Historia

Duch Margaret

nierealny95 11 9 lat temu 7 873 odsłon Czas czytania: ~11 minut

Rok 1994. Noc, podczas której padał ulewny deszcz i grzmiały pioruny.

W domu państwa Wiktorowiczów panował dosłowny spokój, ponieważ prawie wszyscy już spali, prócz Margaret.

Dziewczynka bała się burzy i kiedy nie mogła spać w nocy, w swoim pokoju na strychu, jej małe nóżki kierowały się po schodach do pokoju rodziców. Pierwsze co zrobiła, to chwyciła skrawek koszuli nocnej mamy, aby ją obudzić. Margaret zapytała cichutko:

- Mamusiu, śpisz?

Matka tylko pomruczała pod nosem i przewróciła się na drugi bok. Dziewczynka spojrzała na zegar nocny rodziców, który pokazywał 23:04. Nie mogła obudzić mamy i powiedzieć jej jak się boi, dlatego z rezygnacją na twarzy poszła schodami do góry. Kiedy dotarła położyła się na łóżku odzianym w kremową pościel i przytuliła swojego ulubionego misia. Margaret dostała go na swoje 6 urodziny, które obchodziła dzień wcześniej.

Kiedy dochodziła pierwsza w nocy, Margaret zerwała się z łóżka słysząc niepokojący hałas wydobywający się z kuchni na dole. Dziewczynka pośpiesznie udała się w kierunku schodów i zeszła po nich do połowy ale zatrzymała się, aby podsłuchać rozmowy jej mamy z obcym mężczyzną, który nieproszony wszedł na ich posesję. Matka prosiła go, żeby zabrał co chciał i odszedł. Obcy kierował pistolet w kierunku jej klatki piersiowej. Krzyczy i wymachuje ręką jakby był w transie. Tata Margaret leżał nieprzytomny, pobity na twarzy tak mocno, że jego prawy łuk brwiowy był cały we krwi. Włamywacz niestety postrzela kobietę w serce, która pada na ziemię upuszczając z dłoni portfel. Potem to samo zrobił z ojcem dziewczynki, tylko że wycelował w głowę. Nagle zza rogu drzwi wejściowych do kuchni, dobiegło skrzypienie schodów i cichutki szloch dziecka. Obcy spostrzegł się, że coś nie gra i szybko podbiegł do schodów, w których zobaczył Margaret zapłakaną, siedzącą na schodach. Dziewczynka wystraszona zaczęła krzyczeć i natychmiast odwróciła się w kierunku pokoju biegnąć co sił w nogach, a za nią napastnik szedł spokojnym chodem wiedząc, że mała mu nigdzie nie ucieknie ani się nie schowa. Kiedy dotarł do pokoju na strychu, zauważył rączkę małej, chowającą się do szafy. Podszedł do nich i wycelował broń w kierunku drzwiczek mówiąc:

- Wiem, że tam jesteś! Otwieraj smarku albo rozwalę ci łeb!

Dziewczynka zignorowała to co on powiedział, tylko usłyszał głośniejszy płacz. Mężczyzna wkurzony tym zachowaniem odparł:

- Sama chciałaś, a przecież chciałem tylko porozmawiać!

Strzelił pierw w prawe drzwiczki i usłyszał krzyk, potem w drugie i niestety ciało małej wypadło z szafy zostawiając kałużę krwi na podłodze przed szafą. Złapał zwłoki za włosy i potargał przed duży kufer na zabawki. Wyjął zawartość, zawinął małą w kremową pościel i włożył Margaret do kufra. I wtedy zagrzmiały 2 pioruny na raz, kiedy mężczyzna wychodził z posesji biegnąc jakby goniły go wilki.

Strzały usłyszeli sąsiedzi Wiktorowiczów. Pani Korecka zauważyła, że drzwi wejściowe są otwarte, i kiedy weszła do środka jej oczom ukazał się przerażający widok. W kuchni zastała zwłoki rodziców Margaret leżących na podłodze. Na szafkach w kuchni i blacie była rozpryśnięta krew a ślady butów na podsadzce były wyraźnie widoczne przez błoto. Kobieta widząc co się stało zaczęła nawoływać:

- Margaret! Margaret! Skarbie gdzie jesteś, tu pani Iza!

Lecz odpowiedziała jej cisza. Zadzwoniła na policję, która przyjechała pół godziny później.

Kiedy policjanci weszli na górę, znaleźli ślady krwi dziecka prowadzące do kuferka na zabawki. Ich szok był ogromny, bo trudno było im zrozumieć jak można być takim potworem.

Po kilku dniach odnaleziono zabójcę rodziny Wiktorowiczów, a dom wystawiono na aukcję, zostawiając w porządnym stanie.

12 lat później.

Rok 2006. Piękny słoneczny dzień, ludzie spacerują sobie po chodniku z pieskami, a dzieci grają w piłkę na boisku. Wydawać by się mogło, że wszyscy zapomnieli o tragedii, która wydarzyła się 12 lat temu. W sumie minęło dużo czasu, a niektórzy nawet uważają, że te całe nawiedzenia w posesji zmarłych właścicieli są bujdą.

Około godziny 13 przyjeżdżają ogromnym busem z nowymi pięknymi meblami i wszystkim innym państwo Czareccy. Wykupili dom na aukcji, który wystawiony był po okazyjnej cenie. Mieli jeszcze syna 7 letniego mającego bujną wyobraźnię i ochotę na psikusy.

Czareccy w końcu oglądają piękny duży dom, w którym mają mieszkać przez najbliższe kilkanaście lat. Niestety nie mają pojęcia o tym co wydarzyło się w tym domu 12 lat wcześniej.

Rozpakowani goszczą się w pokojach domu i dzwoni do nich pani Korecka, która z uśmiechem na twarzy wita nowych sąsiadów i cieszy się, że ktoś tu będzie po tak długim czasie mieszkał. Kiedy pani Czarecka zaprosiła nową sąsiadkę do środka, zaparzyła jej herbaty i zaczęły pogawędkę. Nagle kobieta poczuła jakby pod nogami miała coś mokrego i kiedy się schyliła, nic mokrego nie było pod siedzeniem. Mina kobiety była zdziwiona ale zauważyła to pani Iza, która nie powiedziała im, że w tym domu dzieją się dziwne rzeczy. Sąsiadka zapytała się kobiety jakie ma plany co do tego domu, kiedy raptem jej syn podszedł do matki i zapytał się patrząc na nią z podekscytowaniem:

- Mamo! Mamusiu, czy mogę spać na strychu?

Na to odpowiedziała lekko zmieszana:

- Dobrze idź. Tylko nie porozwalaj swoich rzeczy po pokoju, bo będę musiała to godzinami sprzątać.

- Hurra! - krzyknął Maciej wymachując rękoma

Chłopiec udał się do pokoju i otworzył okno, bo było bardzo duszno w pomieszczeniu, a na zewnątrz ogromny upał. Akurat do pokoju wszedł jego tata i zapytał:

- A więc synku tu chcesz mieszkać?

- Tak tato, tylko chciałbym żebyś pomógł mi z walizką - odparł mały z radosną miną.

- Dobrze. Poczekaj tu moment, zaraz będę. - odpowiedział ojciec.

Maciej położył się na podłodze trzymając samochód w górze i wydawał z siebie dźwięki w stylu odpalonego silnika do samochodu. W pokoju znajdowało się jeszcze stare niezdjęte i zakurzone lustro oraz szafa na ciuchy i kufer na zabawki. Chłopiec przerwał swoją zabawę kiedy usłyszał pukanie w szafę. Dzieciak, który ma bujną wyobraźnię pomyślał, że ma przesłuchy. Ale ponownie zapukało coś i w końcu zdecydował się to sprawdzić. Podszedł powoli do tych drzwi i kiedy otworzył lewe drzwiczki nic nie widział, prócz plastikowych wieszaków na ciuchy i brudnego misia w kącie. Kiedy jeszcze przez chwilkę wpatrywał się w szafę poczuł na ramieniu zimny dotyk i szept delikatnego głosu:

- Pobawimy się?

Nagle chłopiec jakby osłupiał, i kiedy się odwrócił zobaczył tatę w pokoju, który uśmiecha się i mówi:

- Patrzysz na mnie jakbyś się czegoś przestraszył.

- Tato, bo ja właśnie chyba nie chce tu spać- odparł podenerwowany Maciek.

- Oj no co wymyślasz dzieciaku? Teraz znów mam te wszystkie rzeczy znosić na dół? - odparł zdezorientowany ojciec. Po czym dodał:

- Jakby na prawdę Ci się tu nie podobało to przeniesiemy Cię do pokoju na przeciwko nas. Myślę ,że tam będzie o wiele chłodniej niż tutaj tak w ogóle.

- Dobrze Tatuś. - Odpowiedział patrząc w oczy taty, ale w środku jego niepokój narastał.

Chłopiec bez chwili wahania udał się szybko do kuchni na dole, ignorując to, że ma się wypakować zanim zrobi się ciemno.

Mama chłopca rozmawiała jeszcze przez chwile z panią Izą, ale powiedziała, że musi już iść zająć się swoimi sprawami i jak będzie miała czas to wpadnie odwiedzić ich, jak sobie radzą w nowym domu.

Kiedy kobieta wyszła chłopiec złapał mamę za rękę, która uśmiechała się jeszcze do pani Koreckiej na pożegnanie.

- Mamo! U mnie straszy! - podenerwowany krzyknął Maciek.

- Jak to straszy, co ty synku opowiadasz? - ze zdziwieniem opowiedziała matka puszczając rękę.

- Naprawdę! Chodź pokażę Ci - mówił i jednocześnie pokazywał kierunek schodów na górę.

- Ja Ci za chwilę pokażę co straszy jeśli się jeszcze nie wypakowałeś kochany. - z grymasem odpowiedziała.

Chłopiec zawiedziony reakcją matki, udał się znowu do pokoju i zaczął się rozpakowywać, ale tamtego dnia już nic się nie działo do puki nie nastała noc. Znów zbierało się na burzę, a chłopiec także jej nie lubił jak poprzednio Margaret. Kiedy leżał w łóżku i czytał komiksy usłyszał cichutki śpiew, jakby małej dziewczynki. Kiedy się wsłuchiwał w to wszystko jego skóra pokryła się gęsią skórką a ciało zadrżało.

- Ej! Nie lubisz burzy co nie? Tak jak ja! - głos dobiegał spod łóżka

- Kim! Kim jesteś? - wystraszonym głosem wyjęczał Maciek.

- Jestem Margaret, spałam tutaj, bawiłam się tutaj i umarłam tutaj! - po tych słowach okno otworzyło się na oścież a szafa stojąca niedaleko łóżka chłopca zaczęła się trząść.

- Daj mi spokój! Mamo! - chłopiec trząsł się tak mocno, że skrzypienie było słychać na dole.

Kiedy obudziła się matka chłopca zapytała męża czy to słyszy. Mężczyzna odparł, że tak i poszedł ze swoją żoną sprawdzić co dzieje się na górze. Zastali tam Macieja, który był tak wystraszony ze wtulił się w ojca i powiedział, że nie chce tu być ani spać. Powiedział także że Margaret go straszy.

Rodzice zabrali chłopca do siebie, oczywiście nie wierzyli mu, że jakaś Margaret go straszy i resztę nocy spędzili spokojnie.

Następnego dnia odwiedziła ich ponownie pani Iza. Mama Macieja chętnie zaprosiła kobietę do środka i powiedziała, że musi z nią porozmawiać o jej synu i o tym, że niepokoi się jego dziwnym zachowaniem.

Kobiety mina zrobiła się blada i smutna. Po chwili kobieta zapytała sąsiadkę:

- Czy coś się stało? Czy jest coś o czym powinnam wiedzieć a pani mi nie powiedziała? - z lekką pretensją spytała.

- W tym domu. - krótko odparła kobieta.

- Co w tym domu? - niecierpliwie zapytała znowu pani Czarecka.

Po chwili zastanowienia i popatrzeniu w oczy zmartwionej pani Czareckej, kobieta opowiedziała co stało się z wielkim opanowaniem.

- W tym domu zamordowano całą rodzinę Wiktorowiczów. A ta rodzina to byli moi przyjaciele i traktowałam ich jak najbliższych. Szczególne małą Margaret. Eh. Biedna Margaret.

Mina kobiety zrobiła się dziwna i dodała patrząc w oczy pani Czareckej.

- Uważa się, że tutaj straszy. A nie mówiłam nic, bo miałam nadzieje, że jeśli sprowadzą się tutaj dobrzy ludzie, to to ustąpi. Pewnie się państwo wyniesiecie stąd.

Pani Czarecka poczuła ogromne oburzenie tym, że kobieta nie powiedziała jej tego na początku, a zarazem też czuła ogromny niepokój.

- Jak to straszy? Jakie morderstwo? Margaret? Słyszałam to imię od syna wczoraj. Boże czy to prawda?

- Tak. To wszystko to prawda. Strasznie przepraszam panią, ja powinnam wcześniej. Bałam się że stracę takich miłych sąsiadów. - z goryczą odpowiedziała kobieta.

- Ta Margaret. Czy może mi pani o niej opowiedzieć? - zapytała przewracając nogę na nogę.

- Tak opowiem. To była słodka dziewczynka. Kochałam ją jak własną córkę. Nie rozumiem co za bydlak mógł to zrobić i dlaczego. Państwo Wiktorowicz byli bogatymi ludźmi i może dlatego się do nich włamano. Ale wracając do małej, ona mieszkała na strychu.

Wtedy raptem opowiadanie kobiety przerwał telefon stacjonarny.

- Dobrze niech pani odbierze zaraz dopowiem. - powiedziała pani Iza z niepokojącą miną.

- Przepraszam, zaraz będę.

Kiedy kobieta podniosła słuchawkę usłyszała szloch dziecka.

- Halo, czy coś się stało skarbie? - przestraszona pani Czarecka zapytała głos w słuchawce.

- Strasznie się boję, tutaj jest niedobry pan! - tajemniczy głos odpowiedział po czym się rozłączył.

Kobieta odłożyła słuchawkę trzęsącą ręką twierdząc, że ktoś na pewno robi sobie z niej żarty. Podeszła do sąsiadki i powiedziała głosem jakby była wystraszona.

- Nie czuję się najlepiej. Muszę się przewietrzyć. Szkoda, że mój maż jest w pracy, mam ochotę wyjechać do moich rodziców.

- A kto to był przy telefonie? - z ciekawością zapytała pani Korecka.

- Nikt. Słyszałam szum, pewnie ktoś się pomylił - okłamała kobietę, co było widać wyraźnie.

- To ja pójdę już może, a pani niech odpocznie.

Niestety drzwi był zatrzaśnięte. Kobiety nie wiedziały co się dzieje i nagle z góry usłyszały donośny krzyk i zarazem płacz jej synka. Bez chwili wahania pobiegły na górę zobaczyć co się dzieje. To co zobaczyły nie było wiarygodne. Jej syn wisiał w powietrzu, jakby lewitował a jego koszulka była przy szyi uniesiona jakby ktoś lub coś go trzymało. Wtedy na strychu rozległ się śmiech Margaret a potem na przemian płacz.

- To nie prawda co się dzieje! Margaret kochanie co ty robisz, zostaw chłopca! - wykrzyczała pani Iza patrząc na małego Macieja.

Pani Czarecka w osłupieniu stała jak sparaliżowana patrząc na to całe wydarzenie. Wtedy ciało chłopca zaczęło spadać i matka szybko podbiegła do syna aby złapać go. Maciej był cały roztrzęsiony i nie wiedział co ma myśleć o tym wszystkim.

Margaret pokazała się w lustrze. Miała bladą cerę i jasne blond włoski. Szczególnie co przykuło ich uwagę to to,że jej czoło było osłonięte a na nim znajdowała się dziura na wylot od kuli. Wtedy jej oczy stały się czarne jak noc a na strychu zrobił się półmrok oraz zapanowała duszna atmosfera. Było wtedy około 18. Duch Margaret po chwili złapał panią Korecką za nogę i wciągnął do szafy. Wszyscy krzyczeli w strachu biegnąc w kierunku szafy, ale kiedy ją otworzyli było za późno, ponieważ kobieta miała wydłubane oczy i ślady rączek na jej szyi. Śmiech rozlegał się coraz głośniej po strychu. Wystraszony Maciej złapał za rękę matkę i pobiegli schodami na dół. Woda w kranach zaczęła się odkręcać a blaty stołu i szafki wydawały się jakby umazane w czerwonej mazi. Telewizor migał na czarno i biało , telefon zaczął dzwonić. Potem szafki otwierały się i zamykały. To wszystko tak przerosło matkę Macieja,że chłopiec zauważył jak ona pada na ziemię i traci przytomność. Chłopiec tak bardzo krzyczał, że nie miał siły oddychać. Pani Czarecka nie słyszała syna, który płacze i stara się ją obudzić. Chłopiec w końcu wyczuł coś mokrego pod sobą i zobaczył, że to krew a przy nim stoją państwo Wiktorowiczowie. Chłopiec zamyka oczy i wmawia sobie:

- Maciej to tylko twoja wyobraźnia, to nie dzieje się naprawdę! Zaraz się obudzisz i wszystko wróci do normy! Margaret przestań!

Duch Margaret podchodzi do chłopca i rzuca mu misia, który ma oczy pani Izy. Chłopiec zwymiotował na ten widok. Margaret po chwili odezwała się:

- Pobawimy się?

Po tych słowach dziewczynka weszła w ciało chłopca kompletnie pozbawiając go władzy nad ciałem oraz myślami. Dzieciak złapał za kuchenny nóż i zranił matkę w brzuch chlapiąc przy tym całą posadzkę. Kiedy już opętany chłopiec zrobił to co wmawiała mu zła istota, udał się na górę i skoczył z okna na drugim piętrze skręcając sobie kark. I wtedy zagrzmiały 2 pioruny burzowe w oddali. A duch dziewczynki schował się w lustrze czekając na kolejne osoby, które pomszczą jej niewinną śmierć własną krwią.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

3/10 Historia brzmi oklepanie jak reszta innych creepypast tego typu.
Odpowiedz
Motyw z dziewczynką w szafie która ma dziurę w czole bardzo przypomina mi Amityville i przez to nie mogłam sobie tego wyobrazić inaczej :v
Odpowiedz
historia bomba dosłownie najlepsze co przeczytałem he he
Odpowiedz
Zarąbiste 10000/10
Odpowiedz
Biedne dzieci :(
Odpowiedz
Fajne :D
Odpowiedz
Wow Super !!!!!!!!
Odpowiedz
mocne
Odpowiedz
Pełne błędów logicznych i rzeczowych. Nie trzyma w napięciu...4/10
Odpowiedz
Jak dotąd najlepsze opowiadanie jakie czytałam 11/10 !
Odpowiedz
Świetne. Jednym słowem świetne. Nic dodać nic ująć. Stanowczo 10/10
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Czas czytania: ~19 minut Wyświetenia: 22 227

Artykuły i recenzje