Historia

morze

lio 0 9 lat temu 484 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Chmury były tak białe jak śnieżne duchy przemykające po równinach, trawa zielona jak krew ufoludka, piasek złoty jak smocze skarby a morze czyste i połyskliwe jak pewien przeklęty diament spoczywający na jego dnie. W takie dni można spodziewać się zdarzeń które nie mogłyby się wydarzyć w zwykłe dni gdy rzeczy mają zwykłe barwy.

Tego konkretnego dnia pewien mężczyzna odkrył coś co zamieszkało pod podłogą w miejscu śmierci jego żony, pewna kobieta przekonała się że nie wszystkie kwiaty lubią przycinanie a pewien chłopiec wyłowił z rzeki coś co na zawsze odmieniło jego życie.

My jednak przyjrzymy się losom pewniej dziewczynki która póki co, nieświadoma tych wszystkich wydarzeń mknęła na swoim rowerze przez polne drogi. Dziewczynka miała na imię Agnieszka i właśnie wyobrażała sobie że wyrusza na wyprawę do odległych wsi i miast w rzeczywistości jednak wiedziała że nie uda jej się dojechać dalej niż nad morze i być może kawałek jego brzegiem, że szybko będzie musiała wracać. Na razie jednak cieszyła się drogą.

Widziała już z daleka niebieskoszarą, falującą wodę w ten przyjemnie chłodny dzień była ona mocno wzburzona. W miejscu w którym się znalazła, plaża nie zachęcała do opalania, usłana kamieniami i śmierdzącymi glonami więc nie było na niej nikogo. Dziewczynka zeszła z roweru i położyła go w pobliskich krzakach. Rozłożyła koc na trawie tuż nad plażą i usiadła na nim wypakowując z plecaka chipsy i napój. Chwilę patrzyła w falujący ocean, wydało jej się że słyszy głosy w szumie fal ale szybko jej uwagę przyciągnęły przekąski. Kiedy już posiliła się po długiej drodze postanowiła zbadać plażę. Piasek był bardzo miękki i drobny, wodorosty wydzielały nieprzyjemny zapach ale dziecku bez problemu udawało się go ignorować.

Pod jedną ze skarp znalazła bursztyn, zachwycona podniosła znalezisko do słońca. Po chwili dojrzała następny wplątany w trawę zwisającą z miejsca gdzie zejście z łąki na plażę było szczególnie ostre. Sięgnęła po niego i wtedy palcami wymacała otwór zasłonięty trawą. Odgarnęła ją i znalazła dziurę na tyle durzą że spokojnie mogła się w niej zmieścić. Biło z niej zimne powietrze, to oznaczało że musiała być głęboka. Dziewczynka bardzo pragnęła rzucić okiem na ukryte skarby które musiały się w nim kryć ale brakowało jej odwagi.

Wtedy usłyszała śpiew. Był cichy jak szept, kojący i słodki a jednocześnie stawiający wszystkie drobne włoski na ciele. Dziewczynka stała chwilę niezdecydowana ale potem zachęcona słodką melodią powoli wpełzła do środka. Kilka metrów przeciskała się w dół wąskim korytarzem po czym wylądowała na piasku w chłodnym przestronnym wnętrzu. Jaskinia była zaskakująco sucha jak na coś co znajdowało się pod plażą. Śpiew rozbrzmiewał teraz wyraźniej, na końcu, pod ścianą błyszczała woda w czymś co wyglądało na małe jezioro tyle że idealnie okrągłe.

W wodzie coś się poruszało i to z niej dobiegał śpiew. Pod gładką powierzchnią jeziora poruszały się smukłe postacie przypominające jakieś podwodne ptaki jednak głos który wydawały był ludzki, układał się w słowa. O czym śpiewały nie dane wam będzie się dowiedzieć chyba że kiedyś sami odwiedzicie tę niezwykłą jaskinię. Przed tym jednak przestrzegam. Agnieszka stała zasłuchana w niezwykłe historie wyśpiewywane przez stworzenia i nieświadomie zbliżała się coraz bardziej do sadzawki, im bliżej podchodziła tym bardziej pragnęła zostać i słuchać ale i tym mroczniejsze stawały się historie. Gdy była już nad sadzawką dostrzegła że jej dno jest białe, wysłane równo drobnymi, dziecięcymi kostkami.

Nie bała się, muzyka owinęła się wokół niej nęcąc sekretami. Jedno ze stworzeń, błękitnopióre, o twarzy kobiety wynurzyło się z wody i śpiewało tylko dla niej zachęcając by weszła w głąb. Wtedy w kieszeni dziewczynki coś zadzwonił nieprzyjemnym, hałaśliwym dźwiękiem rapu. Srebrna kobieta krzyknęła rozdzierająco i zatkała uszy. Jej głos już nie był piękny, jej ciało nie było smukłe było wychudzone i dziwnie wygięte a jej usta wykrzywiły się do krzyku ukazując długie białe jak kości jej ofiar zęby.

Dziewczynka cofnęła się i pobiegła jak najdalej od potwora, wyczołgała się z jaskini, upadła na piasek i zaczęła się czołgać. Świat na zewnątrz zmienił się, morze już nie falowało ale burzyło się pod wpływem istot krążących pod powierzchnią, chmury przybrały dziwne kształty, trawa szeleściła jakby coś w niej przemykało. Agnieszka stała zapatrzona i oprócz przerażenia czuła też głęboko w sobie pragnienie ujrzenia z bliska tych istot. Zwalczyła je bezlitośnie i odjechała stamtąd najszybciej jak mogła porzucając koc i niedojedzone chipsy.

W jej kieszeni bursztyn podrzucony przez syreny świecił własnym blaskiem podobnym do płomyków w ognisku. Dziewczynka odjechała, jako jedna z nielicznych opuściła królestwo a w jej głowie wciąż rozbrzmiewały setki historii nuconych syrenim głosem. Historie o pięknych, śnieżnych istotach i o plugastwach pod podłogą mordercy. Wracały do niej w snach i na jawie bo kto raz usłyszy śpiew syreny nigdy go słyszeć nie przestanie. I nigdy nie przestanie się zastanawiać czy chciałby się tego wyrzec.

Opowiadanie konkursowe – wakacje 2014

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Czas czytania: ~1 minuta Wyświetlenia: 693

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje