Historia

Wszystko było czerwone

ryhmus 0 9 lat temu 1 238 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Nie jestem obłąkany. Uwielbiałem podróżować. W samotności. Czułem się wtedy wolny jak ptak, jak wiatr w polu. Omijałem szlaki przetarte przez tysiące podróżnych. Nie interesowały mnie dzieła ludzkie, kochałem naturę. Dźwięk strumyka przecinającego polanę, zapach trawy na łące czy ośnieżone szczyty gór były dla mnie zdecydowanie piękniejszą stroną Świata aniżeli ludzkie dzieła w postaci wież czy zamków.

Pamiętam ten dzień jak dziś. Lato zeszłego roku. Późnym, lipcowym wieczorem dotarłem do niewielkiego motelu, z dala od cywilizacji. Wracałem swoim wysłużonym Chevroletem do domu, jednak zmęczenie po tygodniowym wypadzie pod namiot w lesie dało mi się we znaki. Droga przede mną była jeszcze długa, a oczy z każdą minutą prowadzenia auta odmawiały posłuszeństwa. Dlatego postanowiłem zatrzymać się w tym przydrożnym motelu. Owszem, nie wyglądał on najprzytulniej… Odpadły tynk w niektórych miejscach, dość zaniedbany ogród, w płocie odgradzającym posesję od pól uprawnych brakowało tu i ówdzie sztachet. Obraz niczym z taniego horroru klasy B o nawiedzonych budynkach, nigdy jednak nie wierzyłem w takie bajki. Zatrzymałem się więc na niewielkim parkingu tuż przed motelem i postanowiłem wynająć pokój na noc. Nie spodziewałem się wygórowanej ceny, co potwierdziła zresztą recepcjonistka. Starsza kobieta, lat około 70. Zdecydowałem się na pokój na drugim, ostatnim zresztą piętrze. Dostałem klucze do ręki, uiściłem opłatę za wynajem i udałem się po schodach na górę. Po pokonaniu kilku stopni starsza kobieta uprzedziła mnie, iż naprzeciwko mojego pokoju znajduje się lokum wynajmowane przez inną staruszkę i prosi o nie przeszkadzanie jej. Nie miałem jednak najmniejszego zamiaru tego robić, jedyne o czym marzyłem to położenie się na wygodnym łóżku i wtuleniu się w objęcia Morfeusza. Po drodze zauważyłem, iż wszystkie pomieszczenia wewnątrz są pomalowane na biało. Najwidoczniej właścicielka nie przepadała za ekstrawagancją. Co więcej, wszystkie drzwi do pokojów były uchylone. Zastanawiające, pierwszy raz spotkałem się z czymś takim w motelach, jednak zmęczony umysł nie chciał współpracować i odmawiał mi jakiegokolwiek racjonalnego wyjaśnienia tego fenomenu. Po niedługiej chwili powłóczenia noga za nogą dotarłem przed drzwi z numerem 42. Mój pokój. Drzwi były uchylone, więc nie musiałem nawet podejmować prób trafienia kluczem do cholernego zamka. Uchyliłem drzwi szerzej i tuż przed przekroczeniem progu do pokoju, obejrzałem się za siebie. Naprzeciwko lokum wynajmowała ta staruszka, a zamknięte drzwi zdawały się to potwierdzać. Wszedłem do swojego pokoju i bez zdejmowania odzieży położyłem się do łóżka.

Kapanie z kranu. Ciągłe, cholerne kapanie z kranu do umywalki. Tej nocy nie mogłem zasnąć przez to diabelskie kapanie. Z czasem krople zamieniły się w nieustający strumień wody i lekkie drapanie do drzwi. Wspominałem, że wszystkie pokoje były białe? Nie jestem szalony, ten motel mi się nie podobał. Nie podobało mi się to kapanie, te ciągłe drapanie w drzwi w pokoju naprzeciwko. Spojrzałem na zegarek, dochodziła 2:33 w nocy. Kto u licha o tej godzinie bawi się w zeskrobywanie czegokolwiek z drzwi? Staruszka? „Musi mieć nierówno pod sufitem”- pomyślałem wtedy. Poszedłem więc do niej i zapukałem do jej drzwi. Woda wciąż leciała z kranu, nikt nie odpowiadał. Schyliłem się i zajrzałem przez dziurkę od klucza. „Może coś się jej stało?”. Jedyne co zobaczyłem to czerwień. Wszystko, dosłownie wszystko było czerwone. Jeszcze raz spróbowałem opcji z pukaniem, jednak żadnych efektów. Wściekły wróciłem do pokoju i z odgłosem lanej wody, usnąłem.

Rano wróciłem do recepcji, chciałem się wymeldować. To była obrzydliwa, wstrętna noc. Nigdy tu nie wrócę. Nie ma takiej możliwości. Oddając klucze recepcjonistka zapytała mnie, czy Pani z naprzeciwka nie przysporzyła mi kłopotów. Opowiedziałem więc jej z żalem, że i owszem, podkreślając dobitnie kolor czerwony. Nie biały, czerwony- ten, który widziałem przez dziurkę od klucza. Kobieta westchnęła tylko ciężko. Zapytałem więc, co jest takiego wyjątkowego w tym pomieszczeniu, dlaczego wszystkie inne są pomalowane na biało, a ten jeden na czerwono? Staruszka opowiedziała mi pewną historię. Otóż trzydzieści dwa lata temu prowadziła ona motel ze swoją siostrą. „Rodzinny interes”- tak mi powiedziała. Jej siostra właśnie w tym pokoju na drugim piętrze zamordowała swojego męża, dwójkę małych dzieci a sama powiesiła się w łazience. Recepcjonistka posmutniała i pokazała mi pewne zdjęcie. Na nim była piękna kobieta, o równie pięknych, czerwonych oczach…

Nie jestem szalony. Kochałem podróże. Kocham czerwień. Za każdym razem, gdy spoglądam przez jakąś szparę, dziurkę od klucza czy szczelinę, widzę czerwień. Lubię, gdy ona patrzy i gdy słyszę ją w swej głowie… I wiecie co? Spójrzcie teraz przez jakąkolwiek szczelinę. Obiecuję Wam, że zobaczycie brąz. Mam piękne, brązowe oczy. Do zobaczenia

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje