Historia

Cmentarne Kwiaty

angelofdeath 0 9 lat temu 1 456 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Miranda była nauczycielką plastyki w szkole podstawowej. Wiodła spokojne samotne życie. Kochała dzieci, mimo, iż własnych nie było jej dane mieć, może dlatego że nigdy nie wyszła za mąż. Mieszkała w dużym, starym, archaicznym domu, który odziedziczyła po Babci. Dom ten stał na obrzeżach miasta.

W jej domu zawsze panował ład i porządek, na ścianach oczywiście aż roiło się od wszelkiego rodzaju arcydzieł, niektóre obrazy były namalowane przez nią samą, niektóre były kupione. Meble w domu Mirandy, a szczególnie w salonie miały "duszę" były to drewniane, tłoczone komody i ogromne rzeźbione szafy Poza malowaniem, jej wielką pasją były kwiaty. Na każdej komodzie, czy choćby szafce w sypialni zawsze musiały stać świeże bukiety.

Miranda miała co prawda duży ogród, zawsze jednak było jej żal zrywać z niego kwiatów do wazonu. Dlatego właśnie kilka razy w tygodniu, gdy była pogoda i Kobieta wracała, z pracy do domu pieszo, zatrzymywała się przy miejscowym stoisku z kwiatami, prowadzonym przez pewne małżeństwo.

Tak było i tego dnia, Miranda, idąc po 7 godzinach z pracy, w słoneczne, lipcowe popołudnie, podeszła do miejsca, gdzie stało zawsze jej ulubione stoisko z kwiatami. Jednak tego dnia go nie było, Miranda rozejrzała się i zauważyła, że nieopodal stoi inne, więc tam podeszła. Sprzedawała tam starsza Pani. Kwiaty którymi sprzedawała, były przepiękne, Miranda nie widziała nigdy tak okazałych i zachwycających kwiatów. Dlatego, mimo, że stała jeszcze w długiej kolejce (chętnych na tak czarujące kwiaty, bowiem nie brakowało) zastanawiała się które wybierze. Gdy w końcu przyszła jej kolej powiedziała:

- Poproszę tamten bukiecik z białych lilii.

- Oczywiście, 25zł. - Powiedziała z uśmiechem starsza Pani.

Miranda zapłaciła, podziękowała i odeszła. Wracając do domu kobieta zauważyła że kwiaty nie są takie jak zwykle,i coś jest nie tak. Mimo, iż jeszcze chwilę temu gdy za nie płaciła były piękne, teraz wyglądały jakby przeleżały kilka dni.

- Jak to możliwe, że psują się w takim tempie? - Zastanawiała się.

- To pewnie przez ten upał. - Pomyślała kobieta i przyspieszyła, aby jak najszybciej wstawić je do wazonu.

Gdy weszła do domu od razu włożyła kwiaty do pięknego antycznego dzbana , jednak te się nie podnosiły, mało tego zaczęły okropnie śmierdzieć, jakby zgnilizną. Miranda nie wiedziała o co chodzi, chciała je wyrzucić, ale coś ją powstrzymywało, może dlatego że tak uwielbiała kwiaty? Pomyślała, że zostawi je do jutra, jeśli do tego czasu sytuacja się nie zmieni to wtedy się ich pozbędzie. A póki co zostawiła je w przedpokoju, bowiem takiego smrodu w sypialni by nie wytrzymała.

Wieczorem, gdy kładła się spać, usłyszała przerażające miauczenie swojej kotki Lukrecji, dobiegało z przedpokoju. Miranda niepewnie otworzyła drzwi do przedpokoju i wołała kotkę, jednak ta ucichła.

- Lukrecja! Lukrecjaa! Gdzie jesteś?

Wtem kotka wyskoczyła zza komody, rzuciła się prosto na Mirandę, jakby strasznie się czegoś bała.

- Tu jesteś głuptasie, co ci się stało? - Zapytała spokojnym głosem.

Kotka wyrwała jej się z rąk i uciekła prosto pod łóżko w jej sypialni.

- Ejj, ty tutaj nie śpisz! swoje legowisko masz w przedpokoju. - Krzyknęła Miranda, próbując wyciągnąć kotkę spod łóżka.

Jednak kotka nie dawała za wygraną, i tego wieczoru za żadne skarby nie chciała dać się eksmitować do miejsca, w którym zawsze spała. Tak, jakby bała się czegoś w przedpokoju. Miranda odpuściła jej i w końcu zasnęła. W nocy obudziła się, a właściwie obudziło ją głośne miauczenie Lukrecji.

Miranda przetarła senne oczy, zapaliła lampkę nocną i zobaczyła kotkę, która wręcz wyła pod drzwiami do przedpokoju. Już miała na nią krzyknąć, gdy zobaczyła, że kotka nie panikuje bez powodu. Po drugiej stronie szyby w drzwiach, zobaczyła smukłą, jasną postać, jakby kobieta?

Miranda zastanawiała się czy to sen, czy wyobraźnia płata jej figle, czy rzeczywiście w jej domu ktoś/coś jest? Dlatego z kamienną twarzą podeszła do drzwi i je otworzyła, serce miała prawie w gardle... ale tam nic nie było, wszystko w najlepszym porządku. Gdy zamknęła drzwi również już nic nie było widać. Wróciła do łóżka, była godzina 2.30, tej nocy już nie zasnęła, bała się, więc zakryła się cała kołdrą. Słyszała tylko przyspieszone bicie własnego serca, i ciche tykanie zegara. Jednakże do rana już nic niepokojącego się nie działo.

Rano, gdy wyszła do przedpokoju, aż ją cofnęło. Fala okropnego smrodu uderzyła prosto w nią, Miranda prawie zwymiotowała. Szybko stamtąd wyszła, zostawiając wszędzie otwarte okna i drzwi, aby to wywietrzyć, Był to słodkawy i mdły zapach, jakby coś się tam, od dłuższego czasu rozkładało.

Kobieta postanowiła zadzwonić do pracy, aby na dziś znaleziono za nią zastępstwo, bo chce dzień urlopu. Była sumienną pracownicą, więc nie łatwo przyszło jej o to prosic, ale tego dnia musiała. Nieprzespana noc nieźle dała jej w kość i jeszcze teraz ten smród... postanowiła, że zacznie od przeszukania przedpokoju, czy aby napewno nic tam nie wpadło i zwyczajnie nie zdechło. Tak też zrobiła, odsunęła wszystkie meble, ale po rzekomym zdechłym zwierzaku nie było ani śladu.

Wtedy jej wzrok skierował się na gnijące w wazonie lilie, była już pewna, iż to właśnie one wydzielają taki fetor.

- Ale jak to możliwe, żeby taki smród z jednego bukietu!? - Pomyślała zdziwiona.

I wtedy wzięła kwiaty do rąk, aby bardziej im się przyjrzeć. Gnijące liście nieco odsłoniły coś, co Mirandę bardzo zainteresowało... Na dole bukietu zobaczyła mały bilecik, którego wcześniej nie zauważyła, od razu go otworzyła. Było tam napisane:

"Na zawsze w moim sercu Weroniko. R.I.P"

Miranda natychmiast upuściła bukiet, dotarło do niej, że bukiet który kupiła, prawdopodobnie pochodzi z cmentarza, z grobu jakiejś Weroniki, która nie żyje.

Kobieta była tak zdezorientowała, że nie wiedziała co zrobić. Jedyne co przychodziło jej na myśl, to odszukać starszą kobietę, która jej go sprzedała i dowiedzieć się całej prawdy. zatrzasnęła za sobą drzwi, nawet ich nie zamykając na klucz i pobiegła prosto w miejsc e, gdzie wczoraj kupowała kwiaty.

Gdy zdyszana dotarła na miejsce niestety po starszej Pani, ani po jej straganie nie było nawet śladu. Było za to małżeństwo, u których kobieta zawsze była stałą klientką, zapytała ich o starszą Kobietę, której stoisko wczoraj stało nieopodal. Powiedzieli jej, że kobietę rano zabrała Policja, gdyż ciągle zmieniała miejsca sprzedaży bukietów... ukradzionych z cmentarza przy ul. Pułaskiego. Miranda szybko podziękowała i odeszła, zrozumiała, że nie myliła się, a jej podejrzenia okazały się prawdziwe.

Wracając do domu, myślała co powinna teraz zrobić, dotarło do niej, to co widziała wczoraj w nocy to był duch... duch dziewczyny z której grobu ukradziono kwiaty. jedynym rozwiązaniem wydawało jej się oddanie kwiatów z powrotem na grób.

- Tylko jak mam go znaleźć? - Zadawała sobie pytanie zrozpaczona.

Jedyne co wiedziała to, to, że dziewczyna miała na imię Weronika i leżała prawdopodobnie na cmentarzu przy ul. Pułaskiego. Znała ten cmentarz, nie był on duży, więc postanowiła zaryzykować, pójść tam z tymi kwiatami i odszukać ten grób.

Gdy wróciła do domu zabrała bukiet, smród był chyba jeszcze większy niż kiedy wychodziła, ale nie zwracała już na to uwagi. Podniosła bukiet (a właściwie to, co z niego zostało) z podłogi i wyszła. Teraz gdy trzymała bukiet w dłoni, wydawało jej się, przez całą drogę, jakby ktoś szedł tuż za nią, ale gdy odwracała się za siebie nikogo nie było. Miranda dotarła w końcu na cmentarz, Nie było tam zbyt dużo ludzi, więc swobodnie rozglądała się w poszukiwaniu grobu Weroniki.

Zajęło jej to około godziny, aż w końcu przy jednej alejce, zobaczyła szarą Marmurową płytę z napisem:

Śp.

Weronika Majczewska

żyła: lat: 26

zmarła: 12.01.2014

R.I.P

Gdyby nie to, że na całym grobie w wazonach ustawione były białe lilie, Miranda nie miałaby pewności, że kwiaty pochodzą właśnie z tego grobu. Jednak teraz była już prawie pewna, że to właśnie stąd je skradziono. Szybko włożyła rozpadające się lilie do wazonu i odeszła. Gdy była już kawałek dalej, kątem oka spojrzała jeszcze raz na grób i zobaczyła coś niezwykłego, kwiaty, które jeszcze przed chwilą rozpadały jej się w rękach, teraz wyglądały tak jakby były świeżo zerwane. Miranda była już pewna, to był ten grób.

Wychodząc z cmentarza, zobaczyła, iż zaczyna się powoli ściemniać, zauważyła też coś jeszcze, nie miała już tego dziwnego uczucia, jakby "coś" szło za nią. Po powrocie do domu wchodząc zwróciła uwagę na Lukrecję, spała sobie spokojnie w swoim legowisku. Po dziwnym zapachu też nie zostało nawet śladu.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje