Rick nie jest zadowolony tym, że uciekam bez słowa, że muszę go zostawić dla innej sprawy, to jest...

-Wiem Beckett jak to wygląda. - przerwałem - Sam nienawidzę, gdy ktoś mi przerywa moje śledztwo. Ale muszę się was poradzić, co zrobić w tej sytuacji? Facet ma mnie pod ścianą, być może porwał moich bliskich, mam to tak zostawić? Działać sam? Nie jestem samobójcą, potrzebuję waszej pomocy.

-Czyli jednak potrzebujesz pomocy Paulo? - Niemal zapiszczał młody Guerreira - A ostatnio nie chciałeś. Co ja mam teraz zrobić? Przyjąć twoją pomocną dłoń, czy nie...

-Możesz stąd spierdalać Guerreira, jeżeli ci się to nie podoba! - wykrzyknąłem, wskazując na drzwi

-Spokojnie, Freddie, spokojnie.

-Dla ciebie chuju, pan Frederick! - wykrzyczałem mu prosto w twarz

-Ok. Luz.

-SPOKÓJ! - pierwszy raz odezwał się Carl Jenson- Po co tu nas zwołałeś? Żebyśmy sobie skakali do gardeł?

-Nie - spokorniałem - nie. Przepraszam was. Chcę, żebyście mi pomogli. Nie wiem, jak się zabrać za tę sprawę!

-Zacznij - zaczęła spokojnie Beckett - Od analizy. Kto to napisał, jak?

-Do chuja Beckett! - wykrzyczał McAllister - Szukamy tego gnoja drugi tydzień i nie znaleźliśmy nawet jednej poszlaki, a ty mówisz o sprawdzeniu, kto to mógł napisać.

-Nie tym tonem McAllister

-Spokój ludzie - przerwałem - Widzę, że nie możecie pracować razem. Za godzinę muszę być na White Street 13, czekam na rady.

-Co o nim wiemy?

-Wie jak się zachowamy, jest zawsze dwa kroki przed nami. Zabija w bestialski sposób z demoniczną szybkością, niesamowitym wyrafinowaniem i często bezszelestnie.

-Często Rodgers? - zapytał Jenson, był on niejako naszym mentorem, mistrzem

-Tak, często. Ostatnio zabił czterech ludzi powodując wypadek.

-Słyszałem o tym, pff, to twoi ludzie, haha, co za kretyn!

-Zamknij ten jebany ryj Guerreira! - nie wytrzymałem - Wypierdalaj, bo do niczego się nie przydajesz!

-Dobra, sorry ludzie, będę cicho.

-Ten tępy cwel - zaczął McAlliter - myśli że jest sprytny. Ty wyślesz dwie jednostki od siebie, a ode mnie pojadą trzy nieoznakowane.

-Ode mnie cztery. - dodał Jenson

-Ode mnie też cztery! - krzyknął Guerreira

-A ty Beckett? Dorzucasz kogoś do puli?

-Richarda Castle.

-Proszę cie Beckett, bądźmy poważni.

-Jestem poważna.

-Dajcie jej spokój - odparłem. W porządku, niech będzie Castle. Wie, jak działają psychopaci. Przyda się Wejdzie za mną do budynku. Zezwalam każdemu na użycie pistoletów maszynowych.

-Nie jesteś moim szefem Rodgers! - zbulwersował się McAllister

-Joey - zaczął jak zwykle z kamienną twarzą Jenson - uciszasz Guerreirę, a sam szczekasz i napierdalasz mordą, jak pojeb.

Wszyscy ucichli. Nikt nie słyszał zdenerwowanego Jensona. Zawsze był uosobieniem spokoju.

****************************************************

-Tak więc podsumujmy - przerwałem milczenie - Castle, ja i ośmiu ludzi wchodzimy do budynku, reszta go obstawia. Beckett czeka w wozie zaparkowanym aleję dalej.Kiedy McAllister zapali światła w wozie, strzelajcie we wszystkie okna.

-To samobójstwo Rodgers.

-Wiem - odparłem - ale w słusznej sprawie

****************************************************

23:55

-Castle, co zrobił by Storm?

-Prawdopodobnie - zaczął - dostałby kulę w łeb i umarł

-Zła rada, jakaś inna?

-Tacy ludzie zachowują się w sposób niezruwnoważony. To na 90% zasadzka, ale nikt nie widział jego pomocników. Być może naprawdę tu jest, ale knuje zemstę na tobie i twoich ludziach.

-Wtedy zauważyłem ruch w kącie "To on! strzelać!" - Krzyknałem, lecz po kilku krótkich seriach widziałem tylko, jak każdy z wspaniałych ludzi SWAT Leci ku górze z nogą przywiązaną do sufitu.

-Kurwa! Pułapka! Rick uciekaj!

-Hahahaha! A kogo my tu mamy? - zaśmiał się nieludzko Wizjoner - Richard Castle. pisarz, playboy i amatorski detektyw. Słuchaj Rodgers, czego nie zrozumiałeś w sformułowaniu: Przyjdź sam? Macie pięć sekund na ucieczkę.

-Strzelaj Castle! - krzyknąłem

Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Rick pociągnął za spusy i wystrzelił całą serię w postać

-hahahahaha! Zaśmiał się nieludzko. Żałosne. Zagrajmy w grę Rodgers, o przepraszam. Rodgers i Castle, do prawdy urocza z was para, hahahaha.

-Co się kurwa dzieje?

-Nie wiem Castle, nie wiem. Żaden...

-Żaden człowiek nie przeżyłby serii z UZI? A kto mówi, że jestem człowiekiem? Nie lubię, kiedy ktoś mi przerywa, a wy mi przerwaliście dupki! muahahaha! No więc objaśniam zasady tej gry - zaczął niemal normalnym tonem. Stałem jak wryty, a obok siebie zobaczyłem, że Castle chyba się zesrał, bo jego spodnie momentalnie zaczęły powiększać swoją objętość - Oto ono: w tym domu są cztery pokoje. Trzy zamknięte i jeden otwarty. Jeżeli znajdziecie klucz do tylnych drzwi, jesteście wolni, jeżeli nie, będziecie martwi. Macie na to osiem minut. Każda kolejna minuta to każde kolejne życie. Jeżeli wejdziecie do zamkniętego pokoju, podpalę dom. Powodzenia i czas start hahaha…

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje