Historia

Dziwna historia na wycieczce w Górach Sowich

scaryguy 8 11 lat temu 16 019 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Pan Marek z Radomia wybrał się pewnego dnia na wycieczkę w Góry Sowie.”Podczas wczasów w górach Sowich zawitaliśmy do miejscowości Rybnica Leśna. Zatrzymaliśmy sie w knajpie Darzbór, gdzie przesiadywali głównie pracownicy leśny. Jednego z nich zainteresował mój aparat marki Olympus. Oświadczył, że za parę piw pokaże nam „Niemieckie ścierwo”. Był to początek lat 70. Oczywiście dobiliśmy transakcji.

Pieszo doprowadził nas do góry zwanej Rogowiec. Tam w starej rozpadającej się chałupie wskazał nam wejście do piwnicy. Schody jak i cała piwniczka wykute były w kamieniu. Zapach stęchlizny mieszał się z ostrą wonią gnijącego mięsa. Ile ów korytarz mógł mieć długości nie wiem.

Nasz przewodnik zrobił się niespokojny, latarką wskazał nam miejsce, gdzie leżały stare ludzkie kości. Okazało się jednak, że wśród nich znajdowały się świeże kości, a w piwnicy unosił się zapach krwi. Człowiek, który nas przyprowadził wpadł w panikę, zaczął coś krzyczeć po niemiecku. Jedyne co zrozumiałem z jego krzyków to słowa, że to niemożliwe, że wejście zostało wysadzone i zawalone, krzyczał jak oszalały, że nie mogły się wydostać na zewnątrz. Jako pierwszy zaczął uciekać ku wyjściu.

Ja stałem jak sparaliżowany, kolega Szymon oświetlał korytarz latarką. Z jego głębi słyszeliśmy, a raczej czuliśmy warczenie psa. Powoli zaczęliśmy się wycofywać. Panika jednak wzięła górę nad rozsądkiem i zaczęliśmy biec korytarzem lecz w przeciwną stronę do wyjścia. Biegłem jak w amoku obijając się o ściany tunelu.

Przeraźliwy krzyk obalił nas na ziemię, gdy poderwałem się na nogi ktoś lub coś z powrotem rzuciło mnie na ziemię. W świetle w latarki widziałem tylko wojskowe oficerki i fragment wojskowego płaszcza czarnego koloru. Jakaś dłoń wskazała mi drabinkę prowadzącą ku górze. Szymon podążał za mną.

Powiew świeżego powietrza wskazał nam wyjście. Gdy stanęliśmy na powierzchni obaj wyglądaliśmy jakbyśmy ujrzeli ducha. Nagle ziemia pod naszymi nogami zadrżała jakby coś pod ziemią wysadzono. Następnego dnia szukaliśmy naszego przewodnika na próżno. Na nasze pytania nikt nie chciał odpowiadać, a na nasze pytania o detonację, od jednego z milicjantów usłyszeliśmy, że niedaleko są kamieniołomy i to pewnie tam akurat coś wysadzali. Milicjant, który nas wysłuchał nawet nie sporządził notatki, wyraźnie sprawiał wrażenie człowieka doskonale we wszystkim zorientowanego. Ostrzegł nas tylko byśmy sami nie włóczyli się po lasach. Wejścia do piwnicy nie udało nam się odnaleźć, a studzienka, którą wyszliśmy była zasypana.

W schronisku Andrzejówka, gdzie się zatrzymaliśmy dowiedziałem się trochę dziwnych a zarazem strasznych rzeczy – o ludziach-nieludziach żyjących pod ziemią, o podziemnym mieście, które w czasie Wojny wybudowali Niemcy. Przez lata temat uległ zatarciu lecz po przeczytaniu twoich zapisków, wspomnienia ożyły. Bardzo jestem ciekawy co się wtedy wydarzyło, kim był człowiek, który wskazał nam wyjście i czy to wszystko ma jakiś sens. Mama nadzieję, że są ludzie, którzy przeżyli coś podobnego. Nie daje mi to spokoju, tak jakbym czekał na ponowne odwiedzenie tego tunelu.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Dobre
Odpowiedz
Jak pan Marek z Radomia to spoko. ;)
Odpowiedz
Dlaczego akurat z Radomia? XD
Odpowiedz
Hujowy tytuł, a historyjka niezbyt porywająca
Odpowiedz
Piękne te literówki, poza tym tak napisane ,że ciężko się połapać :)
Odpowiedz
Nie jest wcale ciekawe.
Odpowiedz
słabe
Odpowiedz
Ciekawe ;) ale nie straszne...
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje