Historia

Kolacja

ermengarda 0 9 lat temu 1 231 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Znacie to uczucie, kiedy wprowadzacie się do nowego domu? Obcy sąsiedzi, dziwna okolica. Mnie udało się z nim zaznajomić już dwa razy. Pierwszej przeprowadzki myślę, że nigdy nie zapomnę. Opowiem Wam co się wtedy zdarzyło. Na początek powiem Wam jedno: nigdy nie chodźcie na kolacje do obcych ludzi.

Właśnie zaczynałem pierwszy rok studiów. Całe wakacje spędziłem na po pierwsze pracy, po drugie szukaniu mieszkania na wynajem. Nigdy bym nie przypuszczał, że to takie trudne. Gdy już straciłem całą nadzieję zobaczyłem ogłoszenie „Sprzedam/wynajmę dom”. Cena była przystępna, więc oczywiście zarezerwowałem miejscówkę.

Jeszcze tego samego dnia, w którym zdążyłem rozpakować swoje rzeczy zadzwonił dzwonek. „Dobra” – pomyślałem - „Sąsiedzi są ciekawi nowego lokatora”. Rozłożyłem ostatnie pudło i rzuciłem je w kąt, po czym otworzyłem drzwi. Stanęła przede mną około trzydziestoparoletnia kobieta o krótkich czarnych włosach. Wyglądała na niezwykle zmęczoną.

- Dzień dobry panu – przywitała mnie z promiennym uśmiechem, który jej twarzy dodał tylko nieco grozy. Nie żebym był niegrzeczny czy źle wychowany, ale nie chciałbym mieć z nią kontaktu bliższego niż powitanie na ulicy. Najlepiej z przeciwległych chodników.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytałem uprzejmie.

- Chciałabym pana zaprosić na kolację. Mieszkam z moją rodziną naprzeciw, chcielibyśmy pomóc się panu zaklimatyzować – odparła, usuwając się w bok i wskazując na dom za jej plecami.

- Nie chcę robić państwu kłopotu, zwłaszcza, że jestem tutaj na naprawdę niedługo. – Naprawdę nie potrzebowałem bliższych kontaktów z kimkolwiek stąd. Nie podobała mi się ta okolica, a ta kobieta już z pewnością.

- Ale to tradycja. Musi pan się zgodzić – powiedziała ze swojego rodzaju naciskiem w głosie. Zupełnie jakby odmowa nie wchodziła w grę. Westchnąłem cicho, po czym zgodziłem się z nieco wymuszonym uśmiechem na ustach.

- Zapraszam na 18 – powiedziała, odchodząc. Zatrzasnąłem cicho drzwi i wróciłem w głąb domu. Uprzednio rzucone do szafy ubrania teraz przeglądałem by znaleźć coś w miarę stosownego. Ostatecznie wybrałem parę dżinsów i koszulę. Zdążyłem jeszcze wyjść do sklepu i kupić coś, co kasjerka poleciła, jako dobry prezent. Zjawiłem się pod ich drzwiami pięć minut przed czasem. Zapukałem. Drzwi otworzyła mała zapłakana dziewczynka.

- Nie wchodź do tego domu. Dziś tutaj jest dużo zła – powiedziała płaczliwym głosem. Wyglądała na nieco przestraszoną. „Może to przeze mnie czy coś” – pomyślałem. Jeszcze chwilę tak staliśmy, wpatrując się w siebie, gdy podszedł do nas mężczyzna. Zabrał dziecko i zaprosił mnie do środka. Jeszcze jak się oddalała widziałem, że mówi: „To był błąd”

Pierwszymi moimi myślami było: „dziwna rodzinka” oraz „przytulny dom”. Zasiedliśmy w jadalni. Było przygotowane sporo jedzenia. Z pewnością za dużo.

- Nie wiem czy jadasz mięso. Jeśli tak to bardzo dobrze, jeśli nie, to będzie kłopot – powiedziała z uśmiechem kobieta.

- Nie mam nic przeciw jedzeniu go – odrzekłem. Kobieta podała mi moją porcję. Nawet nie wiedziałem co to było, jednak nie wyglądało najgorzej. Sobie i dziecku nałożyła wszystko oprócz mięsa. Mężczyzna również zabrał coś dla siebie, choć nie wyglądał na specjalnie zadowolonego.

- Mieszkacie tutaj sami? – zapytałem po chwili, chcąc przerwać niezręczną ciszę. Zawsze mogłem wpaść na coś lepszego, ale człowiek nie myśli od razu.

- Tak. Ja z żoną oraz córką.

- Miałam jeszcze siostrę, – mruknęła nagle dziewczynka, zabierając się za swoją porcję. Odkładała na bok każdy czerwony składnik.

Dorośli spojrzeli na córkę z niemałym strachem, ale i żalem w oczach. Patrząc na ich miny, wolałem nie drążyć tematu, a jedynie – tak jak oni – zabrać się za swoje jedzenie. Zauważyłem, że mięso było z pewnością niedopieczone i trudne do przełknięcia, ziemniaki niemal spływały mi z talerza, zapewne były przegotowane. Do tego sałatka była gorzka.

- Jak ci smakuje? – zapytała niepewnie kobieta, zerkając na mój talerz.

- Jest smaczne – skłamałem gładko, przełykając kawałek mięsa, który od dłuższej już chwili gryzłem.

Po chwili rozejrzałem się wokół. Zauważyłem zdjęcie, na którym rzeczywiście widniało dwie dziewczynki. Nie było ono tutaj jedyne. Na ścianie wisiało kilka obrazów a dokładniej portretów. Naprawdę pięknie namalowanych. W kątach stały wazony.

Grzecznie starałem się dokończyć swoją porcję, choć już wtedy wiedziałem, że przez dłuższy czas będę odczuwał skutki tej kolacji. Choć nigdy nie myślałem, że aż tak długo. Po jakimś czasie zacząłem się dziwnie czuć. Zupełnie, jakbym zrobił coś złego, a nie wydawało mi się bym w jakikolwiek sposób obraził domowników. Pomyślałem, że to ze zmęczenia.

Po jakimś czasie kobieta z mężczyzną sprzątali ze stołu, a ja zostałem w jadalni z dziewczynką. Zaczęła bawić się swoją szklanką. Korzystając z nieobecności rodziców zapytałem:

- Co się stało z twoją siostrą?

- Zjadłeś ją przed chwilą – mruknęła, jakby niewzruszona. To były ostatnie słowa, których mogłem się spodziewać po tak małym dziecku. Zaśmiałem się jedynie uprzejmie i wypatrywałem powrotu któregokolwiek z dorosłych.

- Musieli to zrobić, żeby pozbyć się poczucia winy. Teraz to jest na tobie. Też kiedyś będziesz musiał to zrobić – dodała, wychodząc. Odchrząknąłem nerwowo, wstając od stołu i zabierając pozostałe talerze. Skierowałem się do kuchni, gdzie jednak nikogo nie było. Ułożyłem naczynia na stole i rozejrzałem się wokół. Zauważyłem coś w zlewie, jednak z takiej odległości nie mogłem rozszyfrować, co to mogło być. Postanowiłem podejść. Wystarczyło kilka kroków, bym z przerażeniem odkrył, że to dziecięca nóżka. Na blacie obok leżało coś, co kiedyś zapewne było malutką dłonią.

- Co do… - poczułem, że robi mi się niedobrze „Co jeśli to była prawda?” – przeszło mi przez myśl. Niewiele się zastanawiając wybiegłem z tamtego domu. Jeszcze tego samego dnia spakowałem się i wyjechałem.

Dziś od tego zdarzenia mija osiem lat. Przez cały czas towarzyszy mi to dziwne poczucie winy i słodki smak w ustach. Ciągle chodzę zmęczony. Ale czuję, że już niedługo. Tydzień temu urodziła się moja córeczka. Teraz wszystko będzie dobrze.

Muszę kończyć. Właśnie przyszli sąsiedzi na powitalną kolację.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje