Historia

Kotek

kudaj 10 10 lat temu 13 414 odsłon Czas czytania: ~9 minut

Sebastian z żoną i córką wybrali się na urlop na wieś niedaleko Częstochowy. Wynajęli domek w lesie na uboczu wioski i cieszyli się sielskim klimatem i świętym spokojem. Córeczka Sebastiana, Ania, znalazła kotka w lesie. Był jeszcze młody, miał białą sierść z brązowymi łatkami. Ktoś zostawił karton pełen kociaków i tylko jeden przeżył. Rodzina zaopiekowała się nim i postanowili go zatrzymać.

Któregoś dnia wybrali się nad rzekę. Było ciepło, ale nie upalnie, bezchmurne niebo i rześki wietrzyk tworzyły atmosferę idealnego lata. Dotarli na szczyt łagodnego wzgórza, w dole leniwie płynęła Warta. Wybrali piaszczysty brzeg po wschodniej stronie rzeki i rozsiedli się na kocach. Ania była tak pochłonięta zabawą z kotkiem, że nie chciała wchodzić do wody. Sebastian był zadowolony z nowego zwierzaka, nie przepadał specjalnie za kotami, ale przynajmniej miał chwilę wytchnienia od córki. Zapowiadał się bardzo udany urlop.

Następnego dnia Sebastian został w domku sam, bo jego żona i córeczka pojechały do sklepu. Była siódma rano, Sebastian w samych spodniach rąbał drewno na ognisko, kiedy zobaczył, że kot wyszedł z domu i idzie do lasu. Niespecjalnie się tym przejął i kontynuował pracę. Po chwili naszła go myśl, że jeśli kotek się zgubi, to jego córeczka będzie bardzo smutna, będzie jeszcze gorzej, jeśli będą musieli wracać bez niego. Zaczął więc iść za nim. Po chwili kotek wszedł na teren opuszczonej posiadłości w głębi lasu. Miejscowi twierdzili, że tam straszy, ale Sebastian nie wierzył w takie rzeczy. Zobaczył, że kotek chodzi po murowanym obrębie studni. Zrobił krok w jego stronę i runął na ziemię. Wstał, przeklinając swoją niezdarność i zobaczył, że potknął się o jeżyny. Wyciągnął buta z kolców i spojrzał na studnię. Kotka tam nie było.

– Szlag by cię, głupi futrzaku – powiedział głośno i ruszył w stronę studni szukać go dalej. Wszedł na teren posiadłości i zaczął się rozglądać za kotem. Nagle, za sobą i jakby z dołu, usłyszał błagalne miauczenie. Odwrócił się i spojrzał na studnię.

– No nie, no kurwa, nie!

Podszedł do studni i zajrzał w dół. Dobiegało stamtąd ciche miauczenie. Studnia nie wyglądała na głęboką i najwyraźniej była sucha, skoro nie usłyszał plusku i skoro kotek jeszcze się nie utopił.

– Jesteś najgłupszym kotem na planecie, wiesz? – zapytał kota na głos i rozejrzał się za jakąś liną, żeby po niego zejść. "Czego się nie robi dla dzieci, eh…", pomyślał kiedy znalazł linę w starej butwiejącej szopie. Lina wydawała się mocna, więc położył gruby i świeży badyl w poprzek studni, przywiązał do niego linę i zaczął schodzić na dół. Na oko wydawało mu się, że studnia ma około trzech metrów głębokości, może czterech. Opuszczając się na dół, poczuł okropny smród i śluz na ścianach studni.

– Kici, kici, czemu cię nie słyszę teraz, mały pchlarzu? Dajże głos – mówił do kotka, bo nie słyszał go ani nie widział z tej pozycji. Spojrzał na górę, słońce było jeszcze dość nisko i bardzo niewiele światła wpadało do studni. Na górze zobaczył małego kotka przechadzającego się po brzegu studni.

– Co do cholery! – zdziwił się Sebastian i zaczął wspinać z powrotem na górę, kiedy usłyszał trzaśnięcie drewna. Wpadł w panikę i zaczął wspinać się szybciej ale badyl złamał się, a Sebastian razem z liną i badylem runął na dół. Z głośnym pluskiem wpadł do okropnie cuchnącej brei. Wynurzył się i spojrzał na górę. Wylot studni był dobre 15 metrów nad nim. Był w szoku po nagłym upadku i nie wierzył w to, co się właśnie stało.

– Tfu, kurwa – wypluł z obrzydzeniem breję, której nałykał się, kiedy wpadł do niej i próbował się wynurzyć. W panice zaczął się rzucać, przez co tylko sprawił sobie ogromny ból w nodze. Czuł, jakby była złamana. Niewiele myśląc, podjął próbę wspinaczki na górę. Zaparł się zdrową nogą o jedna stronę studni i plecami o drugą, ręce trzymał po bokach, i spróbował się podciągnąć. Murowana studnia okazała się być pokryta śliskim śluzem i Sebastian znowu runął twarzą w wodę na dnie. Spróbował tak jeszcze kilka razy i w końcu się poddał. Wymacał linę i spróbował nią podrzucić. Jednak była ona ciężka od wilgoci i oblepiona czymś, w dodatku był prawie po szyję w wodzie. Po kilku próbach dotarła do niego beznadzieja sytuacji. Zaczął gorączkowo myśleć nad tym; jak się stąd wydostać. Z sensownych opcji miał tylko linę oraz wołanie o pomoc. Starał się więc robić to jednocześnie.

– Halo! Pomocy! – krzyczał; ile sił. W przerwach rzucał liną zakończoną kijem. Im dłużej próbował, tym lina leciała wyżej. Ogarnęło go podniecenie i nagły przypływ siły. Zebrał się w końcu i podrzucił ją tak mocno, że aż zabolały go mięśnie. Lina poleciała wysoko, tak wysoko, że jej dolny koniec całkowicie wysunął się z wody. Kij, który był na jej górnym końcu, odbił się z głuchym echem od ściany studni i spadł po raz kolejny do wody. Sebastian nie umiał uwierzyć, że tak źle ocenił głębokość studni. Jakiekolwiek czynności poza krzyczeniem o pomoc nie miały sensu. Rozparł się plecami i zdrową nogą, żeby się nie utopić i starał się uspokoić. Co jakiś czas krzyczał o pomoc, jednak odpowiadało mu echo.

Nie wiedział, jak długo tam siedzi, czas ciągnął się straszliwie wolno. Cały czas walczył z dławiącą paniką. W końcu wpadł w apatyczny stan, starał się nie myśleć o swojej sytuacji. Jego myśli błądziły jak najdalej od rzeczywistości.

Z zamyślenia wyrwało go światło wpadające do studni. W nagłym zrywie wyprostował się i spojrzał na górę. To było słońce, było najpewniej koło południa, bo świeciło prosto wgłąb studni. Dopiero w pełnym świetle zobaczył, jak głęboko się znajduje. Zrezygnowany spuścił wzrok i zobaczył coś, czego nie chciałby zobaczyć nikt w jego sytuacji. Na ścianie studni były wydrapane napisy.

POMOCY

HELP

Wieczne spoczywanie racz mi dać panie, a światłość wiekuista niech mi świeci i niech.. (część modlitwy była porysowana i koło niej widniał kolejny napis)

boga nie ma!

Niżej była lista imion i nazwisk oraz dat. Lista była tak długa, że część ciągnęła się wysoko ponad głową Sebastiana, a część tonęła w wodzie. Koło każdego imienia i nazwiska znajdowały się daty. Sięgały one na dziesiątki lat wstecz.

W pierwszym impulsie Sebastian odsunął się od napisów i trafił na coś pod wodą. Szybko podkulił nogi, lecz przez to zaczął tonąć. Wpadł w panikę. Rzucał się na wszystkie strony, młócił rękami wodę, starał się wyskoczyć z niej. Nic nie pomagało.

Potworny ból w nodze przywrócił mu odrobinę rozsądku. Po chwili uspokoił się, na ile był w stanie. Zaczął zabijać czas czytaniem listy. Większość nazwisk była polska, jednak część była zagraniczna. Pojawiły się nazwiska niemieckie, czeskie, nawet jedno rosyjskie. Sebastian czytał dalej, w końcu zaczął wytężać wzrok, żeby dostrzec najwyższe wpisy. Chwilę później słońce się przesunęło, a studnia pogrążyła w mroku. Sebastian skulił się i pogrążył w upiornych myślach o tym, co tu się działo kiedyś.

Zrobił się głodny i spragniony, od wołania o pomoc zdarł sobie gardło. Nie wiedział już co ze sobą począć. Wszystkie mięśnie bolały go z wysiłku. Mijały minuty i godziny. Sebastian skupiał całą uwagę na tym, żeby nie utonąć. Brak nadziei i warunki w jakich się znalazł przyprawiły go o cichy szloch.

Po bezlitośnie długim dniu przyszła noc. Zrobiło się absolutnie ciemno. Po chwili Sebastian nie był pewien, czy ma oczy zamknięte, czy otwarte. Na wyczucie zrobił sobie z kija i liny zabezpieczenie, żeby mieć twarz nad powierzchnią wody i spróbował zasnąć. W końcu, mimo głodu, pragnienia i zimna nadszedł niespokojny sen.

Śnił mu się jego dom na przedmieściach. Siedział w ogródku i obserwował, jak jego córka bawi się z kotem. Był spokojny, w powietrzu roznosił się zapach obiadu gotowanego przez jego żonę. Zawołała go, a on do niej poszedł. Z kuchennego okna widział drogę. Po drugiej stronie drogi siedział mały, biało-brązowy kotek. Ania wołała go, żeby do niej przyszedł, ale kotek nie reagował. W końcu Ania wyszła po niego na ulicę. Sebastian wyskoczył z kuchni jak poparzony i wybiegł przez bramę. W tym momencie rozpędzona ciężarówka potrąciła Anię i odrzuciła ją na kilka metrów. Kotek zniknął.

Sebastian obudził się z głośnym krzykiem. Mając w pamięci żywy obraz snu i umierającej córeczki oraz świadomość swojego obecnego stanu, wybuchnął płaczem.

Beznadzieja i straszne myśli wprawiły go w apatyczny stan wyczekiwania na śmierć. Było mu coraz bardziej wszystko jedno i już prawie pogodził się ze śmiercią. Mijały długie godziny i Sebastian wpadł w stan między snem a jawą. Jego umysł błądził w połowie świadomie po miejscach z jego wyobraźni. Zanim ponownie zapadł w sen, zobaczył jeszcze jakiś mały kształt przechadzający się po obrębie studni.

We śnie znalazł się głęboko pod wodą, w basenie wyłożonym kafelkami. Basen był tak głęboki, że jego dno ginęło w przerażającym mroku. Gdzieś daleko na górze majaczyło niepewnie jakieś światło. Nagle poczuł, że traci powietrze i rozpaczliwie zaczął płynąć ku górze. Płynął, nie mając pojęcia, czy na górze znajdzie choćby odrobinę powietrza. W końcu dostrzegł powierzchnię. Wynurzył się, uspokoił oddech i przetarł oczy.

Znalazł się w podziemnym pomieszczeniu przypominającym piwnicę z basenem. Na suficie, na kablu wisiała żarówka. Dawała jednak wystarczająco dużo światła, żeby oświetlić wszystkie ściany. Sebastian z zdziwieniem i przerażeniem odkrył, że nie ma tu drzwi, a jedynie klapa w suficie, który znajdował się 4 metry ponad podłogą. To, co zobaczył na podłodze piwnicy, zmroziło mu krew i odebrało resztki rozumu. Na podłodze leżały ludzkie i zwierzęce szczątki. Były w różnym stanie rozkładu, ale wszystkie były w większości zjedzone. Koło niego dryfowało truchło biało-brązowego kotka. Nagle na górze rozległy się kroki. Sebastian niewiele myśląc, chwycił truchło kotka i uciekł wgłąb bezdennego basenu. Nie chciał mieć do czynienia z nikim ani z niczym, co było odpowiedzialne za te zwłoki. Chwilę później jakaś macka chwyciła go za nogę i zaczęła ciągnąć ku górze. Kolejne macki chwyciły go za nogi, tors i ręce. Sebastian w panice zachłysnął się wodą.

Obudził się nagle pod wodą i szybko wynurzył. Minęła dłuższa chwila, zanim doszedł do siebie, prawie się utopił. W ręku ściskał truchło kotka, a pod sobą słyszał ciche bulgotanie.

Trzy dni po zaginięciu Sebastiana ratownicy go znaleźli i wyciągnęli ze studni. Żył, był w opłakanym stanie zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Kiedy go wyciągnęli, jego usta i zęby były we krwi. Skulony z przerażenia i zimna, kurczowo trzymał w połowie zjedzone truchło kota.

4 lata po jego zaginięciu, żona Sebastiana nadal odwiedzała go w psychiatryku. Siedział skulony w fotelu, trzymając pluszowego kota. Gapił się przez okno, nie reagując prawie na świat dookoła niego. Przypominało to katatonię. Panicznie bał się zamknięcia w pokoju z dala od okna i nigdy nie rozstawał się z pluszakiem. Lekarze byli zgodni, uszkodzenia mózgu wywołane podtopieniem oraz trauma nie dawały szans na poprawę.

Magda usiadła koło męża i opowiadała mu o córce, jak sobie radzi w szkole i o jej zainteresowaniach.

– K, k, ko, kotek – przerwał jej Sebastian, gapiąc się dalej przez okno. Kotek było jednym z niewielu słów które wymawiał.

– Tak, kochanie, kotek – przytaknęła mu Magda, nie zastanawiając się nawet, o co mu chodzi. Tymczasem po parapecie szpitalnego okna, na jedenastym piętrze, przechadzał się mały, biało-brązowy kotek.

– Kotek! – protestował Sebastian, pokazując na okno.

– Ty, faktycznie to kot, czekaj, zwołam pielęgniarkę, musi otworzyć okno kluczem. Ciekawe, jak się tam biedactwo dostało – odparła Magda i wyszła z pokoju szukać pielęgniarki.

Kiedy wróciła, kotka już nie było.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Niezłe masz talent
Odpowiedz
szkoda mi kotka
Odpowiedz
porombane
Odpowiedz
Świetna historia! :) Poprawiłabym jednak troszkę twój styl pisania, który według mnie bardziej pasuje do dłuższej książki, niż strasznej historii. Więcej zastrzeżen nie mam :D
Odpowiedz
O kurcze... To ja mam żonę xd ?
Odpowiedz
ciekawe i fajne
Odpowiedz
Miło się czytało. Ciekawe opowiadanie i fajny sposób pisania :3
Odpowiedz
W sensie o co chodzi z tym kotem na końcu, prosiłbym o wytłumaczenie ;)
Odpowiedz
Bardzo ciekawe opowiadanie i świetny sposób pisania :) A jednak czegoś mi tu brakuje...
Odpowiedz
Kotka pewnie.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje