Historia

# 2 Z Sierocińca

kamana 4 11 lat temu 5 826 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Rozdział II

Wstała o 6. Bardzo jej się chciało spać. Nie mogła uwierzyć, że trzeba wstawać o tak nie ludzkiej porze. Ubrała się, następnie wykonała poranną toaletę. Wyszła z pokoju i następnie go zamknęła. Poszła do jadalni. Czuła już z daleka zapach smażonego boczku. Wkroczyła pewnym krokiem do pomieszczenia i zobaczyła 3 młode kobiety. Jedna z nich miała piękne czarne włosy i była bardzo wysok

a. Druga była szatynką i była średniego wzrostu. Ostatnia z nich miała niebieski kolor włosów i bardzo ciemny makijaż. Dziewczyna czuła się trochę nieswojo jednak już po chwili ta kobieta o czarnych włosach zawołała radośnie.

-Witaj Ashley- podeszła do niej i przytuliła ją. Dziewczyna zupełnie nie spodziewała się czegoś takiego jednak taki gest sprawił jej wielką radość.

-Jestem Carmen, szatynka to Helena, a niebieska to Melanii- kobiety uśmiechnęły się do niej. Było jej naprawdę miło. Dawno nie czuła się tak wspaniale.

-Ashley McDoney- powiedziała.

-Malutka chcesz boczku i jajka?- Helena pokazała na patelnię. Na to wygląda, że tylko ona potrafiła tutaj gotować. Nie przeszkadzało jej to chyba.

-Tak poproszę i dziękuje- jej oczy były coraz bardziej jasne. One zauważyły to od razu.

-Masz piękne oczy- przyznały jej wszystkie. Po zjedzonym śniadaniu wszystkie zaczęły przygotowywać się do pracy. Szykowały coś dla dzieci albo starały się jak najszybciej coś wymyślić.

-Carmen mogła byś mnie zaprowadzić do mojej grupy?- zapytała ruda. Kobieta pokiwała głową na znak zgody i dalej zaczęła krzątać się po jadalni. Około godziny 7 wszystkie już wyszły na dwór. Patrzyły na budynek naprzeciwko ich. Zaczynała się praca. Ruszyły biegiem do niego. Ashley poczuła się, że chyba straciły dzieciństwo pracując tutaj. Biegła razem z nimi. Otworzyły drzwi do pomieszczenia i wkroczyły do niego. Carmen syciła Ashley za rękaw i pociągnęła po schodach na górę, a potem skręciły w prawy korytarz. Pokazała jej 5 pokoi. W każdym było dziecko i robiło dokładnie to samo. Podziękowała jej i znowu weszła do pierwszego pokoju. Chłopiec siedział na parapecie i wpatrywał się na dziedziniec. Podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu.

-Mamo wróć- usłyszała cichy, płaczliwy głos. Przybliżyła się do niego. Nie wiedziała czy dobrze usłyszała.

-Mamo wróć- teraz wyraźnie to usłyszała. Trochę się przestraszyła jednak wmawiała sobie, że to będzie dla niej teraz norma.

-Allen…-szepnęła dziewczyna. Chłopiec odwrócił się w jej kierunku. Jego oczy były śnieżno białe. Przerażona dziewczyna upadła na ziemię. Chłopiec znowu odwrócił się i patrzył przez okno. Wyszła pospiesznie z pokoju.

Kolejne następnych dni przeminęło niezauważenie dla nowej mieszkanki straszliwego miejsca jej pracy. Długo rozpamiętywała Allena i jego oczy. Śnieżnobiałe. Obserwowała go kilka dni bardzo uważnie, poświęciła mu więc czasu niż reszcie swoich podopiecznych co zdziwiło ją dostatecznie na wzgląd, że sama jako osoba nie lubiła przywiązywać się do ludzi i ich świata. Obserwowała w szczególności jego oczy. Teraz były niebieskie, głębokie i jakby przygaszone. A może takie były na samym początku? Nie wiedziała jak wyglądał za nim tutaj przyszła. Cały czas kojarzyła sobie go z tą niezwykle ciekawą i tajemniczą sprawą tych oczu. A to co powtarzał? Mamo wróć? Kto mógłby powiedzieć cokolwiek podobnego w szczególności biorąc pod uwagę, ze owa osoba w ogóle już się więcej nie odezwała do niej ani nawet sama do siebie. Sprawa przestawała dla niej powoli mieć znaczenie. Stwierdziła, że mogła mieć przewidzenia, tłumaczyła sobie to jak umiała biorąc tylko pod uwagę jej ludzkie oczy. Nie te prawdziwe, te którymi nie umiemy patrzeć. Ludzie to jednak skomplikowane istoty jednak zwykle tak banalnie omijają lub nie chcą swoich cech jakim obdarzył nas najwyższy ujawnić. Tak też jest z oczami... Nasze oczy widzą wszystko jednak sami sobie wmawiamy, że to co było paranormalnego nie mogło zajść i to tylko nasze przewidzenia. To ludzie wymyślili ten termin ponieważ ich wzrok jest ślepy na te niezwykłości. To samo w tej chwili działo się z Ashley. Jej wmawianie sobie tej dziwnej prawdy dało skutek doskonały. Przyzwyczajała się powoli do pracy z sierotami, a każdego dnia zasypiała spokojnie nie dając po sobie poznać, że cokolwiek w jej życiu odbiega od normy. Dlaczego akurat tego dnia miało to się zmienić? Dlaczego akurat dzisiaj wszystko musi wreszcie pokazać jej, że ten świat, który ją otacza jest pełny złudnych i nieciekawych rzeczy. Że ona nie widzi, nie czuje, a tak naprawdę potrafi, a nauki, że takowe rzeczy nie istnieją wpajane jej od dzieciństwa to tylko banialuki wymyślone przez starszyznę aby uchronić młode umysły przed tak zwaną przez nich głupotą. Miała lekki sen, ciągle widziała znowu te oczy... Tylko, że tym razem posiadaczem posiadaczką tych oczu była ona sama. Widziała siebie. Z jej ust, a właściwie z ust tej postaci wydobył się przeraźliwy śmiech, z jamy ustnej wydobyła się zielona ciecz, która utworzyła przed osobą niewielką kałuże.

-Panie niedługo zjawisz się pośród nas, większy i silniejszy niż ten, który teraz tu rządzi. Moja miłości życia. Oddam za ciebie wszystko, ulituj się nad swą służebnicą i powiedź jej co robić aby mogła podziwiać Cię w pełnej krasie. O najwyższy, najcudowniejszy, bardziej upragniony przez me ciało i duszę, o lucyferze. Powiedź mi... Co zrobić abyś wszedł na niebiosa tego, który Cię wypędził. Co zrobić aby go pokonać! Jak Ci pomóc!- postać krzyczała takowe słowa i patrzyła się w niebo. Niespodziewanie tuż nad nią pojawiła się niewielka czarna chmura, wyglądała jak burzowa z, której wyłonił się obrzydliwie cuchnący pysk czegoś co kiedyś może było człowiekiem, a teraz przypominało zwykłe, dzikie zwierzę. Smród był tak okropny, że czuła, że nie wytrzyma. Chciała tylko dowiedzieć się jaki będzie finał tej rozmowy. Ona, a raczej coś co z niej zostało przyciągnięte bliżej pyska, które wnet ucałowała wpychając mu swój język do ust. Niezwykle zadowolone zwierzę odwzajemniło pocałunki i stało się coraz bardziej chętne na większe uniesienie ze swoją służebnicą. Dziewczyna dostała wstrząsu i patrzyła z obrzydzeniem na rozrywającą się przed nią scenę. Wielka bestia wyszła z chmury i poczęła rozdzierać ubranie kobiety. Ta była raczej uradowana faktem do czego zaraz dojdzie. Naga kobieta niezwykle wiedziała co robić aby bestii podobało się. Będąc na czworaka wypięła swoje pośladki w stronę potwora i oddała mocz, który pobudził jeszcze bardziej zjawę. Ta w oka mgnieniu jakby wyszła całkowicie z mroku ukazując swego długiego na pół metra penisa. Kobieta pisnęła za strachu ale i także z satysfakcji. Bestia wbiła swe długie pazury w plecy dziewczyny i przyciągnęła do swojego członka nabijając ją głęboko. Diabeł szybkimi ruchami penetrował wnętrze kobiety, która nie mogła wydobyć z siebie nawet jednego dźwięku. Mordercze tempo powodowało, że kobieta wyglądała teraz jak trup. Wielki sterczący penis rozrywał ją od środka. Wreszcie gdy bestia zawyła skończyła się męka dla kobiety. Wyjął swoją wielką męskość z ladacznicy. Wrzucił ją na ziemie i patrzył jak z jej otworku wydobywa się sperma zalewając trawnik. Zachwycona bestia sapała jeszcze chwilę aby następnie dojść do słowa.

-Dobrze się spisałaś moja droga. Teraz już tylko kilka kroków pozostało do mojego odrodzenia. Na samym początku Allen musi umrzeć. Wiesz co robić- bestia zionęła na nią owym odorem, który wypełnił także nozdrza Ashley, która obudziła się gwałtownie i zwymiotowała obok łóżka. Nie wiedziała co tym razem myśleć i dlaczego ktoś chce zabić małe i bezbronne dziecko. Od razu wyskoczyła z łóżka i pobiegła w stronę pokoju w którym mieszkał Allen. Otworzyła gwałtownie drzwi ale chyba było już za późno. Wszystko wyglądało prawie jak normalne... Siedział na parapecie, wyglądało jakby patrzył w dal jednakże jego głowa zaraz potem odpadła od tułowie jakby przecięta mieczem. Trysnęło pełno krwi. Patrzyła jak zaczarowana na sytuację przed nią rozgrywającą się. To jest niemożliwe!

-Mogłaś wcześniej przyjść, a może jeszcze był żył- powiedział głowa. Ashley zemdlała. Nikt nie wiedział dlaczego rano zostały znalezione zwłoki chłopca, a w drzwiach jego opiekunkę. Po wytrzeźwieniu powiedziała swoim współpracownicą jaka była to sytuacja, a w kuchnia zapadła cisza. Czas aby poznała tajemnice z sierocińca.

C D N

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

To opowiadanie jest straszne tylko dla miłośników gramatyki, ortografii i akcji.
Odpowiedz
"Dziecko Rosemary"?
Odpowiedz
Najwyraźniej jej druga osobowość lubi w dupę...
Odpowiedz
Rany, co za shit.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje