Historia

Zemsta żony
Wróciłem do domu.Nie zastałem Lisy,powinna już wrócić.Dochodzi 16,a jej nie ma.Pewnie buszuje po sklepach z koleżankami.
Niedługo nasza rocznica,może chciała sobie kupić jakąś nową sukienkę.Minęła 19,zacząłem się martwić.Zadzwoniłem do Alexy.
-Nie widziałam się dzisiaj z Lisą,nie było jej w pracy.Myślałam,że wzięła urlop.-usłyszałem.
Cholera,coś musiało się stać.W ciągu pół godziny,przepytałem bliższych i dalszych znajomych czy
widzieli dziś Lisę.Niestety nikt nic nie wiedział.Rozpłynęła się w powietrzu.Jej telefon nie odpowiadał.
Ubrałem się i pojechałem na policje.Była już 22:00.
Przyjął mnie jakiś stary,gburowaty policjant.
-Chciałbym zgłosić zaginięcie.-powiedziałem.
-Uhmmm kto zaginął.-zapytał beznamiętnym tonem.
-Moja żona!Nie dotarła dziś do pracy.Nikt ze znajomych jej nie widział,a jej komórka jest wyłączona!-wykrzyczałem zdenerwowany.
-Żona mówi Pan,pewnie poszła się zabawić.Nie mogę przyjąć zgłoszenia.Jest na to za wcześnie.Bla,bla,bla...
Wyszedłem stamtąd trzaskając drzwiami i przeklinając na tego dupka,który zamiast spisać raport,zrobić cokolwiek to patrzył na mnie pustym
wzrokiem i popijał zimną kawę siorbiąc przy tym okropnie!Cholerny burak!
Przyjechałem do domu.Otworzyłem whisky.Chciałem pooglądać TV,ale nie mogłem się skupić.Gdzie jest moja żona do diabła?
Jesteśmy małżeństwem dopiero od roku,nie kłóciliśmy się.Co się mogło stać?Może uciekła z kochankiem?Nieee...wiedziałbym o tym,że kogoś
ma.Lisa nie potrafiła kłamać.
Przebudziłem się na kanapie.Głowa mnie bolała okropnie.Wypiłem całą butelkę whisky.Leżąc tak uświadomiłem sobie,co się stało.
Wziąłem telefon próbując po raz setny dodzwonić się do żony.
-Abonent jest czasowo niedostępny...
Kurwa!Gdzie ona jest.Wpadłem w szał,zrzuciłem pustą butelkę i szklankę z ławy.Potłukły się w drobny mak.Zacząłem szlochać jak dziecko.
Postanowiłem wziąć zimny prysznic,ogarnąć się i jechać znowu na policje.Może dzisiaj przyjmie mnie ktoś inny.
Idąc do łazienki poczułem zapach perfum mojej żony,unoszący się w przedpokoju.Chyba oszalałem.Przecież jej tu nie ma!
Usiadłem na wannie zastanawiając się nad tym co mogło się stać.Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojej komórki.Zbiegłem na dół.
Nr prywatny.Cholera nie zdążyłem odebrać!Wracając do łazienki,przeraziłem się.Na lustrze widniał napis...
-To dopiero początek Benny...
Jaki początek?Ktoś sobie robi ze mnie żarty?Wziąłem prysznic i ubrałem się pośpiesznie.Idąc do garażu doszedłem do wniosku,że alkohol
który wczoraj wypiłem chyba nie wyparował ze mnie do końca.Nie czułem się najlepiej,ale raz kozie śmierć.Muszę tam jechać.Nikt
tego za mnie nie zrobi.Rodzice Lisy nie żyją.Nie ma żadnego rodzeństwa.To na mnie spadł obowiązek zajęcia się tą sprawą.
Jadąc na komisariat musiałem pokonać jakieś 30km.W tym z 20km przez las.Droga była pusta,jechałem sobie spokojnie,gdy nagle pod koła
samochodu wskoczyło mi coś wielkiego.Zahamowałem z piskiem opon.Uderzyłem głową o przednią szybę.Poczułem smak krwi w ustach.
Wysiadłem szybko rozglądając się czy dookoła nie ma żadnych ludzi.Nikogo nie było.Przede mną leżał martwy jeleń.Złapałem go za
dość wielkich rozmiarów poroże i przeciągnąłem do rowu.Wracając do auta poczułem uderzenie w głowę.Zamroczyło mnie i upadłem.
Obudziłem się w jakimś dziwnym miejscu.Przez chwilę nie pamiętałem co się stało.
-A gdyby to był człowiek,te byś go wrzucił do rowu i próbował zwiać?-usłyszałem szyderczy głos mojej żony.
Nie mogłem odpowiedzieć.W usta miałem wciśniętą jakąś brudną szmatę.Mogłem ją wypluć,ale czułem opór.Chyba zakleiła mnie taśmą.
-Wiesz co teraz z Tobą zrobię?To samo co Ty zrobiłeś ze mną.Tylko to będzie o wiele bardziej drastyczne.Przygotuj się Benny.I nie próbuj
uciekać.-warknęła Lisa.
Wyszła.Kątem oka zauważyłem,że znajduje się w jakieś piwnicy.Kark mnie bolał okrutnie.Nie mogłem się ruszyć.
Byłem przywiązany do jakieś pryczy.Gdzie ja kurwa jestem?Co to za miejsce?
Dookoła nie było słychać żadnych dźwięków.Tylko ciche ćwierkanie ptaków.Szarpnąłem ręką.Była uwięziona tak,że straciłem nadzieję
na uwolnienie się.Cholera skąd ona miała tyle siły?Chyba przysnąłem.Usłyszałem stukanie szpilek.Przyszła Lisa.
-Wstawaj!Wylała mi zimną wodę na twarz.Chciało mi się pić,wyciągnęła mi brudną szmatę z ust i zaczęła się śmiać.
-Co,napiłbyś się?Może whisky?Haha niedoczekanie skurwielu.Teraz grzecznie odpowiesz mi na kilka pytań.Co robiłeś 4 lata temu,
22listopada?-zapytała.
-Lisaaaa wypuść mnie błagam.Dlaczego mi to robisz.-krzyknąłem.
-Albo odpowiesz mi na moje pytanie,albo zdechniesz tu z pragnienia i głodu!-ryknęła.
-Nie wiem,nie pamiętam co robiłem.To było dawno.Nie prowadzę pamiętnika.-wyszeptałem cały dygocząc.
-Taaak?Nie pamiętasz?To ja Ci przypomnę!Jechałeś pijany samochodem.Potrąciłeś dwoję starszych ludzi wracających z grzybów.
Uciekłeś z miejsca wypadku,nie udzielając im pomocy.Ale ja Cię znalazłam,i teraz skończysz tak jak moi rodzice,albo jeszcze gorzej!-wysyczała.
Kurwa skąd ona o tym wie?Rozpłakałem się.Udawała kochającą żonę,a wiedziała o wszystkim.Do cholery skąd?!Głowiłem się nad tym dopóki
znowu nie wróciła.Zobaczyłem,że trzyma nóż.
-Lisa co robisz?Lisa proszę wypuść mnie!-błagałem.
Podeszła do mnie.Obok na stoliku zobaczyłem imadło.Włożyła w nie mój nadgarstek i zaczęła kręcić...
-Aaaa Lisa kurwa przestań,to boli.Przepraszam,przestań do cholery!!!-darłem się jak opętany.
Coś strzeliło.Nie czułem już nic.Straciłem przytomność na kilka minut.Przebudziłem się czując piekący ból i krew spływającą po
mojej złamanej ręce.Wykrwawię się tutaj do diabła.Co ona robi?
-Bolało?-zapytała.
Rozpłakałem się jak dziecko,nie mogąc wykrztusić z siebie słowa.
-Mam dla Ciebie niespodziankę Benny.Nie zapomnisz jej do końca życia.
-Stiven chodź tutaj.Lubisz brunetów,prawda?Ja też lubiłam.Do czasu.Jest cały Twój.Zrób z nim co chcesz!-zaśmiała się złośliwie Lisa.
Do pokoju wszedł facet.Na oko miał z 50 lat.Brudny,śmierdzący i zarośnięty.Czułem odór który zazwyczaj można poczuć,przechodząc obok
bezdomnych pijaków.Miał na sobie stare,wytarte jeasny i koszulę.Widać było na niej plamy od potu.Podszedł bliżej.Miał długą brodę i wąsy,
do których przyklejona była jakaś żółta,lepka maź.Zaczął coś bełkotać śliniąc się przy tym.Zobaczyłem jego brudne zęby i poczułem
okropny smród dochodzący z jego ust kiedy szepnął mi do ucha:
-I co chłopcze?Zabawimy się?
Odwiązał mi nogi,potem ręce.Chciałem go kopnąć,zrobić cokolwiek ,ale każdy ruch złamaną ręką sprawiał mi niewyobrażalny ból.
Jednym ruchem obrócił mnie na brzuch,po czym z powrotem poczułem mocny uścisk liny na moich kostkach.Związał mnie.
Zdjął ze mnie spodnie,później bokserki.Klepnął mnie kilka razy w pośladki.Czułem upokorzenie.To jakiś cholerny zboczeniec!
-Mmmm lubię prawiczków.-zaśmiał się obrzydliwie.
Zdjął spodnie.Poczułem niewyobrażalny smród.Widziałem kątem oka jak splunął na swoją dłoń.Zaczął jęczeć i sapać.
Później poczułem ból którego nie mogłem porównać z niczym.Zgwałcił mnie.
Błagałem by przestał,ale śmiał się przy tym.Po jakiś 10min skończył.Zwymiotowałem.
-Hahahah przyzwyczaj się kolego.Jutro znowu zajrzę.Zobaczysz spodoba Ci się.-warknął.
Leżałem na tej pieprzonej pryczy i płakałem z bezsilności,bólu i upokorzenia.Jak Lisa chciała mnie ukarać to wyszło jej całkiem nieźle.
Nagle usłyszałem stukot obcasów.Wróciła.Przyniosła mi kawałek chleba i wodę.Jak mam do cholery się napić,skoro jestem przywiązany?!
-Była dzisiaj u nas w domu policja.Podobno zgłosiłeś moje zaginięcie?Zabawny jesteś,doprawdy.Śmiali się z Ciebie,że żonka zniknęła
na jeden dzień,a Ty panikę siejesz.Chcieli z Tobą gadać.Powiedziałam im,że wyjechałeś na 2-tygodniowe wczasy,bo chcesz wszystko przemyśleć.
Nikt nie będzie Cię szukał.Nie próbuj zwiać,bo źle się to dla Ciebie skończy.-powiedziała.
Wyciągnęła nóż.Przeciągnęła jego ostrzem po moim brzuchu.Dostałem drgawek.Trzęsąc się jak osika błagałem,by mi dała spokój.
-Nie bój się Benny.Nie zabiję Cię tak od razu,co to to nie!Chcę żebyś cierpiał.-mówiąc to wbiła mi nóż w pośladek.
-Zostawię go tak,bo jeszcze się wykrwawisz.-syknęła i wyszła.
Znowu zostałem sam.Zacząłem się zastanawiać nad tym co zrobiłem?Czy to co robi Lisa jest odpowiednią karą?Przecież nie chciałem
zabić jej rodziców.Ale nie mogłem iść do więzienia,dlatego zwiałem z miejsca wypadku.Nie znaleźli mnie.Wyjechałem z miasta.Zmieniłem swoje
dane personalne i wygląd.Jak do diabła się dowiedziała kim jestem?Kiedy wróciłem do rodzinnego miasteczka nikt już nie pamiętał o sprawie
dwóch staruszków którzy zgineli w lesie.Mogłem żyć w spokoju.Ale na moje nieszczęście poznałem Lisę.Na początku nie zwracałem nawet
na nią uwagi.Niska brunetka,z lekką nadwagą.Ale tak mną zakręciła,że wpadłem po uszy.Odbył się ślub.Myślałem,że jest ze mną szczęśliwa...
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie jakiś dźwięk.Chyba warkot silnika.Przyjechało tu jakieś auto.Chciałem krzyczeć,ale w ustach miałem ciągle
tą brudną szmatę.Poza tym co mi da,to że ktoś tutaj mnie znajdzie?Lisa opowie co zrobiłem i pójdę siedzieć na
wiele długich lat...Znalazłem się w pułapce.Jedynym rozwiązaniem była ucieczka.Znowu będę musiał się ukrywać.
Nie widziałem która jest godzina,ale mojej żony dawno u mnie nie było.Nie słyszałem też żadnych dźwięków dochodzących z góry.
Zacząłem majstrować przy linach które miałem zawiązane na nadgarstkach.Ból był okropny,bo miałem chyba złamaną rękę.
-Gorzej już boleć nie może.-pomyślałem i szarpnąłem z całych sił.Lina puściła!Uwolniłem złamaną dłoń.
Teraz druga.Poszło szybciej,bo nie bolało tak bardzo jak wcześniej.Schyliłem się,by zdjąć liny z kostek.Mięśnie brzucha odmówiły
posłuszeństwa,nie mogłem się schylić dostatecznie daleko by dosięgnąć do tych pieprzonych lin.Padłem z powrotem na prycz,sapiąc niczym
nałogowy palacz.Musiałem chwile odpocząć.Poleżałem tak z 20min zebrałem się w sobie i resztkami sił pochyliłem ku stopą.Wziąłem brudną szmatę,
wsadziłem sobie ją z powrotem w usta i zaciskając zęby jednym ruchem wyciągnąłem nóż,który tkwił z moim pośladku.Poczułem rozdzierający ból.
Zalałem się krwią i nagle poczułem się senny.Ale musiałem się ratować.Musiałem stąd uciec.Urwałem kawałek materiału z mojej koszuli i zrobiłem z niej
prowizoryczny bandaż.Przyłożyłem do rany i zacząłem przecinać liny na kostkach.Udało się!
Wstałem z pryczy prawie się przewracając.Zakręciło mi się w głowie,ale jakoś udało mi się utrzymać równowagę.Poczłapałem w kierunku drzwi.
Szarpnąłem za klamkę-zamknięte.Za regałem na którym leżały jakieś stare rupiecie,dostrzegłem okno.Małe,ale może uda mi się przez nie przecisnąć?
Odsunąłem powoli metalowy regał.Narobiłem przy tym trochę hałasu,ale na górze chyba nikogo nie było.Znalazłem stary wytrych.Spakowałem go w kieszeń-
może się przydać.Okazało się,że okno jest zabezpieczone kratami.Kurwa jak mam stąd się wydostać?Usłyszałem jakiś hałas na górze.Ktoś przyjechał.
Przysunąłem regał z powrotem.Położyłem się na prycz.Wcisnąłem szmatę w usta i próbując sobie byle jak zawiązać ręce oraz nogi usłyszałem,że ktoś
idzie na dół...Ledwo zdążyłem się położyć,a drzwi się otworzyły...Postanowiłem udawać,że śpię.Wiedziałem,że to Lisa.Poczułem zapach jej perfum.
Zrobiło mi się nie dobrze...
-Śpiący Królewicz.Mam nadzieje,że niedługo zaśniesz na wieki na tym zadupiu.-krzyknęła.
Wyciągnęła mi szmatę z ust i uderzyła w twarz.Odwróciłem głowę na bok.Zobaczyłem w jej oczach jakąś wściekłość.W ręce trzymała kombinerki.
Do cholery po co jej to?!
-Otwórz usta.-warknęła.
Już wiedziałem co chce zrobić.Na szczęście nie byłem związany,więc mogłem się bronić.Podeszła do mnie i znowu kazała otworzyć mi usta.
Złapałem ją za ręce i pchnąłem w stronę ściany.Odbiła się od niej jak kauczuk.Na chwilę ją zamroczyło.Korzystając z okazji wybiegłem z tej cholernej piwnicy.
Znalazłem się na górze.Pusto.Drzwi wejściowe były zamknięte na klucz.Kopnąłem w nie,ale nie chciały puścić.Spojrzałem na okna.
Do diabła,w nich też były kraty.Usłyszałem szelest.Szybko schowałem się za drzwiami w kuchni.
-Benny wiem,że tu jesteś.Stiven zaraz tu będzie.Nie uciekniesz.-krzyknęła Lisa.
Stałem za tymi drzwiami starając się,żeby mnie nie usłyszała.W takim momencie oddech jest przyśpieszony.Nagle swędzi Cię całe ciało.Chcesz się
poruszyć,ale zdajesz sobie z sprawę,że nie możesz.Chcesz oddychać,ale wiesz że nie możesz tego robić za głośno.Zatkałem usta ręką i z całych
sił próbowałem zachowywać się najciszej jak potrafiłem.
-Tu jesteś! -przyłożyła mi pistolet do skroni.
-Boże,to koniec.Ona mnie zabije.-to była moja ostatnia myśl.
Komentarze