Historia

Ostatni kurs

bila_majina 7 9 lat temu 10 384 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Andrzej był kierowcą autobusu od lat. Należy tu powiedzieć, że był on bardzo lubiany przez swoich pasażerów. Zawsze uprzejmy, wesoły, skory do rozmowy pięćdziesięciolatek uchodził za jednego z najbardziej lubianych mieszkańców małego miasteczka w centralnej Polsce.

Każdego dnia odbywał on kilka kursów na określonej trasie. Zwykle kończył pracę około 23 i wracał do domu, gdzie czekała na niego żona z dwójką dzieci. W jego życiu panował spokój i nic nie wskazywało aby miało się to zmienić. Aż do czasu...

Tego dnia była okropna pogoda. Cały dzień padał deszcz, a wieczorem świat przysłaniała mgła. Andrzej był w trakcie swojego ostatniego kursu. Jak co dzień o tej porze autobus był prawie pusty, a na ostatnim przystanku wyludnił się już całkowicie. Andrzej nie spodziewał się już dziś żadnych pasażerow, toteż był zaskoczony gdy na przystanku zobaczył mężczyznę machającego, by się zatrzymał. Chłopak nie mógł mieć więcej niż trzydzieści lat. Ubrany był zaledwie w t-shirt z nazwą popularnej w latach 90 kapeli rockowej, oraz jeansy. W prawej ręce trzymał sporych rozmiarów walizkę.

- Uff,myślałem że nie będzie już żadnego autobusu o tej porze - powiedział mężczyzna zaraz po wejściu do pojazdu-Na przystanku nie ma żadnego rozkładu jazdy.

- A to pewnie to chuligany zerwały,co się tu kręcą po nocach - odparł Andrzej podniesionym, wręcz oskarżycielskim tonem - Wie pan jak taki jeden z drugim coś rozpieprzą to się czują jak pany.

Mężczyzna kupił bilet do miasta i usiadł na pierwszym fotelu na prawo od kierowcy. Dopiero teraz Andrzej ujrzał sporą bliznę na lewym policzku swego niespodziewanego pasażera.

- Mam nadzieję,że długo pan nie stał na tym deszczu - zagadał odwracając wzrok do mężczyzny Andrzej - Fatalna ta pogoda.Mam nadzieję,że to jeszcze nie początek jesieni.

Mężczyzna nie obezwał się ani słowem.

Po kilku minutach jazdy kierowca znów odwrocił się w stronę pasażera.

- A pan to chyba nie z tych stron. Prawda?

- I tak i nie - odparł - Wyjechałem stąd jakieś dziesięć lat temu do Warszawy na studia i tam już zostałem. W mieście mieszkają moi rodzice.

- To w odwiedziny pan jedzie? - Andrzej wyraźnie starał się zabawić pasażera rozmową.

- Trafiła się taka uroczystość rodzinna i musiałem wrócić.

- Oho. Uroczystości rodzinne to ja lubię - na twarzy kierowcy pojawił się lekki uśmiech - A co to za imprezka będzie, jeśli wolno spytać? Wesele może, albo chrzciny co?

- Pogrzeb - odpowiedział spokojnie mężczyzna.

Z twarzy Andrzeja w momencie zniknął uśmiech, a w jego miejsce pojawił się wyraz zakłopotania.

- Przepraszam pana nie wiedziałem - ton jego głosu też zdecydowanie osłabł - Bardzo mi przykro.

- Nie ma sprawy - odparł grzecznie mężczyzna - Nie mógł pan wiedzieć.

W tym momencie w autobusie nastała niezręczna cisza,przerywana dźwiękiem deszczu padającego na szybę.

- Wiem jak to jest - rzekł Andrzej nie zdejmując wzroku z jezdni - Sam niedawno pochowałem rodziców. Na początku będzie boleć, ale z czasem wróci pan do normalnego życia.

- Sam nie wiem.

- To ktoś bliski dla pana, prawda?

- Tak, to ja...

Pięćdziesięciolatek pomyślał że się przesłyszał i spojrzał na fotel gdzie siedział podróżny.

- Słucham? - zapytał

- Tak, proszę pana, jadę na swój pogrzeb.

Andrzej ze zdziwieniem popatrzył na mężczyznę nie mając pojęcia o czym ten mówi, gdy nagle poczuł że jego autobus w coś uderzył.

- Co jest, do cholery? - krzyknął odwracając głowę w stronę drogi.

Nic tam jednak nie zobaczył. Zatrzymał pojazd i szybko z niego wysiadł nie zwracając już uwagi na swego rozmówcę. Początkowo pomyślał, żę jakieś zwierzę wpadło mu pod koła, lecz jego intuicja mowiła mu coś innego. Wypadł szybko z autobusu i kilkanaście metrów dalej zobaczył leżącą na jezdni postać. Nie było to zwierzę. Serce Andrzeja zaczęło bić w niewiarygodnie szybkom tempie. "O mój Boże potrąciłem człowieka, zagapiłem się i potrąciłem człowieka". Ta myśl odbijała się w jego głowie jak piłeczka ping-pongowa. Podbiegł do leżącego ciała, a to co ujrzał przeraziło go całkowicie.

Osobą która tam leżała był mężczyzna z którym przed chwilą rozmawiał w autobusie.Z jego lewego policzka leciała krew. Andrzej przyłożył palce do jego szyj, aby sprawdzić puls, lecz w głębi duszy wiedział, że nie nie wyczuje. Nie mylił się.

Kilka kroków dalej leżała otwarta walizka. Była pusta...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Królestwo: istoty podnaturalne podkrólestwo:byty Nadgromada:zjawy Gromada:przedczasowce Klasa:Formy ludzkie Rząd:Ustnikowate Rodzina:słowomówne rodzaj:Deya fu gatunek:Śmiertelne Deya fu
Odpowiedz
Ej fajne :) Wreszcie nowy ciekawy pomysł.
Odpowiedz
spokojnie andrzejek nie denerwuj sie wyklepiemy autobusik
Odpowiedz
Nawet ciekawa pasta
Odpowiedz
Nie za fajne :/
Odpowiedz
Andrzeju nie denerwuj się xD
Odpowiedz
nawet nawet
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje