Historia

Szpital psychiatryczny w Cane Hill

zbig 10 9 lat temu 11 288 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

W tamtym roku mój kolega rozpoczynał własny biznes z rodzaju "przechadzki po strasznych miejscach" w opuszczonym wiktoriańskim szpitalu zwanym Cane Hill. Na drodze stanęła mu cała armia urzędników. Papierkowa robota nie miała końca i całe przedsięwzięcie nigdy nie zostało urzeczywistnione. I całe szczęście. Ze względu na stan budynku tylko określone jego części mogłby być zwiedzane przez poszukiwaczy wrażeń. Okoliczni prostacy wielokrotnie podpalali budynek zupełnie niszcząc całe segmenty budynku. Tym samym naruszyli strukturę obiektu uniemożliwiając zwiedzanie niektórych szczególnie ciekawych korytarzy. Jednak część z pomieszczeń personelu i pacjentów była w całkiem niezłym stanie.

Sam jakoś nigdy nie interesowałem się szczególnie zjawiskami paranormalnymi więc szpital nie wzbudzał we mnie szczególnych emocji. W przeciwieństwie do mojego kolegi – chociaż chciał prowadzić ten biznes to najzwyczajniej w świecie bał się chodzić do opuszczonego szpitala w pojedynkę. Miałem z tego całkiem niezły ubaw. Za każdym razem kiedy tam chodziliśmy odstawiałem teatrzyk udając, że jestem opętany albo słyszę głosy itd. Pewnego wieczora przestraszyłem go nieco za mocno. Schowałem się pod łóżkiem jednego z pacjentów a kiedy się odwrócił myślał chyba, że po prostu wyparowałem. Niemal się wtedy posikał ze strachu. Kiedy wyskoczyłem żeby go przestraszyć zrobiło mi się głupio. Miał łzy w oczach. Wtedy rzucił mi wyzwanie.

Założył się ze mną że nie wytrzymam kilku godzin sam w opuszczonym szpitalu. Oczywiście przyjąłem zakład. I teraz żałuję.

Nadchodziła godzina 18:00 i robiło się coraz ciemniej. Tom (mój kolega) właśnie wychodził.

- Tylko się nie posraj w gacie geju. – powiedział zanim wszedł do samochodu

- Ta… Nie zesraj się lepiej jak będziesz wracać sam samochodem – odpowiedziałem.

Zrobił wymuszony uśmieszek i odjechał. Wszedłem z powrotem do szpitala. Miałem w pełni naładowany telefon, sygnał był mocny więc byłem szczęśliwi że będę mógł korzystać z Internetu. Dochodziłą godzina 20. Wszędzie panowała cisza kiedy usłyszałem zachrypiały głos gdzieś z pomieszczenia:

- Cześć

Muszę przyznać, że prawie się posrałem. Zupełnie zamarłem.

- Cześć – znowu ten sam głos.

- Yy.. cześć – odpowiedziałem

- Co tutaj robisz? – odpowiedział głos. Zawierał w sobie pewną nutkę groźby. Trzęsło mną ze strachu i wtedy to zauważyłem. Na ścianie, naprzeciw mnie, tuż nad poziomem mojej głowy zawieszony był interkom. Stamtąd pochodził głos. Pomyślałem od razu ‚A to cwaniaczek’. Byłem pod wrażeniem. Tom ewidentnie testował na mnie plan jednej ze swoich wycieczek. Pomyślałem, że zagram z nim w tę grę, bez wątpienia wymyślił jakąś szaleńczą postać, która ma mnie wystraszyć. W sumie chciałem też żeby biznes mu się udał więc pomyślałem, że nie zaszkodzi jak trochę poćwiczy.

Zacząłem rozmawiać z Tomem. Powiedział mi, że ostatnio napadł na jakiś dom, porwał całą rodzinę i zabrał ich do tego właśnie szpitala psychiatrycznego. Chciał przeprowadzić na nich operację. Potem usłyszałem inny głos. Głos kobiety. Była przerażona i błagała o litość. Było to naprawdę niepoojące. Tom wykonał kawał niezłej roboty, chyba zatrudnił nawet aktorów. Wtedy powiedział, że rozpoczyna operację. Cały czas opisywał co robi członkom rodziny ale ledwo to słyszałem co mówi przez ciągłe krzyki i błagania o pomoc. Kiedy zaczął opowiadać o tym jak beszcześci zwłoki dziecki kazałem mu po prostu przestać. Ludzie nie będą chcieli tego słuchać.

Wtedy ucichł i nie powiedział już ani słowa więcej. Spróbowałem jeszcze zagadać ale nie odezwał się. Wydawało mi się, że go uraziłem. Muszę przyznać, że podszedł do sprawy bardzo poważnie i oprócz motywu nekrofilii poszło mu to całkiem nieźle.

Ocknąłem się rano, obudził mnie dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Wyszedłem z budynku i spotkałem Toma. Patrzył się na mnie ze sceptycznym spojrzeniem.

- Było trochę strasznie, nie? – zapytał.

- Och tak… przerażająco szalony draniu – odpowiedziałem.

Odpowiedział mi uśmiechem i weszliśmy do budynku.

- Było na tyle dobrze na ile mogło – zacząłem – od razu zauważyłem interkom, powinieneś go chyba lepiej ukryć zanim zaczniesz oprowadzać tu ludzi.

- Interkom? O czym ty mówisz? Brałeś coś?

- Nie zgrywaj idioty. Twój wymyślony świr gadał ze mną przez północy przez ten właśnie interkom – powiedziałem mu wskazując palcem.

Tom podszedł do ściany. Przyjrzał się uważnie.

- To nie jest interkom. To wentylacja prowadząca do drugiego pokoju.

---

Miejsce to istnieje naprawdę. Tu możecie zobaczyć jak wygląda: http://straszne-historie.pl/galeria/8543

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Świetne! Tylko ja się pytam czemu takie krótkie? �
Odpowiedz
Ogólnie historia słaba, oczywiste było, że to nie Tom. Aczkolwiek takie motywy lubię i mi się spodobało :)
Odpowiedz
Raczej w porządku. Nic specjalnego.
Odpowiedz
zajebiste ^^
Odpowiedz
Lubię pasty o szpitalach psychiatrycznych :D 10/10 :D
Odpowiedz
Bajka :D
Odpowiedz
Super tylo 1 ale, lepiej bylo by gdyby okazało się np że interkom jest niepodłączony i go zdejmują a za interkomem była wentylacja bo nawet jak było ciemno to wentylacja pomylona z interkomem. naprawdę?
Odpowiedz
Hahahaha xD koleś w pokoju obok zabawia się zwłokami, a nasz bohater sobie z nim gada xD fajne opowiadanko :)
Odpowiedz
Ohoo da sie przestraszyc :o dobree
Odpowiedz
Hahahaha, jaki debil.. jak można pomylić Interkom z wentylacją? :'D
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje