Historia
Sąsiedzi
Wszystko działo się gdy miałem zaledwie 13 lat. Pamiętam każdy szczegół z tego dnia. Dziś chciałbym się tym z wami podzielić, abyście uważali na pewne rzeczy... oraz osoby.
Wszystko zaczęło się pod koniec jesiennego weekendu, kiedy wraz z rodzicami wróciliśmy od cioci Kesley. Pierwsze na co zwróciłem uwagę stojąc przed moim domem to światło świecące się w jednym z okien mieszkania obok. Byłem dość zaniepokojony, ponieważ odkąd sięgam pamięcią nikt tu nie mieszkał. Rodzice byli całkiem zadowoleni, zwłaszcza mój tato, bo odkąd wyprowadzili się sąsiedzi z naprzeciwka nie robił grilla. Weszliśmy do domu, od razu wbiegłem po schodach do pokoju. Zauważyłem że za oknem oddalonym jakieś 4 metry od mojego stoi jakaś postać. Powoli podeszła do okna, podniosła firankę i gapiła się na mnie pustym wzrokiem. Była to dziewczynka w moim wieku, ubrana w czarno-białą sukienkę, miała czarne, krótko ścięte włosy z prostą grzywką, która zakrywala część białej twarzy. Patrzyłem się na nią przez chwilę, po czym zauważyłem, że podszedł do niej jakiś bardzo wysoki mężczyzna. Uchylił się i spojrzał mi prosto w oczy. To było coś strasznego, miał czarne oczy bez tęczówki, czarne włosy i ten straszny uśmiech. Patrzył się na mnie, nawet nie mrugał. Trzęsącymi rękoma nerwowo zasuwałem rolety, a on wybijał we mnie wzrok do samego końca. Usiadłem do komputera żeby się trochę zrelaksować, zagrałem w grę, a później zmęczony poszedłem spać.
Rano zeszłem na dół do kuchni i zacząłem zajadać przygotowane przez moją mamę tosty. Spakowałem się i ruszyłem do szkoły, aby się nie spoźnić. Po drodze niestety musiałem przejść obok domu nowych mieszkańców. On już tam był, stał w oknie i znów tym samym paraliżującym wzrokiem wgapiał się we mnie. Zacząłem uciekać. Gdy byłem na zakręcie spojrzałem się za za siebie, stał przed domem na chodniku znów robił swoje. Tym razem po prostu zacząłem truchtać. W szkole nie mogłem się na niczym skupić, w myślach ciągle widziałem jego twarz. Nie miałem żadnego kolegi któremu mógłbym to powiedzieć, uznali by mnie za świra.
Wracając ze szkoły, myślałem tylko o tym, aby jak najszybciej przebiec obok tego domu. Jakoś poszło. Wszedłem do domu. Na wycieraczce były dwie pary butów których wcześniej nie widziałem, małe czarne lakierowane pantofelki oraz czarne męskie pantofle. Moja mama głośno powiedziała abym przywitał się z gośćmi. Przeszedł mnie dreszcz po plecach. Na sofie siedział on i ta dziewczyna. Powiedziałem "dzień dobry", patrząc się w zupełnie inną stronę odpowiedział. Dziewczynka milczała. Wchodząc po schodach na górę odwróciłem się i znów to samo patrzył się na mnie... Uciekłem do pokoju i zamknąłem się na klucz. Czułem czyjąś obecność za plecami, czyjś oddech. Zemdlałem ze strachu.
Obudziłem w piwnicy, niestety nie mojej. Drzwi nagle się otworzyły, stała ta dziewczynka. Z uśmiechniętą miną podeszła i oznajmiła że zabierają mnie ze sobą. Zmroziło mnie. Spojrzałem na schody, on tam stał. Powoli zeszedł, złapał mnie za nogę i zaczął wciągać na parter, a potem na piętro. Stała tam wielka otwarta szafa. Ciagnął mnie w jej stronę, a ja łapałem co się da i w niego rzucałem. Tuż przed szafą wywróciłem pudło z którego wypadł różaniec. Złapałem go i przyłożyłem mu do ręki. On natychmiast odskoczył, a jego twarz nabrała rozpaczliwego wyglądu. Wydał z siebie dziwny charczący odgłos, złapał dziewczynkę za rękę i wskoczył do portalu w szafie. W pośpiechu zdjąłem bluzę i rękawami związałem ze sobą uchwyty szafy. Coś chciało się z niej wydostać, waliło od środka tak mocno, że moja bluza mogłaby nie wytrzymać. Położyłem więc różaniec na niej... szafa ucichła. Moich rodziców nie znaleziono. Oraz nikt nie wierzył w moja historię. Zamieszkałem mojej cioci.
Teraz mieszkam w zupełnie innym kraju, mam dość życia w strachu. Mam rodzinę. Widzą o mojej historii i sami są teraz ostrożni. Wy też bądźcie.
Komentarze