Historia
2251 Stahlheber Road
Poniższy tekst jest zapisem połączenia z numerem 911, wykonanego wieczorem, 22 sierpnia 2011.
Zapis został podany do wiadomości publicznej w celu rozwiązania sprawy śmierci Mary Carter, jej męża i dwóch synów oraz zaginięcia jej córki, Susan.
Jeśli posiadają państwo jakieś informacje o tym, co przydarzyło się rodzinie Carterów lub znają miejsce pobytu ich córki, prosimy o kontakt z policją stanową w Ohio.
_______________________________
ZAPIS ROZMOWY #0703321-A32.4
DATA: 22.08.2011
CZAS ROZPOCZĘCIA ROZMOWY: 21:37
CZAS ZAKOŃCZENIA ROZMOWY: 21:52
POCZĄTEK ROZMOWY
DYSZPOZYTOR: 911, wysłać policję, straż pożarną czy karetkę?
ROZMÓWCA: Proszę przysłać policję! Hawkes Farm, 2251 Stahlheber Road! Ktoś włamał się do mojego domu!
D: Dobrze, już wysyłam.
R: Ktoś włamał się do domu i zabił moją rodzinę! Proszę, przyślijcie policję, szybko! Krew! Wszędzie jest krew!
D: Proszę pani, powiadomiłem już oficerów, powinni przyjechać niedługo. Jak się pani nazywa?
R: Mary Carter…O Boże…Tak się boję…
(Stłumione krzyki i uderzenia)
D: Kto to?
R: Nie wiem! Jakiś mężczyzna wali do drzwi! Chyba jest cały we krwi!
D: Zna go pani?
R: Nie!
D: Ma broń?
R: Nie, tylko wali w drzwi! Jest cały we krwi! Chyba próbuje dostać się do środka! Mam przy sobie strzelbę…Nie wiem jak się jej używa…O Boże, ja…ja nie mogę go zastrzelić, nie mogę!
D: Pani Carter, nie radzę używać broni, ale proszę mieć ją przy sobie na wszelki wypadek.
R: Szyba zaraz się rozbije!
D: Pani Carter, jeśli się dostanie-
R: Nie mogę go zastrzelić! Nie, nie…Zaczął uderzać w szybę bardzo mocno! O Boże, zaraz się tu dostanie! Krzyczy na mnie! On jest szalony!
(Szkło się rozbija, słychać dźwięk upuszczonego telefonu, rozmówca krzyczy, słychać strzał, potem następuje chwila ciszy)
D: Pani Carter?
(Cisza, potem rozmówca podnosi telefon)
R: O Jezu, pomocy…O Boże…zabiłam go…zabiłam go…Dobry Boże, pomóż mi…
D: Pani Carter, broniła się pani. Wszystko jest w porządku. Zrobiła pani to, co było konieczne. Mógł zrobić pani krzywdę.
R: Ja tylko…
D: Proszę się nie rozłączać, wyjść na zewnątrz i tam poczekać na policję.
R: Nie, muszę znaleźć Susan.
D: Kim jest Susan?
R: Muszę znaleźć moją córkę, muszę znaleźć Susan. Proszę mi pomóc, ona ma tylko 6 lat! Musiała się schować gdzieś w domu! Susan!
D: Pani Car-
R: Nie mogę znaleźć córki! Nie mogę…Szukałam wszędzie!
D: Pani Carter, pani córka prawdopodobnie wyszła z domu.
(Rozmówca wzdycha)
R: Co to było?
D: Co to było?
(Ciche kroki)
R: Słyszę kroki dochodzące z góry! Susan? O Boże, Susan!
(Rozmówca oddycha ciężko podczas wbiegania po schodach)
R: Susan! Mama tu jest, kochanie! Mama tu jest!
D: Pani Carter, proszę mnie posłuchać, musi pani wyjść z domu i poczekać na policję.
R: Susan! Gdzie jesteś? Weszłam na górę i…ja…muszę włączyć światło…
(Słychać włącznik światła)
R: O nie…O Boże, proszę, to nie może być jej krew! Na podłodze są krwawe ślady stóp! Są małe, mogą być jej! Susan! Idę do jej pokoju, musi tam być!
D: Pani Carter, proszę posłuchać: niech pani wyjdzie z domu!
R: Jestem w jej pokoju, nie ma tu dużo miejsca, żeby się schować…Susan? Susan, gdzie jesteś?!
(Głośne tupnięcie, rozmówca krzyczy)
R: Co to było?!
D: Czy to Susan?
R: Brzmiało, jakby ktoś był na dachu!
(Kolejne tupnięcie)
R: Coś jest na dachu! Idzie na drugą stronę domu!
D: Pani Carter, to nie ma żadnego sensu.
R: Susan! Jestem w twoim pokoju! Idź za moim głosem!
(Rozmówca wzdycha)
R: Światła się wyłączyły! Nie ma prądu!
D: Ma pani latarkę lub jakiekolwiek źródło światła?
R: Nic nie widzę!
D: Proszę nie ruszać się z miejsca. Pani oczy muszą przyzwyczaić się do ciemności.
(Dźwięk rozbitego szkła)
R: O mój Boże…
D: Co to było?
R: Coś się rozbiło…Ktoś jest w domu…Susan?
(Cisza)
R: Czy to policja?
D: Nie, zawołaliby panią…
R: O nie…O nie, ktoś tu jest…
D: To może być Susan-
R: Nie, zawołałaby mnie, krzyczałam jej imię…
D: Pani Carter-
(Rozmówca ucisza dyspozytora, następuje cisza, rozmówca mówi szeptem)
R: Coś wchodzi po schodach. Jest duże, jego kroki są ciężkie, o Boże, to nie Susan…
D: Proszę się gdzieś schować. Niech pani znajdzie coś, żeby móc się obronić.
R: Ten człowiek, nie zabił mojej rodziny, nie mógłby-
D: Proszę się gdzieś schować.
R: Nic nie widzę!
(Słychać głośne kroki)
R: Zbliża się! O Jezu, pomóż mi się stąd wydostać…
(Rozmówca oddycha głęboko, słychać zakłócenia, cisza)
D: Pani Carter, jest pani tam?
R: Zamknęłam drzwi, ale zamek jest zepsuty.
(Kroki są jeszcze głośniejsze)
R: O nie, o nie…Nie, wchodzi do pokoju Susan…Gdzie jest policja? Boję się!
D: Musi pani się uspokoić i czekać, aż przyjadą.
(Rozmówca szlocha, kroki są bardzo blisko, nagle się zatrzymują)
R: Widzę to… nie wiem co to jest…
D: Co pani widzi?
R: Co to jest?
D: Proszę opisać, co pani widzi…
R: Nie mogę tego opisać…Nie mogę…To nie człowiek…O Boże, to na mnie patrzy…
(Kroki się zbliżają, zatrzymują się, słychać niski ryk, głęboki oddech, potem odgłosy klikania, znowu głęboki oddech, znowu ryk, kroki się oddalają, następuje cisza)
D: Pani Carter?
R: Poszło sobie…tak myślę…
D: Pani Carter, musi pani natychmiast wydostać się z domu.
R: Nie mogę się ruszać, nie mogę…tego zrobić…Nie wiem co to było, nie chcę tego znowu zobaczyć…Tak się boję, ja…o Boże, zaraz umrę…
(Rozmówca wzdycha)
R: Nie mogę tego zrobić, tak się boję, nie mogę ruszać nogami. Nie będę mogła wstać.
D: Proszę, pani Carter, musi pani to zrobić. Dla Susan.
R: Susan…Muszę ją znaleźć…
D: Nie, musi pani wyjść z domu.
R: Ale-
D: Proszę wyjść z domu. Cokolwiek było w pokoju, nadal jest w domu. Proszę wyjść natychmiast!
(Cisza)
R: Dobrze, wyjdę.
D: Proszę się nie rozłączać i mieć telefon cały czas przy sobie. Proszę powiedzieć, gdy będzie pani na schodach, dobrze?
R: Dobrze…
(Cisza, ciche potem słychać skrzypiącą podłogę)
D: Pani Carter?
(Cisza)
D: Mary?
(Cisza)
R: Jestem na schodach.
D: Proszę zejść na dół.
R: Chyba słyszę radiowóz…
D: Proszę iść…
(Słychać zakłócenia)
D: Mary? Mary!
(Zakłócenia znikają, długa cisza)
D: Mary-
(Krzyki, wrzaski, głośne uderzenia, warczenie, pisk, brzęk, krzyki, głośne tupnięcie, dźwięk przypominający telefon przesuwający się po podłodze, niski ryk, przerwane krzyki rozmówcy, jęki, sapanie, krzyki rozmówcy zakończone piskliwym wrzaskiem, cisza, kolejny niski ryk, przechodzący w jęczenie, słychać dźwięki syren, głośne kroki oddalają się, cisza, otwierają się drzwi, słychać męskie głosy)
POLICJANT 1: O cholera…
POLICJANT 2: O mój Boże…
P1: Policja! Jest tu ktoś?
P2: Jezu, co się, do diabła, stało tym ludziom?
P1: Bądź czujny…
D: Halo? Słyszycie mnie?
P2: O Boże, spójrz na jej twarz…Nigdy nie widziałem czegoś takiego…
P1: Tu oficer Maple, jesteśmy na Hawkes Farm, 2251 Stahlheber Road, potrzebujemy natychmiastowego wsparcia, bez odbioru.
(Kroki)
P1: Jezu Chryste…
P2: Chyba cała rodzina została zamordowana…
D: Halo? Panowie? Halo!
P2: Słyszałeś to?
D: Telefon! Podnieście telefon!
P1: Chyba dochodzi stamtąd.
(Kliknięcie, telefon zostaje podniesiony)
P1: Halo?
D: Tu Tim z centrali telefonicznej. Musicie natychmiast wyjść z domu. Tu jest coś bardzo niebezpiecznego-
P2: Hej, Maple, znalazłem kogoś!
P1: Poczekaj chwilę…Kto to jest?
P2: To chyba córka tych ludzi. Ukryła się za kanapą. Jest cała we krwi, ale to chyba nie jej krew.
(Cisza, kroki)
P1: Dlaczego jest naga?
P2: Chyba nie myślisz…
D: Proszę, musicie wyjść z domu, teraz!
P2: Chodź, zabierzemy cię stąd. Nie bój się. Jak masz na imię?
OFIARA: Susan. Gdzie moja mama?
P1: Zabierzemy cię stąd, Susan. Allen, zasłoń jej oczy.
P2: Chodź, zabiorę cię stąd. Zamknij oczy.
P1: Weź obrus ze stołu i okryj ją. Tim, jesteś tam?
D: Tak, musicie wyjść stamtąd teraz, ile razy muszę powtarzać? Macie do czynienia z czymś ekstremalnie niebezpiecznym i-
(Krzyki, pisk)
D: Halo? Halo! Oficerze?
(Więcej krzyków i pisków)
P1: O kurwa! Ona go gryzie!
(Wrzask)
P1: Potrzebujemy wsparcia, natychmiast!
(Strzały)
D: Halo? Oficerze? Halo! Halo! Oficerze!
(Cisza)
KONIEC ROZMOWY.
Komentarze