Historia

Mrówki

miyumisaki 6 9 lat temu 7 858 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Mieszkam w dość starym domku. Dostałam go w spadku po babci, ale od zawsze mieszkałam tu z rodziną. Moje rodzeństwo wkrótce się wyprowadziło - założyli swoje rodziny. Zostałam sama z mamą.

Była już po 40 i powoli zaczynała miewać coraz częstsze zaniki pamięci. Czasami w ogóle nie zachowywała się jak ona. Po wypadku samochodowym moich rodziców sprzed roku - było coraz gorzej. To było naprawdę niebezpieczne. Podobno ojciec jechał 100km/h i chciał z premedytacją zabić i siebie, i moją mamę.

Po tych zdarzeniach nie widziałam ich dwa tygodnie. Spędziłam je u mojej bliższej rodziny. Oni byli w szpitalu, pod okiem psychologa. Tata umarł po tygodniu. Ale cieszę się, że nie straciłam mamy.

Nawet jeśli zaczynała się dziwnie zachowywać i zapominać o oczywistych dla matki rzeczach - moich urodzinach, swoich urodzinach, podstawowych czynnościach, dalej ją kochałam.

Jeśli chodzi o dom - był zwyczajny. W nocy było cicho, drzwi się same nie otwierały, telewizor nie szumiał.

Oczywiście, panele w podłodze lekko skrzypiały, szczególnie w kącie mojego pokoju, ale nie zwracałam na to uwagi - nie było w tym nic niepokojącego.

Jednak ostatnio zauważyłam, że mam w pokoju dużo robactwa. Nie wiem dlaczego - zawsze sprzątałam. Winę zwaliłam na to, że była pora letnia, a ja miałam ciągle otwarte okno. Mając już dość ciągłych mrówek i karaluchów, zaczęłam używać wiatraka, a okno zamknęłam i postanowiłam więcej go nie otwierać. Ale to nic nie dawało.

Zaczęłam szukać miejsca skąd wychodzą.

Przecież nie spadają z nieba, musiało być jakieś logiczne wyjaśnienie. I było. Wychodziły spod półki. Stała tam specjalnie - zakrywała gnijące deski i pleśń. Musiałam jednak coś z tym zrobić. Miałam dość ciągłego oglądania pokoju, w poszukiwaniu mrówek.

Odsunęłam szafę. Było ich pełno. Wybiegły spod niej i odkryły panele, które byłabym już w stanie wyrwać gołą ręką. I to zrobiłam. Co prawda, najpierw ubrałam rękawiczki i wzięłam płyn na insekty.

Szybkim ruchem oderwałam kawałek deski i go odrzuciłam. Też był pełen robactwa. Przyjrzałam się szczelinie. Była dosyć głęboka, nie mogłam nic zobaczyć. Pobiegłam po latarkę.

Poświeciłam nią w miejscu, gdzie wyrwałam deskę i starałam się cokolwiek uchwycić.

Widziałam pognieciony trawnik - nic więcej. To musiała być szczelina między gruntem domu, a podłogą. Więc musiała być na całej jego szerokości.

Zaczęłam odganiać ręką mrówki. Cokolwiek tam jest - na pewno stamtąd wychodzą.

Mamy nie było w domu, więc postanowiłam sama pobawić się w detektywa. Włożyłam nogi w dziurę. Poodrywałam jeszcze kawałki desek, tak żeby zmieścić ramiona i powoli weszłam. Musiałam leżeć, żeby się zmieścić.

Posuwałam się powoli ocierając o trawę i pryskając płynem gdzie popadnie. Robaki zbierały się w kącie pod pokojem mamy, więc szybko tam popełzałam. Było ich mnóstwo. Im dalej szłam tym więcej. Zauważyłam, że leżały na czymś dużym - wielkości pnia drzewa, czy też czegoś tego pokroju.

W drugiej ręce świeciłam sobie latarką. Z całą pewnością nie była to czynność dla siedemnastolatki, ale nienawidziłam robactwa. Musiałam się go pozbyć.

Będąc już blisko poczułam okropny odór. Zabrzmi jak w kiepskim horrorze, ale tak właśnie było - zgniłego mięsa.

Może jakieś zwierze zdechło?

Podeszłam bliżej. Spod sterty insektów zobaczyłam rękę.

Chciałam wierzyć, że to złudzenie z powodu słabego oświetlenia. Będąc już zaraz obok i powstrzymując się od wymiotów zobaczyłam ciało.

Prawdopodobnie kobiety. Prawie doszczętnie wyżarte. Nic z tego nie rozumiałam. Oczywiście, że spanikowałam! Ale nie mogłam się oprzeć pokusie dowiedzenia się kto to i co tu robi ciało człowieka! Na lewej ręce ciała znalazłam pierścionek. Był mi bardzo dobrze znany. To był pierścionek mamy!

Zaczęło to nabierać sensu. Widziałam sylwetkę pasującą do tej mojej matki. Nie miałam sił. Kręciło mi się w głowie, zbierało na wymioty. Marzyłam o tym, żeby stąd wyjść. Zaczęłam szybko pchać nogami i łokciami z całych sił.

Chciałam wyjść. Z płaczem szybko wysunęłam głowę z dziury po deskach i zwymiotowałam na podłoge.

Nie wierzyłam temu co zobaczyłam. W ręce miałam nadal pierścionek. Pierścionek mojej mamy, którego nie nosiła od czasu wypadku.

Usłyszałam jak samochód podjeżdża pod drzwi naszego domu.

To ona - wyjrzałam. Byłam przerażona. Coś było nie tak. Już od dawna. Dziurę w podłodze szybko zasłoniłam półką i zeszłam na dół.

Przywitałam się z nią. Zachowywała się jak zwykle. Była bardzo miła, ale patrzyła na mnie niespokojnie.

-Coś się stało, Sam?

-Nie, nie - uśmiechnęłam się. Wsadziłam szybko pierścionek do kieszeni.

-W takim razie... Co tam masz? - Spojrzała na kieszeń.

Byłam przerażona. O co jej chodzi? Zauważyła?

-Nic. Nie rozumiem...

-Pokaż mi! - nachyliła się nade mną i spojrzała ze złością.

Powoli przeszukiwałam kieszenie.

Wyjęłam pierścionek. Nie miałam wyboru. Szybko wyrwała mi go z ręki.

-Gdzie go znalazłaś?

Nie odpowiedziałam. Popatrzyła na mnie ze złośliwym uśmiechem.

-Idź do siebie. Przyjdź do mnie za 10 minut.

Z przerażeniem wykonałam polecenie. Poszłam do swojego pokoju, gdzie już nazbierało się pełno robali, a zapach zgniłego ciała rozniósł się po pokoju. Słyszałam jak na dole w kuchni wyjmowała jakieś rzeczy.

Szukała czegoś. A ja musiałam się dowiedzieć o co chodzi.

Jej pokój był jakieś 10 metrów od mojego. Do przejścia cały korytarz. Ale tam musiało coś być. Bałam się, ale wiedziałam, że musze się dowiedzieć. Muszę.

Szybko wybiegłam z pokoju. Zaklnęłam pod nosem. Pewnie mnie usłyszała. Otworzyłam powoli drzwi, weszłam do środka i zamknęłam je na klucz, który był w drzwiach.

Pokój wyglądał jakby nikt w nim nie był od dawna. Na półkach były warstwy kurzu, na łóżku chyba nikt się nie kładł od tygodni. W kątach było pełno pajęczyn. Nie miałam czasu. Liczyła się każda sekunda.

Podeszłam do szafy. Otworzyłam ją. Nic. Kompletnie. Nie było w niej nawet ubrań. Rozejrzałam się po pokoju. Jedyne w czym mogło by coś być, to szuflada. Podeszłam do niej i powoli pociągnęłam. Nic. Ani drgnęła.

Była zamknięta na klucz, a ja nie miałam czasu go szukać! Kto wie, czy w ogóle jest w tym pokoju. Co jeśli ona go ma? Moja... Matka? Co to wszystko ma znaczyć?

Zaczęłam szarpać z całych sił. Usłyszałam wołanie z dołu.

-Sam. Sam!

Z łzami w oczach zaczęłam szarpać szufladę. Wkońcu wypadła z szafki rozbijając się o ziemie, a ja razem z nią. Uderzyłam się w głowę o łóżko. Ledwo widziałam na oczy, a po pokoju rozeszły się pająki, które były w szufladzie.

Kręciło mi się w głowie, ale zaczęłam przeglądać papiery. To były dokumenty mojej mamy. Na samym dole, kiedy już zrezygnowana płacząc słyszałam, jak wołanie z dołu przeradza się w krzyk i groźby, znalazłam list w kopercie. Jedyne co pisało, to "Do Sam".

Oparłam się o łóżko i szybko otworzyłam go, wyjmując niewielką kartkę. Słyszałam kroki po schodach. Szła tu.

-Pożałujesz tego! - wołała.

Zaczęłam czytać, mimo bólu głowy i trzęsących się rąk.

"Droga Sam. Wiem, że możesz mieć mi to wszystko za złe, ale muszę Ci to wytłumaczyć. Nie wiem kiedy zaczęłam to widzieć... I do tej pory nie wiem czym jest. Wiem, że może zmieniać postać. Czasami było lisem na drodze. Czasami zagubionym dzieckiem w sklepie. Od czasu, kiedy zaczęłam TO widzieć, nie opuszczało mnie ani na krok. Chciało mnie zabić. Chciało nas zabić. Mnie i Twojego ojca. Wtedy, w aucie...

Siedziało zawsze pod łóżkiem, stało na parapecie. Czekało na okazję.

Po tygodniu wyszłam ze szpitala. Przepraszam, że Ci o tym nie powiedziałam. Ale ta istota... Czymkolwiek ona jest, muszę ją zniszczyć. Ona chce Ciebie. Wiem, że może mi się nie udać. Więc, jeśli nie mi - to Ty będziesz musiała to zrobić. Jest jeden sposób by TO umarło. Musisz..." Przerwałam czytanie. Reszta kartki była dość mocno poplamiona.

Poczułam okropny ból głowy. Spojrzałam na drzwi. Były otwarte. Po czole spływała mi gęsta maź. Przetarłam je. Krew.

Upuściłam list i upadłam na ziemie. Siedziało na łóżku. Patrzyło się na mnie czarnymi, szklanymi oczami. Usłyszałam tylko:

-Byłaś złą córeczką.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Woow!! 10/10
Odpowiedz
Tak w skalii strasznych historii 6/10
Odpowiedz
Ogolnie zajebiste, ale koncowka slaba.
Odpowiedz
9/10 :)
Odpowiedz
8/10 :)
Odpowiedz
Super!
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje