Historia

Artykuł z psychiatryka

niebezpieczna 1 9 lat temu 2 868 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Mieszkam w małym miasteczku na północy Polski, od kilku lat piszę artykuły do gazety lokalnej. Ostatnio krążyły plotki, że miejscowy szpital psychiatryczny ma zostać zamknięty. Byłem oburzony. Przecież jest tam wiele ludzi, którzy potrzebują pomocy!

Postanowiłem zagłębić się w tą sprawę. W sobotę schowałem do torby notes, ołówek i aparat i ruszyłem do szpitala.

Zakład psychiatryczny nigdy nie kojarzy się z niczym pozytywnym, i tak było tym razem. Obskurny budynek, ściany sprawiające wrażenie tak słabych, jakby miały się zawalić od najlżejszego podmuchu wiatru, skrzypiąca furtka... nic dziwnego, że chcieli zamknąć to piekło.

W recepcji zauważyłem wychudzoną pielęgniarkę, wyglądającą jakby nie spała od tygodnia. Cicho kaszlnąłem.

Kobieta rozejrzała się nieprzytomnie, po czym jej wzrok z trudem skupił się na mnie.

- Pomóc panu w czymś? - spytała słabym głosem.

- Chciałbym przeprowadzić krótki wywiad z personelem szpitala i z pacjentami.

Pielęgniarka wyglądała, jakby chciała odmówić, jednak po chwili zrobiła zrezygnowaną minę i wymamrotała:

- Proszę za mną.

Zatem podążyłem za tą zmęczoną życiem kobietą, która poprowadziła mnie mrocznym korytarzem, aż w końcu doszliśmy do pokoju, gdzie była reszta personelu.

- Kto to? - warknął jakiś mężczyzna na drobną recepcjonistkę, która skuliła się ze strachu.

- Jestem dziennikarzem i chciałem przeprowadzić z państwem wywiad na temat tego ośrodka. - przedstawiłem się.

- No cóż... - mruknął niepewnie mężczyzna. - Mogę się zgodzić, skoro i tak niedługo z tego budynku zostaną gruzy.

- Aha, czyli to prawda! - powiedziałem, coraz bardziej podekscytowany.

- Tak, nie ma co ukrywać. - odparł lekarz beznamiętnie.

- A co z pacjentami? Przeniesiecie ich do innego zakładu dla obłąkanych?

Lekarz zachichotał.

- Nie. Zburzymy szpital, a oni zostaną w środku. Upozorujemy wypadek. - zaśmiał się szaleńczym śmiechem.

Zamurowało mnie.

- Słucham? Chce pan ich zabić?

Wszyscy patrzyli się na roześmianego mężczyznę. Inni lekarze wzięli go pod ramię i wyprowadzili z pomieszczenia.

- Pan wybaczy. - mruknęła inna kobieta. - Od pracy tutaj można oszaleć.

- Dobrze... - wyjąkałem, nie wiedząc, co o tym myśleć. - Czy mogę zobaczyć pacjentów? I zrobić jakieś zdjęcia...

- Oczywiście. - przerwała mi obojętnie kobieta.

Zaprowadziła mnie do pokoi pacjentów. Zza niektórych drzwi dobiegały różne odgłosy, jak śmiech, płacz czy drapanie o ściany.

- Niektórzy pacjenci mogą być niebezpieczni - zaczęła pielęgniarka. - Jednak jeden z nich jest dość... dziwny. Nie jest groźny, jednak jego zachowanie jest wyjątkowo nienaturalne. Cały czas przyciska ucho do podłogi i się śmieje, a zapytany, co robi, twierdzi, że słyszy szatana. No, to jego pokój. - oznajmiła i otworzyła drzwi.

I rzeczywiście, na środku leżał chudy mężczyzna z długimi włosami, przyciskając ucho do podłogi i zanosząc się śmiechem. Podszedłem powoli do niego i kucnąłem kilka centymetrów od jego wychudzonego ciała.

- Cześć... - zacząłem.

Mężczyzna gwałtownie poderwał głowę i spojrzał mi prosto w oczy.

- Mówiłeś... mówiłeś, że jesteś na dole! - krzyknął z przerażeniem.

Spojrzałem z niepokojem na pielęgniarkę. Ta jednak gdzieś zniknęła. Pewnie poszła zrobić sobie kawę, pomyślałem z goryczą.

- Nie rozumiem... - zacząłem.

- Mówiłeś do mnie z dołu! - wrzasnął w panice mężczyzna i podbiegł do kąta.

Popatrzyłem na niego ze współczuciem. Nie miałem jednak ochoty patrzeć na więcej pacjentów i szybko opuściłem szpital.

Następnego dnia wydrukowałem kilkadziesiąt egzemplarzy gazety i wysłałem je do kiosku. Przechodziłem właśnie obok szpitala, gdy zobaczyłem pod nim jakiegoś mężczyznę. Wyglądał na zagubionego.

Podszedłem do niego. On jednak zdawał się mnie nie zauważać.

- Przepraszam... pomóc w czymś? - zacząłem niepewnie.

- Co... nie, nie trzeba. - odparł nieprzytomnym głosem.

- Ale... stało się coś?

- No... tak. - powiedział w końcu. - Wydaje mi się, że w środku ktoś był. A nie powinien.

- Ale... przecież są tam jacyś... pacjenci, czy coś, prawda? - zapytałem, całkowicie wytrącony z równowagi.

- Nie. Wszyscy zmarli rok temu. Z kuchni ulotnił się gaz.

Zamarłem. Więc ci wszyscy ludzie...

- Jednak krąży plotka, że ich duchy wciąż tam są. - kontynuował mężczyzna. - Jednak prawdopodobnie nie mają dobrych zamiarów. Pacjenci, wiadomo, chorzy psychicznie... A lekarze, szkoda gadać. Chcieli ich pozabijać. Niektórzy mówią, że w tym szpitalu jest teraz piekło i grasuje tam diabeł. Dlatego to trochę lekkomyślne, żeby wchodził tam ktoś... żywy.

Zaschło mi w gardle. Mężczyzna jednak pożegnał się ze mną i poradził, abym się stąd oddalił.

W oknie szpitala zauważyłem wychudzone postacie.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Ciekawe, ciekawe. Z samego fragmentu o człowieku rozmawiającym z diabłem byłaby dobra creepypasta. ;)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje