Historia

Anna Podkówka

ninka 0 9 lat temu 1 702 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Witaj pamiętniczku. Chciałabym opowiedzieć ci historię,która wydarzyła się naprawde,i była na tyle wstrząsająca,że do tej pory nie wiem,co powinnam myśleć o tym wszystkim...a raczej do niedawna nie wiedziałam.

Jako mała dziewczynka,może pięcioletnia,byłam bardzo chudziutka. Ważyłam nie więcej niż 20 kg,dzięki czemu przy chodzeniu praktycznie nie było słychać moich kroków. Umiałam też się zakradać i wyskakiwać na ludzi znienacka - i lubiłam to robić. Aż do pewnego wieczoru...

Byłam wtedy u swojej cioci. Mieszka na odludziu,w małym domku niedaleko Ojcowa. Teraz by mnie to zastanowiło,jak samotna kobieta radzi sobie na przykład zimą,ale wtedy to nie zaprzątało moich myśli. Nadchodził wieczór.

Ciocia siedziała w fotelu,zwrócona twarzą do płonącego kominka. Postanowiłam zakraść się do niej i ją przestraszyć. Uważałam całą sytuację za bardzo zabawną i ledwo potrafiłam powstrzymać chichotanie...

Widziałam już jej ciemne włosy z przedziałkiem oprószonym siwizną. Byłam tak blisko,że mogłabym ugryźć ją w ucho...wtedy krzyknęłam głośno "buuu!"

Ciotka obróciła głowę. SAMĄ GŁOWĘ. Zamiast znajomej poczciwej twarzy zobaczyłam okropnie pomarszczoną,starczą twarz,z wykrzywionym nosem i wielkimi,fioletowawymi oczyma. Zaczęłam głośno krzyczeć..i więcej nie pamiętam.

Obudziłam się w szpitalu. Płakałam bardzo często,długo rodzice nie mogli we mnie wyciągnąć,co właściwie się stało. W końcu wykrztusiłam z siebie jedno,dziecinne pytanie:

- Co się stało cioci Ani w twarz?

Rodzice byli zszokowani. Mama pierwsza zrobiła jakiś krok. Usiadła na krawędzi łóżka i delikatnie chwyciła moją dłoń.

- O czym ty mówisz,Elizko? Ciocia..Ania?

- Tak - odpowiedziałam butnie i złożyłam usta w podkówkę. Jako dziecko byłam strasznym łobuzem,wiedziałam jednak że ta mina potrafi ich zmiękczyć.

Mama przytuliła mnie mocno i nic nie odpowiedziała,a ja nie wracałam już do tego tematu. Do niedawna...

Wczoraj skończyłam osiemnaście lat. Wśród wielu kolorowych kopert była jedna,zupełnie czarna. Zaciekawiona,postanowiłam otworzyć ją jako pierwszą. W środku była kartka.

Na kartce było zdjęcie przedstawiające Park Ojcowski. Pomyślałam,że któryś z moich przyjaciół z dzieciństwa zrobił miły gest,wiedząc że kocham tamte okolice...

Otworzyłam ją. W środku poza wydrukowanym na komputerze "wszystkiego najlepszego,dużo zdrowia,powodzenia" itp itd znalazłam również odręczny podpis :

"Anna Podkówka".

Przestraszyłam się nie na żarty. Cała historia z dzieciństwa nagle odżyła w mojej głowie. Chwyciłam kartkę i pobiegłam do mamy.

Mama po przeczytaniu jej westchnęła ciężko i kazała mi usiąść. Nerwowo skubiąc paznokciami skrawek serwety,zdecydowała się w końcu opowiedzieć mi,co stało się 13 lat temu na skraju Ojcowa.

- Widzisz,Elizko...tak naprawdę nie istniała żadna ciocia Ania. To była jedna z twoich wymyślonych przyjaciółek z dzieciństwa. Myśleliśmy,że z czasem zapomnisz o niej,gdy znajdziesz prawdziwych przyjaciół,ale...nie potrafiłaś.

Tamtego dnia byłaś z nami na wycieczce w Ojcowie. Byłaś taka żywa i radosna...I nagle zniknęłaś. Szukaliśmy cię całą noc z policją i psami gończymi...ale ciebie nie było nigdzie. W końcu po dwóch dobach zgodziłam się wrócić do domu. Twój tata został tam i pilnował,by poszukiwania wciąż trwały.

Kiedy weszłam do domu poczułam,jaka jestem niesamowicie zmęczona. Idąc do sypialni musiałam minąć lustro wiszące w korytarzu...Mimo,że było ciemno zauważyłam,że jest ubrudzone. Zapaliłam światło i odczytałam z niego "uwierzcie we mnie,a ja uwierzę,że chcecie odzyskać córkę - Anna P."

Tego wieczora naprawdę uwierzyłam w to,że twoja ciocia Ania istnieje. Następnego dnia znaleźli cię...dokładnie w miejscu,które jest na zdjęciu na kartce. Powiedzieli mi też...-zająknęła się. Wzięła głęboki wdech,z oczu pociekły jej łzy - Powiedzieli mi,że w tym miejscu w 1939 roku zginęła niejaka Anna Podkówka. Powiesiła się po tym,jak jej pięcioletnia córeczka w wyniku nieszczęśliwego wypadku spadła ze skał...-Mama zakryła twarz dłońmi i zaczęła szlochać. A ja...w końcu zrozumiałam,że to to drzewo widziałam z okna "chatki"...

***

Wpis powyżej pochodzi z mojego pamiętnika. Nazywam się Eliza Margiel i mam 33 lata. Co rok,od czasu otrzymania tamtej kartki jeżdżę w miejsce śmierci cioci Ani. Wiem,że nie miała złych zamiarów...

Czuję też,że jest mi wdzięczna za te coroczne odwiedziny,że opiekuje się mną i moją rodziną. W zeszłym roku moja córeczka skończyła pięć lat...nie zgadniecie,jaką kopertę znalazłam w skrzynce pocztowej w dzień jej urodzin...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje