Historia
Nikt
- Gdzie on jest? – poważnym tonem zapytała długowłosa blondynka.
- Już czeka - policjant otworzył granatową teczkę - Niech pani pójdzie do sali szóstej.
Kobieta kiwnęła głową i ruszyła przez długi korytarz. W pobliżu nie było żywej duszy, jej czerwone obcasy postukiwały o kamienną podłogę bloku więziennego. Po dłuższej chwili marszu zatrzymała się przed białymi drzwiami ze stalową tabliczką. Odczytała numer. Była na miejscu.
- Śmiało - usłyszała za sobą męski głos.
Lekko wystraszona obróciła głową. Za nią stał sierżant. Od paska odczepił pęk kluczy i spoglądając na nią, wsunął jeden z nich w zamek potężnych drzwi.
- Pani ma być obrońcą tego szaleńca, tak?
Blondynka po sekundzie zastanowienia kiwnęła głową.
- Cóż, w takim razie powodzenia - sierżant podrapał się po łysej głowie, przepuszczając ją.
- Dziękuję - poczuła się nieco niezręcznie.
Pociągnęła za klamkę zdecydowanym ruchem, choć serce w jej piersi biło jak oszalałe. Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to mężczyzna siedzący przy metalowym stoliku. Nie wyglądał najlepiej. Tygodniowy zarost, popękane wargi i wzrok jak u zbitego psa. Dziewczyna odłożyła czarna walizeczkę na stolik i podając rękę nieznajomemu, serdecznie przywitała się.
- Dzień dobry, nazywam się Rose Smith i mam zaszczyt być pana obrońcą w sądzie.
Mężczyzna spuścił głowę i mruknął coś pod nosem. Rose lekko zawiedziona usiadła naprzeciwko niego. Uśmiech zniknął jej z warg. Wygrzebała z torby swój nowiutki notes. Nastała trwająca wieczność cisza.
- Panie Howard, zgadza się? - zapytała, strając się nie okazywać ekscytacji.
- Ta - odpowiedział niechętnie.
- Więc możemy już zacząć?- jej głos rozniósł się echem po sali.
Pomyślała, że musi mówić ciszej. Mężczyzna niewzruszenie spoglądał na metalowe kajdany, które twardo spoczywały na jego nadgarstkach. Starała się odgadnąć, co też siedzi w jego głowie, lecz nie ułatwiał jej tego.
- Proszę pana? Słyszy mnie pan?
- Słyszę. Dobrze i wyraźnie - odpowiedział sucho, po czym dodał impulsywnie: - To nie ja.
- To ustalimy potem - rzekła łagodnym tonem - A teraz niech Pan opowie jak to się stało.
Mężczyzna zacisnął pięści i westchnął, rozumiejąc już, że nie pozbędzie się jej, póki nie przedstawi swojej wersji wydarzeń. Odetchnął głęboko i zaczął mówić:
- To zaczęło się dwa tygodnie temu. Siedziałem w sypialni, kiedy zadzwonił telefon…
- Kto to był?- szybko przerwała kobieta, notując coś szybko w notesie.
Skazaniec zatrzymał swój wzrok na ścianie. Otworzył szeroko oczy i z jękiem odpowiedział:
- Nikt.
- Czyli rozumiem, że był to głuchy telefon, tak?
- Nie. Przedstawił się jako Nikt - burknął.
Rose szybko uniosła brwi i równie szybko je spuściła.
- Proszę kontynuować i nie zwracać na mnie uwagi, w razie potrzeby przerwę panu.
- Więc przedstawił się jako Nikt i… i po prostu rozłączył.
- Czy to wszystko?
- Nie - powiedział cicho i zacisnął powieki, by ukryć ból czający się w oczach - Trzy dni później znowu zadzwonił.
- Co powiedział? - dopytywała dociekliwie.
Mężczyzna spojrzał w jej zielone oczy.
- Zapytał mnie o to, co się stało. I tyle. Rozłączył się. Ale kiedy się rozłączył - po policzkach pociekły mu łzy, mężczyzna pociągnął nosem - Usłyszałem pisk opon i spojrzałem w okno. Okazało się, że jakaś ciężarówka potrąciła naszego psa. Tego samego dnia musiałem go zakopać – więzień przerwał i zasłonił swoją twarz – Biedna Emily... Ona... ona tak go kochała. To naprawdę nie ja…
Blondynka spojrzała na niego. Nie spodziewała się po mordercy takiej reakcji, to sprawiło, że poczuła się niekomfortowo. Była przekonana, że ta rozmowa będzie wyglądała zupełnie inaczej. Przełknęła ślinę i poprosiła o kontynuację.
- Kilka dni po tym incydencie znów zadzwonił… Powiedziałem mu, że jeśli jeszcze raz go usłyszę, zadzwonię po policję. Ale on zaśmiał się i spytał mnie, czy nie miałem na myśli straży pożarnej! - ryknął i uderzył pięścią stół, aż podskoczyła z przestrachem - Rozumie to pani?! Potem usłyszałem dźwięk odkładanej słuchawki. I właśnie wtedy zmieniło się moje życie. Kilka sekund później poczułem dziwny zapach dobiegający z dołu. Moja żona krzyczała, że kuchenka gazowa się zapaliła. Było tak, jak powiedział...
Rose podniosła wzrok znad notatek i starając się brzmieć spokojnie rzekła:
- Niech pan kontynuuje.
- Znów zadzwonił. Powiedział, że... - jego głos zadrżał, a on skulił się na krześle.
- Tak?
- I powiedział, że..
- Niechże pan mówi!
- Że współczuje mi straty córki - zaszlochał - Rozumie pani? Moja biedna Emily! Pobiegłem do jej pokoju, a gdy otworzyłem drzwi… Moja mała córeczka nie żyła- Howard krzyknął i chwycił się za ramiona. – Wszędzie była krew!
Zamknęła notes i schowała go do torby.
- Przykro mi- rzekła - Znaleziono Pana całego we krwi... z nożem, którym zabito Emily.
- To nie ja! - szarpnął się wściekły i uderzył pięścią w stół
- Przykro mi, naprawdę. Wszystko wskazuje na Pana. Ponadto nie zarejestrowano żadnych rozmów czy głuchych telefonów - powiedziała powoli, starając się go nie irytować.
Rozmowę przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Ten sam sierżant stanął w progu pomieszczenia. Kobieta wstała i zasunęła za sobą krzesło. Oddaliła się w stronę funkcjonariusza.
- Proszę Pani? - usłyszała za sobą cichy głos i odwróciła się - Mówię prawdę.
Blondynka kiwnęła mu głową i wyszła. Sierżant zamknął dokładnie drzwi.
- Prawda, że wariat? - zapytał policjant odprowadzający ją do wyjścia.
- Może trochę, nie dziwię się, że postradał zmysły - odrzekła w zamyśleniu - Widziałam, jak ta dziewczynka była zmasakrowana. Przerażające.
- Prawda - potwierdził skinieniem głowy - Do widzenia.
- Do widzenia- pożegnała go i ruszyła w stronę swojego samochodu.
Wsiadła do służbowego samochodu. Już miała zapinać pasy, gdy usłyszała dobrze jej znany dzwonek telefonu. Szybko sięgnęła do torebki i po chwili mozolnego szukania, udało się jej go znaleźć. Odebrała.
- Halo? - zawołała, przykładając telefon do ucha, niestety usłyszała jedynie ciszę po drugiej stronie - Kto mówi?
- Nikt - szorstko odpowiedział głos w słuchawce.
Komentarze