Historia
Komar
Usłyszałem trzask drzwi samochodu. Machałem rodzicom przez okno, kiedy odjeżdżali. Wyjechali na kilka dni do dziadków. A to oznacza nieokreślony bliżej czas spędzony w Internecie.
Tak więc, gdy tylko samochód zniknął z pola widzenia, podskoczyłem do komputera i uruchomiłem go. Po chwili mogłem już swobodnie buszować w sieci.
Przez kilka godzin oglądałem różne filmy, rozmawiałem ze znajomymi i słuchałem muzyki.
Siedziałem tak do pierwszej w nocy, kiedy poczułem piasek pod powiekami. Wyłączyłem komputer i poszedłem na górę po schodach do mojego pokoju.
Przykryłem się szczelnie kołdrą. Powoli zasypiałem, gdy usłyszałem wysoki dźwięk, podobny do ludzkiego wrzasku.
Otworzyłem oczy. W pokoju było dość ciemno, ale mogłem zobaczyć czarne kontury mebli. Wszytko było w porządku. Trochę się uspokoiłem, pomyślałem, że mi się zdawało, ale nie zamykałem jeszcze oczu.
Nagle znów usłyszałem ten dźwięk. Z początku bardzo cichy, z czasem rósł, jakby źródło tego dźwięku znajdowało się tuż obok mojego ucha.
Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło. Przecież to zwykły komar, nic więcej. Zapaliłem światło, wziąłem jakąś starą gazetę i zacząłem rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu komara. W końcu znalazłem go na ścianie i szybkim ruchem zmiażdżyłem go gazetą. Teraz moją ścianę zdobił niewielki, krwawy ślad. Postanowiłem jutro spróbować go zlikwidować i już miałem zgasić światło, gdy tym razem usłyszałem krzyk.
Był chrapliwy, raczej męski, sprawiał nieludzkie wrażenie. Dochodził z salonu. Był tak głośny, że nie zdziwiłbym się, gdyby pękły mi bębenki. W końcu ucichł. Wrzask nadal rozbrzmiewał mi w uszach. Stałem tak, sparaliżowany ze strachu, niezdolny nawet mrugnąć. Nie miałem odwagi sprawdzić, co lub kto spowodowało ten krzyk.
Dopiero kiedy upiorny dźwięk ponownie rozbrzmiał, tym razem głośniej, postanowiłem na palcach zejść po schodach i znaleźć sprawcę owych wrzasków. Trzęsącymi się dłońmi ściskałem latarkę, idąc powoli naprzód.
Zejście po schodach poszło bez problemów. Dopiero na dole zacząłem się poważnie niepokoić, ponieważ zauważyłem ruch. Modląc się w duchu, aby okazało się to tylko przewidzeniem, poszedłem w tamtą stronę.
Poświeciłem latarką po salonie. Najwyraźniej był pusty. Już miałem się wycofać, kiedy znowu rozległ się wrzask, dochodzący z głębi pomieszczenia, w którym się znajdowałem.
Podskoczyłem i prędko pobiegłem do pokoju. Położyłem się w łóżku i narzuciłem kołdrę na głowę. Cały się trzęsłem, łzy strachu zaczęły napływać mi do oczu, gdy znowu usłyszałem dźwięk skrzydeł komara. Był jakby bardziej donośny niż wcześniej, ale nie było wątpliwości, że wytworzył go ten mały owad.
Jakoś było mi teraz obojętne, czy w moim pokoju jest komar, czy nie. Martwiło mnie tylko to, kto wydawał tamte wrzaski.
W końcu jednak komar stawał się coraz bardziej natrętny i postanowiłem wychylić się trochę spod kołdry, aby go odpędzić.
Ale teraz nie byłem sam w pokoju. Stał nade mną mężczyzna. Miał cienkie skrzydła komara, które poruszały się nieustannie, wydając wysoki odgłos bzyczenia. Twarz miał bardzo zdeformowaną, nie miał nosa i ust, zamiast tego długą rurkę. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że miał kilka rąk.
Odrzucił ze mnie kołdrę i wbił rurkę sterczącą z jego twarzy w mój brzuch. Wypijał ze mnie krew, a ja jakby skurczyłem się, wyschłem. Ostatnie co zobaczyłem, to on, zmieniający się w małego komara, tak niewinnie wyglądającego owada.
A zatem, Drogi Czytelniku, radzę Ci mieć się na baczności, gdy tylko usłyszysz dźwięk skrzydeł komara...
Komentarze