Historia

Bunkier
Na dworze panowały egipskie ciemności.Początki jesieni...ciemno,zimno,ponuro.Materac na którym siedział cuchnął moczem.Nie przeszkadzało mu to.Potrafił odpalić papierosa i zgasić go,wtykając filtr w w prowizoryczną kołdrę.Później pod nią spał.Na brudnych ścianach powiesił sobie plakaty,przedstawiające panienki w negliżu.Lubił
na nie patrzeć,ale czuł niedosyt.Swoją klitkę,która miała 5 metrów kwadratowych nazywał pieszczotliwie ''domem''. Obok materaca położył drewnianą skrzynkę,na której stawiał lampę naftową.Miał też mini regał na którym piętrzyły się gazety,tzw ''Świerszczyki''.Obok ustawił radio na baterie.Włączał je po cichu kiedy zasypiał.Ale co drugą noc wychodził na polowanie.Szukał żarcia w śmietnikach.Musiał coś jeść i pić.Czasem zaczepiał ludzi przechadzających się po ulicach miasta.W słabym świetle ulicznych latarni wyglądał
na głodnego bezdomnego.Niektórzy litowali się nad jego losem i obdarowywali go drobnymi.Szedł wtedy do nocnego,kupował butelkę najtańszego wina,a potem wracał do swojego
bunkra.Jego ''dom'' miesił się w samym środku lasu,gdzie nikt się nie zapuszczał.On o tym wiedział,dlatego wybrał to miejsce...
Zawsze wychodząc z domu,pamiętał że ma wyglądać jak menel.Dlatego przebierał się w stare,brudne i cuchnące uryną łachmany.Przyklejał sobie wąsy i brodę.Na głowę
zakładał dziurawy kaszkiet.Szedł zgarbiony ciągnąc za sobą stary dziecięcy wózek,w którym woził złom.Jeden i ten sam złom,który służył mu tylko do tego,by wyglądał na typowego
żula z pod sklepu.
Na prawdę wyglądał nieco inaczej.Łysa czaszka,na której widać było kilka szram.Wytatuowane plecy i ręce.Jeszcze za czasów pobytu w więzieniu zostały mu te ''pamiątki''. Miał pełno blizn,które zdobiły jego większą część ciała.Twarz
w kolorze purpurowym na której było widać siateczkę zmarszczek.Owłosiona klata jak u małpy.Miał 45 lat.Śmierdział potem.Kiedy przebierał się w stare ciuchy,nikt nie mógł tego zauważyć.Był nierozpoznawalny,ze względu na swój
wygląd jak i fakt,że wychodząc z więzienia zmienił miejsce stałego pobytu.Wyniósł się z Gdańska,aż do Przemyśla.Tutaj nikt o nim nie słyszał...
Postanowił dać sobie miesiąc,na zaaklimatyzowanie się w nowym miejscu.Do Przemyśla udało mu się dotrzeć pociągiem.Później przez trzy dni rozglądał się po miejscowych lasach,aż
znalazł ten bunkier.Doszedł do wniosku,że tego właśnie szukał.
Przez tydzień pracował nad tym,by ukryć ziemiankę przed wzrokiem obcych ludzi.Mimo,że nikt nie zaglądał w te strony,bał się trochę że ktoś może zauważyć wzgórek unoszący się
między drzewami.Przyniósł więc w to miejsce kilogramy liści i patyków.Ułożył je w taki sposób,że wyglądało to jak zwykła ściółka leśna.Właz do swojego domu zakrył większymi
konarami,co się niestety nie sprawdziło.Za dużo czasu zajmowało mu układanie badyli,gdy opuszczał schron.Postanowił przywiązać gałęzie liną do metalowych drzwi bunkra.Później nazbierał liści,które przykleił klejem ''Butapren'' to metalowej blachy.
Był z siebie zadowolony,bo patrząc z bliska gołym okiem zwykły zjadacz chleba,nigdy nie dostrzegłby żadnych drzwi.Przez kilka następnych dni,szlajał się po śmietnikach.Znalazł tam stary materac,rozwalający się regał i poplamione żółtą farbą radio.Najpierw wziął materac,później wrócił po regał i radio.Zapakował to na wózek dziecięcy i zaprowadził
do swojego siedliska.Pomyślał,że przydałoby mu się jeszcze parę rzeczy...
Kolejnego dnia wybrał się na łowy po wysypiskach śmieci.Przechodząc przez boczne ulice dostrzegł siedzącą na ławce dziewczynę.Przypominała mu panienkę z jego plakatów,przy których każdej nocy zaspokajał swoje potrzeby.Ale ona była ładniejsza,młodsza,zgrabniejsza.Poczuł ucisk między nogami.Nie wytrzymał i usiadł na ziemi oddychając głęboko.
Gdy się nieco uspokoił podszedł do blondynki.Miała na sobie różową sukienkę w białe grochy.Długie blond włosy falowały na wietrze.Zgrabne nogi na które zerkał przyprawiały go o palpitacje serca.Nigdy jeszcze nikogo nie spotkał,kto by mu się takbardzo podobał.
Postanowił odpuścić sobie dzisiejszy podryw,wiedział jak wygląda.Stare śmierdzące ciuchy,obleśny kaszkiet i ten wózek...Stwierdził,że następnego dnia przyjdzie tu z powrotem.
. . .
Kolejnego dnia ubrał najlepszą białą koszulę w granatowe,cienkie paseczki.Założył do tego ciemne jeasny i pantofle.Spryskał twarz wodą kolońską,którą kupił wczoraj wracając z rajdu po śmietnikach.Wcześniej nieudolnie ogolił twarz,przed pękniętym lustrem.Pomyślał,że wygląda całkiem nieźle.
Pora wyruszyć na randkę.
W niecałe 15 minut doszedł do ławki na której wczoraj siedziała blond piękność.Zauważył ją z daleka biegnącą w jego stronę.Kiedy była na tyle blisko,by go usłyszeć,krzyknął:
-Gdzie tak pędzisz Maleńka?
-Kim Pan jest?-wybałuszyła oczy blondynka.
Gestem zaprosił ją na ławkę,przysiadła zmieszana na jej skraju.
-Chciałbym Cię zaprosić na spacer.Może mas ochotę na gofry?Lody?Co wolisz?
Blond piękność zrobiła niepewną minę,ale przekupił ją tymi lodami,których nie jadła od miesięcy.
-Dobrze,możemy pójść ale tutaj niedaleko.Nie chodzę z obcymi.-burknęła pod nosem.
Wziął ją za rękę i poprowadził w stronę budki z lodami.Sobie zamówił śmietankowe,a jej waniliowe z polewą czekoladową.Wrócili z powrotem na ławeczkę.Stała na uboczu,nikt ich nie widział.
Wielkie konary drzew i krzaków dokładnie zasłaniały siedzących na niej ludzi.
Jedli lody i rozmawiali.Zaczynało powoli się ściemniać.
-Muszę wracać,robi się późno.Dziękuje Panu za lody.-uśmiechnęła się blondynka.
-Nie ma sprawy,też będę się zbierał.Może masz ochotę mnie kawałek odprowadzić?
-Ok,ale tylko kawałeczek.Boję się chodzić sama po nocy.
Kiedy weszli głębiej w las,blondyna się zawahała.Chciała już zawracać.Ale wtedy on wyciągnął
z kieszeni spodni foliowy worek i zarzucił go jej na głowę.Szarpała się,próbowała krzyczeć...
Ale wszystko na nic.Byli za daleko by ktoś usłyszał jej prośby o pomoc....
-Poo-mooo-cyy,raaa-tuuu-nkuuu!!!
-Pomocy,ratunku?!Trzeba było nie łazić w kieckach które odsłaniają pól dupy he,he.-przedrzeźniał ją.
Wsadził jej kawałek szmaty do ust i zakleił je taśmą.Nie mógł słuchać jej krzyków.Zarzucił ją na plecy jak worek i kierował się do bunkra.Gdy doszedł na miejsce rzucił dziewczynę
na brudny materac.Kazał jej się zamknąć i nie kombinować..
Wyciągnął zza regału sznur,który zawiązał na jej nadgarstkach i nogach.
-Teraz zdejmę taśmę,ale pod warunkiem że nie będziesz się drzeć mała kurwo.-ryknął.
Blondynka pokiwała głową z szeroko otwartymi oczami.Jednym zwinnym ruchem odkleił taśmę z jej ust.Pisnęła z bólu.Czuła jak by ktoś odrywał jej kawałek skóry.Popatrzał na nią obleśnie się
oblizując.Cuchnął potem i resztkami Old Spice'a,którym się wcześniej wypachnił.
-Teraz się zabawimy.Nie bój się,nie ma czego he,he-mówiąc to sapał niczym stara lokomotywa.
Zdarł z niej czarną spódniczkę.Dostrzegł pod nią białe majtki z delikatną koronką.Sprawnym ruchem szarpnął za bluzkę.Na ziemię posypały się perłowe guziczki.Zerknął na jej stanik i poczuł,że
dłużej nie wytrzyma.Przygniótł ją swoim ciężkim cielskiem,próbując dostać się do jej kobiecości.
Wierzgała nogami na prawo i lewo.Zaczęła krzyczeć,ale uderzył ją w twarz.Ucieszył się z takiego obrotu sprawy,bo zauważył że ją ogłuszył.Teraz będzie mógł dokończyć swego dzieła.Spełni swoje dzikie żądze.Gwałcił ją niecałe dwie minuty,po czym eksplodował i upadł obok na materac.Dziewczyna leżała nieruchomo,gdy on dyszał i sapał.Kiedy się trochę uspokoił,przyłożył ucho do jej ust.Oddycha.Żyje.Może będzie z niej jeszcze jakiś pożytek.Strzelił jej liścia w twarz.Zamrugała przez zamglone oczy.Po chwili sobie uświadomiła gdzie jest i zaczęła znowu krzyczeć.Wkurwiło go to tak bardzo,że wyszedł przed bunkier zapalając papierosa.Niech krzyczy,nikt jej nie usłyszy w tej głuszy.Paląc Camela doszedł do wniosku,że to nie to
czego szukał.On chce cichej i potulnej panienki,która będzie na każde jego skinienie.Stwierdził sam przed sobą,że nie była najlepsza w łóżku.Mogło być lepiej.Nie raz ju to robił
i miał porównanie.Ostatnia jego ofiara,była dziesięć razy lepsza.-uznał.Ta dzisiaj...leżała jak kłoda.Nic tu po niej.Trzeba się jej pozbyć.-zdecydował.
Wchodząc do bunkra spojrzał na nią ostatni raz.Leżała ledwo żywa,a między jej nogami ujrzał plamę krwi która z minuty na minutę była coraz większa.Wziął do ręki starą,szklaną
popielnice.Zamachnął się i uderzył dziewczynę w głowę.Z jej uszu pociekła krew.Oddech stawał się coraz słabszy.Ruszyła kilka razy stopami.Wiedział,że to nerwy,które jeszcze przez
chwilę pracują.Zaraz jej głowa opadnie na bok,oczy tkwić będą wpatrzone w jeden punkt.Wiedział,że ją zabił.I tak by mu się do niczego nie przydała.Miała za duże piersi i widoczne
włosy łonowe.Nie podobało mu się to.Postanowił poszukać nowej zdobyczy.
. . .
Dwa tygodnie po wszystkim siedział w bunkrze i popijał tanie wino.Włączył radio.
Akurat leciały lokalne wiadomości.
''...zaginęła dwa tygodnie temu.Miała na sobie czarną spódniczkę i różową bluzkę z perłowymi guzikami.Długie blond włosy.Ciemna karnacja.Dziewczynka ma 10 lat.Ktokolwiek widział,lub wie co się z nią dzieje proszony jest o kontakt z Policją...Przewidziana nagroda,dla kogoś kto ma jakąś informację''-usłyszał
urywek wiadomości i zaśmiał się szyderczo...
Komentarze