Historia

Zachariasz

jeana 0 9 lat temu 671 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Tam, gdzie słońce wschodziło na horyzont, minęły lata. Teraz niebo zagęszczone było ciemnymi, burzowymi chmurami. Opustoszałe ulice nadal zaśnieżane były coraz to mocniejszym śniegiem i gradem. Nieraz burza śnieżna stawała się nazbyt agresywna. Wystarczyło zamknąć oczy, aby ujrzeć widok Ziemi – porozrywane dachy w jednorodzinnych, zalane domy, bloki w pół zdruzgotane i w pół bez okien, porośnięte roślinami oraz pogrążone w lodzie.

Tragiczna rzeczywistość. Taka pogoda panowała już od kilku lat, kiedy po raz pierwszy uruchomiono bomby atomowe. W roku 2023 Prezydent Rosji zaplanował testy swoich małych wynalazków. Pierwszym celem była Warszawa, po czym odzew nastąpił kilka dni później z USA, Wielkiej Brytanii i Francji. Stan wojenny rozpoczął się z dokładnością 30 Listopada, o godzinie 3:45. Kontynenty zostały wyniszczone i ponad 70 procent ludzkości zginęła. Jedynym kontynentem, który mógł zostać skolonizowany, był schron Afryki.

Kilka lat później bunkier Afryki nazwany „Atlantydą” został rozbudowany. Niektóre ściany zostały wyburzone. W skutek czego powstały podziemia sięgające kilka hektarów za Oceanem Indyjskim.

- Nikt - odezwał się siedzący przy ścianie ziemi, czterdziestosiedmioletni mężczyzna - już do mnie nie przychodzi. Nawet ty przestałeś ze mną rozmawiać.

- Dałoby się wyczuć tutaj nutkę goryczy i tęsknoty, Zachariaszu. Przecież pragnąłeś ciszy i spokoju, w czym problem?

Zachariasz schował na moment głowę w dłoniach, po czym oparł je o kolana.

- A no w tym, że tylko ty tutaj jesteś od dłuższego czasu. W dodatku milczysz... Dwa lata - razem z krzykiem, po pustym pomieszczeniu rozległ się hałas uderzających dłoni o ziemie. - Nie chodziło mi o to, żebyś milczał przez tak długi czas. Chciałem pomyśleć w spokoju, chciałem, żeby ktoś tu przyszedł.

- Dlaczego miałby ktoś tu przychodzić? Spójrz, Zachariaszu. Tu jest pusto! Ziemia rozlega się tonami. Nie masz tu nic poza tanim jadłem. Poza marginesem, kiedy ostatnio wyszedłeś do ludzi? Kiedy ostatnio wsłuchiwałeś się w radio, hmm? Czego więc oczekujesz?

- Cały czas nasłuchuję. Wiem, jak jest. Jednak – przełknął głośno ślinę – właśnie, dlatego chciałem pomyśleć! Gdybym...

- Zachariaszu, gdybyś lata temu, no dobrze, kilkanaście miesięcy temu nie stracił, przypominam przez własną głupotę wszystkiego, nie musiałbyś wysłuchiwać mojego głosu.

- Masz rację.

Czarnowłosy mężczyzna wstał i podszedł do framugi, która prowadziła do podziemnego targu. Przetarł podartym rękawem twarz i zobaczył, jak dzieci bawiły się w ganianego. Nie zapowiadała się poprawa, tak samo jak nie nadchodziła żadna nadzieja dla niego.

- Miałeś sporo czasu na przemyślenia, teraz już chyba za późno na realizację najmniejszego z nich.

- Powiedzmy, że się z tobą zgadzam. Nie mam już sił na dalszą walkę.

- Dałem ci sporo czasu, a ty nie poczyniłeś żadnego kroku, aby poprawić swoją sytuację. Chcę wiedzieć, dlaczego.

Oparł się o futrynę i wlepił wzrok przed siebie. W międzyczasie przeczesał dłonią słabe włosy. Przed oczami zobaczył swoją rodzinę, która odwróciła się od niego zaraz po tym, jak zabił jednego z synów i kiedy też wyszły na jaw jego zdrady.

- Chciałem - zaczął niepewnie szeptać, jakby mówił sam do siebie - wyjść. Miałem plan. Potem zdałem sobie sprawę, że jest za późno, że nawet nie wiem, gdzie znajduje się moja rodzina. Nawet zapomniałem, jak ma na nazwisko moja córka. Rok temu chciałem wyjść z tej nory. Wyszedłem. Dwa kroki naprzód. Zawróciłem, strach mnie obleciał. Zapomniałem, jak pachnie wolność, zapomniałem nawet, jak pachnie świeży, świetlisty poranek. Nic nie da się już zrobić, mój drogi. Prawda jest taka, że sam zdałem się na taki los, przez głupotę i chorą dumę.

- Straciłeś ich wszystkich, a przez ten czas, kiedy cię zostawiłem, nie zrobiłeś nic, a pod koniec oczekujesz cudów. Nie starałeś się za bardzo, Zachariaszu.

- Nie. Mam to, na co zasłużyłem. – Po raz pierwszy od pamiętnego dnia mężczyzna mówił szczerą prawdę. Prawdę płynącą z samego serca.

- To wszystko cię zniszczyło i myślę, że dostałeś nauczkę.

Mężczyzna w końcu dojrzał malutką nutę nadziei.

- Wiem. Wiem też, że nastał koniec. Nie będę sprawiał problemów. – Patrzył na drobną dziewczynkę, która w tym samym czasie spojrzała się na niego. Po czym chwyciła swojego druha za ubranie i wskazała na wnękę. Oboje zaczęli szeptać, po czym rozbrzmiał szyderczy śmiech. Zachariasz uronił łzę. Nie była to łza z rozpaczy, on odchodził i teraz, chociaż na chwilę zobaczył cud, maleńką nadzieję dla pozostałych.

- Zaśnij, Zachariaszu. Sen dobrze ci zrobi, czas abyś odpoczął.

Z każdą minutą mętniał jego wzrok. Nadchodziło nowe jutro, świetliste, pełne brzasku.

- A jutro nastanie nowy dzień, Zachariaszu. Zobaczysz, pełen zadziwień. Zabiorę cię ze sobą, Nie martw się. - Głos zanikał, a z nim zmieniała się rzeczywistość. - Do zobaczenia, Zachariaszu.

Kilka dni później euforia opanowała całe ciało Zachariasza. W końcu mógł być sobą, przez cały czas.

„Ten etap został skończony, czas na następny. Ostatni.” Pomyślał Zachariasz, po czym odkopał z ziemi pewną rzecz i wyszedł z nory. Pierwsze kroki skierował do bawiących się dzieci.

- Witam, mam pewną propozycję. Widzicie to? – Wyciągnął zza pleców starą, nakręcaną zabawkę. – Podoba się?

- Bardzo! – Pisnęła najmłodsza z dzieci.

- Więc, kochane, jeżeli mi pomożecie, to chętnie wam to oddam. – Uśmiechnął się szarmancko mężczyzna, cofając zabawkę. Młode pokolenie spojrzało na siebie.

- Co mamy dla pana zrobić? – Zachariasz szybko i lakonicznie wytłumaczył dzieciom, czego potrzebuje.

- Będę tu czekał z zabawką, aż przyjdziecie. Nie zawiedźcie mnie.

Mężczyzna nie musiał czekać długo na rzecz, której potrzebował. Dzieci szybko załatwiły sprawę za niego. Nie wgłębiał się w szczegóły, nie obchodziło go skąd mają dobrze naostrzony nóż. Umowa zawarta, umowa spełniona.

Spędził sporo czasu, zanim znalazł swoją małżonkę i brzemienną córkę. Poczekał, aż zgasną wszystkie światła i nastanie cisza nocna. „Następny krok. Słodka, słodka zemsta.” Pomyślał czule i ruszył w stronę wnęki, gdzie znajdowała się jego była ukochana. Cicho i starannie, po omacku dostał się do łoża Ewy. Blond włosa kobieta przekręciła się w pewnym momencie na plecy. W Zachariaszu na krótką chwilę stanęło serce. Emocje opadły, gdy przysiadł na jej pasie i delikatna dłoń mężczyzny spoczęła na ustach. Ewa musiała spać głębokim snem, nie poczuła ciężaru i obudziła się dopiero, kiedy Zachariasz przecinał jej gardło. Krew rozlała się na materiał i ubrudziła rękę mężczyzny. Wiedział, że kobieta jeszcze żyje. Oblizał swoje usta, po czym zatopił się w ranie, pijąc krew.

- To za wszystkie rany, które mi zadałaś. – Przybliżył się do jej ucha i szeptał dalej. – Wbiłaś mi nóż w serce, suko. Nie chciałaś mi pomóc, odebrałaś mi wszystko. Syn był tylko przypadkową ofiarą. Nawet nie wiesz, jak długo musiałem czekać na tę chwilę. Jak bardzo cierpiałem. – Oddalił się i dotykał jej twarzy, napawając się swoim morderstwem. Postanowił rozpruć jej brzuch. Wyjął jej wnętrzności i serce. Poszerzył jej usta, każdy kącik ust znajdował się teraz przy uszach. Starał się wydłubać jej oczy, jednak poległ przypadkowo je nacinając. „To nic” Pomyślał. Czuł się przy tym wspaniale. Podniecała go myśl, że jest nieruchoma. Martwa. – Nie. Nie będę. – Walczył z samym sobą, choć myśl zgwałcenia nakręcała go bardziej. „W końcu tyle dni bez kobiety” Nakręcał się. Wsunął rękę w jej spodnie, by w następnej sekundzie ją cofnąć. – Nie. Nie zasługujesz na to, martwa szmato.

Wiedział, że córka jest w pobliżu. Zszedł z Ewy i uklęknął na kolana, po czym zaczął zostawiać ślady na ziemi.

Cisza nocna minęła i gdy tylko zapaliły się światła, jego córka przyszła do swej kochanej matuli. Krzyk, jaki rozniósł się po pomieszczeniu, wyrwał mężczyznę z amoku.

- Kto to, do cholery, zrobił! – Młoda kobieta rozpłakała się, wpadając w histerię. Chwilę później zobaczyła wiadomość. „Twoja wina została odkupiona, żyj w piekle, suko. Witaj w moim świecie.”

- Podoba ci się ten widok, córeńko? – Zachariasz wszedł pewnym krokiem i stanął za kobietą. – Nie przejmuj się, tobie nic nie grozi. – Położył dłoń na jej barku. Córkę sparaliżowało. Spojrzał na ziemię pod nią i zauważył krew. – Zaopiekuję się tobą. Bądź grzeczna, proszę. – Jego ton był stanowczy i zarazem szaleńczy.

- Ty sukinsynie! – Nie opanował emocji. Wymierzył w jej stronę pięść. Zaraz po tym jego obojętna twarz zmieniła się.

- Ja nie wiem, jak to się stało – jąkał się Zachariasz, w szoku wpatrując się na zwłoki swojej żony. – Nie… Nie rozumiem.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje